W zambrowskich koszarach
Garnizon zambrowski funkcjonował w oparciu o stare carskie koszary budowane w latach 1885-1900. Pierwszymi lokatorami kompleksu koszarowego byli żołnierze 2 brygady piechoty: 15. Szlisselburskiego Pułku Piechoty, 16. Ładożskiego Pułku Piechoty i 4. Brygady Artylerii.
W czasie Wielkiej Wojny, na skutek upadku twierdzy w Osowcu i Fortów w Piątnicy wojsko carskie ustąpiło miejsca cesarskiemu. Zambrowskie koszary stały się na krótko domem dla pododdziałów IX Korpusu Armijnego Armii Cesarstwa Niemieckiego z III Inspekcji Armii.
Od stycznia 1917 roku, czyli tuż przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości skoszarowano tu 1 Pułk Piechoty Legionów i 2 Pułk Piechoty Legionów ze składu I Brygady Legionów Józefa Klemensa Piłsudskiego.
Po odzyskaniu niepodległości w koszarach stacjonował 5. Pułk Legionów i jeden dywizjon 18. Pułku Artylerii Pieszej. Na terenie koszar tworzył się także 1. Pułk Strzelców Suwalskich, a w 1919 roku przybył z Twierdzy Modlin jeden dywizjon artylerii ciężkiej, który zyskał nowe miano - 8. Dywizjonu Artylerii Ciężkiej.
Po wojnie z bolszewikami koszary zajmowała zapasowa bateria 28. Pułku Artylerii Pieszej oraz dwa dywizjony 18. Pułku Artylerii Pieszej.
Przez zambrowskie koszary przewijały się liczne jednostki, których nawet nie jestem w stanie wymienić. Przez kilka miesięcy (do marca 1921 roku) stacjonował tu przybyły z Druskiennik 10. Pułk Piechoty, który na terenie koszar otrzymał nową chorągiew pułkową ufundowaną przez Kółko Ziemianek i Łowicki Związek Ziemian. Później, już w Łowiczu w pułku tym, jako dowódca służył płk Stefan Kossecki.
W roku 1926 zapadła decyzja o skoszarowaniu w Zambrowie żołnierzy z 71. Pułku Piechoty, którzy przybyli z koszar pod Ostrowią Mazowiecką. Ostatni pododdział opuścił koszary w Komorowie 15 sierpnia 1926 r. i w asyście orkiestry udał się do Zambrowa.
28. sierpnia 1926 r. nastąpiła zmiana na stanowisku dowodzenia. Dowództwo nad 71. pp. objął ppłk Roman Borzęcki. Odchodzący do Inspektoratu Armii płk Mieczysław Boruta-Spiechowicz w rozkazie pożegnalnym z dnia 30 VIII 1926 r. pisał:
Żołnierze.
Pragnąłem i duchowo i z urzędu być waszym dowódcą. Codzienny bieg życia pułku, ciężkie przeżycia dni majowych, wasze do mnie zaufanie, były dla mnie dowodem, iż mianem waszego dowódcy nazwać się mogę. Z żalem od Was chłopaki moje odchodzę, cieszę się natomiast nadzieją, że kiedy potrzeba naszego Państwa wymagać będzie, stanę znowu na czele Was. Razem z Wami pójdę zwyciężać, razem szukać sławy i cnotę Żołnierza Polskiego umacniać, sprawie i Państwu służyć, razem dla Ojczyzny zwyciężać lub ginąć. Poprze trudy życia żołnierskiego przejdziemy wierni zasadzie, która nam i dzisiaj przyświecała: „Wszystko żołnierz stracić może, prócz honoru”. Żegnam więc z żalem wszystkich, którzy powyższą zasadę w sercach nosząc, przyczynili się do sławy pułku, za dotychczasową pracę, którą szczycić się możemy, za te kilkanaście miesięcy wspólnych wysiłków, serdeczne podziękowanie Wam składam, wierząc, że wszelkie dobro, jakie w pracy tej istniało, brało początki z waszych cnót żołnierskich i. waszej gotowości do wypełniania swych obowiązków. Kroczcie dalej tą drogą, inni z Was przykład wezmą, wielkość Armii i bezpieczeństwo Państwa zapewnione będzie. – Rozkaz Dzienny Nr 156. Ostrów-Komorowo.
„Ciężkie przeżycia dni majowych”, o których wspomniał w rozkazie płk Boruta-Spiechowicz dotyczą zamachu majowego z roku 1926. Pułk stanął wówczas po stronie rządowej (jeden batalion przeszedł na stronę przeciwną), narażając się tym samym piłsudczykom. W rozkazie z dnia 16. V 1926 r. dowódca pułku pisał w tym temacie tak:
(…) Spełniliście swój obowiązek. Prezydentowi, któremu przysięgaliście daliście wyraz żołnierskiej powinności. Jestem szczęśliwy, że Wami dowodzę (…)
Po płk Boruta-Spiechowiczu i płk dypl. Borzęckim, kolejnymi dowódcami pułku byli: płk dypl. Seweryn Łańcucki (21. III 1932 – 10. X 1937) i płk dypl. Orest Teodor Dżułyński (11. X 1937 – 22. VI 1939). Ostatnim dowódcą 71. pp. od dnia 30. VI 1939 r. był ppłk dypl. Adam Zbijewski. Pełnił tę funkcję do września ’39 r., kiedy pułk został rozbity pod Andrzejewem i de facto przestał istnieć.
Pułk realizował swoje podstawowe zadania poprzez szkolenie rekrutów, a następnie wdrażanie wiedzy i umiejętności wojskowych w ramach ćwiczeń w pododdziałach. Zaprzysiężenie rekrutów nowego rocznika było bardzo ważnym wydarzeniem w życiu pułku, przy czym przysięgę należało zorganizować z uwzględnieniem faktu, że przystępowali do niej nie tylko Polacy, ale także Białorusini, Niemcy, Ukraińcy i Żydzi, a zdarzali się także Rosjanie i Litwini. Uroczystość przygotowana była bardzo starannie, rozpoczynała się nabożeństwami odprawianymi w kościele i synagodze dla szeregowych wyznania rzymsko-katolickiego i mojżeszowego oraz w zorganizowanych na terenie koszar kaplicach innych wyznań, jak na przykład prawosławnego i ewangelickiego. – Jerzy Dąbrowski w „Historia garnizonów Ostrów Mazowiecka-Komorowo, Różan, Zambrów”.
Na terenie garnizonu zambrowskiego funkcjonowała, powołana 24. lipca 1929 r. Szkoła Podchorążych Rezerwy Piechoty. W licu do Zambrowa przyjechali oficerowie z kadry szkół, które w związku z tym uległy likwidacji. Komendantem nowoutworzonej SPRP mianowano przybyłego z Tomaszowa Mazowieckiego ppłk. piech. Stanisława Dąbka, późniejszego bohaterskiego dowódcę Morskiej Brygady Obrony Narodowej.
Absolwenci szkół średnich i wyższych podlegali wówczas obowiązkowi służby wojskowej. Był to zarazem sposób na szybki awans dla tych, którzy wiązali swoją przyszłość z wojskiem. Dla tych, co uzyskali świadectwo dojrzałości przewidziano skrócone szkolenie w trakcie służby w SPR. Otrzymywali też miano „strzelców z cenzusem”. Podobnie np. było w artylerii, gdzie funkcjonowali „artylerzyści z cenzusem”. Kawalerzyści zaś, otrzymywali tytuł „ułanów z cenzusem”.
Dziesięciomiesięczny kurs rekrucki wieńczyła uroczysta przysięga wojskowa. Później należało zaliczyć jeszcze zajęcia praktyczne w jednym z pułków. Dla przyszłych podchorążych otrzymanie kategorii, która dyskwalifikowała kandydata od służby w wojsku było dyshonorem. W „Jednodniówce” (z 1932 r.) SPRP w Zambrowie zawarto taką oto relację z poboru:
Przed komisją lekarską – golasy. Komuś tam serce nie funkcjonuje, jak należy, i nieubłagany eskulap wyrokuje: „Nie nadaje się”. Skazaniec boleściwie molestuje: „Panie doktorze! Ja mogę biegać i padać… W 20-tym roku miałem przecież tę samą wadę i nic. Leciałem piechotą od Grodna do Warszawy i z powrotem.
Doktór tłumaczy się miękko: Panowie: Radbym zakwalifikować wszystkich, ale tu jest naprawdę ciężko. Polska nie wymaga od was zmarnowania zdrowia. A cicho do siebie: - Dziwni ludzie: inni symulują wady, oni je tają.
Z kolei w artykule pt. „Na posterunku” inż. S. Dunin-Majewski pisał tak:
Szkoła Podchorążych Rezerwy Piechoty w Zambrowie szkoli obecnie „stare wojsko”.
Jest to rzecz trudna i wymagająca większych wysiłków i większej sprawności instruktorskiej, aniżeli przy kursie normalnym dla młodych podchorążych.
Władze wojskowe wychodzą z założenia, że ci, którzy posiadają doświadczenie wojskowe i którzy brali bezpośredni udział w walkach, łatwiej opanują wiedzę wojskową i łatwiej przystosują się do obowiązujących regulaminów, zarządziły krótki, bo zaledwie 8-tygodniowy kurs przeszkolenia (od 7 lipca do 31 sierpnia 1932 r.) (…)
Dyscyplina polega i na słuchaniu i na wykonywaniu rozkazów i na zapięciu guzika u kieszeni bluzy drelichowej.
Żołnierz z cenzusem każdą słuszną uwagę przyjmie tak, jak przyjąć powinien. Spokojnie jej wysłucha, choćby nawet była poparta żołnierskiem przekleństwem – ale wymaga sprawiedliwego traktowania i tych dowódców i instruktorów, którzy posiadają ten umiar oceny jego starań, względnie opanowania przedmiotu – przechowa zawsze we wdzięcznej pamięci.
W tym samym artykule inż. Dunin-Majewski wyjaśniał powody, dla których „stare wojsko” decydowało się na służbę w SPP:
Nie liczę garści tych, którzy wstąpili do Szkoły jedynie po to, by nie odbywać ćwiczeń w pułku. Ci już się wycofali. Mówimy o większości. Nie przyszliśmy tu szukać karjery, bo nikt już z nas nie zostanie oficerem służby czynnej, choćby dlatego, że na zaczynanie jej już jest zapóźno. Część z nas już odbyła ćwiczenia wojskowe, część należy do roczników, które rzadko na nie powołują, a część to ci, którzy za rok, dwa byliby przeniesieni do pospolitego ruszenia.
Ci więc jako szeregowi byliby spokojni nawet w czasie wojny, bowiem zajęliby stanowisko na tyłach.
Ale po przemianowaniu na podporuczników rezerwy wiek naszej zdolności bojowej zostanie przesunięty i na wypadek wojny staniemy natychmiast i pierwsi pójdziemy na front, na pierwszą linję walki.
To jest idea przewodnia naszego tutaj przybycia.
Czujemy, że sił nam starczy na pełnienie zaszczytnych obowiązków oficerów bojowych. Przybyliśmy tu, aby w potrzebie umieć stanąć na posterunku, jaki nam będzie wyznaczony.
Warto zaznaczyć, że po kursie rekruckim i złożeniu przysięgi „cenzusowi” kierowani byli na zajęcia praktyczne z dowodzenia. Przy czym nie ograniczano się do zajęć z konkretnego rodzaju sił zbrojnych. Piechur powinien był się zapoznać również ze sposobami walki kawalerii, artylerii, marynarki wojennej i lotnictwa. Po odbyciu manewrów poligonowych i zdaniu egzaminów, które były tylko formalnością, otrzymywali stopnie kaprala podchorążego lub, co lepsi plutonowego podchorążego. W toku dalszej służby mogli zasłużyć na stopień podporucznika rezerwy.
Szczególne miejsce w życiu podchorążaków zajmowały wymarsze na manewry wojskowe i zajęcia „pod gruszą”. Zambrowska grusza była jednym z najsłynniejszych drzew II RP. Żołnierzom zmierzającym w szyku marszowym w kierunku Wądołków nie w głowie były wczasy „pod gruszą”. Plac ćwiczeń (wzgórze 135), na którym rosło drzewo kojarzył się przeważnie z ogromnym wysiłkiem i potem. Pod gruszą trzymano karne warty, w kierunku gruszy prowadzono natarcia. Pod gruszą był też czas na chwilę odpoczynku podczas ćwiczeń. Była też grusza natchnieniem poetów, którzy pisali o niej z nutą romantyzmu i nostalgii. Tak, chociażby niejaki Wu-pe (pseudonim) w latach 30-tych, na łamach „Jednodniówki”:
Jak sen się wszystko plecie. Razem jesteśmy w cudownym kraju, gdzie słońca pełno i miłości, wiosny i grusz kwitnących wonie… Ty – na ogromnem wzgórzu, wśród lasów… z wplątanemi w gąszcz czarnych włosów gałązkami białej gruszy…
W roku 1934 SPRP w Zambrowie uległa redukcji. Stan kompanii strzeleckich zmniejszył się o jedną, a pluton łączności i pluton saperów przeniesiono do innych jednostek. Ostatni rocznik opuścił mury zambrowskiej podchorążówki w roku 1935. Szkołę zamknięto 31. V 1935 r. Łącznie wyszkolono w niej ponad 6 tysięcy podchorążych.
W miejsce SPRP powołano Batalion Szkolny Podchorążych Rezerwy Piechoty, który podtrzymywał tradycje podchorążówki. Batalion przetrwał do roku 1937, wtedy został skasowany. W tym czasie udało się wyszkolić ponad tysiąc podchorążych. Część kadry została przeniesiona do garnizonów w Komorowie i Różanie. Pierwszym dowódcą batalionu był ppłk piech. Władysław Wiktor Muzyka, ale nie sprawował tej funkcji zbyt długo. Jeszcze w tym samym 1935 roku dowodzenie przejął ppłk piech. Kazimierz Czarnecki.
Zgodnie z rozkazem Ministerstwa Spraw Wojskowych w sierpniu 1937 r. w Zambrowie utworzono Szkołę Podchorążych Rezerwy Artylerii. Komendantem mianowano ppłk. Jana Władysława Chylewskiego (został zamordowany w 1940 r. przez NKWD w Charkowie), doświadczonego w boju artylerzystę z okresu Wielkiej Wojny i zmagań z Ukraińcami i bolszewikami. SPRA była trzecim tego typu ośrodkiem w kraju. Zadaniem podstawowym szkoły było wykształcenie jak najlepszych dowódców plutonów i działonów. Szczególną uwagę poświęcano nie tylko praktycznym umiejętnościom strzelania i jazdy konnej, ale też znajomości topografii i rachunkowości. 29 listopada 1937 r. nazwę szkoły zmieniono. Od teraz nosiła miano Mazowieckiej SPRA im. gen. Józefa Bema. Ćwiczenia artyleryjskie odbywały się m.in. na poligonie w Czerwonym Borze i Zagrobach-Zakrzewie.
Plany rozwoju MSPRA pokrzyżował wybuch wojny. Przez dwa lata zdołano wyszkolić ponad 600 podchorążych. Kadra oficerska MSPRA wyjechała z Zambrowa w pierwszych dniach września 1939r. Odesłano ich wraz z wykładowcami do Włodzimierza Wołyńskiego, gdzie dołączyli do zgrupowania gen. Kazimierza Sosnkowskiego. Ostatni rozdział MSPRA jest niestety tragiczny. Artylerzyści zostali otoczeni przez Sowietów i wzięci do niewoli. Dwudziestu jeden z nich znalazło śmierć z rąk siepaczy z sowieckiego NKWD.
Wszystkie pododdziały 71. Pułku Piechoty w ramach mobilizacji wymaszerowały z koszar. Pozostał w nich jedynie jeden z batalionów 116. Rezerwowego Pułku Piechoty ppłk Stefana Karola Komendery, który był w trakcie organizacji. W Białej Podlaskiej, na terenie koszar 34. pp. uruchomiony został Ośrodek Zapasowy 18. DP, który pełnił podobną funkcję jak batalion marszowy w Zambrowie. Ppłk. Komendera był najwyższym stopniem oficerem w Ośrodku Zapasowym 18. DP. Pod koniec września 1939 r., w okolicy Chełma dostał się do niewoli.
Stan osobowy 71. pp. po mobilizacji osiągnął ponad 90. oficerów i około 3 tysiące podoficerów i szeregowych. Mobilizacja wymusiła więc zwiększenie stanu osobowego 71. pp. o 2 tysiące żołnierzy. Na terenie koszar organizowano batalion marszowy 71. pp., który był przewidziany w planie mobilizacyjnym z rolą uzupełniania strat w pułku. 18 pal prawie się potroił, jeśli idzie o stan osobowy. Powstał też III Dywizjon Haubic 100 mm i szwadron „Krakusów” w charakterze kawalerii dywizyjnej. W ramach planu mobilizacyjnego zorganizowano również tabor pułkowy i tabory batalionowe z przeznaczeniem na zadania logistyczne.
Każdy żołnierz w pułku posiadał kb Mauzer i 3 granaty, a uzbrojenie pułku składało się z:
- 90 rkm wz. 28 – po 1 szt. w każdej drużynie strzeleckiej,
- 36 ckm wz. 30 – w każdym batalionie kompania ckm, tj. 3 plut. po 3 ckm plot. (3 szt.) na taczankach,
- 27 kb ppanc wz. 35 – po 1 szt. w plutonie,
- 6 moździerzy 81 mm wz. 31 – po 2 szt. w komp. ckm,
- 8 zamiast 9 działek ppanc wz. 36 – 1 plut. po 3 działka w baonie
- 2 działa 75 mm wz. 97 Schneider lub 02/26 – plut. art. piechoty
– podaję za Jerzym Dąbrowskim („71 Zambrowski Pułk Piechoty. Zarys historii i udział w wojnie obronnej 1939 r.”, wydanie trzecie poprawione).
Comments