top of page

Rodzina Zakroczymska

Powstanie Warszawskie wybuchło 1 sierpnia 1944r. Celem jego wybuchu było zbrojne przeciwstawienie się okupantowi niemieckiemu, aby nie dopuścić do przejęcia stolicy przez kolejnego, ewentualnego okupanta, którym jak mniemano stanie się Związek Sowiecki. Czas pokazał, że nie mylono się w przewidywaniach. Powstanie Warszawskie okazało się militarną i polityczną klęską.


Po wybuchu powstania, Niemcy w obawie, że ludność Warszawy i okolicy wesprze krnąbrnych buntowników wyłapywali zwłaszcza mężczyzn i wywozili w miejsca odosobnienia. Aresztowanych z Warszawy i obrzeżnych miasteczek wypędzili m.in. do Zakroczymia. Tam zamknęli ich w miejscu, z którego uciec się nie dało, choć raczej budowane było z myślą, aby nie dało się tam dostać od zewnątrz. Kilkuset więźniów jednorazowo, Niemcy osadzili w Forcie nr. 1 w Zakroczymiu. Byli to ludzie w wieku 14 – 65 lat, czyli można powiedzieć w wieku poborowym. Wielu z nich, wyrwanych z domów podczas snu przyszło boso, w pidżamach.

Fort nr 1

Niemcy dopięli swego – osłabili powstańcze siły. Niestety nie zamierzali zbytnio dokarmiać swoich więźniów i niebawem okoliczni mieszkańcy usłyszeli krzyki i nawoływania głodnych i spragnionych mieszkańców Warszawy, Zielonki, Legionowa, Rembertowa i innych podwarszawskich miejscowości.


Mieszkańcy Zakroczymia nie pozostali bierni. Wydelegowali do niemieckiego dowódcy ładną, młodą, inteligentną, a przede wszystkim świetnie władającą językiem niemieckim przedstawicielkę z zapytaniem, czy zakroczymianie mogą udzielić pomocy przetrzymywanym. Niemiecki dowódca zgodził się, ale ponieważ Niemcy sami mieli problemy z prowiantem, to zażądał od wycieńczonej i zubożałej przez wojnę ludności, aby nakarmili też Niemców. Chociaż zakroczymianie sami mieli niewiele, nie mając wyboru zgodzili się na ten układ. Drugim warunkiem, który postawili Niemcy było pozwolenie na pomoc, ale tylko znajomym i rodzinie. Cóż, rozwój wypadków pokazał, że... Polak potrafi.


Pamiątkowa tablica

Wkrótce okazało się, że zakroczymianie doskonale znają wszystkich z około 10 tysięcy uwięzionych, którzy przewinęli się przez Fort i wszystkich potrafią wywołać po nazwisku (czego zażądał dowódca). Niemcy, osłupiali patrzyli i nie wiedzieli jak to jest możliwe? Polacy przechytrzyli ich w ten sposób, że każdy wywołany, który odbierał skromną porcję żywności podawał w tajemnicy imię i nazwisko innego współwięźnia i w ten sposób wszyscy zakroczymianie i uwięzieni mieszkańcy podwarszawskich miejscowości byli w oczach Niemców jedną wielką rodziną.


Oczywiście Niemcom nie spodobało się, że Polacy zrobili z nich durniów. Zachowali jednak resztki honoru i dotrzymali warunków umowy. A może chodziło im tylko o prowiant, który spływał też do nich? Pomoc otrzymał każdy, kto został wywołany z imienia i nazwiska. Strażnicy próbowali ukrócić proceder strzelając w nogi tych, którzy odbierali albo przekazywali żywność, ale to nie zraziło więzionych (w perspektywie mieli przecież głód, a nawet śmierć głodową), ani niosących pomoc, w którą zaangażowali się również oo. Kapucyni z miejscowego klasztoru. Postanowiono posyłać z żywnością dzieci, do których jak mniemano Niemcy strzelać nie będą. Niestety, strzelali. Jedna z dziewczynek, postrzelona w kręgosłup zmarła w jakiś czas po wypędzeniu Niemców.


Dla upamiętnienia tego wspaniałego aktu odwagi i poświęcenia mieszkańców Zakroczymia na środku ronda w miasteczku ułożono pamiątkowy głaz. Na nim umieszczono tablicę z nazwą ronda: „Rondo Rodzina Zakroczymska”. Projektantem i rzeźbiarzem marmurowego głazu był Marek J. Moszyński. Do realizacji projektu użył marmuru sławniowickiego, który ufundowała Małgorzata Wróblewska z Warszawy.


Nie jest to jeszcze koniec tej pięknej historii. Otóż ocaleni więźniowie postanowili się odwdzięczyć za ocalone życie. Z inicjatywy Piotra Zaparta zorganizowane zostało po wojnie spotkanie ocalonych z niosącymi pomoc. Zawiązała się wówczas oficjalna grupa „Rodzina Zakroczymska”. Jako wotum wdzięczności, uratowani przed chorobami, a może i śmiercią głodową postanowili odbudować szkołę w Zakroczymiu. Początkowo myślano o pamiątkowym pomniku, ale w zniszczonym wojną Zakroczymiu, było wiele pilniejszych potrzeb. Dlatego zdecydowano się na poważniejszy, ambitniejszy projekt.

Tablica pamiątkowa przy szkole w Zakroczymiu

Szkoła uległa częściowemu zniszczeniu podczas walk wrześniowych w 1939r. Niemcy rozebrali ją, a pozyskany materiał wykorzystali do utwardzenia dróg.

Odbudowa nie była prosta. W zniszczonym i rządzonym przez komunistów kraju brakowało dosłownie wszystkiego. Ponieważ chodziło o szkołę zniszczoną przez Niemców, komunistyczne władze nie przeszkadzały, a nawet zaangażowały się w pomoc przy odbudowie szkoły.


„Cudem uratowani przez mieszkańców Zakroczymia i 36 – ciu okolicznych miejscowości więźniowie Fortu nr 1 w Zakroczymiu, aby podziękować za ocalone życie postanowili odbudować szkołę dla zakroczymskiej młodzieży. Dotrzymali słowa. 16 kwietnia 1950 roku szkoła znów otworzyła swoje podwoje dla dziatwy szkolnej. Ocaleni więźniowie ufundowali sztandar i nadali szkole to wyjątkowe imię: Pomnik Wdzięczności”.¹


Po wybudowaniu szkoły „Rodzina” podjęła się zorganizowania przestrzeni wokół budynku. Dzisiaj rosną tam drzewa, jest boisko sportowe i powstaje ogród zaprojektowany przez warszawskich architektów i inżynierów, jako dar dla zakroczymian. Dołączyły się też inne organizacje i instytucje, które ofiarowały swoją pomoc.

Szkoła w Zakroczymiu (rok 2018)

Rodzina działała dalej. Do Zakroczymia przybywali ocaleni więźniowie wraz z dziećmi, a potem wnukami. Zawiązali spółdzielnię pracy „Zakroczymianka”. Zajęli się produkcją materiałów ze skóry (torebki damskie, tornistry, itp.), a później postanowili wykorzystać licznie rosnące morwy do produkcji jedwabiu. Za namową miejscowego pszczelarza myślą też o pszczelich pasiekach i sadach owocowych. Współpracują z Urzędem Miasta i organizacjami pozarządowymi.


„Rada Narodowa Zakroczymia postanowiła niedawno tak: każdy mieszkaniec naszego miasta będzie miał „swoje” drzewka. Po prostu: urodzi się komuś dziecko – moment radosny – rodzice sadzą drzewko! Dostanie dzieciak w szkole cenzurę, przejdzie do następnej klasy – dla uczczenia tej chwili – sadzi drzewko. Bierze ślub młoda para – niech też sadzi drzewko! Opiekę nad młodymi sadzonkami powierza się młodzieży szkolnej. Pomysł prosty i świetny. Zieleń coraz bardziej wplata się w życie zakroczymiaków. Niedługo będą mówić: „Zielony Zakroczym”!

Trzeba szczerze życzyć powodzenia wszystkim realizowanym i projektowanym pomysłom zakroczymiaków i ich „Rodziny”

I koniecznie trzeba im pomóc. Zasługują na to!”.²




Źródła:

- „Miejsca pamięci…”¹, materiał promocyjny UM w Zakroczymiu

- www.wprawo.pl

- www.zakroczym.pl ²

bottom of page