top of page

 

 

Bitwa pod Andrzejewem - ostatni bój 18 DP

 

 

 

        Rankiem 12 września płk Kossecki stanął przed faktem, że dywizja jest okrążona. Podjął decyzję o zaatakowaniu wszystkimi dostępnymi siłami, aby odbić obsadzone przez Niemców Andrzejewo. Dalej chciał się kierować na Czyżewo. W okolicach Łętownicy, do ataku skoncentrowane były: 71pp, batalion ON „Kurpie”, bateria przeciwlotnicza, 18 pal z 6 działami, 18 dac z 6 działami, pluton artylerii 33pp i działon 7 baterii haubic 18 pułku artylerii lekkiej. W odwodzie, w okolicy Srebrnej pozostał 42pp. Od północy 18 DP ubezpieczał 33pp. Wycofał się dopiero, kiedy jako wsparcie dla żołnierzy Wehrmachtu, przybyły czołgi. Najcięższe walki pułku miały miejsce w rejonie Srebrny Borek – Łętownica, gdzie Niemcy próbowali wyjść na tyły dywizji.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pułkownik Kossecki, po przemówieniu do żołnierzy osobiście poprowadził natarcie na Andrzejewo. Około godziny 10 rano rozpoczęła się desperacka walka o wyrwanie z okrążenia. Niemcy zostali przepędzeni z pierwszej linii obrony. Natarcie załamało się dopiero po nadjechaniu czołgów i w skutek zmasowanego ognia artylerii. Jak wynika z relacji niemieckich, pchnęli do obrony wszystkie dostępne środki i dopiero to zahamowało atak Polaków. Pułkownik Kossecki padł raniony pięcioma kulami z kaemu (raniony w klatkę piersiową, brzuch i przedramię). Nim stracił przytomność nakazał sierżantowi z batalionu „Kurpie” przekazanie rozkazu dla płk Hertela i ppłk Pluty – Czachowskiego. W rozkazie zakazał dywizji się poddać. Miała dotrwać do nocy, a potem małymi grupami przebijać się poza pierścień wojsk niemieckich. Do sztabu dotarł meldunek o śmierci płk Kosseckiego. Zgłosiło się 20 ochotników gotowych wynieść ciało pułkownika z pola walki. Wszyscy zginęli. Kiedy udało się wreszcie wydostać pułkownika, okazało się, że żyje i odwieziono go do punktu opatrunkowego w Łętownicy. W tym czasie Niemcy zajęli Zaręby – Warchoły. 

 

W godzinach popołudniowych płk Hertel podjął decyzję o ponownym ataku na Andrzejewo. O godzinie 14.30 ruszyło kolejne natarcie, które niebawem załamało się w wyniku kontrnatarcia niemieckiego. To z kolei, zatrzymał ogień artylerii i cekaemów. W międzyczasie z punktu obserwacyjnego 33pp dostrzeżono kolumnę pojazdów, która w chwilę potem zasypana została gradem pocisków artyleryjskich z dwóch stanowisk ogniowych. Tutaj szczególnie popisała się celnością 6 bateria palu. Pomagała także ludność cywilna. Między innymi dwaj bracia Świerżewscy: 20 letni Alek i 12 letni Henryk, którzy nosili amunicję. Lufy dział były tak gorące, że chłodzono je workami moczonymi w wodzie z pobliskiego rowu. Ruszyło też kolejne natarcie od strony Andrzejewa, które załamało się również dzięki artylerii.

Wieczorem Niemcy znowu ponowili atak. Tym razem od strony Srebrnej i Paproci Dużej, na pododdziały 42pp. Atak, tak jak poprzednie został odparty.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 Wieczorem płk Hertel zwołał odprawę, na której rozkazał stworzyć ochotniczy oddział uderzeniowy „Taran” (nazywany też „kolumną śmierci”). W jego skład weszło około 500 żołnierzy, którzy pod dowództwem płk Hertela po raz ostatni podjęli nocną próbę wydostania się z okrążenia. Przedtem zniszczono dokumenty i broń, do której nie było już amunicji. Dochodziła północ dnia 12 września, kiedy oddział podjął desperacką próbę wyrwania się z kleszczy nieprzyjaciela. W razie powodzenia, tą samą drogą miały ruszyć tabory z rannymi, których było około 5 tysięcy. Na skutek silnego ostrzału od strony cmentarza żydowskiego w Andrzejewie, grupa została zepchnięta w kierunku Łętownicy. 

Wkrótce oddział „Taran” został rozbity i zdziesiątkowany przez Niemców, a płk Hertel poległ podczas walki. Jego mogiłą jest andrzejewskie mauzoleum. Niemiecka 20 DP wsparta czołgami 10 DPanc i silnym zgrupowaniem artyleryjskim odniosła sukces. Duże siły nieprzyjaciela zostały zaangażowane do bitwy pod Andrzejewem, ze względu na krytyczną sytuację Niemców podczas pierwszego natarcia 18 DP. Świadczą o tym meldunki sztabowe, które mówią o „krytycznym położeniu” najeźdźców. 

     Rankiem 13 września ppłk Witold Sztark wysłał dwóch parlamentariuszy, aby przekazali Niemcom akt kapitulacji. Do poddania się dywizji jednak nie doszło. Fakt był bowiem taki, że na placu boju nie było już komu walczyć.  Żołnierze byli pobici i ranni. Wielu z nich zginęło. Poproszono Niemców o udzielenie pomocy rannym. 

Płk Pluta – Czachowski zdołał przebić się z pewną grupą żołnierzy (około 300) w kierunku Przeździecka – Warchoły. Niestety, tam grupa została rozbita, a pułkownik dostał się do niewoli, gdzie przebywał prawie 6 długich lat. Powrócił z nieuleczalna chorobą serca i zszarganymi nerwami.

Około 60 osób zdołało umknąć Niemcom i połączyć się z grupą (około 400 ludzi) ppłk Stanka, który przeszedł w okolice Paproci Dużej. Kilka dni po przebiciu, grupa została rozbita podczas walki z oddziałami 206 DP w rejonie Zarębów Kościelnych.

Grupa ppłk Malinowskiego (ok 120 osób) przebiła się w kierunku Dąbrowy Wielkiej. Udało im się dołączyć do SGO „Polesie” wciąż walczącego gen. Kleeberga. W tym samym kierunku uciekła z okrążenia grupa kawalerzystów, dowodzona przez por. Roszkowskiego, która dołączyła do 5 pułku ułanów zasławskich. Do zgrupowania gen. Kleeberga udało się dotrzeć jeszcze kilku innym, mniejszym grupom, które biły się jeszcze w październiku. Część żołnierzy, po przebiciu się przez pierścień okrążenia walczyła w składzie Grupy Operacyjnej „Grodno” i wśród żołnierzy 33 DP. Oficjalnie szlak bojowy grupa ppłk Malinowskiego zakończyła 24 września pod Rawą Ruską.

Major Drewnowski ze swoją grupą został rozbity w okolicy Rutek, ale części żołnierzy udało się wymknąć i połączyć z pododdziałami Podlaskiej BK. Razem weszli w skład grupy partyzanckiej ppłk „Tynki” (Tońki"?) i walczyli do maja 1940r.

Mniej szczęścia mieli artylerzyści z 18 palu, którzy tak dzielnie walczyli pod Andrzejewem. Grupa dowodzona przez por. Mieczysława Zielińskiego została rozbita przez pododdziały pancerne w okolicach Daniłowa.

W czasie walk o Srebrny Borek, odcięty przez Niemców 2 batalion 42pp wycofał się do lasów Czerwonego Boru. Tym samym uniknął okrążenia, ale znajdował się daleko od rejonu ewakuacji. Mjr S. Drewnowski podjął decyzję o marszu w kierunku Białegostoku. Ocaleli z potyczek żołnierze zasilili oddziały partyzanckie, które tworzyły się nad Biebrzą.

W nocy z 12 na 13 września w kierunku Srebrnego Borku podążał nieświadomy tego, co się tak naprawdę dzieje w okolicy 3 batalion 42pp z 3 baterią 18 pal. Zaatakowany przez nieprzyjaciela wycofał się do Czerwonego Boru, gdzie wymęczeni żołnierze dostali się do niewoli. 

Po bitwie pod Andrzejewem rannych zbierano jeszcze na drugi dzień. Niektórzy zdołali o własnych siłach dotrzeć do najbliższych miejscowości, gdzie uzyskali schronienie. Niemcy przewozili rannych do szpitala, który stworzona na potrzebę chwili w miejscowym kościele. Lżej rannych przetrzymywano w budynku szkolnym. Ciężko rannego płk Kosseckiego kpt Jerzy Pałęcki odwiózł do miejscowości Dmochy, gdzie dowódca niemieckiej 20 DZmot Mauritz von Wiktorin zasalutował i osobiście pogratulował pułkownikowi walki i uznał go za wzór odważnego dowódcy. 

Na operację odwieziono płk Kosseckiego do szpitala w Zambrowie, a potem do Białegostoku. 

 

 

"Czyn ten związany jest nierozerwalnie z imieniem płk. Hertla. Poza tym wszystkim współrzędną zasługą płk. Hertla, obok płk. Kosseckiego, jest to, że 18 DP w wojnie 1939r. należy do grona tych naszych wielkich jednostek, które nie skapitulowały. Nie została ona nawet rozbita, lecz tylko – wybita na przestrzeni swych kilkunastodniowych bojów. Pod Andrzejewem, w ostatniej bitwie dywizji, nieprzyjaciel zdobył zasadniczo kilka tysięcy rannych, około tysiąca cywilnych więźniów, zniszczony sprzęt bojowy i tylko niewielką ilość jeńców, tych zresztą w większości w toku walki. Jest to ogromna, niespożyta zasługa wobec tradycji 18 DP – uwieczniająca obu tych dowódców w historii wojska.” - płk. dypl. Pluta - Czachowski

bottom of page