top of page

 

Szkoła parafialna

 

       Początków szkolnictwa należałoby dopatrywać się pewnie w postanowieniach soboru laterańskiego IV z 1215r., który nakazywał, między innymi prowadzenie edukacji przy najmniejszych jednostkach ówczesnej organizacji społecznej, parafiach. Sobór nakładał także, na proboszcza obowiązek zatrudnienia nauczyciela. Oczywiście, nie każdego zarządcę parafii było stać na taki luksus, ale podwaliny pod oświatę jakieś poczyniono.

W 1530r. w całym archidiakonacie pułtuskim, tylko w trzech parafiach nie było nauczyciela! W zetknięciu z innymi archidiakonatami, wynik bardzo dobry.

       W wizytacji parafialnej z roku 1609, mowa jest o świeżo wybudowanej szkole parafialnej w Andrzejewie, o której wystawienie postarał się ks. Gostkowski. Proboszcz stwierdził przy okazji, że na wyposarzeniu szkoły są również książki do nauki, ale te znajdują się w skrytce, do której klucz zaginął.

Kolejnych danych, dotyczących szkoły w parafii andrzejewskiej, dostarcza nam wiek dziewiętnasty:

 

„Proboszcz teraźniejszy powodowany dobrem religij i kraju jeszcze przed urzędzeniem krajowym względem zgromadzenia szkółki sprowadził dyrektora niejakiego Franciszka Tyszkę i utrzymywał go częścią swym kosztem, częścią parafii po tegoż śmierci sprowadził drugiego niejakiego Michała Czarneckiego, któremu na budynek drzewo i kilkanaście sztuk flankowego drzewa czyli fruktowego na zasadzenie ogródka dał. Ten uczył szkółki parafialnej blisko 20 lat, miasto zaś upatrzywszy coś do niego bez dołożenia się proboszcza alienowało go i innego sprowadziło i rok po rok odmieniał, i tak szkółka gotowa upadła, gdyż rzeczony Michał Czarnecki dom swoy, który był szkółką przedał. Miasto i teraz dyrektora utrzymuje, stancję dla niego najmuje, w której oraz i dzieci uczą się. Izba przeznaczona dla nauki dzieci jest dosyć obszerna i wygodna, w alkierzu zaraz przez ścianę mieszka nauczyciel. Ten nauczyciel pobiera pensyą tylko od uczniów i od miasta ile jest jego pisarzem. Ogrodu ani ordynarii nie ma, stołuje się tylko u innego obywatela, jest pod dozorem wikariusza, gdyż proboszcz zajęty nauką seminarium pułtuskiego.

Nauczyciel teraźniejszy nazywa się Edward Orłowski, przybył z Węgrowa, nie jest patentowany, posiada język łaciński i inne nauki. Obyczajów jest miernych, obowiązki chrześcijańskie ile słabość ludzka pozwala wykonywa, zapłata onego dochodzi i opał ma.

W tym roku uczyło się dzieci 30. Dziewcząt 6 katolickich. Kilku chłopców uczyło się na gramatykach pijarskich, reszta miała elementarze, postępek w naukach był mierny. Rok nauk trwał nie ciągle, gdyż lud niedostateczny, na lato z dzieci swych potrzebuje pomocy. Do tej szkółki oprócz niektórych wiosek, które sobie utrzymują nauczycieli należy cała parafia.”

 

       W dekanacie andrzejewskim, w pierwszej ćwierci XIX w., jedną z najlepiej prosperujących szkół, była szkółka parafialna w Rosochatem. Nadzorowali ją: proboszcz, wójt i dwóch „obywateli z parafii słusznych”. Dla nauczyciela wyznaczono stałą pensję w wysokości 100 talarów, na którą składali się mieszkańcy parafii. Nauczycielem w tej, trzyklasowej szkole był Piotr Chmielewski, wykształcony mieszkaniec parafii.

 

W Zuzeli szkoła mieściła się w domu jednego z włościan. Uczniowie mieli książki do nauki, z których uczyli się pisać i czytać. Miejscowy wikariusz (Jakub Kolenda), który był nauczycielem, pełnił tę posługę nieodpłatnie. W szkole uczyło się około 40 dzieci.

 

W Jasienicy rząd wyznaczył, co prawda miejsce na wybudowanie szkoły dla 80 uczniów, ale przez wzgląd na brak funduszy problem utkwił w martwym punkcie. Jednakże, z pomocą Wincentego Krasuckiego, zamożnego dzierżawcy dóbr jasienickich, sprowadzono dyrektora i wyznaczono miejsce na naukę w miejscowym dworze. Wcześniej, w roku 1809, szkoła mieściła się w szpitalu parafialnym. Do szkoły w Jasienicy (w 1817r. uczęszczało 40 chłopców i 3 dziewczęta, w tym 8 ewangelików.

 

W Czyżewie (wówczas Czyżewo), szkoła mieściła się w jednym z pomieszczeń w nowo wybudowanej plebanii. Proboszcz parafii Czyżewo uskarżał się, że parafia nie posiada własności w postaci lasów, tym samym nie może wybudować szkoły. Problemem był też fakt, że rodzice zabrali całą czterdziestkę dzieci na święta i już do szkoły nie powróciły. Tymczasem proboszcz nie mógł sobie pozwolić na utrzymywanie nauczyciela, więc go zwolnił.

 

W pozostałych parafiach dekanatu, sytuacja szkolnictwa była w dużo gorszym stanie.

 

W Zarębach Borkowie (obecnie Zaręby Kościelne) nie było ani budynku przeznaczonego na szkołę, ani chociażby jednej klasy uczniów. Były za to nadzieje, że miejscowi OO Reformaci zajmą się edukacją parafian.

 

Szkoły, jak i nauczania, nie było również w Nurze i Bogutach Piankach. W tych ostatnich najwyraźniej zaistniał jakiś spór z zakonem Sióstr Miłosierdzia, który był właścicielem szpitala w Ciechanowcu i dóbr ziemskich Boguty. Rządca parafii uskarżał się, że ze względu na brak funduszy i brak pomocy ze strony zakonnic, nie może zatrudnić nauczyciela. Wiemy jednak, że zakon Sióstr Miłosierdzia prowadził własna szkółkę. Była ona jednak dostępna tylko dla ubogich dziewcząt.

Anna z Gostkowskich Piętka, pochodząca z Grzymków, wspominała, że dziecko z rodziny szlacheckiej, przy odrobinie szczęścia, mogło liczyć na naukę w szkole przyklasztornej:

 

„Gdy skończyła lat dziesięć, została sierotą i wtedy dopiero pomyślano o jej wykształceniu. Lecz nauka młodych dziewcząt w owe czasy była niezmiernie utrudnioną, bo prywatnych zakładów naukowych, nawet w większych miastach, nie było, zaś w domu prawie nie uczono dzieci, gdyż trudno było o wykształconą osobę, któraby zechciała przyjąć obowiązki nauczycielki. Jeżeli więc przebywała na rezydencji jakaś daleka krewna, to ta mogła nauczyć zaledwie słabych początków i robótek ręcznych. Dla nabycia zaś szerszego wykształcenia młode panienki umieszczano w zakładach wychowawczych przy żeńskich klasztorach. W Łomży przy klasztorze panien Benedyktynek znajdowała się szkoła dla córek szlacheckich. […] Nauka w klasztorze była ciężka i surowa, bo troszczono się tam więcej o wzmocnienie ducha chrześcijańskiego, wszczepienie pobożności, umartwienie ciała i inne cnoty, aniżeli o wiadomości doczesne i świeckie”.

 

 

 

 

bottom of page