top of page

Upiór z Upity

Bronisław Piętka herbu Pomian z majątku Podjanowie, w jednej ze swoich książek wspomniał o niejakim Sicińskim – szwarccharakterze minionych wieków. Kim był tenże Siciński zaraz sobie opowiemy, ale najpierw Piętka:


„W Polsce rzadko słyszało się o dokonanych zbrodniach lub zdradzieckich czynach, za wyjątkiem podania o zdrajcy Sicińskim, pośle na Sejm z Upity. Zato było zawsze mnóstwo gawęd i opowiadań o dziwnych zdarzeniach i przygodach, trafiających się na wielkich dworach magnackich, a także w skromnych dworkach i siedzibach szlacheckich.”


Do dziwnych zdarzeń bez wątpienia możemy zaliczyć sytuację, w której ziemia „wyrzuca zwłoki”. Według wierzeń ludowych takie rzeczy miały miejsce, kiedy zmarły był wielkim grzesznikiem. Takiej, powiedzmy kanalii ziemia przyjąć nie chciała. Krążyły wśród ludzi historie, których bohaterami byli przeróżni ludzie. W okolicach Krakowa ziemia wyrzucała ponoć pewną zakonnicę, i to aż 50 razy. Ziemia nie chciała utulić morderców, krzywoprzysięzców, a nawet… geometrów.


Piętka wspomina o podaniu traktującym o pośle z Upity, niejakim Sicińskim.

Siciński Władysław Wiktoryn, bo tak się nazywał ów człowiek z biegiem czasu stał się uosobieniem wszelkiego zła, które tylko mogło dotknąć Rzeczpospolitą. Był synem marszałka upickiego, pułkownika królewskiego Jana Sicińskiego. W 1651r. Władysław został podstarościm w Upicie i służył słynnemu hetmanowi Januszowi Radziwiłłowi. Jako poseł zasłynął tym, że, z pewnością na polecenie Radziwiłła, zerwał sejm z roku 1652. Ludwik Kubala w „Szkicach historycznych” pisał o tym incydencie tymi słowami:


„Wśród ogólnej ciszy wniesiono ze strony króla żądanie nowej prolongaty do poniedziałku. Powstała wrzawa między posłami, odzywały się rozmaite głosy, wznoszono rozmaite propozycje; jedni przystawali, drudzy wołali, aby marszałek natychmiast żegnał króla i kończył sejm. W tej wrzawie dał się słyszeć gromki głos jakiegoś posła, który senatorów i ministrów Katylinami i Klaudyuszami zowiąc, radę senatu na wygnanie wysłał i wołał: „ja nie pozwalam na prolongacyą!”. Ktoś doręczył protest marszałkowi, wołając, że prolongacyi uchwalić nie można, skoro się jeden poseł sprzeciwia. Zaraz potem wielu posłów z senatu tłumnie wychodzić zaczęło. Stronnicy królewscy i senatorowie porwali się za nimi, chcąc ich perswazyami powstrzymać. Dowiedziano się teraz, że to Syciński protestował.

Krzyż

Kazano go szukać w izbie i w zamku, wysłano za nim na miasto, ale go nigdzie znaleźć nie można. Wymknął się, korzystając z ogólnego zamieszania i zaraz za Wisłę się przeprawił.”


Kiedy w końcu udało się odszukać Sicińskiego, obiecał, że na obrady przybędzie. Jednak próżno było go szukać dnia następnego. Sejm został zerwany i w obliczu sprzeciwu posła Sicińskiego nie mógł dalej obradować. Posypały się klątwy w jego kierunku.


Ludwik Kubala:


„W poniedziałek rano, gdy Sycińskiego zawezwano do laski marszałkowskiej, i ani echo nie odpowiedziało, przystąpił Fredro do tronu i ze łzami w oczach pożegnał króla. Nie chcąc oskarżać nikogo, ubolewał nad daremnie straconym czasem, nad trudami, wydatkiem i szkodą wszystkich. Podkanclerzy protestował od tronu, że jeśli co złego na Rzeczpospolitą przypadnie, nie król będzie przyczyną, ale zbytnia wolność i bezowocność zerwanego sejmu. Kilku senatorów protestowało w imieniu senatu. Kanclerz litewski powstawał na Sycińskiego, że wymknąwszy się złodziejskim sposobem, całą Rzeczpospolitą na igrzysko losu pozostawił, a jeden z senatorów, kończąc swoją kondolencyą, powiedział: „Bodajś z piekła nie wyszedł, któryś zrządził takie nieszczęście!” – na co obecni odpowiedzieli: Amen! Amen!”


Tak oto, Siciński stał się uosobieniem wszelkiego zła, prywaty i łotrostwa.

Wedle podania, Siciński za sprawą rażenia piorunem stracił ojca, matkę i siostrę. Z biegiem czasu nieszczęśliwe wydarzenie przeinaczono i w opinii społeczeństwa to sam Siciński padł trafiony piorunem, gdy tylko powrócił z obrad sejmu, w dzień Bożego Narodzenia. Później to już nastąpiła cała seria kataklizmów: zamek Sicińskiego się zapadł, a jego ruiny wchłonęło bagno; jego ród zaginął, a samego Władysława ziemia wyrzucała siedem razy. Z czasem, truchło szlachcica okrzyknięto mianem „upiora z Upity”.


Skąd się wzięła upiorna legenda pana Sicińskiego? Ano, pewien szewc wyciągnął jego zwłoki z trumny i nosił po karczmach strasząc Żydów, dla których rytualna czystość, to przecież świętość. To dość odległe czasy i podejście do zmarłych, choć może być dla nas szokujące, to było, powiedzmy sobie - nieco inne i takie rzeczy się zdarzały. Zdarzały się również w Andrzejewie i to w niezbyt odległych czasach… Wracając do Sicińskiego. Jego zmumifikowane ciało szlachta woziła ze sobą podczas wizyt w zaprzyjaźnionych dworach. Ot, taka maskotka i ciekawostka egzotyczna z „innego” świata.


Adam Mickiewicz:


„Sicińskiego, jak słusznie Pan Sędzia namienił,

Piorun zabił, dom spalił, potomstwo wyplenił.

Trup, klątwą uderzony, dotąd cały stoi:

Ziemia go przyjąć nie chce, robactwo się boi;

Nie znalazłszy na ziemi święconej spoczynku,

Strasząc ludzi, rzec można, wala się po rynku,

Bo go nieraz dziad jaki, uniósłszy z cmentarza,

Wlecze w szabas do karczmy straszyć arendarza”


Adam Mickiewicz pisał o trupie Sicińskiego w wierszu „Popas w Upicie”:


„Tam, na popasie, z nudy rozważać począłem

Miny i mowy ludzi siedzących za stołem.

Trzech było. Pierwszy starzec z posrebrzanym włosem,

Na łbie konfederatka rzucona ukosem,

Wąs augustowski, żupan, dzisiaj popielaty,

Trudno odgadnąć jaką miał barwę przed laty;

U pasa karabela. Obok siedział młody,

We fraku z samodziału, krojem nowej mody,

Fryzował sobie czubek, kołnierzyk, a czasem

Bawił się z pływającym u buta kutasem,

Lub żartował z sąsiada, którego płaszcz długi

I krzyż czerwony - znakiem kościelnego sługi.

Czwarty był Żydek. Temu człowiek od pałasza

Tak mówił: "Hejno! dobra nasza bez mariasza!

Po co trupami w szabas arendarzów trwożyć?

Słuchajcie, kumy, gotów z wami się założyć,

Że jak tylko Siciński na cmentarz odjedzie,

Dostaniem garniec miodu. Nieprawdaż, sąsiedzie?"

Arendarz kiwnął brodą. Słuchałem ciekawy:

Siciński? i w Upicie? Imię strasznej sławy!

"O jakim trupie - rzekłem - toczycie rozmowy

I o jakim Sicińskim?" Na to kontuszowy:

"O Sicińskim? z początku całą rzecz wywiodę.

Na miejscu, gdzie żydowską widzimy gospodę,

Był zamek nieboszczyka; przy tym imion wiele,

Konneksyje potężne, mnogie klijentele,

A stąd ćma popleczników i kresek bez liku:

Siciński był dictator na każdym sejmiku!

Starszych i zasłużeńszych patricios zhasał;

Ale nie dosyć na tym: na wyższe się kasał.

Poczęła też kłuć w oczy zbyt rogata duma;

Przyszedł sejmik poselski: nauczono kuma;

Bo gdy pewny wyboru posłem się ogłasza,

Kiedy dziękuje szlachcie, na obiady sprasza

I gdy się na Mazowsze wybiera do drogi:

Liczą turnum, Siciński padł na cztery nogi!

Agitatus furiis et impotens irae,

Umyślił zgubić szlachtę: o scelus! o dirae!

Daje obiad; zwiedziona zbiera się drużyna,

Gnie się stół pod misami, cieką strugi wina,

Łyka plebs; wtem blekotem zaprawione męty

Durzą głowę: z wesela niechęci i wstręty.

Dalej kłótnia, hałasy, istna wieża Babel.

Od zębów szło do kijów, od kijów do szabel;

Nie patrząc oka, boku, mordując jak wściekli,

Tros Rutulusve fuat, wszyscy się wysiekli.

Lecz truciznik niedługo wygraną się chwalił,

Bo go piorun z rodzeństwem i mieszkaniem spalił.

Jak ów Ajaks scopulo infixus acuto,

Expirans flammas: straszna, lecz słuszna pokuto!"

"Amen!" - rzekł dziad kościelny. Ekonom we fraku

Porównywał tę powieść do zboża w przetaku

I chcąc z bajecznej plewy prawdę wywiać nagą,

Harfował żarcikami, zakończył uwagą:

Że Pan Marszałek, z którym on do stołu siada

I u którego książek niezmierna gromada,

Ilekroć o Sicińskim wspomni, zawżdy mówi:

On zgubił nas, on ręce zawiązał Królowi.

Z tych słów Marszałka głowa ekonomska wniosła,

Że nie szło tam o sejmik ani wybór posła,

Że musiała być wojna - przeciw komu? kiedy?

Trudno zgadnąć, zapewne z Turki albo Szwedy;

Pewno Siciński króla do Upity zwabił,

Oddał w ręce najeźdźcom i ojczyznę zabił.”


Cały wiersz można przeczytać klikając na link: https://literat.ug.edu.pl/amwiersz/0087.htm


Sponiewierane zwłoki Sicińskiego ogarnął ks. Pargolewski, ale nie pogrzebał ich, tylko zamknął w... starej szafie na plebanii:


Z "Encyklopedii Staropolskiej"

„Stał tam wyprostowany, półnagi, w zgrzebnej koszuli. Głowę miał schyloną na piersi, oczy zamknięte, ręce złożone na krzyż, ciało pożółkłe, jakby skamieniałe, łysą czaszkę, tylko z tyłu zwisały gęste kępy siwiejących włosów. Twarz miał już wklęsłą, aczkolwiek nos został garbaty, a usta zaciśnięte. Czy to trup Sicińskiego, czy nie, dość na tym, iż lud nie kogo innego, tylko Sicińskiego w tym trupie przeklinał.”


Jak widać, krzywda zadana Ojczyźnie nie była wybaczana i przeklinanie Sicińskiego trwało w najlepsze nawet po jego śmierci. Z pewnością powiedzenie: „o zmarłych mówimy dobrze, albo wcale” nie miało tutaj zastosowania. Nazywano rzeczy po imieniu.


W „Tygodniku ilustrowanym” z 1860r tak pisano o naszym bohaterze:


„Żmudź święta dokoła, w oddali czernieje wieś Upita, a w niej drewniany kościółek, Krzyżyk nad nim prosto strzela ku niebu; drobne szybki dźwięczą, wyręczając organy, których dla ubóstwa nie ma w kościółku, a drzwi świątyni otwierają się codziennie, aby przez próg poświęcony przestąpił ciekawy wędrowiec. I ja próg ten przestąpiłem, pragnąc widoku, myśląc o zabawie; lecz gdy dziad kościelny otworzył szafę umieszczoną tuż przy drzwiach, i szepnąwszy z szyderstwem: „Oto pan Siciński, poseł z naszej Upity, któren dobrze się sprawił , bo kiedyś zerwał sejm i zabił nic jednego i nie tysiąc braci,” – wyciągnął trupa, który wyprostowany i jakby gniewny w całej postaci stanął przedemną, ciężka myśl zrodziła się w głowie, ogrom przekleństwa stał się dla mnie niepojętym, i kilka chwil niemo patrzyłem w twarz człowieka, któremu wiecznie towarzyszy śmiech i szyderstwo dziada kościelnego, śmiech i zgroza ciekawych wędrowców!

Jest to trup człowieka, któren dwa wieki temu pod strzechę Polski dorzucił jedną więcej niszczącą iskrę: iskra wybuchła płomieniem, a sprawca pożaru spokojnie w grobie spoczywał. Nadszedł nareszcie r. 1788, w którym zniesiono głęboko zakorzenione w życiu narodowem „liberum veto”, chciano usunąć je i złożyć w przybytku pamiątek przeszłości. Wówczas Siciński powstaje z grobu, aby spojrzyć na dzieło swojej ambicyi; spojrzał, i uląkł się zbrodni, bo wszędzie widział stosy popiołów, do których niegdyś swoją sprawą wielce się przyczynił; chciał znowu skryć się w grobie, lecz ziemia święta już ciała przyjąć nie mogła: siedm razy wyrzucała je z łona swojego, bo ciało upickiego posła, przeklęte na wieki wykrzykiem współsejmujących: „Bodajeś przepadł!”


Dlaczego Siciński skorzystał z prawa „liberum veto”? Powodów może być wiele. Oto, co na ten temat sądzi prof. Jan Dzięgielewski:


„W literaturze przedmiotu najczęściej się przyjmuje, iż Siciński postąpił tak na zlecenie czy prośbę ks. Janusza Radziwiłła, któremu z pobudek prywatnych zależało na zerwaniu obrad. Poseł upicki mógł uczynić to tym łatwiej, że był też zobowiązany instrukcją swego sejmiku do korzystnego dla miejscowej szlachty rozstrzygnięcia sporu podatkowego z dzierżawcą ekonomii szawelskiej, znajdującej się w granicach tego powiatu. Ów punkt instrukcji z pewnością zawierał też zwyczajową formułę, nakazującą reprezentantom szlachty upickiej wnieść protestację, że nie pozwolą na uchwalenie czegokolwiek, jeśli nie uzyskają satysfakcjonującego spełnienia tego żądania. W latach poprzednich, jak wspomniałem, były przypadki wnoszenia protestacji i opuszczania sali obrad. Siciński nie wrócił jednak do izby, co dowodzi, iż jego weto miało doprowadzić do definitywnego rozejścia się sejmu. Nie sądzę jednak, aby miał on świadomość dalekosiężnych konsekwencji swego czynu. Natomiast warto by było poszukać odpowiedzi na pytanie, czy jego mocodawcy chodziło o unicestwienie tylko tego konkretnego sejmu, czy także o stworzenie precedensu, który posłużyłby do ubezwłasnowolnienia najważniejszej instytucji staropolskiego ustroju mieszanego. Sejm o tak szerokim zakresie uprawnień, podejmujący ustawy i uchwały w drodze uzgodnień, był solą w oku oligarchów.”


W „Tygodniku ilustrowanym” czytamy:


„Kilka pokoleń minęło, pamięć o upickim pośle zdawała się zacierać na kartach historii; brak dowodów i rysów z jego życia, brak wszelkich wskazówek o jego posejmowych czynnościach i zamiarach względem ojczyzny, zdawał się dopomagać Sicińskiemu i oddalać spełnienie wyroku: „Bodajeś przepadł! Amen.” Lecz oto za dni naszych, wtenczas gdy już wszystkie ciała pogniły, koście spróchniały, prawnuki przypominają sobie, że czas jest wielki postawić sobie na stosie zgliszczów tego, kto przed wiekami zawinił. Grób się rozpadł, wiatr wymiótł obce prochy i jeden tylko trup przetrwał w całości, tak jak gdyby dopiero wczoraj był do grobu włożony. Lud spojrzał w tę twarz śpiącą i przypomniał sobie przedwiekowe przekleństwo: wyciąga trupa, rzuca go na cmentarz, poniewiera po drogach, czołga po żydowskich karczmach, ciska na progi złych ludzi, pluje mu w oczy, złorzeczy, a za każdem spojrzeniem jak od czarta siężegna.


Nikt nie oszczędza trupa: pod odkrytem niebem, na mokrej ziemi, w przepełnionych wodą rowach, w bagnach i piaskach, wszędzie on pokutuje. Zdaje się, że i żelazo rozpękłoby się i roztarło, a tu kości nietknięte, ciało nie opada!


Dzika, straszna to kara, ale cóż robić z tym ludem, który po swojemu tylko sądzić potrafi? My nie wiele wiemy o charakterze Sicińskiego, lud zaś powiada że to był całą duszą zdrajca, tyran i lubieżnik; my nie znamy jego zbrodni, lud dowodzi że Siciński po jej spełnieniu wracając do domu, we własnych progach zostaje ugodzony piorunem, co wypadł z pogodnego nieba. A był to dzień święty, bo dzień Narodzenia Bożego; ziemia weseląc się nie mogła ścierpieć człowieka, któryby szpecił czyste obrzędy. Zaraz też zapada się jego zamek, bagno nagle utworzone zalewa baszty i ściany, rodzina wymiera, i imię Sicińskiego z woli nieba zaciera się na ziemi.


Drzewo rażone piorunem jest mieszkaniem złego ducha, zostaje ściętem i gnije na rozdrożu, aby nikt go nie użył na krzyż lub na belkę do ojczystej chaty. Siciński też nie może spoczywać w poświęconej ziemi; trup jego, woła lud, niech będzie upiorem, a zamek jego mieszkaniem czarta!”

Źródła:

- „Z pamiętników guwernera”, Bronisław Piętka

- „Tajemnice polskich grobowców”, Jarosław Molenda

- "Encyklopedia Staropolska". Zygmunt Gloger

- "Tygodnik ilustrowany", T1/1860r.

- www.muzhp.pl

- www.literat.ug.edu.pl

Rysunek przedstawiający trupa w szafie pochodzi z "Tygodnika ilustrowanego"

bottom of page