Była taka rocznica - Stalingrad
70 rocznica bitwy pod Stalingradem, Miastem Stalina. Piękna rocznica, nie ma co. Armia Czerwona w heroicznym kontrnatarciu odparła faszystowskiego napastnika i pogoniła go aż do samego Berlina. Chwała Armii Czerwonej! Pomijam, że to właśnie radzieckie knowania towarzysza Stalina wypuściły tę, żądną krwi nazistowską bestię, na ulice europejskich (i nie tylko) miast. Rzec by można (parafrazując): sami sobie zgotowali ten los. No, ale fakt faktem, hitlerowcy napadli, Armia Czerwona się broniła. Udało się. Odparli swego niegdysiejszego przyjaciela Hitlera i jego dzielnych żołnierzy.
Wróćmy jednak do współczesności. Dzisiaj Stalingradu już nie ma. W jego miejscu stoi sobie dumnie miasto Wołgograd. Raczej nie byłoby to przyzwoite, gdyby miasto i zwykli, normalni ludzie, którzy je zamieszkują, nosiło imię największego zbrodniarza w historii ludzkości. Rosja doszła do tego wniosku już w latach 60- tych. Takie były czasy, żeby Stalina potępić. I słusznie, wszak to morderca milionów. Nie do wszystkich to jednak dotarło. W mniemaniu części społeczeństwa Stalin, to wódz. I to jaki wódz? - niezwyciężony! Wybawca Europy i świata całego. Mówiąc wprost: propaganda sowieckich zbrodniarzy wiecznie żywa. Co mówił towarzysz Putin w dniu okrągłej rocznicy? Proszę bardzo:
„Stalingrad na wieki pozostanie symbolem jedności i niezwyciężonego ducha naszego narodu(...) symbolem największego zwycięstwa radzieckiego żołnierza - wyzwoliciela.”
Tak, dla Putina radziecki żołnierz, to nadal ten sam, propagandowy "wyzwoliciel"! A jakże, wyzwolił nas sowiecki żołdak. Wyzwolił z ziemi, zagarniając ponad połowę Polski i części innych krajów Europy; wyzwolił z elit naszego kraju, mordując naszych oficerów, księży, profesorów i innych przedstawicieli inteligencji w miejscach kaźni, takich jak Katyń, Miednoje, czy Charków. Wyzwolił nas z kultury i tradycji narodowych (na szczęście nie wszystkich); wyzwolił nas z historii, wpajając zakłamaną i wypaczoną "prawdę" socjalistyczną.
Ja wiem, że na każdym kroku, w każdym większym mieście natykamy się na pomnik żołnierza - "wyzwoliciela", który to, ramię w ramię walczył o wolność bratnich narodów w imię umiłowania do pokoju. Taka gadka - szmatka propagandystów sowieckich. O zgrozo - żywa po dziś dzień! Co gorsza, te kłamliwe pomniki dzisiaj, w XXI wieku są odnawiane i restaurowane. Dzisiaj, w 2013r., kiedy wiemy już, że Armia Czerwona to nie "wyzwoliciele", ale ciemiężcy i okupanci!
Wyobraźmy sobie, że napadł mnie bandyta. Podbiegł jakiś człowiek i pomógł mi. Pobił bandytę. Jestem mu wdzięczny? Oczywiście! Dzięki brachu. Stawiam mu obiad, dobre piwo, a nawet wódeczkę jak trzeba. Popiliśmy, zjedliśmy, pogaworzyliśmy i znużony zasnął w ciepłym łóżeczku w salonie. Miło było. Tyle, że następnego dnia nasz koleżka zjadł śniadanko, wypił piwko na kaca i został na obiad, a nawet na kolację. Mało tego, oświadczył, że zostanie na dłużej. Może nawet na kilka, czy kilkanaście lat. Jak mam niby zareagować, jeśli wiem, że ten pasożyt nie tylko chce żyć na mój koszt, ale też nikt inny jak on, nasłał na mnie tegoż bandytę, który mnie napadł? Czy mam mu bić pokłony i wystawiać pomniki? A czy ja jestem durniem? Cóż... okazuje się, że tak. To smutne. Jeżeli weźmiemy pod uwagę te głupoty, że to niby na chwałę zwykłego szarego (albo raczej czerwonego) żołnierzyny, który przecież nie był niczemu winien (wielu przypadkach naprawdę nie był), to może powinniśmy postawić też kilka monumentów na chwałę żołnierza niemieckiego? Ot tak, dla zwykłego żołnierza, który nie zawsze był hitlerowskim zbrodniarzem.
„Męstwo i heroizm obrońców były bezprecedensowe, bezprzykładne”
mówił towarzysz Putin. A ja bym kilka przykładów pokazał. Chociażby Powstanie Warszawskie z '44r. Tak, to samo Powstanie, któremu waleczna i niezwyciężona Armia Czerwona przypatrywała się z prawego brzegu Wisły. Ta sama, która nie udostępniła lotnisk dla Alianckich samolotów, które niosły pomoc powstańcom. Ta sama, która czasami, jakoś tak przez przypadek ostrzeliwała powstańców, a i Aliancki samolot czasami strąciła (przez przypadek oczywiście). Ta sama, która torturowała i mordowała żołnierzy podziemia. Ta, która szkalowała Rząd Polski na emigracji, na którą go zresztą wypędziła 17 września 1939r. podczas skrytobójczej agresji na Polskę. Tchórzliwej i zbrodniczej agresji.
Tak, trzeba pamiętać o Armii Czerwonej. Nie wolno nam zapomnieć.