top of page

Edmund Roman Orlik i jego "Karaluch"

Urodził się w Rogoźnie 27 stycznia 1918r. Kilka miesięcy później Polska

Edmund Roman Orlik

odzyskała długo oczekiwaną niepodległość. Niestety, tego pięknego dnia nie dożył ojciec Edmunda. Pilot Jan Janiszewski zginął rok wcześniej. Niektóre źródła omyłkowo podają datę urodzin Orlika na 26 stycznia. Tak naprawdę urodził się dzień później, ale tak się składa, że był to również dzień urodzin austriackiego cesarza i króla Prus Wilhelma II Hohenzollerna (ur. 27 stycznia 1859r.). Wedle nakazu zaborcy, dzieciom płci męskiej urodzonym tego dnia, na cześć cesarza należało nadawać imię po cesarzu. Nijak nie mogła tego zdzierżyć i zaakceptować młoda wdowa i matka Helena. Podała więc, nieprawdziwą datę urodzin dziecka.


Tuż po wojnie, Helena wyszła za mąż za kolegę swego męża, ale ten niebawem zmarł i znowu została sama z dzieckiem. Syn jednak rósł i nie dawał się przeciwnościom losu. Zwłaszcza, że troszczyła się o niego dość rezolutna matka. Po jakimś czasie Edmund znowu miał ojczyma, Franciszka Orlika.


W 1936r. Edmund Roman Orlik, po zdaniu egzaminu maturalnego, na ochotnika zgłosił się do Szkoły Podchorążych Broni Pancernych w Modlinie. Później przeniósł się do Poznania, gdzie odbywał szkolenie w 1 Batalionie Pancernym. Ze stopniem plutonowego podchorążego opuścił wojskowe koszary i podjął naukę na Politechnice Warszawskiej. Pragnął zostać architektem. Pracował trochę w Urzędzie Pocztowym w Połajewie.


W sierpniu 1939r. Orlik, wraz z całą rzeszą swoich rówieśników, wezwany został na ćwiczenia i objął dowództwo nad tekaesem (TK-S), czyli niewielkim czołgiem, który dorosłemu mężczyźnie sięgał, co najwyżej do klatki piersiowej. Ćwiczyli w okolicach Wielunia. Jak wiemy, mobilizacja naszych wojaków została powstrzymana, po naleganiach naszych nieszczęsnych sojuszników. Szkolenie dobiegło końca, a Orlik wraz z tysiącami innych żołnierzy, wrócili do codziennych obowiązków życia w cywilu. Jego mały czołg, pozostał bezczynny w dywizjonie Wielkopolskiej Brygady Kawalerii Armii Poznań. Nie na długo. Zaraz po powrocie do domu, Edmund otrzymał ponowne wezwanie. To już nie były żarty. Polska zmobilizowała około 700 tysięcy żołnierzy.

Czołg rozpoznawczy TK w okolicy Zambrowa

1 września 1939r. wojenna machina Hitlera, ruszyła pełną parą.

Edmund Orlik, dzień przed wybuchem wojny został dowódcą tankietki TK-S, wyposażonej w działko kalibru 20mm.


TK – to pierwsze litery nazwisk konstruktorów, tego pięknego potworka; Trzeciaka i Karkoza. W roku 1930 zbudowano dwa prototypy, wzorowane na maszynach angielskich i nazwano je TK-1 i TK-2. Testy przeprowadzano w Modlinie. Po udoskonaleniu, zwłaszcza po wzmocnieniu opancerzenia i zmianach w układzie zawieszenia, powstał TK-3. Później powstał TK-S, gdzie literka „S” oznaczała „szybkobieżny”. Tak skonstruowany czołg, pełnić miał zadania rozpoznawcze i transportowe. Toteż nie grupowano ich w większe formacje, a rozrzucono po dywizjach piechoty i brygadach kawalerii. Kilkanaście samodzielnych kompanii, grupowało po kilkanaście tankietek (w zamyśle 13 sztuk). Orlik objął dowództwo nad półplutonem tankietek, składającym się z trzech pojazdów. Czołg Orlika wyposażony był w działko, a dwa pozostałe w ciężkie karabiny maszynowe. Działko FK-A wz.38, naszej rodzimej konstrukcji, potrafiło przebić pancerz o grubości 40mm z odległości 200m. Potędze niemieckich zagonów pancernych toto sprostać nie mogło, ale krwi napsuć, a i owszem. Do wrześniowej zawieruchy nie zdołano zmodernizować wszystkich czołgów, a i amunicji było niewiele. W walce wzięło udział około 400 pojazdów tego typu.

Czołgi rozpoznawcze TK

1 września Orlik walczył w Lesznie, gdzie udało się rozbić jeden z oddziałów niemieckiej V kolumny, czyli dywersantów, którzy byli prawdziwą zmorą naszych oddziałów. Ponieważ „najlepszą obroną jest atak”, 2 września nasi tankiści przekroczyli granicę i zajęli przygraniczną wieś Geyersdorf (obecnie Dębowa Łęka).


Kiedy faszystowska nawałnica posuwała się w kierunku Śląsk - Warszawa, uderzyła na nią Armia „Poznań” pod dowództwem gen. Tadeusza Kutrzeby. W skład Armii „Poznań” wchodziła Wielkopolska Brygada Kawalerii, do której przydzielono 71 dywizjon pancerny. Na dywizjon składało się 8 samochodów pancernych i 13 tankietek TK-3 lub TK-S. Zadaniem postawionym przed Armią „Poznań” była przede wszystkim osłona skrzydeł Armii „Łódź” i Armii „Pomorze”. Chociaż Wielkopolska Brygada Kawalerii (WBK) opanowała kilka miejscowości, to spotkawszy się z silnym kontratakiem, zmuszona była się wycofać. WBK dowodzona przez gen. bryg. Romana Abrahama, choć w odwrocie, dzielnie spisywała się na polu boju. W bitwie nad Bzurą, w nocy 9/10 września Brygada uderzyła na niemiecki Wehrmacht i udało się opanować część strategicznych miejscowości. Niemcy mieli jednak w zanadrzu dodatkowe oddziały, wskutek czego Brygada została osaczona z trzech stron. 11 września WBK uderzyła na Głowno, ale tego nie udało się opanować. Droga odwrotu prowadziła przez Bzurę. Ochronę przeprawy rzecznej pod Brochowem, zlecono WBK. Przeszkodą miała być m.in. 4 Dywizja Pancerna gen. Georga Reinhardta. Tutaj również, właśnie pod Brochowem Edmund Orlik przyczaił się ze swoimi małymi czołgami i przez peryskop obserwował ruchy nieprzyjaciela. Czekał na dogodna okazję na oddanie strzału. Marcin Szymaniak zobrazował to w ten sposób:


„Po chwili pocisk wystrzelony z niemieckiej lufy rąbnął w drzewo obok TKS-a, rozpryskując na wszystkie strony kawałki drewna i kory. Nowakowski chwycił wajchę sprzęgła, chcąc cofać potworka. Orlik powstrzymał go jednak gwałtownym ruchem ręki. Trzy sekundy i wystrzał znów wstrząsnął tankietką. Wrogi czołg nagle stanął, z jego boku buchnął kłąb dymu.”


Nie był to jeszcze koniec walki. Zespół Orlik – Nowakowski zdołał zniszczyć jeszcze dwa czołgi niemieckie. Po skutecznym zabezpieczeniu odwrotu, przyszedł czas na wycofanie się.


18 września załoga dotarła do Sierakowa. Gen. Roman Abraham, choć ranny w szyję robił co tylko mógł, aby jak najwięcej wojska przyprowadzić do stolicy. Zwłaszcza, że od wschodu nacierali już Sowieci.


„Orlik odpoczywał wraz ze swymi ludźmi gdzieś przy drodze, – pisał Szymaniak – gdy nagle podjechał do nich Abraham.

- Bierz pan te swoje maszyny i jedź do przodu – rzucił, pokazując kierunek ruchem głowy. – Jakieś czołgi niemieckie się tu wałęsają, polują na moich ułanów. Uspokoić je trzeba – rozkazał, kręcąc głową na obandażowanej szyi, jakby uwierał go opatrunek.

- Tak jest, panie generale – Orlik zasalutował, po czym skinął na swoich ludzi, nakazując im wsiadać do wozów. (…) Trzy tankietki ruszyły wąskim traktem wśród drzew, burząc leśną ciszę.”


Konfrontacja miała dziwny przebieg. Mały czołg, nazywany przez Niemców „Karaluchem”, udawał się na polowanie, na grubego zwierza. Może nie na Tygrysy, którymi wówczas Niemcy nie dysponowali, ale jednak. Gąsiennicowy trop nieprzyjacielskiego zwierza, szybko doprowadził do potencjalnej ofiary. Niebawem jeden z czołgów niemieckich, trafiony stanął w płomieniach. W stronę załogi tankietki, wściekle się ostrzeliwując ruszył drugi. Tego również unieruchomił Orlik. Trzeci nie tracił czasu na rekonesans. Strzelając na oślep postanowił się wycofać. Załoga polskiej tankietki była jednak szybsza. Celne strzały Orlika unieruchomiły i ten pojazd. Okazało się, że zginął w nim członek arystokratycznej rodziny niemieckiej, książę von Ratibor, porucznik Victor IV Albrecht Johannes Josef Michael Maria von Hohenlohe-Schillingsfürst. Podczas pogrzebu porucznika, jego matka, księżna Elżbieta demonstracyjnie zdjęła nazistowską flagę z trumny syna.

Krwawe potyczki pod Pociechą nie zakończyły toczącej się bitwy. Trzy tankietki pod dowództwem Orlika, były jedynymi, które pozostały pod rozkazami dowództwa Wielkopolskiej Brygady Kawalerii. Inne były zniszczone, albo zagarnięte przez nieprzyjaciela.


19 września toczyła się bitwa o Sieraków. Orlik miał przed sobą czołgi 11 pułku pancernego i 65 batalionu pancernego z 1 Dywizji Lekkiej gen. mjr Friedricha Wilhelma von Loepera. Przeciwko trzem tankietkom stanęły czołgi: L.T.M.35 (późniejsza nazwa: PzKpfw 35(t), PzKpfw II, PzKpfw IV. Było ich około… dwustu.

Tekaesy pod dowództwem Orlika, wykorzystując ukształtowanie terenu, zbliżyły się do niemieckich pojazdów z boku. Z tej pozycji i cel większy i pancerz cieńszy. A więc i cel łatwiejszy. Pierwszy strzał padł z odległości 600m i unieruchomił wóz nieprzyjaciela. W kolejny wpakował całą serię, zanim w końcu zamilkł. Kolejny rzucił się w kierunku polskich pancerniaków, a ci, nie tracąc zimnej krwi ruszyli na niego. Niestety skutkiem trafień były tylko rykoszety. Niemcy mieli zdecydowanie grubszy pancerz. Mimo to, w pewnej chwili zatrzymali się i poddali. Nie wiadomo, czy oberwali od kogoś innego, czy był to jednak skutek działania działka Orlika. Wszystko jedno. Załoga wyszła z opresji cało, zapisała na swym koncie kolejne ofiary i wzięła jeńców. Odwieźli jeńców na tyły i wrócili do boju. Do wieczora zniszczyli jeszcze trzy niemieckie załogi!


Kolejna potyczka nie była miła, ale za to pouczająca. Kiedy tekaesy, przyczajone czekały na ofiarę, nagle w pobliżu pojawił się niemiecki czołg. Oczywiście od razu został trafiony i zatrzymał się. Jeden z członków załogi wychylił się z rękami podniesionymi do góry. Zadowolona załoga, ruszyła tankietką w jego stronę. Niemiec szybko wskoczył do wozu i oddał strzał do zbliżającego się „Karalucha”. Było blisko. Szybka ucieczka uratowała załogę, a Niemcy opuściwszy uszkodzony pojazd, również ratowali się ucieczką.


Dzień po sierakowskiej bitwie, nasze oddziały dotarły wreszcie do Warszawy. Tutaj Niemcy woleli stosować morderczy ogień dział i samolotów, niż narażać swoje wozy pancerne. TK-S Orlika, ostatni z pozostałych na stanie Wielkopolskiej Brygady Kawalerii, nie miał dużego pola manewru. Prawdopodobnie, w miarę możliwości został zniszczony, żeby nie mógł się dostać w ręce wroga. Polska była pod okupacją


Edmund Orlik ukrywał się początkowo w Krakowie, a później we Lwowie. W Stryju poznał Marię Golańską, znajomość z którą zaowocowała ślubem. Zamieszkali w Grabowcu k. Stryja, ale Edmund musiał zostać w ukryciu. Z małym dzieckiem na rękach, uciekli do Warszawy, a po jakimś czasie do Łosic, gdzie ukrywał ich pewien sędzia. Później nadeszły czasy oprawców z NKWD i UB. Komuniści z zapałem tropili polskich nacjonalistów i patriotów. Wielokrotnie przesłuchiwany Orlik, znienawidził oprawców z łódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa. Starał się uczyć i jakoś utrzymać rodzinę. Został wreszcie architektem, a wkrótce zaczęły powstawać zaprojektowane przez niego budynki. Miał własne wizje architektoniczne, które forsował na przekór komunistycznym dygnitarzom. Spór dodatkowo zaogniał fakt, że nie chciał się zapisać do partii. Przeszedł zawał, a trochę później odszedł na emeryturę.


Za swoje zasługi z okresu wojny, otrzymał Order Virtuti Militari V klasy. Prezydent na uchodźstwie Juliusz Sokolnicki w uzasadnieniu napisał:


„Niniejszym stwierdzam, że Pan Roman Orlik plutonowy podchorąży rezerwy w szwadronie czołgów rozpoznawczych 71go Dywizjonu Pancernego Wielkopolskiej Brygady Kawalerii za przebicie się z załogą do Warszawy w czasie jej obrony w Puszczy Kampinoskiej został awansowany do stopnia podporucznika Kawalerii i odznaczony Krzyżem Wojennym Virtuti Militari V klasy (Srebrny Krzyż), co znajduje się zapisane w aktach odznaczeń w Kancelarii Cywilnej Prezydenta RP w Londynie. Londyn dnia 1 marca 1979. L/dz.32/79/O/Z.”


Córka Barbara, po śmierci Edmunda Orlika powiedziała:


„- Nie skarżył się, nie roztkliwiał nad sobą, ale czuł się coraz gorzej. 8 kwietnia 1982r. idąc ulicą, doznał nagle udaru i stracił przytomność. Upadł, uderzając

Medla Orlika

prawdopodobnie głową w chodnik. Wypadek okazał się śmiertelny.”


Odszedł czołgista, który ustrzelił najwięcej wrogich pojazdów w całej wojnie. Najskuteczniejszy pancerniak Polskiej Armii.


Dzisiaj, za zniszczenie trzech, albo więcej silniejszych wozów pancernych nieprzyjaciela, w popularnej grze internetowej World of Tanks, można otrzymać Medal Orlika.

Od niedawna dostępna jest w grze linia polskich czołgów, a w tym również mały TK-S, który błędnie zapisano: TKS.









Źródła:

- „Fighterzy” – Marcin Szymaniak

- www.okruchyhistorii.blogspot.com

- www.ciekawostkihistoryczne.pl

- www.odkrywca.pl

- www.1939.pl


bottom of page