top of page

Kapitulacja 18 Dywizji Piechoty

Nie minęło wiele czasu, kiedy pisałem o haniebnej inscenizacji, która miała miejsce w Łętownicy podczas obchodów 80 rocznicy bitwy rozegranej na polach Andrzejewa i Łętownicy w 1939r., a ponownie musimy zmagać się z rzekomą kapitulacją 18DP na łamach „Głosu katolickiego”. Organizatorami tegoż spektaklu (inscenizacji) byli: Wójt Gminy Szumowo oraz Stowarzyszenie Historyczne im. 71 Pułku Piechoty. Kto jak kto, ale stowarzyszenie kultywujące pamięć o 71pp powinno reprezentować prawdę historyczną i stać na jej straży. Niestety, podczas inscenizacji zobaczyliśmy jak żołnierze 18DP pobiegli do Niemców z białą flagą! „Poddajemy się!”- krzyczeli. Przy tym narrator zakomunikował, że właśnie widzimy chwilę, w której żołnierze polscy kapitulują.

Nieprawdziwa relacja o kapitulacji 18DP powtarza się w wielu publikacjach od bardzo dawna. Prawdopodobnie przyczynił się do tego również sam dowódca Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Narew” gen. bryg. Czesław Młot-Fijałkowski.

W książce zatytułowanej „Wojna wyzwoleńcza narodu polskiego w latach 1939-1945”, która opiera się również na relacji generała, spisanej 17 lutego 1940r. napisano:


„W obszarze pomiędzy Łomżą, Śniadowem i Zambrowem znalazły się oddziały samodzielnej grupy operacyjnej „Narew”, które w okrążeniu toczyły krwawe walki pod Zambrowem i Andrzejowem. Z okrążenia wydostały się tylko dwie brygady kawalerii – suwalska i podlaska. Brygady te nie dołączyły jednak do wojsk Frontu Północnego, lecz 27 września pod Włodawą weszły w skład improwizowanej grupy operacyjnej „Polesie” (dowódca gen. bryg. F. Kleeberg). Walcząca w rejonie Zambrowa 18 dywizja piechoty po bezskutecznych usiłowaniach przedarcia się na południe, zdziesiątkowana w walkach, 13 września skapitulowała pod Andrzejowem.”


Cytowany fragment pochodzi jednak z książki wydanej w roku 1966 i przebijają z niej słowa ówczesnej propagandy komunistycznej. W obecnych czasach możemy już pisać uczciwiej, a przynajmniej starać się nie powtarzać zdezaktualizowanych wersji historii. Jak widzimy, nawet nazwa miejscowości jest zapisana błędnie. Zresztą autor powyższego tekstu, posiłkował się piśmiennictwem Pawła Wieczorkiewicza, który pisał:


„Próby przedarcia się na południowy wschód pod Zambrowem zakończyły się doszczętnym rozbiciem 18. DP; jej dowódca, płk. Stefan Kossecki, został ciężko ranny. Dnia 12 września, „po zapadnięciu zmroku, płk. Hertel [dowódca artylerii dywizyjnej] zaimprowizował ostatnie, koncentryczne natarcie na Andrzejewo i osobiście je poprowadził, lecz już nie był w stanie przedrzeć się przez potężny ogień artylerii i broni maszynowej, tym bardziej, że na pole walki przybywały wciąż nowe oddziały niemieckie”. Po jego żołnierskiej śmierci najstarszy stopniem oficer, ppłk Witold Sztark, „ocenił, że zostało zrobione wszystko, czego wymagał obowiązek i honor żołnierza polskiego” i nazajutrz rano zarządził kapitulację. W nocy z 13 na 14 września ok. 200 ocalałych z bitwy żołnierzy, którzy oddali się do niewoli, Niemcy rozstrzelali w Zambrowie. Z matni, w jakiej znalazły się wojska SGO „Narew”, wydarły się jedynie Suwalska BK, poprowadzona przez gen. Zygmunta Podhorskiego na tyłach wojsk pancernych Guderiana ku Puszczy Białowieskiej, oraz rozproszone oddziały Podlaskiej BK. Gen. Fijałkowski uznał, że „jego rola jako dowódcy grupy operacyjnej skończyła się” i dołączył do przebijającej się konnicy.”


Krzysztof Sychowicz z OBBH IPN w Białymstoku we wrześniowym „Głosie katolickim” napisał, co następuje:


„Jednym z ważniejszych, a zarazem jednym z ostatnich, wydarzeń kampanii wrześniowej na ziemi łomżyńskiej była nieudana próba wyrwania się 12 września 1939r. z okrążenia pod Andrzejewem piechoty dowodzonej przez płk. Stefana Kosseckiego. Następnego dnia, wobec beznadziejnej sytuacji taktycznej i wyczerpania amunicji, skapitulował w Łętownicy płk Witold Stark.”


Znowu mamy do czynienia z powielaniem nieprawdziwej historii o kapitulacji 18DP. Co prawda nazwa Andrzejewa została zapisana poprawnie, ale nazwisko dowódcy 18 pułku artylerii lekkiej, ppłk. art. Witolda Sztarka zostało przekręcone.

Otóż, gdyby Dywizja się poddała, to niezasadne byłoby nazywanie jej przez te wszystkie lata „Niezłomną”, a jej nabyty na polu chwały przydomek „Żelazna Dywizja” straciłby rację bytu. Mało tego. Poddająca się 18DP sprzeniewierzyłaby się rozkazowi dowódcy, rannemu płk. dypl. Stefanowi Kosseckiemu, który przekazał płk. Aleksandrowi Hertelowi wyraźny rozkaz. Jego treść jest powszechnie znana: „Dywizja nie może się poddać! (…)”


Ppłk. dypl. Kazimierz Pluta – Czachowski, szef sztabu 18DP o walkach 18DP pisał tak:


"Czyn ten związany jest nierozerwalnie z imieniem płk. Hertla. Poza tym wszystkim współrzędną zasługą płk. Hertla, obok płk. Kosseckiego, jest to, że 18 DP w wojnie 1939r. należy do grona tych naszych wielkich jednostek, które nie skapitulowały. Nie została ona nawet rozbita, lecz tylko – wybita na przestrzeni swych kilkunastodniowych bojów. Pod Andrzejewem, w ostatniej bitwie dywizji, nieprzyjaciel zdobył zasadniczo kilka tysięcy rannych, około tysiąca cywilnych więźniów, zniszczony sprzęt bojowy i tylko niewielką ilość jeńców, tych zresztą w większości w toku walki. Jest to ogromna, niespożyta zasługa wobec tradycji 18 DP – uwieczniająca obu tych dowódców w historii wojska.”

Jeńcy w Andrzejewie

Ppłk. dypl. Lucjan Stanek, dowódca 33 pułku piechoty:


„Dla mnie i moich żołnierzy istniało tylko powierzone do wykonania zadanie i robiliśmy wszystko, nie szczędząc własnych sił i życia, by sprostać danemu nam zaufaniu, by nigdy historia nie mogła nam zarzucić, że pułk nie wykonał swego zadania przez brak uporu i heroizmu.

W walce ulegli przemocy, której najwyższe i najszlachetniejsze walory żołnierskie nie mogły zwalczyć.

Szczycimy się dziś, że nas w walce pobito i rozbito, gdyż świadomi jesteśmy, że ci co polegli pod Nowogrodem, Szablakiem, Łomżą, Śledziami, Długoborzem, Srebrną, Srebrnym Borkiem, Łętownicą, Andrzejewem, Zarębami Kościelnymi i ci, którym w bitwach udało się życie zachować, obowiązek swój w stosunku do Ojczyzny wykonali.”


Dowódca plutonu łączności, por. Władysław Wujcik:


„W płonącej Łętownicy pozostało jednak około 3 tysięcy ciężko rannych i chorych żołnierzy, a ponadto około 1 tysiąca cywilnych woźniców i niewielka grupa rozbitków, którzy zdołali wyjść z kotła. Wśród nich nie było ani jednego oddziału zwartego.

W tej sytuacji w dniu 13 września 1939r. o świcie najstarszy stopniem oficer dywizji, ciężko kontuzjowany ppłk Witold Sztark, wysłał do Niemców parlamentariuszy z prośbą o udzielenie pomocy rannym znajdującym się na pobojowisku. Z tą chwilą ustały walki. Odpowiedź wyrażającą zgodę na przekazaną prośbę przywiózł do Łętownicy podpułkownik niemiecki w towarzystwie innego oficera.”


Wersji o kapitulacji stanowczo przeciwstawiali się oficerowie 18DP od czasów wydania pracy zbiorowej pt. „Polskie siły zbrojne w drugiej wojnie światowej”. Ostatni dowódca rozbitej pod Andrzejewem 18DP ppłk art. Witold Sztark wydał nawet specjalne oświadczenie. W kwietniu 1970r. napisał w nim, że kapitulacja nie miała miejsca!


Ppłk art. Witold Sztark:


Kapitulacji nie było, nikt jej nie zgłaszał i nie podpisywał, gdyż byłoby to złamaniem rozkazu dowódcy dywizji i obrazą pamięci tysiąca poległych naszej dywizji. Nikt z dowódców pułków (poza mną ciężko kontuzjowanym) nie dostał się do niewoli, ani szef sztabu dywizji płk dypl. Kazimierz Pluta-Czachowski, ani też żaden zdolny do walki zwarty oddział.”


Niestety, wersja o kapitulacji zaczęła już żyć własnym życiem i była powielana po wielokroć, aż do dnia dzisiejszego. Między innymi, wielokrotnie przez znanego historyka i publicystę, Tadeusza Jarugę.

Niemcy przy kościele andrzejewskim

Z oświadczenia ppłk. w st. spocz. Witolda Sztarka z dnia 4 IV 1970r:


„Wskutek nasilających się od 50-ciu przeszło godzin zawrotów i bardzo silnych bólów głowy w nocy 12 września nie byłem zdolny do działań bojowych i dlatego zostałem przy ciężko rannym płk. dypl. Kosseckim w Łętownicy. Lekarz 71 p.p. oświadczył mi, że został z rannymi z rozkazu płk. Hertla w Łętownicy, że na punkcie opatrunkowym znajduje się chory komendant kwatery głównej Sztabu Dywizji mjr Edward Szmoniewski. Ma on polecenie zwrócić się do Niemców, aby umożliwili zabranie z pola walki rannych, udzielili im pomocy i pozwolili pogrzebać poległych.

Na punkcie opatrunkowym w Łętownicy, na polach okolicznych było b. wielu rannych. Będąc najstarszym stopniem uważałem za swój obowiązek wystąpić do Niemców o pomoc dla rannych. Dlatego nie mjr Szmoniewski, lecz ja wysłałem o świcie 13 września dwóch podoficerów (chor. i plut. znających język niemiecki, którzy zawiadomili Niemców, że na polu walki zostali tylko ciężko ranni i proszę o udzielenie im pomocy). Aby nie strzelano do mych wysłanników musieli użyć białej płachty.

O tych zarządzeniach zameldowałem dcy dywizji, który widząc mnie zmartwionego, gdym schylił się nad jego noszami, wziął mnie za rękę swoją jedna ręką i rzekł te znamienne słowa: ,,Nie rozpaczajcie byliście dobrymi żołnierzami. Wódz Naczelny rozkazał wytrwać do dziesiątego, a wy wytrzymaliście do trzynastego”.



Źródła:

- „Kampania 1939 roku”, Paweł Piotr Wieczorkiewicz

- „Wrzesień 1939 w relacjach i wspomnieniach”, relacja gen. Fijałkowskiego

- „Wojna wyzwoleńcza narodu polskiego w latach 1939-1945”, WIH/1966

- „Głos katolicki”, nr.17 (893) z 15 września 2019r.

Tagi:

bottom of page