Mjr. Gwido Mieczysław Bursa
Życie i przejścia młodego majora, to historja jednego z tych „szaleńców”, którzy ukochali Polskę Niepodległą w marzeniach i na zew Piłsudskiego stanęli w szeregach walczących legjonów. – pisał Dr M. Czarnecki na łamach „Wspólnej pracy”.
Gwido Bursa urodził się 11. Stycznia 1897 r. jako syn Mieczysława i Leokadii (z domu Rymarowicz). Wraz z rodzicami i rodzeństwem mieszkał w Bukowsku. Po ukończeniu szkoły gimnazjalnej podjął naukę w krakowskiej Wyższej Szkole Handlowej. W wieku lat siedemnastu, po wybuchu Wielkiej Wojny wstąpił do wojska i służył w II Brygadzie Legionów (II BL). W październiku 1914 r. pod Mołotkowem pięć batalionów II BL dowodzonych przez płk. Zygmunta Zielińskiego broniło odcinka frontu w Karpatach Wschodnich. Rosyjska dywizja, wsparta Kozakami i artylerią miała dużą przewagę, również w doświadczeniu bojowym. Nacierający Rosjanie ponieśli duże straty, ale ostatecznie wyparli żołnierzy polskich z zajmowanych pozycji obronnych. Po stronie polskiej było 200 zabitych i tyleż samo uznano za zaginionych. Prawie 500. żołnierzy odniosło rany. Wśród nich był ranny w nogę Bursa.
Po kuracji leczniczej został oddelegowany do szkoły oficerskiej na kurs. Na linię frontu powrócił po kilku miesiącach i wziął udział w kolejnych bitwach, ciągle walcząc o niepodległość. Ponownie został ranny. Nie chciał tkwić w szeregach niemieckiego Wehrmachtu, ale w tworzących się siłach Armii Polskiej. Uciekł więc i dołączył do swoich legunów. W roku 1916 po raz trzeci był ranny i powrócił na front wiosną 1917 roku.
Otrzymawszy funkcję komendanta kompanji karabinów maszynowych, – pisał dr Czarnecki w 1925 r. – natychmiast przystępuje do jej organizowania, a nie mając karabinów maszynowych prawie że gołymi rękami zdobywa je na bolszewikach i w ten sposób uzbraja swoją kompanję.
Z IV-tą dywizją gen. Żeligowskiego przechodzi wszystkie walki aż do zajęcia Odessy, skąd w grudniu 1918 roku, po bitwie pod Razdzielną, na wiadomość o przewrocie w kraju, wyjeżdża wraz z garścią innych oficerów legjonowych do Polski.
Nowy przydział kierował, w tym czasie już porucznika Bursę do 2. Pułku Piechoty Legionów. Niedługo potem pełni funkcję dowódcy kompanii, a później III batalionu KM w 33. Pułku Piechoty. Walczył na froncie litewsko-białoruskim, a w roku 1920 bronił odcinka frontu nad Dźwiną. Działania opóźniające postępy bolszewików z udziałem pułku miały miejsce m.in. pod Widzami i Małkinią. Podczas kontrofensywy, która wyparła czerwonych spod stolicy, pułk brał udział w walkach pod Ossowem. 33. Pułk Piechoty po działaniach nad Słuczą przeszedł do miejsca stałego zakwaterowania, czyli do Łomży. Batalion zapasowy 33.pp stacjonował w koszarach zambrowskich.
W walce nad Dźwiną kapitan Bursa chorował, co ponownie wyłączyło go z walki. Nie na długo. Po wyjściu ze szpitala w Białymstoku, nie do końca jeszcze zdrowy powrócił na front.
Z Łomży został skierowany w szeregi elitarnych formacji Korpusu Ochrony Pogranicza. Służbę pełnił na posterunku w Hołubiczach, w składzie 7. Batalionu Granicznego.
Dr Czarnecki:
Gdziekolwiek los Go rzucił zawsze niósł ze sobą niebywałą odwagę, junacką energię i płomienną wiarę w świętość i zwycięstwo sprawy polskiej.
Znakomity kompan, wierny swym ideałom był lubiany tak przez żołnierzy jak i przez oficerów. Na ś. p. majora można było liczyć nie tylko w pokoju ale przedewszystkiem w ciężkiej potrzebie, gdzie w oczy śmierć zaglądała.
Nieraz w ciężkich chwilach bitwy, dla dodania otuchy żołnierzom, ś. p. Bursa brawurował i zbytnio narażał się na niebezpieczeństwo. Gdy zaś koledzy Go mitygowali i pytali „co robisz”, odpowiadał „trzymam fason”, bo tak rozumiał obowiązki tych, co na czoło zostali wysunięci, że nawet z narażeniem życia winni dać przykład odwagi podwładnym.
Ostatnio, wybierając się na kresy, marzył o tem, by tam w atmosferze bezprawia i deprawacji stworzyć typ polaka, któryby miał mocną rękę, lecz był sprawiedliwym. Pojechał tam z myślą służenia tylko Państwu Polskiemu i tępienia rozwielmożnionego na kresach sobkowstwa i prywaty, które gubią honor Polski i wywołują do nas nienawiść ludności miejscowej.
Służąc w Korpusie Ochrony Pogranicza, w 1923 roku Gwido Bursa awansował do stopnia majora. Rok później małżonka (Hipolita z Stypułkowskich) urodziła mu syna, któremu nadano imiona Gwidon Witold.
Dalszą drogę awansu majora powstrzymał czyn chorego psychicznie oficera batalionowego por. Karola Podroużka, który zastrzelił Bursę. Tak zakończył swoje życie mjr. Gwido Bursa - po wielu trudach wojennych zginął z rąk szaleńca. Był 30. grudnia 1924 roku.
„Polska zbrojna” zamieścił informację o następującej treści:
Z miejsca postoju 7 baonu Korpusu Ochrony Pogranicza w Hołubiczach (brygada wileńska) nadchodzą smutne wiadomości o tragicznem zajściu, którego ofiarą padł dowódca tego baonu mjr. Gwido Bursa (33 pp.) zastrzelony przez pełniącego czasowo obowiązki adiutanta por. Karola Podroużka (61 pp.)
Por. Podroużek w przystępie furji wpadł na wartownię i strzelając, kazał żołnierzom opróżnić lokal. Następnie kazał zawezwać majora Bursę do siebie (!), po chwili jednak wpadł do mieszkania majora i napotkawszy go w pierwszym pokoju zażądał podpisania dokumentu podróży.
Po chwili rozmowy por. P. dwukrotnie strzelił z rewolweru do mjr. B., oba razy trafiając go. Następnie rewolwer rzucił na ziemię i kazał towarzyszącemu mu ordynansowi osobistemu, by strzelał do majora. Gdy ordynans tego wykonać nie chciał, por. P. wyrwał mu karabin i dał trzeci strzał do leżącego już na ziemi majora – tym razem śmiertelny.
Por. P. wybiegł potem na dwór z karabinem w ręku, gdzie został otoczony przez oddział piechoty, a gdy na dwukrotne wezwanie dowódcy szwadronu, rtm. Olszowskiego, nie chciał broni odłożyć, został ujęty, rozbrojony i osadzony w areszcie.
Pozory wskazują, że por. P. działał w stanie niepoczytalności – do chwili wysłania tej depeszy nie zdaje on sobie sprawy z zajścia.
Ś. p. mjr. Bursa, cieszący się jak najlepszą opinią w wojsku, ozdobiony orderem „virtuti militari” i 4-krotnym krzyżem walecznych, osierocił żonę i dziecko. Żona jego, którą dopiero od kilku dni sprowadził na granicę, zwróciła się do władz K.O.P. o przewiezienie zwłok do Łomży, gdzie mjr. B. miał swój poprzedni przydział służbowy.
Oprócz Krzyża Srebrnego Orderu Virtuti Militari trzykrotnie odznaczony był Krzyżem Walecznych, Medalem Międzysojuszniczym za okres Wielkiej Wojny oraz, pośmiertnie Krzyżem Niepodległości.
Uroczysty pogrzeb odbył się w Łomży dnia 7. stycznia 1925 r. W „Żołnierzu Polskim” zamieszczono notkę, wg. której „żegnali go ze łzami w oczach starzy druhowie z 33 p.p.”. Zamieszczono też krótką notkę biograficzną.
Wraz z upływem lat postać bohaterskiego majora została zapomniana. Umarł nawet w świadomości mieszkańców Łomży, której bronił w 1920 roku. Tak było aż do czasów nam współczesnych. Grób majora Bursy został odszukany i stanął na nim nowy pomnik. Była też asysta honorowa z 18. Łomżyńskiego Pułku Logistycznego i inne wydarzenia okolicznościowe. Niech pamięć o majorze trwa na wieki.
Źródła:
- „Wspólna praca”, nr 2/1925 r.
- „Słownik biograficzny”, Tom I/2005 r.
- „Polska zbrojna”, nr 1/1925 r.
- „Żołnierz Polski”, nr 4/1925 r.
- „Panteon Polski”, nr 44/1928 r.
- Zdjęcia z zasobów IPN i „Panteonu”
Comments