top of page

Czarownice - Horpyna

HORPYNA Z CZARCIEGO JARU


Kolejną czarownicą przedstawioną w literaturze okresu pozytywizmu jest Horpyna, drugoplanowa bohaterka powieści Henryka Sienkiewicza pt. „Ogniem i mieczem”. Jej postać różni się od tej ukazanej przez Orzeszkową w „Dziurdziach”, ponieważ akcja utworu rozgrywa się nie w XIX, lecz w XVII wieku. W tym czasie wiara w czarownice, jak już nadmieniłam we wstępie, była zjawiskiem powszechnym. Sienkiewicz opisując specyfikę kultury barokowej odnalazł elementy wspólne dla wszystkich warstw społeczeństwa. Tymi elementami były przesądy, zabobony i wiara w cudowne „znaki”, m. in. od których zaczyna się powieść oraz gusła i czary. To, w jaki sposób bohaterowie przyjmowali je do świadomości było uzależnione od ich indywidualnych cech, a nie od przynależności stanowej. Wiedźma jest najbardziej fantastyczną bohaterką pierwszej części „Trylogii”, a nawet pełni w niej rolę przedstawicielki świata pozazmysłowego, do którego bohaterowie odwołują się wielokrotnie.

Sienkiewicz tworząc postać wiedźmy wybrał tylko niektóre elementy z opowiadań o czarownicach. Istotny jest fakt, iż autor „znalazł w ówczesnych relacjach wiadomość o kilku czarownicach służących Chmielnickiemu, co mu prawdopodobnie nasunęło pomysł wprowadzenia do powieści Horpyny jako siostry pułkownika Dońca”[1]. Juliusz Kijas wśród wskazanych źródeł historycznych, z których korzystał autor przy tworzeniu fabuły umieścił także „Wojnę domową z Kozaki, Szwedy i Tatary” Samuela Twardowskiego[2], w której pojawia się Dońcówna jako wieszczka:


„Siostra mu czarownica wprzód kredensowała,

na bachmacie harcując: „A uchodź!” wołała,

„Uchodź, brate, nie zderżysz!” Serce tak skaziła,

Jako niespodziewanie w naszych naprawiła,

Że na tabor uderzą. Ktory rozerwawszy

I stąd hersta samego w miasto wparowawszy

Korzyść wielką osięgą. Wieszczka owa wzięta

I z drugą swą Solochą towarzyszką ścięta,

Która znać Chmielnickiemu od nasłania była

I szkodliwych uroków…”[3]

Utwór nie zawiera nawet imienia siostry pułkownika Dońca, lecz na pewno informacje w nim zawarte dały podstawę do kreacji postaci czarownicy ukazanej w „Ogniem i mieczem”.

Horpyna już z powodu bardzo wysokiego wzrostu sprawiała wrażenie postaci niesamowitej. Ukazana w blaskach zachodzącego słońca w towarzystwie stojącego obok niej bardzo niskiego, starego człowieka, „wydawała się istotnie jakąś olbrzymką, nadprzyrodzoną istotą”.(447)[4] „Narrator neutralizuje więc owym racjonalistycznym komentarzem nastrojową fantastykę baśni.”[5] Czarownica nie jest tworem z innego świata, lecz zwykłą kobietą obdarzoną przez naturę potężną budową ciała. Nie została przy tym pozbawiona urody, lecz mężczyzn odstraszał od niej jej śmiech, który w relacji Rzędziana jest porównywany do rżenia kobyły:


„(…) dziewczysko hoże. Jak się zaśmieje to przysiągłbyś, że kobyła na łące rży. Zębiska białe pokazuje, taka mocna, że pancerz może rozedrzeć, a jak chodzi, aż się ziemia trzęsie.”(278)


Krążące o niej opinie pozwalały wiedźmie na większą otwartość wobec mężczyzn. Niejednokrotnie została ukazana w sytuacji flirtowania z żołnierzami kozackimi, podsuwała Bohunowi nieetyczne sposoby zdobycia Kurcewiczówny, a także składała mu dwuznaczne propozycje:


„Hej, newdiaczna to Laszka, że za takie kochanie cię nie kocha. Żeby tak na mnie, ja by ci nie była oporna – hu! hu! To mówiąc, Horpyna trąciła po dwakroć kułakiem w bok watażkę i pokazała mu wszystkie białe zęby w uśmiechu.”(307)


Propozycje pochodzące od wiedźmy były dla młodego watażki nie do przyjęcia. Jego miłość do „zazuli” graniczyła z pożądaniem, a poniekąd z kultem jej osoby. Znajomość z czarownicą była mu potrzebna by ukryć Helenę w miejscu, gdzie nikt nie będzie miał do niej dostępu. Taką kryjówką miała być siedziba Horpyny, do której ludzie bali się zbliżać.


Jar, w którym znajdowało się mieszkanie Dońcówny, położony był nad Waładynką. By się do niego dostać, trzeba było przebyć bardzo długą i niebezpieczną podróż. Wcześniej należało przejść przez Wraże Uroczyszcze. Dokładny opis tego miejsca poznajemy podczas pochodu Bohuna z zaufanymi Kozakami i właścicielką „sadyby”. Narrator opisując wzgórze za pomocą licznych środków stylistycznych wprowadza czytelnika w nastrój grozy. Porozrzucane kamienie porównuje wielokrotnie do zburzonych murów: „Gdzieniegdzie leżały one pojedynczo, gdzieniegdzie tworzyły kupy, jakoby szczątki jakichś budowli, zburzonych zamków i kościołów. Miejscami sterczały płyty kamienne pozasadzane końcem w ziemi na kształt nagrobków na cmentarzyskach. Całe wzgórze podobne było do jednego wielkiego rumowiska.”(298) Na wyobraźnię uczestników pochodu wpływała przede wszystkim pora dnia. Świecący jasno księżyc oświetlał całe rumowisko. Powstawały liczne cienie kształtem przypominające postacie. Niepokój podróżników wywoływały także dziwne odgłosy dobiegające z gruzowiska spowodowane silnym wiatrem „i wówczas mołojcom wydało się, że między owymi rumowiskami odzywają się jakieś ciężkie westchnienia, jakby wychodzące z ugniecionych piersi, jakieś żałosne jęki, jakieś śmiechy, płacze i kwilenia dzieci”(298), które dzięki oficerowi wojsk kozackich zyskują nową interpretację. Mianowicie według esauła niepokojące dźwięki są efektem obecności upiorów bardzo spragnionych ludzkiej krwi.



Helena Kapełuś stwierdza, iż „Sienkiewicz, budując relacje o upiorach, „didkach” i duchach, mógł posłużyć się bogatym materiałem, nagromadzonym przez dawniejszą, staropolską demonologię, przez ludoznawców XIX-wiecznych, wreszcie mógł czerpać z tradycji literatury romantycznej, w której upiór zajmuje honorowe miejsce. W grupie źródeł ludoznawczych warto wskazać studia Rulikowskiego, który w swych „Zapiskach Etnograficznych z Ukrainy” przytoczył i opis dzikiego uroczyska (Czortowe Beremyszcze), położonego na urwiskach nad Dnieprem, i relacje o upiorach, które nocami „wyją, aż księżyc blednie”. Do materiałów literackich, z których wyrosły przypuszczalnie demonologiczne karty „Ogniem i mieczem”, trzeba dorzucić też „Wieczera na chutorie” Gogola – pełne widm, czarownic, diabłów i innych niesamowitości.”[6] Osobą mogącą zapanować nad zjawami była czarownica. Horpyna jako osoba posiadająca kontakty z siłami nieczystymi, szepcząc niezrozumiałe słowa „jak gdyby pacierz diabelski” (298) staje się wybawicielką orszaku.

Kolejną częścią wędrówki był Tatarski Rozłóg, w którym, jak uspokajała kompanów podróży Horpyna, „tylko jedna noc w roku straszna”(299). Największe wrażenie wywoływał jednak sam Czarci Jar, w którego szczelinach znajdowały się ludzkie piszczele i czaszki. Narrator poprzez opisywanie kolejnych krajobrazów romantycznej grozy i tajemniczości sprawia, iż Horpyna prezentuje się jako bardzo mroczna i odważna kobieta.

Postać Dońcówny różni się „od pospolicie spotykanych drobnych wiejskich czarownic, specjalistek od zabierania krowom mleka, wycieczek na sabat lub „zadawania” kołtuna. Horpyna nie dorasta wprawdzie do rangi demonicznych wiedźm, ulubienic literatur romantycznych – kompetencje jej są znacznie mniejsze, ale włada nad diabłem i upiorami”[7]. Narrator nie umieszcza informacji o wcześniejszych losach czarownicy. Wiadomo tylko tyle, ile ona sama powiedziała Bohunowi, gdy ten jej groził. Bohaterka wyjaśniła, że mieszkała nad Donem wraz z bratem, gdzie ją „topili”. To zdarzenie świadczy, iż została posądzona o czary działające na szkodę ludzi. Poddano ją próbie wody, z której wyszła bez szwanku. Kolejne podejrzenie, że posiada kontakty z siłami nieczystymi skierowano w jej stronę w Jampolu, gdzie jej „mistrz głowę golił”. Dla Horpyny na pewno nie było to przyjemne doświadczenie, gdyż włosy ścinano czarownicom poddawanym torturom. Potwierdzają to słowa Zagłoby wypowiedziane podczas obcinania włosów kniaziówny:


„Zdaje mi się, żem jest mistrzem i że do katowskiej przystępuję roboty, gdyż wiadomo waćpannie, że oni czarownicom włosy na głowie obcinają, aby zaś diabeł się w nich nie utaił i swoją mocą efektu torturów nie zepsował.”(182)


Horpyna była poddana najgroźniejszym próbom, które mogły przyczynić się do jej śmierci. Tak się jednak nie stało. Zdobyte doświadczenia przyczyniły się do postawy wiedźmy. Główna rola jaka została przypisana Horpynie w powieści to przepowiadanie przyszłości.

Bystroń stwierdza, iż „obok znaków wieszczych, które zjawiały się niezależnie od woli człowieka i dawały mu jakby przestrogę, prowadzono też wróżby właściwe, a więc praktyki mające na celu odkrycie tajemnic (teraźniejszości czy przyszłości), świadomie przez człowieka prowadzone. Rozmaite były to praktyki i z rozmaitych pochodziły źródeł.”[8] Do takich czynności należało rzucanie różnych rzeczy na ziemię, chiromancja, tłumaczenie snów czy też wróżenie z wnętrzności zabitych zwierząt. Najpopularniejsze przepowiednie przeprowadzano za pomocą wody, na którą lano wosk, ołów bądź jajko, lub rzucano przedmioty. Przyszłość oceniano po sposobie ich ułożenia, zatonięcia lub kształtu odlewu. Za pośrednictwem wody przepowiada też Dońcówna lecz jej wróżby polegają na zaklinaniu pieniącej się wody na kole młyńskim i dostrzeganie pojawiających się obrazów, które są wyraźne bądź zagadkowe. Bohaterka kilkakrotnie powtarza formułę:


„- Huku! huku! pokaż się! W kole dębowym, w pianie białej, w tumanie jasnym, zły ty czy dobry, pokaż się!” (306)

Wypowiadane zaklęcie ma sprawić, by wizje stały się przejrzystsze. Mianowicie wiedźma wróżąc przepowiada śmierć swojego brata, bitwę Lachów z mołojcami oraz hetmańską karierę Bohuna, o czym świadczą zapowiedziane „trzy buńczuki”, a przede wszystkim dostrzega małżeństwo Heleny. Ostrzega watażkę przed zdradą przyjaciela oraz nakazuje by wystrzegał się spotkania z „małym rycerzem”.

Poza wróżbami na kole młyńskim Horpyna przepowiada przyszłość również z sita oraz ognia. Świadkiem tych czynności był Rzędzian:


„Dymiska jakieś, syki, piski, jakieś cienie, ażem truchlał.(…) To znów pszenicy na sito nasypie i patrzy, a ziarnka to tak chodzą jak robactwo.” (278)


Przepowiednie Horpyny wprowadzają do powieści motyw fatalizmu, nie osłabiają jednak zainteresowania dalszymi losami bohaterów.

Horpyna to także świetna znachorka, ponieważ wyleczyła Kurcewiczównę z choroby. Znała się też na ziołach, o czym świadczy jej rozmowa z Bohunem:


„- Ty czarownica, ty musisz wiedzieć: czy prawda, że jest takie ziele, że jak się go kto napije, to musi pokochać? Lubystka czy jak?

-Lubystka. Ale na twoją biedę nic i lubystka nie poradzi. Jeśliby kniaziówna innego nie kochała, to tylko dać jej się napić, ale jeśli kocha, to wiesz co się stanie?

-Co?

-To jeszcze bardziej tego innego pokocha.

-Przepadnijże ty ze swoją lubystką! Umiesz ty źle wróżyć, a poradzić nie umiesz. (…)

- To słuchaj: znam ja inne ziele, co w ziemi rośnie. Kto się go napije, dwa dni i dwie noce jak pień leży, o świecie nie wie. Tego ja jej ziela dam – a potem... (…) Taj hodi! – zawołała wiedźma i wybuchnęła ogromnym , podobnym do rżenia klaczy, śmiechem.” (296)


Słowa Bohuna na temat czarownicy sprawdzają się. Dońcówna nie może mu pomóc. Jedyną radą, którą mu udziela jest zniewolenie Heleny lub podanie jej takiego zioła, za pomocą którego mógłby ją pohańbić.

Przepowiednia Horpyny tycząca się zdrady przyjaciela spełniła się bardzo szybko. Ranny Bohun powierzył Rzędzianowi tajemnicę dotyczącą ukrycia Heleny. Kres cierpień kniaziówny miał nastąpić z chwilą pokonania wiedźmy. Wierzono, iż czarownice znają liczne wróżby, dzięki którym mogą przepowiadać przyszłość, dlatego unicestwienie ich było ogromnym wyzwaniem. Śmiałek, który podejmował się wykonania tak trudnego zadania musiał wykazać się odpowiednimi umiejętnościami i wiadomościami niezbędnymi do pokonania sił pozaziemskich. Wymogi te spełnił młody pachołek, który wielokrotnie ostrzegał kompanów podróży przed mocą, jaką posiada wiedźma. Rzędzian wyznał, że specjalnie na spotkanie z Horpyną przygotował kulę, którą sam lał na święconą pszenicę. Rytuał ten był bardzo popularny w XVII wieku. Krążyły liczne opinie na temat charakterników, których też nie brakuje w „Trylogii”. O zwyczaju tym wspomina m.in. Jędrzej Kitowicz: „nie mogę pominąć tego, co mam za bajki i gusła, że Polacy wierzyli mocno, iż między hajdamakami wielu się znajdowało charakterników, których się kule nie imały. Powiadali z przysięgą nieraz, że widzieli hajdamaków, zmiatających z siebie kule, które w ich twarz albo piersi trafiły, że – wyjmując takie kule zza pazuchy – nazad na Polaków odrzucali. Dla czego nasi, ten zabobon przemagając, robiąc kule na hajdamaków lali je na pszenicę święconą, to już taka kula chwycić się miała hajdamaki.”[9] Rzędzian wierzy we wszystkie zabobony, dlatego wyjaśnia, iż przygotowana kula ma posłużyć do zabicia czarownicy, by po śmierci nie mogła zmienić się w upiora:


„- (…) niechże już na tę diablicę przyjdzie czarna godzina; inaczej leciałaby za nami jak wilczyca, a na Kozaków wyła i pewnie byśmy nie tylko panny, ale własnych głów zdrowo nie przywieźli.”(441)


Pomimo przestróg Rzędziana, Wołodyjowski i Zagłoba nie obawiają się spotkania z wiedźmą. Prowadzona przez nich rozmowa jest dosyć swobodna. Żaden z nich nie chce, by kompani wzięli go za tchórza. Sam pan Zagłoba próbuje wywyższyć się odwagą. Nie wygląda on na przestraszonego, zaprzeczają temu także jego słowa:


„(…) jeśli Horpyna można czarownica to ja możniejszy od niej czarownik, bom się w Persji ciemnego kunsztu uczył. Ona diabłom służy, a oni mnie i mógłbym nimi jako wołami orać, jeno nie chcę mając zbawienie duszy na uwadze.”(441)


Dramatyczny nastrój pojawia się dopiero w chwili, gdy podróżnicy zbliżają się do Czarciego Jaru. Pobladła twarz Rzędziana, jego pogłębiający się strach przed siłami nieczystymi i samą czarownicą , sprawiają, iż scena staje się dramatyczniejsza, niczym z utworów romantycznych. Ze względu na opisywany przez narratora wzrastający niepokój, uwidacznia się dobry humor Zagłoby:


„- To Wraże Uroczyszcze – rzekł – poznaję z tego, co mnie Bohun powiadał. Tędy w nocy nikt żywy nie przejdzie.

– Jeśli nie przejdzie, to może przejedzie – odparł Zagłoba.”(445)


Żarty szlachcica nie zmniejszają lęku pachołka, lecz to właśnie on w spotkaniu z Horpyną odgrywa główną rolę. Wzbudza zaufanie wiedźmy poprzez wręczenie jej umownych znaków, przyjacielskie nawiązanie rozmowy oraz podanie informacji o rannym Bohunie, co sama wiedźma przepowiedziała z piany wodnej na kole młyńskim. Chęć wyjazdu czarownicy z Jaru, jej natarczywość, zmusza wybawicieli Kurcewiczówny do zabicia nieczystej siły. Rzędzian strzela z bliskiej odległości do Horpyny. Wiedźma upada na ziemię wydając z siebie nieziemskie odgłosy,„ciało (…) kopało jeszcze ziemię nogami, konwulsja wykrzywiła straszliwie jej twarz, na wyszczerzonych zębach osiadła krwawa piana”(448).

To jednak nie wystarczyło Rzędzianowi, który był święcie przekonany, że niszczy siłę czartowską. Rzucił na Horpynę olbrzymi kamień i za pomocą kawałka święconej kredy narysował na nim krzyż.[10] Dzięki użytym atrybutom wiedźma miała zakończyć swój żywot.


Ewa

[1] Marceli Kosman; Na tropach bohaterów Trylogii; wyd. IV uzupełnione; Książka i Wiedza; Warszawa 1986; s.432.

[2] Juliusz Kijas; Źródła historyczne powieści „Ogniem i mieczem” [w:] Pamiętnik Literacki 1927. nr. 1/4; pod red. Bronisława Gubrymowicza; s. 119.

[3] Samuel Twardowski; Wojna domowa z Kozaki, Szwedy i Tatary; cz. I; s. 48 [cyt. za:] Helena Kapełuś; Folklor w Trylogii Henryka Sienkiewicza [w:] Henryk Sienkiewicz. Twórczość i recepcja światowa; pod. red. Anieli Piorunowej i Kazimierza Wyki; Wydawnictwo Literackie; Kraków 1968; s. 272.

[4] Cyfry w nawiasach oznaczają numery stron według wydania: Henryk Sienkiewicz; Ogniem i mieczem; oprac. Anna Popławska; Wydawnictwo GREG; Kraków 2005.

[5] Lech Ludorowski; Opowieść o wielkiej przygodzie [w tegoż:] Sztuka opowiadania w „Ogniem i mieczem” Henryka Sienkiewicza; Państwowe Wydawnictwo Naukowe w Poznaniu; Warszawa - Poznań 1977; s.189.

[6] Helena Kapełuś; Folklor w Trylogii Henryka Sienkiewicza; op. cit.; s. 272.

[7] Ibid.; s.273.

[8] Jan Stanisław Bystroń; Wiedza i wiara [w tegoż:] Dzieje obyczajów w dawnej Polsce. Wiek XVI-XVIII; t.1; Państwowy Instytut Wydawniczy; Warszawa 1976; s.279.

[9] Jędrzej Kitowicz; O stanie żołnierskim za Augusta III [w tegoż:] Opis obyczajów za panowania Augusta III; t.2; Zakład Narodowy im. Ossolińskich – Wydawnictwo; Wrocław 2003; s.359.

[10] Scena śmierci wiedźmy w adaptacji filmowej powieści, w reżyserii Jerzego Hoffmana, została zmodyfikowana dla potrzeb filmu. Rzędzian (Wojciech Karol Malajkat) strzela do Horpyny (Rusłana Pysanka), kreśli na jej ciele za pomocą kredy święconej znak krzyża i wbija w jej serce kołek. Zmiana przedmiotu zabójstwa z kamienia na kołek miała uwydatnić nadziemski status bohaterki.

bottom of page