Stalag 324 – Ostrów Mazowiecka
W roku 1941 sojusz Związku Sowieckiego z III Rzeszą Niemiecką rozpadł się. Adolf Hitler postanowił nie czekać na ruch Stalina i zaatakował pierwszy. W początkowej fazie wojny Niemcy odnosili spektakularne sukcesy, ale… terytorium, którym władał towarzysz Stalin było ogromne, a zimy tam panujące bardzo srogie.
W pierwszym okresie wojny, którą Rosjanie nazwali Wielką Wojną Ojczyźnianą do niemieckiej niewoli dostało się blisko 3 miliony żołnierzy sowieckich. Dla nich stworzono specjalne obozy jenieckie, w których warunki były nie do pozazdroszczenia. Jednym z takich miejsc był tzw. Stalag 324 w Grądach (a właściwie w Lipnikach). Jego oficjalna nazwa to Stalag 324 – Ostrów Mazowiecka.
Grądy to niewielka miejscowość w powiecie ostrowskim. To właśnie przez Ostrów Mazowiecką przebiegała granica niemiecko – sowiecka, wyznaczona po rozbiorze Polski w 1939 r. Niemcy szybko przełamali, nie w pełni ukończoną linię schronów bojowych wzdłuż nowopowstałej granicy i w szybkim tempie ruszyli dalej, w kierunku Moskwy. Wydawało się, że Związek Sowiecki rozpada się jak domek z kart. Niemcy parli do przodu, a w ich ręce dostawały się ogromne ilości sprzętu i uzbrojenia. Ogromna część sowieckich żołnierzy poddawała się bez walki. Życie pod rządami Stalina i stworzony przez niego „socjalistyczny raj” nie podobał im się, nie chcieli walczyć i umierać za czerwonych towarzyszy.
Ogromne masy jeńców skoncentrowane zostały na terenach przygranicznych. Jednym z takich miejsc był Stalag 324. Do dziś nie wiadomo ilu jeńców przetrzymywano w tym obozie, ani ilu zmarło na jego terenie. Na obóz Niemcy wybrali równinę położoną na poligonie 18. Pułku Artylerii Lekkiej z Ostrowi Mazowieckiej, przy drodze do Różana. Doskonała komunikacja drogowa i kolejowa pozwalała na wygodny transport jeńców z okolic Andrzejewa, Czyżewa, Małkini, Ostrowi Mazowieckiej...
Prace związane z budową obozu rozpoczęły się jeszcze przed wybuchem konfliktu niemiecko – sowieckiego, bo w marcu 1941 roku. Wówczas wybrany został odpowiedni teren i niebawem zaczęto zwozić na to miejsce odpowiedni budulec. Niemcy nie mieli czasu na budowanie baraków dla jeńców. Skupili się na zwożeniu kołków i desek z okolicznych tartaków, aby ogrodzić teren i odseparować od otoczenia. Obiekty drewniane budowane były jedynie dla załogi stalagu. Sowieci, jak pokazała przyszłość, mieli się zadowolić dachem z nieba i nielicznymi ziemiankami. W miarę przybywania jeńców, pierwotnie ogrodzony teren był poszerzany o kolejne ogrodzenia z drutu kolczastego. Dla obserwacji terenu nocą, zainstalowano duży reflektor oraz system mniejszych punktów, wyposażonych w reflektory stałe i ruchome.
Stalag podzielony był na cztery lagry oznaczone literami: „A”, „B”, „C”, „D”. Główną część obozu stanowił lagier „A”, w którym przetrzymywano szeregowców i podoficerów. Znajdował się tam również karcer, w którym torturowano uwięzionych. W części oznaczonej literą „B” kumulowano nadmiar jeńców, którzy nie mieścili się w sektorze podstawowym. W późniejszym czasie powstały tam punkty sanitarne dla chorych, których przybywało wraz z upływem czasu. Główne choroby, które nękały przetrzymywanych w okropnych warunkach jeńców, to tyfus i dezynteria. „C” – pod tym kryptonimem krył się sektor dla oficerów. W ostatniej części obozu, oznaczonej literką „D” znajdowały się pomieszczenia dla załogi obozu. Przede wszystkim był tam zlokalizowany szpital polowy. Niektóre przypadki leczono na terenie lazaretu w komorowskich koszarach.
Gdy jeńców przybywało, obszar obozu poszerzał się. Budowano kolejne baraki dla wartowników i służby administracyjnej, wieżyczki strażnicze i latryny. W pracach nad rozbudową stalagu brali udział mieszkańcy okolicznych wsi, a później też jeńcy. Punkt zborny, z którego prowadzono jeńców do obozu był zlokalizowany w pobliżu Ostrowi Mazowieckiej, na obszarze położonym między drogami do Małkini i Broku.
Przy budowie obozu brało udział wielu Polaków, przede wszystkim cieśli i furmanów. Ich Niemcy karmili trzy razy dziennie. Nie były to rarytasy, bo do takich nie należą wodnista zupa, kawa, stare masło i kawałek chleba i marmolady. Mimo to, stwarzali wrażenie, że w jakiś sposób się odwdzięczają, płacą za pracę. Jeńcy sowieccy nie mogli liczyć nawet na tak nędzny posiłek. Stąd wielu robotników dokarmiało obozowiczów. Niemcy, aby ukrócić ten proceder odgrodzili drutem kolczastym „stołówkę” pracowników od jeńców. Pomimo tych utrudnień, nadal udawało się przekazywać trochę pożywienia skoncentrowanym w obozie ludziom. Pomoc dla głodujących jeńców nieśli również niegdysiejsi przeciwnicy uwięzionych – żołnierze polskiego podziemia.
Pierwsze kolumny jeńców przybyły w rejon obozu już 22. czerwca 1941 r., czyli pierwszego dnia niemieckiej agresji na Związek Sowiecki. Konstanty Adamczyk wspominał:
Około godziny 16 na szosie z Zambrowa pojawiła się kolumna pieszych (około 3000)…
W okresie od sierpnia do października 1941 r. …na trasie wiodącej do Ostrowi Mazowieckiej z Białegostoku… przewinęło się dziesiątki tysięcy jeńców. W ostatnich dniach sierpnia przeszła wielka kolumna licząca około 5 tys. ludzi.
Droga za kolumna usiana była trupami. Na trasie od Żabikowa do Szumowa zginęło 29 osób. Wszystkie były dobite strzałami i zawleczone do przydrożnych rowów. Nazwisk tych ludzi nie można było ustalić, gdyż nie mieli przy sobie żadnych dokumentów ani adresów. Na odcinku szosy od Szumowa do Podborza padło dalszych 70 osób.
Wyczerpanych fizycznie jeńców dobijano najczęściej kolbami karabinów albo strzałami w piersi lub tył głowy. Takich zbrodni na bezbronnych jeńcach dokonywali najczęściej młodzi żołnierze Wehrmachtu.
Jak widać z powyższego opisu, nie wszyscy zdołali dotrzeć do obozu, a do Ostrowi Mazowieckiej z Podborza było jeszcze dwadzieścia kilometrów. Podobnie rzecz się miała z transportami kolejowymi, które przybywały do Małkini, czy Komorowa. Wielu, przewożonych w otwartych wagonach towarowych jeńców nie przeżyło podróży. Roman Bieniak, który pracował wówczas na kolei, pisał:
Zdarzało się, że po przybyciu pociągu do Małkini wagony trzymano po kilka godzin na stacji. Słyszeliśmy jęki i błagania. Do wagonów nie wolno było nam zbliżać się. Każdy konwojent strzelał. Widziałem jak strażnicy bagnetami kłuli jeńców. Niemieccy konwojenci popędzali jeńców w kolumnach kolbami karabinów i bagnetami. Upadających od uderzeń dobijano strzałami z karabinów. Na odcinku od Bieli do mostu kolejowego na Broczysku spotykaliśmy przy torze ciała jeńców zabitych podczas ucieczek z transportu. Ci, którym ucieczka powiodła się, znajdowali schronienie u indywidualnych gospodarzy.
Ciężko jest ustalić liczbę jeńców, którzy zginęli podczas transportów. Z pewnością są to tysiące istnień ludzkich. Pozostałe tysiące umierały z wyczerpania, chorób i głodu w niemieckich obozach.
Dowództwo Wehrmachtu jeszcze przed konfliktem z Sowietami ustaliło, że sowieckich żołnierzy nie należy traktować na równi z niemieckimi. Zarządzenie z 8. września 1941 r. brzmiało:
Bolszewizm jest śmiertelnym wrogiem narodowo-socjalistycznych Niemiec. Na skutek tego żołnierz bolszewicki utracił wszelkie prawo do traktowania go jako prawego żołnierza według zasad konwencji genewskiej. Nieposłuszeństwo, czynny lub bierny opór, muszą być natychmiast całkowicie złamane przy użyciu broni (bagnetów, kolb i broni palnej). Do zbiegłych jeńców należy strzelać natychmiast, bez uprzedniego wezwania do zatrzymania się. Nie wolno nigdy strzelać na postrach. Użycie broni w stosunku do radzieckiego jeńca wojennego uważa się z reguły za zgodne z prawem.
Takie podejście do jeńców sowieckich było bardzo nierozsądne ze strony hitlerowców. Wielu z tych ludzi żywiło nienawiść do Stalina i jego wiernych towarzyszy. Wystarczyło obrócić ich przeciwko władzom Sowieckim, a zdobycie Moskwy stałoby się celem realnym. Niemieccy socjaliści byli jednak zbyt zaślepieni ideologią, żeby myśleć logicznie.
Likwidacja Stalagu 324 – Ostrów Mazowiecka rozpoczęła się jesienią 1941 r. Pozostałych przy życiu jeńców skoszarowano na terenie Komorowa, w koszarach 18. Pułku Artylerii Lekkiej. Włączono ich w skład Stalagu 333 – Ostrów Mazowiecka. Część odesłano do pracy na terenie Niemiec, innych do prac przy kolei lub innych robót przymusowych. Wielu, nienadających się do pracy pozostało w części „A”, ale administracyjnie podlegali już zarządowi Stalagu 333.
Wraz z pozbyciem się jeńców, zaczęto rozbierać ogrodzenia i część budynków. Budulec został wykorzystany dla potrzeb Stalagu 333 w Komorowie. Dziś po stalagu nie pozostało prawie nic. Pamiątkę tych strasznych czasów stanowią cmentarze. W tym ten, który zlokalizowano w pobliżu strefy „A”, w której panowała największa śmiertelność. Zmarłych nie ewidencjonowano, dlatego trudno określić ilu jeńców zmarło na terenie Stalagu 324 w Grądach. Tylko w okresie od września do października ’41 r., w wyniku chorób i wycieńczenia zmarło kilkaset osób (być może nawet tysiąc). Początkowo pojedyncze groby opatrzone były tabliczkami z datą śmierci, ale wraz ze wzrostem śmiertelności zaniechano tego. Zwłoki, jak padłe zwierzęta wrzucano do dołu i zakopywano.
Obszar obozu był obiektem zainteresowania władz sowieckich, które szukały dowodów obciążających reżym nazistowski. Raczej nie chodziło o zwykłą uczciwość i sprawiedliwość… Po oficjalnym zakończeniu wojny przeprowadzono częściową ekshumację.
Mieczysław Bartniczak:
Cmentarz przy byłym obozie pod wsią Grądy. W centralnej części cmentarza ujawniono rów (38 metrów długości i 5 metrów szerokości) częściowo zasypany ziemią. Zbiorowe mogiły nie miały żadnych oznaczeń pamiątkowo – informacyjnych, Jedynie przy nielicznych pojedynczych grobach stwierdzono drewniane słupki z tabliczkami, na których czarną farbą oznaczano datę śmierci jeńców; zdołano odczytać daty od 18 do 28 sierpnia 1941 r., w tym kilka napisów identycznych. Na kilku słupkach znajdowały się drewniane krzyże wykonane przez jeńców.
Podczas ekshumacji ograniczono się, ze względu na masowość szkieletów, do otwarcia tylko kilku rowów-mogił w poszczególnych sektorach cmentarza. Na głębokości od jednego do półtora metra stwierdzono wszędzie kilka warstw bezładnie zwalonych stosów trupów. Z rowu-mogiły (21 metrów długości, 3 metry szerokości, 2,5 metr głębokości) oznaczonej jako nr 1 wydobyto z 6 metrów kwadratowych powierzchni 38 szkieletów, co oznacza, iż na jednym metrze kwadratowym znajduje się w tej mogile ponad 6 zwłok. Podobne zagęszczenie szkieletów i ich bezładne ułożenie stwierdzono we wszystkich rowach-mogiłach poddanych ekshumacji. W sektorze IX znaleziono nawet zwłoki w pozycji siedzącej. (…)
Ustalono, że w zbadanych 8 rowach-mogiłach (…) na jednym metrze kwadratowym powierzchni znajduje się 6-7 szkieletów. Ogólną powierzchnię grzebania zwłok określono na 13 864 metrów kwadratowych.
Na podstawie prac ekshumacyjnych, liczbę zakopanych tu jeńców oszacowano na ponad 70 tysięcy; nawet na 97 048 osób! Według danych polskiego wywiadu przez stalag przeszło około 120 000 jeńców. Oczywiście dane podawane przez stronę sowiecką były mocno zawyżone, ale mimo to śmiertelność była bardzo duża i szacuje się, że nawet około 80 000 jeńców mogło umrzeć w obozie na terenie Grądów. Minimalna ilość ustalona została na 47 000 osób i zapewne ta jest najbliższa prawdy, chociaż też zawyżona.
We wrześniu 1947 roku, na cmentarzu jenieckim w Grądach odbyła się uroczystość o charakterze manifestacji antywojennej. Wmurowano wtedy akt erekcyjny na poczet pomnika, który zaplanowano wybudować w czasie późniejszym. W akcie erekcyjnym mowa jest o 67 000 ofiar stalagu. Na pomniku, wyryto w piaskowcu napis sugerujący, że jest ich jeszcze mniej. Pod sowiecką symboliką (gwiazda oraz sierp i młot) wyryto tekst o treści:
Pamięci 41 tysięcy żołnierzy Armii Radzieckiej zamordowanych w bestialski sposób w latach 1941-1942 w obozie jeńców przez ludobójców hitlerowskich.
Odsłonięcie pomnika miało miejsce dopiero w listopadzie 1962 roku. Dokonał go generał Leonid Jakowlewicz Kaliniczenko, szef sztabu przy 27. Oddziale Pogranicznym. Na tę okoliczność uporządkowano zarówno cmentarz w Grądach, Komorowie i Gutach Bujno, gdzie wykonywano egzekucje na jeńcach. Kilka lat wcześniej cmentarz zalesiono.
Obecnie symbolika Związku Sowieckiego jest zasłonięta. Pozostała czerwona gwiazda i napis na granitowej tablicy. Taki sam jak na pierwowzorze, ale w dwóch językach: polskim i rosyjskim.
Na cmentarnej tablicy informacyjnej umieszczono krótki opis, według którego w „latach 1952-53 wybudowano 6 kwater w obramowaniach betonowych, w których znajdowało się 81 zbiorowych mogił. Dookoła rozciąga się kompleks lasów sosnowych, które są symbolicznym Lasem Pamięci na terenie obozu jenieckiego”.
Źródła:
- „Grądy i Komorowo 1941 -1944”, Mieczysław Bartniczak
- „Głos ludu”, nr 255 z 1947 r.
Commentaires