„Akcja na Zwierówce”
W lutym 1945r. niemieckie oddziały, choć skazane na porażkę, broniły się jeszcze. Niemców wypierali Sowieci, a oliwy do ognia dolewały partyzanckie oddziały narodowe. Lekko nie mieli. Z Zakopanego, niemieccy okupanci wycofali się z końcem stycznia. Ich miejsce zajęli nowi, rosyjskojęzyczni okupanci z grupy partyzanckiej Potiomkina oraz regularne wojska sowieckie. Jednak w górach,
pozostawili rannych kolegów. Sowiecko – Słowacka partyzantka, na stoku Brestowej Kopy pozostawiła 4 ciężko rannych towarzyszy broni, którymi opiekował się ukraiński lekarz Juraj Bernard „Bernat” i dwie słowackie sanitariuszki. „Bernat” przedarł się, przez pokryte śniegiem tatrzańskie góry do Zakopanego. Zajęło mu to około 70 godzin. Sytuacja nie była prosta; trasa trudna i długa, a z tyłu ranni koledzy, którzy potrzebują natychmiastowej pomocy. Do tego niemieckie patrole, które polują na każdego potencjalnego dywersanta, bądź szpiega. „Bernat” podjął ryzyko i postanowił poprosić o pomoc ratowników górskich. Nie odmówili. O świcie 11 lutego, czternastu ratowników było gotowych do akcji ratunkowej.
Zbigniew Korosadowicz, kierownik wyprawy w „Kronice Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego” zapisał:
„Wraz z lekarzem partyzanckim Jurajem Bernatem, który miał nam służyć za przewodnika, udaliśmy się sankami do Doliny Chochołowskiej. Po dotarciu do Polany Chochołowskiej – tu spotkaliśmy pierwsze patrole partyzanckie – dalszą drogę odbyliśmy na nartach lub pieszo”.
Celem wyprawy, była maleńka chatka w okolicy niewielkiej osady, o nazwie „Zwierówka”. Teren „Zwierówki”, nadal był w rękach bawarskich strzelców górskich. Dla zaprawionych w górskich wędrówkach ratowników, transport rannych to, można by rzec chleb powszedni, ale obecność oddziałów niemieckich, zmusił TOPR-owców do ryzykownych wyborów. Musieli wybrać trasę, która umożliwiała, co prawda transport rannych, ale wiodła wzdłuż niemieckiej linii obronnej. Fragment relacji „Bernata” wiele mówi nam o trudach tej ekspedycji:
„Ranni byli mocno przywiązani do zaimprowizowanych sań (tobogany). Miejscami głęboki śnieg obsuwał się. Często trzeba było rannych niemal przeciągać pod śniegiem. Osłabione dziewczęta kilka razy ugrzęzły w śniegu, trzeba je było wyciągać i nieść na rękach. Obuwia nikt nie miał. Wszyscy mieli nogi poobwiązywane szmatami”.
Dzień później, 12 lutego wyprawa ratownicza dotarła do Doliny Chochołowskiej. Zbigniew Korosadowicz zapisał w „Kronice”:
„Wszyscy ratownicy dali z siebie maksimum sił i energii – cała ekspedycja obfitowała w niezwykle dramatyczne momenty, była ogromnie ciężka i wyczerpująca. Była to niewątpliwie najtrudniejsza i najbardziej niebezpieczna wyprawa, jakiej kiedykolwiek Pogotowie dokonało”.
Zauważmy, że „Bernat” pokonał 70- godzinną trasę, aby sprowadzić pomoc, a następnie wyruszył wraz z ratownikami, aby wskazać drogę do rannych i powrócił z nimi po blisko 48 godzinach wędrówki. U celu podziękował wszystkim i położył się na zasłużony odpoczynek. Spał prawie dwie doby.
Stanisław Marusarz:
„Na grani Długiego Upłazu wiedzieliśmy, że sprawa jest wygrana: że tę noc spędzimy spokojnie w chałupach, a ranni partyzanci otrzymają troskliwą opiekę w szpitalu. Śmierć, wojna, Niemcy – wszystko to pozostało po tamtej stronie grani”.
Ratownicy TOPR, którzy wzięli udział w akcji:
- Zbigniew Korosadowicz
- Jan Ceberniak
- Józef Faden
- Stanisław Gąsienica Byrcyn
- Jan Gąsienica Tomków
- Władysław Gąsienica
- Stanisław Majerczyk
- Stanisław Marusarz II
- Marian Woyna – Orlewicz
- Marian Szeligiewicz
- Wojciech Wywrotka
- Jakub Wywrotka
- Stanisław Wywrotka
- Szymon Zarycki
Uratowani ranni:
- Rosjanie – Dymitr Borody, Maksyma Olejnikowa, Tichona lediakowa.
- Polak – Jan Repiszczak
Tablica pamiątkowa w Dolinie Chochołowskiej:
Źródła:
- www.ratownictwogorskie.pl
- www.z-ne.pl