top of page

Czarownice - Pietrusia z Suchej Doliny

PIETRUSIA Z SUCHEJ DOLINY


Jedną z czarownic, przedstawionych w epoce pozytywizmu, jest Pietrusia - główna bohaterka „Dziurdziów” Elizy Orzeszkowej. Pisarka przejęła tradycyjny schemat związany ze wspólniczkami szatana, jednak poszczególne elementy przedstawiła według własnych potrzeb. Pietrusia to osoba, która od początku wyróżnia się wśród społeczności Suchej Doliny zarówno swoim pochodzeniem, jak i sposobem bycia, co czyni z niej potencjalną ofiarę, osobę narażoną na prześladowania. Osierocona w dzieciństwie przez rodziców była wychowywana przez swoją babkę Aksenę – kobietę, która nie miała własnego domu, a przez całe życie wysługiwała się innym, pracując w dworach na utrzymanie siebie i wnuczki. Ona też przekazywała Pietrusi całą swoją mądrość. Znała wiele legend, opowiadań i pieśni, a przede wszystkim była ekspertką w znajomości ziół. Ze względu na fakt, iż obydwie były obce mieszkańcom wioski i łatwo mogły skupić na sobie negatywne uczucia większości, Aksena dostała się jak najszybciej „na komorne”. Zapewniła w ten sposób sobie i wnuczce przede wszystkim bezpieczeństwo, a także możliwość spokojnego życia bez pomówień.

Kiedy Aksena straciła wzrok siedemnastoletnia Pietrusia przejęła wszystkie jej obowiązki. Trudności, z jakimi musiała uporać się dziewczyna, nie zmieniły faktu, iż była bardzo pogodną osobą. Lubiła przebywać między ludźmi, a swoją radością zarażała innych o czym informuje narrator: „wiadomym to już było, że gdzie Pietrusia wpadła, tam pełno być musiało gadania, śpiewania i śmiechu.” (84)[1] Jej sposób bycia powodował, że otaczała ją aura niezwykłości, czar. Jak zauważył Jerzy Sosnowski „ten czar to akceptacja świata”[2]. Pietrusi sprawiały radość nawet rzeczy, których większość mieszkańców zdawała się nie dostrzegać, gdyż byli pochłonięci swoimi problemami i pracą:

„(…) wszystko, co jest na świecie, lubię… i słoneczko to boże ciepłe, i gwiazdy te boże jaśnieńkie, i drzewa te szumiące, i te kwiaty pachnące, i ludzi wszelakich, i każde żywe stworzenie… Wszystko lubię…”.(90)

Usposobienie dziewczyny wywarło ogromny wpływ na Michała Kowalczuka. Los pokrzyżował ich plany. Michałek wyjechał z Suchej Doliny na sześć lat w celu odbycia służby wojskowej. Z wypowiedzi narratora dowiadujemy się, że „przedtem jednak widziano o zmroku dwoje ludzi długo siedzących na wielkim, omszałym kamieniu. (…) Dwaj parobcy (…) rozpowiedzieli w wiosce, że Pietrusia (…) pod krzyżem żegna się ze swoim Kowalczukiem. Mówili o tym śmiejąc się na całe gardło.”(51) Tym większym zdziwieniem było małżeństwo Pietrusi z Michałkiem, po jego powrocie.[3]

Ich ślub został zinterpretowany przez kobiety, jako działanie czarów, bo przecież niemożliwe, aby „chłopiec, szczególniej jeśli w szeroki świat pójdzie, sześć lat o dziewczynie pamiętał.” (63) Nie zapomniał też o niej Stepan Dziurdzia, który podczas nieobecności swojego rywala starał się o rękę dziewczyny. Gdyby Pietrusia zgodziła się zostać jego żoną, wieś na pewno by ją zaakceptowała. Dlatego dla wszystkich mieszkańców Suchej Doliny niezrozumiałym był fakt, iż Pietrusia odrzuciła możliwość małżeństwa z tak bogatym gospodarzem. Tym samym przerwała panujący porządek w bardzo tradycyjnej społeczności. Postępowanie dziewczyny miało jednak racjonalne wytłumaczenie. Pietrusia znała słabości Stepana. Wielokrotnie powtarzała Aksenie powód swojej niechęci do niego. Uważała, że Stepan jest wstrętny, bardzo porywczy i na pewno będzie ją bił. On jednak nie mógł pogodzić się z niechęcią dziewczyny, dlatego próbował skorzystać z każdej nadarzającej się okazji by udowodnić Pietrusi, iż takiemu gospodarzowi jak on nie oprze się żadna kobieta:

„Kilka razy chciał już objąć ją i pocałować, to na dziedzińcu, to w ogrodzie, to w oborze; zawsze jednak zdołała ona uciec od niego.” (s.52)

Kiedy zrobił się zbyt natarczywy Pietrusia wraz z babcią, opuściły Suchą Dolinę. Jednak Stepan nadal posyłał do niej swatów. Za każdym razem, gdy był odtrącany swój gniew rozładowywał w karczmie, gdzie pił przez cały tydzień, a niekiedy nawet był przyczyną bijatyk. Mieszkańcy, którzy przyglądali się poczynaniom Stepana zaczęli mówić, iż

„dziewka cościć mu zrobiła, kiedy tak zapomnieć jej nie może i desperuje po niej; napić mu się czegoś dała, aby nigdy już od niej nie odstał.”(54-55)

Przez miłość, jaką Stepan darzył Pietrusię, dziewczyna została pozbawiona dobrego imienia. Przyczyniła się do tego także matka Stepana, według której przyczyną niepowodzeń jej syna była wiedźma Aksena. Stepan przekonany przez swoją rodzinę, że „przybłęda” nie jest warta by być jego żoną, ożenił się z dziewczyną z sąsiedniej wioski. Małżeństwo Pietrusi i Michałka nie wpłynęło negatywnie na stosunek Stepana do dziewczyny. Im bardziej była ona dla niego niedostępna, tym bardziej jej pożądał.

Społeczność Suchej Doliny wszystkie działania Pietrusi wiązała z nieokreślonymi siłami, które według nich sprzyjały bohaterce. Orzeszkowa wykorzystała w powieści fakt, iż czarownice często posądzano o możliwość zadawania czarów miłosnych. „Zestawienie Michałka ze Stepanem pokazuje wyraźnie, iż w tym pomówieniu ważny jest nie tyle początkowy moment zwrócenia uwagi na kobietę, ale trwałość afektu. Oskarżenie o czary wzbudza nieoczekiwaną stałość mężczyzn, o którą nikt ich nie podejrzewa. Dopiero analiza pragnienia dokonana przez narratora pokaże, iż ta niezmienność ma dwie, zupełnie odmienne, przyczyny, których „myśl pierwotna” nie rozróżnia.”[4] W przekonaniu ludności Suchej Doliny Pietrusia na pewno jest wiedźmą skoro tak przyciąga uwagę mężczyzn:

„Stepanowi zrobiła i temu zrobiła, tylko tamtemu odrobiła potem, a tego już sobie zabrała. Jakieś takie ziele zna czy co?” (63)

Michałek mieszka we wiosce, podobnie jak Stepan, jednak nie jest on tak bardzo przywiązany do tej społeczności, dlatego jego ślub z Pietrusią nie oczyszcza jej z zarzutów. Orzeszkowa korzysta z kolejnego stereotypu związanego z czarownicami. O ich odmienności świadczy nie tylko pochodzenie, lecz także miejsce zamieszkania. Michałko i Pietrusia osiedli na obrzeżach wsi, dlatego niechęć mieszkańców do dziewczyny zamiast zniknąć, zwiększyła się.

Dodatkowym elementem świadczącym o odmienności małżonków od reszty mieszkańców są zawody, jakie oni wykonują. „Orzeszkowa, obdarzając bohaterów dwiema tradycyjnymi profesjami – kowalstwem i sztuką leczenia – pokazuje, w jaki sposób te relikty dawnej kultury nadal funkcjonują w obrębie zjawisk społecznych.”[5] Michałko zrezygnował z uprawy ziemi i zajął się rzemiosłem tak jak jego ojciec. Orzeszkowa w ten sposób odwołała się do symboliki.

Kowal w dawnej wsi był ważną postacią. Jego praca zadziwiała ogół wiejski. Miał on do czynienia z ogniem i żelazem, które dość późno pojawiły się na wsi. Łatwo mogło paść na niego podejrzenie, iż posiada kontakty z siłami nadzwyczajnymi. „Orzeszkowej nie zależy na takim rozwiązaniu, dlatego dokłada wielu starań, by nikt nie mógł Michałka oskarżyć. Ogranicza jego pobyty w kuźni i – wbrew mityczno-folklorystycznym stereotypom – czyni z kowala mężczyznę i silnego, i przystojnego, co tak naprawdę zapewnia mu bezpieczny status, pozbawiając znaków ofiarniczej selekcji.”[6] W eseju „Ludzie i kwiaty nad Niemnem” pisarka podkreśliła fakt iż, „wieśniak przez zbliżenie się z dworem, przez służbę wojskową, przez wykonywane rzemiosło, które z innymi warstwami społeczeństwa w stosunki go wprowadza, ku cywilizacji więcej posunięty, pozór ma roztropniejszy i pod niektórymi względami istotnie więcej wie i rozumie od tych, którzy wieś swoją tylko do pracy w polu opuszczają. Ale taki dworak, były żołnierz, rzemieślnik, do połowy już przynajmniej odwróconym jest od księgi wiedzy i wiary ludowej, o treści jej zapomniał, albo udaje, że zapomniał, bo dowiedział się lub zasłyszał, że wobec innych ksiąg jest ona błędną, a naturalnie, ogromnej wagi tego, co za błąd i ciemnotę poczytuje, znać ani rozumieć nie jest w stanie.”[7] Taką właśnie osobą jest przedstawiony przez pisarkę kowal z „Dziurdziów”, który staje w obronie żony, ponieważ zna powód istnienia wiejskiego zabobonu i nie może się z nim pogodzić:

„żeby w takie głupstwa wierzyć! ja nie wierzę… dalibóg, nie wierzę, żeby na świecie jakie wiedźmy były… Czasem i mnie przechodziło przez głowę, że to może być prawda… zwyczajnie… pomiędzy głupimi i najmędrszy człowiek zgłupieje… Ale taki wiem dobrze i rozumiem, że to wszystko bajki.”(195)

Pobyt w wojsku zapewnił Michałkowi nietykalność, a zarazem sprawił, iż większą uwagę zaczęto skupiać na osobie Pietrusi. Kowal nie wierzy w prawdy przekazywane z dziada pradziada, a praktyki, które im towarzyszą niejednokrotnie nazywa „głupstwem”. Odmienną postawę przyjmuje Pietrusia pochłonięta sprawami mieszkańców Suchej Doliny. Przynależy do tej społeczności, dlatego wszystkie zabobony pomaga im praktykować z wielką chęcią, a o ich słuszności próbuje przekonać także męża:

-Michałek! – z przerażeniem prawie zawołała Pietrusia – ty zawsze taki! tobie wszystko głupstwo! ej, niedowiarek paskudny!(82)

Wypowiedź Pietrusi potwierdza nakładanie się w Suchej Dolinie dwóch porządków: religijnego i pogańskiego. Ukazane postacie są bardzo religijne, lecz uważają także, że brak wiary w istnienie nadprzyrodzonych mocy jest równoznaczny z zaprzeczeniem istnienia siły boskiej. Dlatego też ludzie ze wsi często odwiedzają Kowalichę jako znachorkę. Pomimo uprzedzeń do jej osoby wiedzieli, że ona jak i jej babka posiadają wiedzę, mogącą wyleczyć ich z najróżniejszych dolegliwości.

Pietrusia znała bardzo wiele ziół - wiedziała kiedy i gdzie należy je zbierać. Swoją wiedzę wykorzystywała przy każdej nadarzającej się okazji. Nie mogła przejść obojętnie obok osoby, której działa się krzywda. Za swoją pomoc nie brała żadnego wynagrodzenia. Pomagała innym, gdyż taką czuła potrzebę. Narrator wielokrotnie przypomina o wsparciu, którego bohaterka udzielała innym. Jednym z przykładów jest zabieranie przez Pietrusię syna Piotra na suchy piasek, znajdujący się na krańcach wioski. Dziurdzia dodatkowo ofiarował dziecko na odpuście. Choroba minęła jednak ludzie zastanawiali się czy dzięki zabawom w piasku, czy z pomocą boską. Nie bez przyczyny jedna z kobiet zauważyła, że „jest na świecie i czartouskaja siła”, jednak Piotr wierzył, że gdyby to była moc czartowska, to dziecko nie wyzdrowiałoby. Cała dyskusja skończyła się wygraną wiary w boską pomoc.

Umiejętności Pietrusi były przydatne także w innych sytuacjach, niekoniecznie związanych z lecznictwem. Narrator ponownie przedstawił Piotra Dziurdzię, gdy przyszedł po radę do Akseny. Skradziono mu „dwa sadła, dziesięć ścian płótna i dwanaście par kiełbas.” (75) Staruszka znała różne sposoby na wykrycie sprawcy. Dała mu więc taką radę:

„Weźcie sito, wbijcie w nie nożyce i niech dwoje ludzi podłoży palce pod ucha nożyc, a drugie ludzie niech mówią różne nazwiska, różne jakie tylko sobie wspomną… Na czyje nazwisko sito zakręci się, ten złodziej… (…) Można na sito złodzieja wywróżyć, można i na Ewangelię.” (82-83)

Piotr po wydarzeniach, które wpłynęły na przedwczesną śmierć matki, stał się gorliwym katolikiem. Wszystkie czyny ludzkie oceniał wiarą w siły boskie i czartowskie, dlatego do wróżby postanowił użyć ewangelii, a nie sita. Ponownie pojawiają się elementy łączące sferę magii z religią.

Biblia będąca obiektem sakralnym zostaje użyta w celu dokonania rytuału magicznego. Jak podaje Kłosiński „opis obrzędu został tu prawie dosłownie przepisany z „Cywilizacji pierwotnej” Tylora”[8]. Orzeszkowa przekształca tekst Tylora, by ukazać jak nikła jest pobożność mieszkańców Suchej Doliny. Pomimo, iż to Aksena dyktuje przepis na złapanie złodzieja to nie ona jest wykonawcą czynności, lecz jej wnuczka. Zwykłym przypadkiem było to, że palec Pietrusi drgnął przy nazwisku prawdziwego sprawcy. Gdy Jakub Szyszko przyznał się do zarzucanego mu czynu, ludzie nie mieli wątpliwości, iż dziewczynie pomogła w odkryciu rabusia jakaś nieznana siła:

„(…) wymówili znowu chóralne: „Aha!”, w którym mieściły się uczucia różne: oburzenia, uradowania i wdzięczności dla tego czegoś, co im złodzieja odkryć pozwoliło. Czym było to coś, nie zapytywali o to i ani dorozumieć się mogli. Czuli tylko i myśleli, że była to jakaś siła, która usługę im oddała za pośrednictwem Pietrusi.” (86)

Wszyscy poszukujący złodzieja wytypowali już wcześniej winowajcę, rytuał wykonany przez bohaterkę miał tylko potwierdzić ich podejrzenia. Tak się stało, dlatego Jakub Szyszko znienawidził dziewczynę za to, że przyczyniła się do poznania prawdy. Reszta mieszkańców była pod wrażeniem działań wykonywanych przez Pietrusię. Byli jej wdzięczni za pomoc przy uleczaniu różnego typu dolegliwości, jak i za wykrycie sprawcy.

​Podejrzenie, że dziewczyna posiada kontakty z siłami nadzwyczajnymi sprawdziło się. „Dopóki wszyscy wierzyli, że Pietrusia (jak wcześniej Aksena) tylko pomaga, służy swoją wiedzą, traktowali jej porady jako wyraz troski o zdrowie ich oraz ich najbliższych. Kiedy jednak uznano, iż jej zamiarem jest zniszczenie wspólnoty, wszelkie działania – zwłaszcza te medyczne – zyskały opinię złowrogich zabiegów.”[9] Takiej właśnie interpretacji dokonali mieszkańcy, kiedy domniemana czarownica przyszła w chwili, gdy Piotr Dziurdzia z innymi mieszkańcami Suchej Doliny palił „osinowe drzewo”, aby wskazać przyczynę nieszczęść, jakie dotknęły w ostatnich czasach mieszkańców.[10] „Przygotowania do tego rodzaju obrzędów wyzwalały w masie chłopskiej odruchy irracjonalnych podniet; rychłe rozwiązanie dręczącej ich zagadki pobudzało zniecierpliwienie gromady. Podniosłość chwili uzewnętrzniała się szczególnie wyraziście w postępowaniu organizatorów obrzędu. Spełniali bowiem w ich przekonaniu ważne, wręcz religijne posłannictwo.”[11] Piotr w ukazanej scenie pełni rolę kapłana, który wypowiada znamienne słowa:

„- (…) Może cud boski okaże się nam niegodnym, a Taja, co nam takuju kryudu zrobiła, przyjdzie na ogień zapalony z tego osinowego drzewa, na którym powiesił się Judasz, psia jego dusza, co w żydowskie ręce wydał Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen”(26)

Na nieszczęście osobą, która pierwsza przybyła do chaty była Pietrusia. Mieszkańcy nie brali innego rozwiązania pod uwagę. Skoro to ona przyszła na ogień, to jest też złą wiedźmą. Powiadali, że „Kiedy (…) dzidy, pradzidy w heto wierzyli, musi heto prauda.”(26) Lubiana dotychczas Pietrusia została przez wszystkich odrzucona. Historia wiary w czarownice potwierdza, iż wszystkie kobiety posądzone o czary były odseparowywane od reszty społeczności. Dlatego Pietrusię przestały odwiedzać nawet przyjaciółki, które nie chciały popsuć sobie opinii w oczach wspólnoty. Jedyną osobą, która postanowiła zbliżyć się do czarownicy była Franka.

Biedna dziewczyna, która w małżeństwie z Klemensem widziała rozwiązanie swoich osobistych problemów, przyszła po radę do Pietrusi. Kiedy ludzie zaczęli wytykać Kowalichę jako tą, która odebrała krowom mleko, Franka uznała, że skoro Pietrusia potrafi czynić złe sztuczki to zapewne zna się też na dobrych:

„Kiedy ty taką znachorką jesteś, że możesz ludziom robić i dobrze, i źle, to ty mnie poratuj w mojej wielkiej biedzie i zgryzocie.”(114)

Poprosiła ją o ziele, które mogłaby wykorzystać do rozkochania w sobie syna gospodarza. Mimo iż Pietrusia zaklinała się, że już więcej nikomu nie pomoże, to jednak dostrzegła w życiu Franki podobieństwo do swojego losu, kiedy to ludzie wyśmiewali się z niej, gdy czekała na powrót Michałka z wojska. Magiczne zioła podarowane dziewczynie przesądziły o losie bohaterki. Chłopiec, który je wypił, ciężko zachorował. Rozgoryczony ojciec Klemensa doszedł do wniosku, iż

„Na śmierć, nie na życie, na pohybel, nie na lubienie ziele to ludziom wiedźma daje…”.(131)

Z prośbą o odczynienie czarów zwróciła się do Pietrusi zrozpaczona matka, która rozumowała w taki sam sposób jak ojciec chorego. Piotrowa skierowała do dziewczyny takie słowa:

„- (…) No, kiedy tak, to odróbże teraz, co zrobiła! czujesz? Daj co takiego, żeby jemu truciznę z ciała wypędziło. Kiedy ty wiedźma, to ty wszystko znasz… Kiedy ty źle możesz robić, to i dobrze możesz… Odrób, co zrobiłaś! c z u j e s z ? odrób…” (136)

W oczach Piotrowej Pietrusia z dobrej lekarki zmieniła się w złą wiedźmę, która posiada pełną władzę nad złymi mocami. Orzeszkowa we wspomnianym wcześniej eseju zwróciła szczególną uwagę na rozróżnienie wiedźmy i lekarki:

„Zresztą wiedźma spełnia oprócz czarowniczej i czynność lekarską. Chorzy udają się do niej po radę, położnice wzywają ją na pomoc tym częściej, że kieruje nimi przekonanie o jej wszechmocy. Jakąkolwiek jednak była skuteczność jej rad lekarskich, nie budzi ona nigdy w swym otoczeniu uczuć innych, jak pogardę i bojaźń, zmieszaną z bardzo wyraźnym odcieniem nienawiści.

Co innego zupełnie lekarka, to jest kobieta, która posiadając znawstwo leczniczych roślin i guseł, nigdy go na szkodę ludzi nie używa, lecz przeciwnie, zawsze ku użytkowi ich obraca.”[12]

Pietrusia faktycznie wzbudza nienawiść mieszkańców, a w szczególności rodziców chorego. Kowalicha nazwana przez Agatę wiedźmą już do końca nią pozostaje. Nikt z mieszkańców nie zwraca uwagi na ciężką pracę Michałka i na zręczność dziewczyny. Wszystko, co posiadają jest potwierdzeniem kontaktów Pietrusi z siłą czartowską. Tak wyjaśnił bogactwo małżonków Jakub Szyszko Szymonowi, gdy ujrzał spadającą gwiazdę: „Czort wiedźmie przez komin hrosze nosi. Ot, skąd u nich te bogactwo.” (93) Jak wskazuje Cezary Zaleski podobnej interpretacji tego zjawiska dokonał bohater opowiadania Antoniego Pietkiewicza pt. „Wigilia św. Jana”:

„- „Powiedz mi, Jakubie, - rzekłem, - co oznaczą te gwiazdy, które na ziemie spadają?” (…)

- „Bo to, Paniczu, powiadają, że to… - tu przeżegnał się i plunął – że to czarci pieniądze zaklęte przenoszą; a inni znów mówią, że – i znowu się przeżegnał – wiedźmy na Łysą Górę tak lecą; i to najprawdziwiej tak będzie. Wszak Panicz co tylko widział; a dzisiaj wszystkim wiedźmom w północ na Łysej górze być trzeba; a już i północ blisko. To pewno z naszej wioski baby poleciały na łopatach.” To mówiąc, cichutkim głosem, staruszek ciągle w koło się rozglądał, i żegnał ukradkiem.”[13]

Jakub przedstawia tylko pierwszą interpretację, natomiast ta druga pozostaje pominięta, ale nie znaczy to, że o niej zapomniano. Według Zalewskiego wyolbrzymienie tego zjawiska jest potrzebne do osiągnięcia odpowiedniej reakcji Szymona. Udaje się on po pożyczkę do Pietrusi, lecz kiedy okazuje się, że nie dostanie pieniędzy jego złość nie ma granic. Kowalicha mogła być jego wybawicielką, lecz pieniądze wolała zachować tylko dla siebie. Zazdrość Dziurdzi jest głównym powodem znienawidzenia dziewczyny. Podobnymi uczuciami kierują się także inni bohaterowie. Mieszkańcy Suchej Doliny zazdroszczą Pietrusi jej szczęścia rodzinnego oraz dobrobytu. Michałek dbał o swoją żonę, lubił gdy się stroiła i dlatego kupował jej wszystko, czego tylko zapragnęła. Pietrusi bardzo się to podobało. Dotychczas była uważana za najuboższą i „najpośledniejszą”, w końcu mogła popisać się przed ludźmi. Jej szczęście wzbudzało jeszcze większą nienawiść w mieszkańcach.

Kiedy Pietrusia dowiedziała się, iż mieszkańcy uważają, że to diabeł przynosi jej pieniądze kategorycznie domagała się odwołania tego zarzutu. Wydaje się, że tylko w tym jednym momencie w powieści była pewna swojej niewinności. Wcześniej, gdy dowiadywała się o zarzutach kierowanych w jej stronę, zastanawiała się nad swoją niewinnością. Nie była jej pewna, dlatego nie mogła zaprzeczyć wszystkim oskarżeniom. Zaatakowana przez matkę chorego Klemensa bohaterka stwierdza:

„- I zrobiła, i nie zrobiła… Może to nie od tego, a może i od tego…” (137)

Ataki ze strony mieszkańców sprawiły, iż Pietrusia wypytywała Aksenę o przestrzeganie przez nią praktyk religijnych. Babka, która znała wiele opowiadań, wiedziała doskonale o tym, że raz rzucone oskarżenie może doprowadzić do najgorszych skutków. Pietrusia w celu pokazania ludności, że jest pobożną osobą poszła do kościoła. Orzeszkowa przedstawioną scenę tak skonstruowała, iż można pomyśleć, że jedyną osobą modlącą się w kościele jest Kowalicha. Niestety jej powrót do domu kończy się tragicznie. Pietrusia spotyka się z Dziurdziami w momencie, gdy zgubili drogę do domu. „Zabójcy zyskują wówczas zarówno motyw, jak i nadarzającą się okoliczność, która w dodatku utwierdza ich w przekonaniu, że mają do czynienia z siłą nieczystą.”[14] Pietrusia jest ofiarą panującego w wiosce zabobonu, o jej losie przesądza przypadek, dziwny zbieg okoliczności, a przede wszystkim zazdrość mieszkańców Suchej Doliny.



Ewa




[1] Cyfry w nawiasach oznaczają numery stron według wydania: Eliza Orzeszkowa; Dziurdziowie; Książka i Wiedza; Warszawa 1949.

[2] Jerzy Sosnowski; Śmierć czarownicy [w tegoż:] Śmierć czarownicy! Szkice o literaturze i wątpieniu; Semper; Warszawa 1993; s.27.

[3] Krzysztof Kłosiński stwierdza, iż w konstruowaniu opowieści o niezwykłej miłości Michała Kowalczuka do Pietrusi Orzeszkowa wykorzystała realia przedstawione w tekście ludowym z monografii Antoniego Nowosielskiego: „W jednej wsi była wid’ma; umizgał się do niej młody Kowalczuk; no umizga się, umizga się, co mam do tego! nie nasz to grzech, nie my za niego będziemy odpowiadać! Było tak może miesięcy pięć, sześć, aż to łap Kowalczuka w rekruty i popędzili go gdzieś pod Francuza […].[…] Nie było już Kowalczuka miesięcy sześć; wszyscy już i zapomnieli we wsi o nim, aż tu starej Kotołupysze zebrało się na miłość: Kowalczyk tol Kowalczuk, ani je, ani pije, a wszystko o nim wspomina. Babie bieda, a ludziom śmiech! […] aż wtem coś ogromnego leci w powietrzu; wszyscy podnieśli głowy, w momencie na całym wygonie zrobiło się cicho: widzą leci człowiek jak ptak i przez Bóg miły pić prosi. Przestraszył się naród bardzo; wszyscy w lecącym człowieku poznali Kowalczuka, przeleciał on przez wieś całą i padł na podwórzu starej Kotołupychi: tak dokazała swego, sprowadziła choć z daleka, skrzydłami do niej przyleciał!”. ( Antoni Nowosielski [Antoni Marcinkowski]: Lud ukraiński. T.2. Wilno 1857, s. 91-93 [cyt. za:] Krzysztof Kłosiński; Mimesis w chłopskich powieściach Orzeszkowej; Uniwersytet Śląski; Katowice 1990; s.115.).

[4] Cezary Zalewski; Polowanie na ofiarę. „Dziurdziowie” w świetle mitu i rytuału kozła ofiarnego [w tegoż:] Powracająca fala. Mityczne konteksty wybranych powieści Bolesława Prusa i Elizy Orzeszkowej.; UNIVERSITAS; Kraków 2005; s.23.

[5] Ibid.; s.37.

[6] Ibid.; s.41.

[7] Eliza Orzeszkowa; Ludzie i kwiaty nad Niemnem [w tejże:] Drobiazgi; t.II; Książka i Wiedza; Warszawa 1952; s.82.

[8] „Na zakończenie tych sposobów wróżenia dodamy, że przypadek albo zręczność czarownika wywoływała odpowiedzi jednej z najczęściej używanych wyroczni w czasach klasycznych i średniowiecznych. Zwała się koscinomancją, czyli według Hudibrasa > wyrocznią z sita i nożyc, która się obraca tak pewnie jak półkula<. Zawieszano sito na nici, albo na końcach nożyc, zatkniętych za ramę sita, które przy wymienieniu imienia złodzieja, lub w innych razach, spadało, przekręcało się albo drżało. Odmiana zwyczaju tego, wróżba chrześcijańska za pomocą biblii i klucza, jest dotychczas w użyciu.” (Krzysztof Kłosiński; op. cit.; s.171.)

[9] Cezary Zalewski; Polowanie na ofiarę. „Dziurdziowie” w świetle mitu i rytuału kozła ofiarnego; op. cit.; s.44.

[10] Orzeszkowa nie bez przyczyny wybrała do tego rytuału drzewo osinowe. W tradycji polskiej utrwalił się przesąd, iż osina (osika) posiada właściwości magiczne. Istnieje legenda, która wyjaśnia powód drżenia liści tego drzewa. Osika jako jedyna nie udzieliła schronienia, uciekającej do Egiptu, Świętej Rodzinie. Za swój strach została ukarana. Z osinowego drzewa między innymi zbijano trumny, by umarli nie powstawali z grobu jako upiory oraz wykonywano z niej kołki służące do walki z wampirami.

W powieści Orzeszkowa podkreśliła fakt, iż na osinie powiesił się Judasz, ponownie połączyła w jeden obrzęd elementy chrześcijańskie z magicznymi.

[11] Jan Detko; Powieści ludowe [w tegoż:] Eliza Orzeszkowa; Wiedza Powszechna; Warszawa 1971; s. 270.

[12] Eliza Orzeszkowa; Ludzie i kwiaty nad Niemnem; op. cit.; s. 285.

[13] Antoni Pietkiewicz; Wigilia św. Jana. Opowiadanie fantastyczne.; Wilno 1847; s. 15,17-18 [cyt. za:] Cezary Zalewski; op.cit.; s. 24-25.

[14] Jerzy Sosnowski; Śmierć czarownicy; op. cit.; s. 30-31.

bottom of page