top of page

Powstanie i zemsta

Nareszcie nadszedł dzień, na który w męce i zaciętości czekaliśmy pięć, jakże długich lat.

Warszawa walczy!

Warszawa szarpie wroga. Nareszcie na rękach naszych niemiecka krew, tych wściekłych psów, tych zbójów, którzy poniewierali i plugawili przez pięć niekończących się lat wszystko, co dla nas było święte.

Generał Bór wydał rozkaz. Pierwsze strzały padły w stolicy z pistoletów i karabinów żołnierzy Armii Krajowej. Żołnierze ci rozpoczęli dzieło. Teraz już jednak duch walki ogarnął całe miasto. Lud Warszawy jest w tych godzinach ze swym podziemnym wojskiem sercem i dłonią – cały warszawski lud.

Nie pierwszy raz Warszawa powstaje. Nigdy jednak wola walki nie była tak powszechna, jak dziś. Warszawa jest zjednoczona bez reszty w nienawiści, w zemście, w jednolitym pragnieniu wolności.

Robotnicy i inteligenci, kobiety, mężczyźni i młodzież ludzie wszystkich grup politycznych, wszystkich warstw – to jeden dzisiaj lud, lud Warszawy.

Polacy! Powiew historii idzie ulicami i placami Warszawy. Staje się rzecz wielka, której echa pójdą w pokolenia całe.

Każdy, kto dziś walczy – bierze udział w dziele nieśmiertelnym. Ci, co padną – padną w wolności i sławie. Ci, co zwyciężą – będą mieli poczucie dokonania wielkiego czynu swego życia.

Zorza wolności już wschodzi nad stolicą Polski. Alarm powstańczej pobudki wzywa wszystkich do broni!

Oto dziś dzień krwi i chwały! Dzień sprawiedliwej zemsty, zemsty bezlitosnej.

Do broni!

„Biuletyn informacyjny” z dnia 2 sierpnia 1944r.


Nienawiść, zemsta i pragnienie wolności – te słowa przemawiają do nas z biuletynowego artykułu z powstańczej Warszawy. Powiążemy je dzisiaj z osobą naszego ziomka, kardynała Stefana Wyszyńskiego, kapelana Armii Krajowej, z tamtych, odległych, burzowych dni.

W 1953r., aresztowany przez komunistów, a przebywający w miejscu odosobnienia, Prymas Wyszyński otrzymał od Jadwigi Romockiej list. W nim – modlitwa napisana przez jej młodszego syna, Jana „Bonawenturę”, jeszcze przed wzniesieniem powstańczych barykad. Autor wiersza – modlitwy zginął w czasie powstania w zbombardowanym szpitalu przy ulicy Miodowej 23. Pośmiertnie otrzymał Krzyż Virtuti Militari. Nie był to pierwszy „Virtuti” w rodzinie Romockich (nie był też ostatni)… Brat Jana, również zginął w powstaniu. Miał pseudonim „Morro” i jest moją ulubioną postacią z dni walczącej stolicy. Teraz jednak nie o nim.

Modlitwa z 1942r., miała taki oto ton:


…Od bomb, granatów i pożogi

I gorszej jeszcze trwogi,

Od trwogi strasznej, jak konanie

Uchroń nas, Panie!

Od rezygnacji w dobie klęski,

Lecz i od pychy w dzień zwycięski,

Od krzywd, lecz i od zemsty za nie,

Uchroń nas, Panie!

Uchroń od zła i nienawiści,

Niechaj się odwet nasz nie ziści,

Na przebaczenie im przeczyste

Wlej w nas moc, Chryste!


Katolicki miesięcznik „Prawda” zamieścił tekst, w którym autor pisał:


W sercach ludzkich gromadzi się nienawiść zimna, nieubłagana, straszna, a tak silna, że jeśli miałaby się wyładować w całości, to zamieni nasz kraj na wiele lat w piekło nie tylko dla naszych prześladowców, ale i dla nas samych. Wydaje nam się, że mamy pełne prawo odpłacać oprawcom tym samym, co oni robią z nami, że mamy pełne prawo do satysfakcji, że możemy i musimy oddać im z nawiązką i pomścić miarą pełną i obfitującą nasze krzywdy.


Dalej miesięcznik Frontu Odrodzenia Polski donosi:


Nie chcemy odwetu, nie chcemy zemsty przede wszystkim dlatego, że mnoży zło, że czyni ona krzywdę temu, który się mści, zabijając w nim poczucie sprawiedliwości. A tego poczucia sprawiedliwości tak nam przecież będzie dużo w Polsce potrzeba.



Prymas Polski, ks. kard. Stefan Wyszyński, w czasie poświęcenia nowego ołtarza w kościele św. Marcina na warszawskiej Starówce, powiedział:


Straszne to były dni, ale jakże wspaniałe! Okryły stolicę narodu, który chciał być wolny, nową chwałą, albowiem naród – przez synów swoich walczących w Warszawie – zaświadczył, że pragnie wolności i ma do niej całkowite prawo. Warszawa – Miasto Nieujarzmione! Chociażby miało ufać przeciwko nadziei – niezwyciężone! Bo nawet wtedy, gdy padną wszyscy, pozostanie jeszcze sprawa i prawo do wolności. I chociażby pozostały góry ciał, przykryte gruzami, to jeszcze ofiary te są małe, w porównaniu do wielkiego prawa, jakie ma człowiek, naród i ludzkość: prawa do wolności. Wielkie jest prawo do wolności! Złożył je w naturze człowieka sam Bóg. Jest ono tak wielkie, że poruszyło nawet niebo i głosem swoim doszło do łona Trójcy Świętej, wstrząsając niejako wewnętrznym szczęściem samego Boga. Oto Ojciec Niebieski nie przyjął ofiar Starego Zakonu, składanych Mu ze zwierząt na Syjonie, ale Synowi swojemu ciało sposobił, ażeby Bóg-Człowiek złożył je w obronie wolności swych braci. Przez krzyż, ofiarę z ciała i krwi swojej, Chrystus wyzwolił człowieka. Aż tak potężne jest prawo do wolności! Właśnie dlatego, ażeby je zachować i ochronić, a przez to obronić godność człowieka, jako istoty rozumnej i wolnej, trzeba umieć się poświęcać i składać ofiary. Poniżej poziomu wolności osobistej, jako właściwości rozumnej natury ludzkiej, człowiek, który biernie przyjmuje narzuconą mu niewolę, już się właściwie deklasuje i przestaje być pod jakimś względem pełnym człowiekiem. I naród, który nie umie walczyć o swoją wolność, już się właściwie zdeklasował, stając poniżej swej wysokiej godności. Trzeba dopiero olbrzymich ofiar i potężnych wstrząsów, ażeby otrzeźwiał człowiek, który nie broni już wolności swojej osoby, jako istoty rozumnej, i naród, który nie pełni już powinności wobec najsłuszniejszego i najpotężniejszego swego prawa, jakim jest wolność. Dlatego też obrońca wolności, Jezus Chrystus, chociaż „zgorzał” – jak widzimy to na krzyżu, wiszącym na wprost ambony – jednakże zadanie swoje wypełnił.



bottom of page