top of page

Święty Wojciech

 

 

Wojciech, zwany również Adalbertem, urodził się w roku 956 jako jeden z synów Sławnika i Strzeżysławy. Kiedy chłopiec zachorował, rodzice ofiarowali jego życie Bogu, w zamian za łaskę uzdrowienia.

 

Wojciech wyzdrowiał i pierwsze swe kroki skierował do szkoły. Tutaj zdania badaczy są podzielone i nie wiadomo, gdzie pobierał nauki przyszły święty. Prawdopodobnie była to Praga, albo Budecu. Później kształcił się w Magdeburgu, gdzie przyjął sakrament bierzmowania krzyżmem świętym, z rak arcybiskupa Adalberta. Od arcybiskupa przejął też drugie imię: Adalbert.

 

 

Powrócił do Czech i na początku 980r. otrzymał święcenia kapłańskie od biskupa Detmara (Dytmar).

 

Dwa lata później biskup umarł i pozostawił po sobie wakat. Zjazd w Lewym Hradcu, pod przewodnictwem Bolesława II na czele starszyzny wybrał na jego następcę Wojciecha. Nominację musiał jeszcze cesarz Otton II. Ten pozytywnie odniósł się do nominacji Wojciecha dopiero rok później. Konsekracji dokonał 22 czerwca metropolita Moguncji, św. Willigis. Tak oto, Wojciech został biskupem praskim.

 

Jan Kapariusz, mnich opactwa benedyktyńskiego, autor pierwszego opisu żywota św. Wojciecha z 999r., opisał moment wkroczenia nowego biskupa do Pragi:

 

 

„Tam nowy ten biskup rozwiązawszy rzemienie sandałów, bosą nogą wszedł do miasta” i „ku wielkiej radości mieszkańców zasiadł na tronie biskupim”.

 

 

Gest skromny i nie pozostający samym gestem. Biskup Wojciech podzielił majątek swego biskupstwa na cztery części. Jedną na potrzeby kościoła; drugą dla kanoników; trzecią rozdał ubogim i potrzebującym; czwartą zaś, najmniejszą część zatrzymał na własne potrzeby. Nie dziwi, że lud pokochał nowego pasterza. Miał też wielu przeciwników. Sprzeciwiał się, m.in. handlarzom niewolnikami chrześcijańskimi, wielożeństwu, małżeństwami wśród duchownych, łamaniu postów, itp. praktykom.

 

 

Konflikt między zwolennikami dawnego biegu rzeczy, a Wojciechem narastał, aż ten opuścił Pragę i udał się do Rzymu, aby prosić o zwolnienie z pełnionej funkcji. W tym czasie sytuacja polityczna uległa zmianie (zmarł też biskup pomocniczy Folkold) i nieprzychylny reformom Wojciecha Bolesław II (Chrobry) potrzebował biskupa w Pradze. Poprosił o interwencję papieża Jana XV, który po decyzji synodalnej z 992r. zgodził się na powrót biskupa do Pragi, pod warunkiem, że będzie tam respektowane jego prawo i nakazy (m.in. odnośnie nie zawierania małżeństw między krewnymi).

 

 

Wojciech w tym czasie zdążył już przywdziać habit mnicha w opactwie św. Bonifacego i św. Aleksego na Awentynie w Rzymie i z pokorą pełnić najprostsze posługi mnisze. Z pokorą przyjął polecenie papieża i powrócił do Pragi. Zabrał ze sobą kilkunastu mnichów, którzy założyli w Brzewnowie koło Pragi, klasztor benedyktyński.  

 

 

Czesi ponownie witali swego biskupa. „Wkrótce potem – jak pisał Jan Kanapariusz – ogarnęła ich jednak gnuśna łatwizna i lekceważąc nauki szli ku wszelkiemu złu”. Biskup Wojciech ponownie opuścił Pragę…

 

 

„Zdarzyła się tym czasem smutna i pożałowania godna zbrodnia. Zone pewnego wielmoży oskarżono publicznie o popełnienie cudzołóstwa z duchownym. Gdy krewni zniesławionego męża zwyczajem barbarzyńskim chcieli ją ściąć, ona zbiegła jakby wiatrem gnana i z krzykiem dobiegła do upragnionego biskupa. [On] tedy chcąc uwolnić niewiastę z rąk owych ludzi, zamknął ją w klasztorze mniszek, który nosi wezwanie i poświęcony jest czci świętego Jerzego, otoczony jest silnymi murami. Klucz zaś powierzył stróżowi kościoła wierząc, iż niewiasta wśród niewiast znajdzie pociechę w strapieniu, a pod ochroną ołtarza bezpieczeństwo życia”.

 

 

 Mury klasztorne nie powstrzymały żądnego zemsty tłumu. Kobietę ścięto. Prawdopodobnie w całej sytuacji bardziej chodziło o konflikt silnych, skonfliktowanych ze sobą rodów, niż o cudzołóstwo, ale zaostrzył się on do tego stopnia, że Wojciech ponownie opuścił Pragę.

 

Jeden z tych rodów, Wrszowców napadł na gród w Libicach nad rzeką Cidliną. Był to gród ofiarowany przez Bolesława I (około 950r.) Sławnikowi, ojcu Wojciecha, a więc rodzinny gród biskupa praskiego.

 

 

Brunon z Kwerfurtu zapisał, że Bolesław II „obiecał fałszywie”, że jeśli obsada grodu się podda, daruje im życie, „toteż wychodząc z kościoła dobrowolnie oddali się w ręce wrogów, zawiodło poręczenie księcia i na oczach wszystkich na ich dorodnych ciałach wykonano wyrok śmierci.”

 

 

Wrszowcowie opanowali gród i przejęli nad nim kontrolę. Wśród zamordowanych przed kościołem, było pięciu braci Wojciecha. Biskup obłożył klątwą ród Wrszowców, a posługa biskupa praskiego dobiegła końca. Chociaż próbowano jeszcze zmusić Wojciecha do powrotu, do ogarniętej chaosem Pragi, ten udał się na pielgrzymi szlak. Nawiedził groby św. Marcina w Tours, św. Benedykta we Fleury i św. Dionizego w Saint – Denis. W 996r. wyruszył do Polski.

 

Król Bolesław Chrobry przyjął go w Gnieźnie. Chciał, aby został pośrednikiem dworu w misjach dyplomatycznych. Wojciecha nie cieszyła już dyplomacja i polityka. Na pierwszysm miejscu stawiał ewangelizację.

 

 

Jan Kanapariusz:

 

 

„A potem ostrząc i przygotowując miecz słowa Bożego przeciw okrutnym i bezecnym bałwochwalcom, zaczął rozważać z kim najpierw, z kim potem należy walczyć; czy ma udać się do Luciców, którzy żyją z łupienia chrześcijan i krzywdy biednych ludzi, czy w granice Prusów, których  bogiem brzuch i chciwość sprzęgnięte ze śmiercią. Gdy tak się wahał, wydała mu się lepsza myśl, żeby pójść zwalczać bożków i bałwany Prusów, gdyż ta kraina była bliższa i wspomnianemu księciu znana”

 

 

Lucice (Wieleci) byli akurat w stanie wojny, więc wybór Wojciecha padł na Prusów. Dla ochrony osobistej otrzymał od Bolesława Chrobrego 30 wojów i wyruszył do Gdańska, a potem dalej, na tereny Prusów. Pewnego dnia, kiedy spali zostali napadnięci i skrępowani. Był to koniec wyprawy Wojciecha. Tego dnia zginął. Na podstawie świadectwa Radzima – Gaudentego, naocznego świadka, znamy scenę męczeńskiej śmierci Wojciecha. Spisał ją Jan Kanapariusz:

 

 

„W końcu, gdy wszyscy spali, nadbiegli wściekli poganie, rzucili się na nich z wielką gwałtownością i skrępowali wszystkich. Święty Wojciech zaś, stojąc naprzeciw Gaudentego i drugiego brata związanego, rzekł: "Bracia, nie smućcie się! Wiecie, że cierpimy to dla imienia Pana, którego doskonałość ponad wszystkie cnoty, piękność ponad wszelkie osoby, potęga niewypowiedziana, dobroć nadzwyczajna. Cóż bowiem mężniejszego, cóż piękniejszego nad poświęcenie miłego życia najmilszemu Jezusowi?" Z rozwścieczonej zgrai wyskoczył zapalczywy Sicco i z całych sił wywijając ogromnym oszczepem, przebił na wskroś jego serce. Będąc bowiem ofiarnikiem bożków i przywódcą bandy, z obowiązku niejako pierwszą zadał ranę. Następnie zbiegli się wszyscy i wielokrotnie go raniąc nasycali swój gniew.

 

Płynie czerwona krew z ran po obu bokach; on stoi modląc się z oczyma i rękami wzniesionymi ku niebu. Tryska obficie szkarłatny strumień, a po wyjęciu włóczni rozwiera się siedem ogromnych ran. Wojciech wyciąga uwolnione z więzów ręce na krzyż i pokorne modły śle do Pana o swoje i prześladowców zbawienie. W ten sposób ta święta dusza ulatuje ze swego więzienia; tak to szlachetne ciało, wyciągnięte na kształt krzyża, bierze ziemię w posiadanie, tak też skutkiem wielkiego upływu krwi wyzionąwszy ducha, w krainie szczęścia rozkoszuje się wreszcie najdroższym zawsze Chrystusem! O, jak święty i błogosławiony to mąż, na którego obliczu zawsze jaśniał blask anielski, w którego sercu zawsze Chrystus przemieszkiwał. Jak pobożny i wszelkiej czci najgodniejszy: wtedy rękoma i całym ciałem objął krzyż, którego zawsze pragnął i w duszy swej nosił.

 

Umęczon był zaś Wojciech, święty i pełen chwały męczennik Chrystusa, 23 kwietnia, i to w piątek; stało się tak oczywiście dlatego, aby w tym samym dniu, w którym nasz Pan Jezus Chrystus cierpiał za człowieka, także ten człowiek cierpiał dla swego Boga. Jego jest miłosierdzie po wiek wieków, cześć, chwała i panowanie na wieki wieków. Amen.

 

[…] Zbiegli się zewsząd z bronią okrutni barbarzyńcy, z nienasyconą jeszcze wściekłością oderwali od ciała szlachetną głowę i odcięli bezkrwiste członki. Ciało pozostawili na miejscu, głowę wbili na pal i wychwalając swoją zbrodnię, wrócili wszyscy z wesołą wrzawą do swoich siedzib”

 

 

Późniejsze opisy mówią wprawdzie, że Wojciech zginął ścięty toporem, ale relacja Jana Kanapariusza, na podstawie relacji świadka, będąca jednocześnie najstarszą relacją, wydaje się być najwłaściwsza. Na słynnych drzwiach gnieźnieńskich, przedstawiona jest śmierć świętego Wojciecha, jako ściętego.

 

 

Prusowie przewidywali, że na zwłokach Wojciecha można zrobić intratny interes i postanowili sprzedać je Bolesławowi Chrobremu. Ten zaoferował, o czym wspomina Gall zwany Anonimem, wykupienie ciała „na wagę złota”. Czyli oferując tyle złota, ile warzy ciało męczennika.

 

 

Niebawem na wieść o cudach dokonywanych przez świętego, w pielgrzymkę do Gniezna wyruszył sam cesarz, Otton III. Cesarz ufundował ołtarz, w którym umieścił ciało świętego Wojciecha. Spotkanie Ottona III z księciem Polski, otworzyło nowy rozdział w historii kraju. Cesarz był pod ogromnym wrażeniem obyczajów i bogactwa na dworze władcy Polaków.

 

Wg. Galla Anonima cesarz w podziwie zawołał:

 

 

„Na koronę mego cesarstwa! To, co widzę, większe jest niż wieść głosiła!. I za radą swych magnatów dodał wobec wszystkich: Nie godzi się takiego i tak wielkiego męża, jakby jednego spośród dostojników, księciem nazywać lub hrabią, lecz chlubnie wynieść go na tron królewski i uwieńczyć koroną. A zdjąwszy z głowy swój diadem cesarski, włożył go na głowę Bolesława na [zadatek] przymierza i przyjaźni, i za chorągiew tryumfalną dał mu w darze Gwóźdź Krzyża Pańskiego z Włócznią św. Maurycego, w zamian za co Bolesław ofiarował mu ramię św. Wojciecha”.

 

 

 

      Brunon Bonifacy z Kwerfurtu, pierwszy znany kronikarz czasów piastowskich na ziemiach polskich, autor „Żywotu św. Wojciecha” zapisał:

 

 

„Ojciec jego był mąż wielki i bardzo potężny; majętności miał nietknięte, posiadłości rozległe. […] Matka, pochodząc ze znakomitego rodu słowiańskiego, wielkiej była zacności, godna małżonka z godnym złączona małżonkiem, z takim mianowicie, który sięgał pokrewieństwem linii królewskiej; był on bowiem bardzo bliskim krewnym króla Henryka, tego, przed którego rozkazami drżą dziś narody wzdłuż i wszerz”.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

bottom of page