top of page

Gloria victis* 

 

 

           W XVI i XVII w. do najpotężniejszych mocarstw świata zaliczało się Imperium Osmańskie. Dlatego też po wybuchu wojny krymskiej ( 1853 – 1856 ) między tymże imperium ( oraz sprzymierzonymi zeń Wielką Brytanią, Francją i Sardynią ) a Imperium Rosyjskim, wyłoniła się również szansa na niepodległość dla Królestwa Polskiego. Próbowano za zgodą sułtana utworzyć wojsko Polskie na terenach osmańskich. Michał Czajkowski, będący na służbie tureckiej, zorganizował formację Kozaków Osmańskich, a Władysław Zamoyski Dywizję Kozaków Sułtańskich.

Klęska Imperium Rosyjskiego  w wojnie krymskiej uwidoczniła jego wewnętrzne słabości, co skłoniło cara Aleksandra II do przeprowadzenia reform ustrojowych. Zniesiono między innymi poddaństwo na terenie Imperium. Nastąpiła tzw. odwilż posewastopolska. Dla Polaków wydarzenia te były przejawem słabości absolutyzmu carskiego i sygnałem do rozpoczęcia kolejnego powstania. Z biegiem czasu bodźców napędzających przybywało.

11.VI.1860r. pogrzeb wdowy po bohaterze powstania listopadowego gen. Józefie Sowińskim ( obrońcy Woli ) przerodził się w manifestację patriotyczną.  W listopadzie tego samego roku, podczas rocznicy Nocy Listopadowej zorganizowano kolejną manifestację, podczas której odśpiewano pieśń skomponowaną na cześć cara Aleksandra I Romanowa ( będącego w tym czasie królem Polski; oczywiście nie tolerowanym przez Polaków ), ale zmieniając jej refren z "Naszego króla zachowaj nam Panie" na: „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”. W 1861r. w kolejną manifestację przerodziła się rocznica bitwy pod Olszynką Grochowską, a w starciach z Rosjanami zginęło pięć osób. W grudniu, tego samego roku, kilka osób zginęło na Placu Zamkowym podczas demonstracji przeciw Towarzystwu Rolniczemu, które przyjęło uchwałę o uwłaszczeniu chłopów. Pogrzeb zabitych przeistoczył się w kolejny manifest ludności Warszawy. Ponieważ znaczną część wojska ściągnięto właśnie ze stolicy, dało to pretekst do bardziej zaangażowanych protestów w innych częściach kraju. W wielu miejscowościach przepędzono skorumpowanych urzędników, a władze nie zawsze mogły im pomóc. Wskutek wydarzeń car zmuszony był do pewnych ustępstw – administracja została spolonizowana. Kiedy część ludności zawierzyła w dobre intencje „opiekuna”, ujawniło się jego prawdziwe oblicze. 8.IV.1861r. na Placu Zamkowym, od rosyjskich kul zginęło 100 osób, a kilkaset zostało rannych. Demonstracyjny wyraz miały również 448 rocznica podpisania unii horodelskiej, oraz pogrzeb arcybiskupa warszawskiego Antoniego Melchiora Fijałkowskiego.

Rok 1861 spłynął krwią Polaków. Kościół katolicki ogłosił żałobę narodową, a namiestnik Rosyjski gen. hr. Karol Lambert wprowadził stan wojenny.

Pomimo zakazu, następnego dnia niepokorna ludność Warszawy wzięła  udział w obchodach rocznicy śmierci Tadeusza Kościuszki, które zakończyły się kolejnymi starciami. Car doskonale wiedział, że zanosi się na powstanie, więc w celu rozbicia szeregów konspirantów, zarządził pobór do wojska ( brankę ). Tym samym przyspieszył jego wybuch, który miał miejsce 22.I.1863r.

Rewolta objęła również naszą okolicę. Szlachta najmniejszych nawet zaścianków chwytała za broń, szable, drągi i kosy. Już w dzień po wybuchu powstania na stację kolejową w Małkini zajechał pociąg z powstańcami z Warszawy. Most na Bugu został podpalony ( ze względu na swą stalowo – betonową konstrukcję nie spłonął całkowicie ), a w Małkini nastąpiło trwające kilka dni wystąpienie zbrojne i zaczął się werbunek ochotników. Po dwóch dniach pociąg ruszył na stację Czyżewo, ale na jego pokładzie było o 200 powstańców więcej. Tutaj zebrano kolejnych ochotników z okolicy i pod przewodnictwem inżyniera komunikacji kolejowej Ignacego Mystkowskiego oddziały podążyły w dalszą drogę do Puszczy Białej, w której zarządzono punkt mobilizacyjny.  W Puszczy powstał obóz, w którym zaczęło się szkolenie ochotników. Stąd też było blisko do Prus Wschodnich skąd zamierzano przerzucać broń dla walczących. Zmierzał tu także oddział poznaniaków, któremu należało ułatwić dotarcie.

Okoliczna ludność skupiła się w oddział ( partię powstańczą ) liczący ok. 1000 powstańców. Zalesienie obszaru pozwoliło na skuteczną walkę partyzancką z przeważającym pod każdym względem przeciwnikiem i kontrolowanie linii kolejowej Warszawa – Petersburg, co z kolei powodowało odcięcie zaopatrzenia i posiłków wojskowych dla wojsk carskich.  Jedne z największych oddziałów w kraju zebrały się w Węgrowie ( 3500 ochotników ) i Siemiatyczach ( 3000 ochotników ). W Ostrowi Mazowieckiej organizacją partii zajął się Antoni Skarpetowski, a w pobliskim Wąsewie Ludwik Sadowski.  W rejonie działał również duży oddział pod osobistym dowództwem gen. Zygmunta Padlewskiego. Znaczącą rolę odgrywał także zagon Józefa Konstantego Ramotowskiego „Wawra”, który wyruszył z okolic Łomży z zamiarem zniszczenia mostu na Bugu.

Oprócz kolei udało się powstańcom styczniowym w naszej okolicy opanować również szosę brzeską, co pogłębiło odcięcie Królestwa Polski od Cesarstwa Rosji. 

1.II.1863r. wybuchło także powstanie w Wielkim Księstwie Litewskim oraz ziemiach zebranych (Litwa, Białoruś i część Ukrainy – ziemie, które zostały utracone w skutek rozbiorów i nie weszły w skład Królestwa Kongresowego).

Do rozbicia oddziału Ignacego Mystkowskiego skierowano znaczną część liczącego 2600 żołnierzy i 4 działa oddział wojskowy płk Emmanuela stacjonujący w Pułtusku. Do starcia doszło 28.II pod Przetyczą.  Zwycięstwo powstańców nad regularnym wojskiem podniosło morale i spowodowało napływ kolejnych ochotników. Chłopi, którzy szczególnie cierpieli z powodu biedy, chętnie przystępowali do powstańców. Jeśli nie do regularnych oddziałów, to zjawiali się z kosami w ręku na odgłos potyczki lub samą wieść, że takowa ma miejsce gdzieś w okolicy. Pamiętali jeszcze dekrety z lat 1835 i 1837, które pogłębiły ich biedę zabraniając bartnictwa na terenie całego Mazowsza. Poza tym Rząd Narodowy wydał dekrety uwłaszczeniowe, w myśl których przewidziano uwłaszczenie na uprawianej ziemi, odszkodowania i nadania ziemi dla uczestników powstania. Tak opisywano ówczesny stosunek chłopów do powstania:

„chłopaki wiejskie rzucali pługi, brony, szczególniej gdy przechodzili przez wioski zagonowej szlachty, przyłączali się do rosnącego z każdym dniem, z każdą godziną powstańczego oddziału. Do rąk brali widły i kosy, czasem kij okuty w wyostrzone żelazo, a szli jakby na śmiertelne gody, tłumnym pochodem do gromadzonych mogilnych dołów.”

Wśród powstańców nie mogło zabraknąć zwolnionego zaledwie cztery miesiące wcześniej z więzienia ( aresztowanego za udział w manifestacjach patriotycznych ) Piotra Gruchacza z Andrzejewa, który walkę powstańczą miał wpisaną w metrykę rodzinną od pokoleń. Razem z Teofilem Wądołowskim pochodzącym z Mianowa zasilili szeregi żandarmerii powstańczej. Z Grzymk, na czele sformowanego przez siebie oddziału kawalerii wyruszył na powstańczy front Wincenty Gostkowski. Oddział jego wszedł w skład większego zgrupowania dowodzonego przez Ziembińskiego. Niestety Gostkowski zginął później osaczony przez wroga w bitwie pod Rydzewem. Do powstańców dołączył także przebywający na urlopie kapitan wojsk carskich, Jan Podbielski ze sztabu garnizonu moskiewskiego i wielu innych.

Obok zbrojnie wspierających powstanie mężczyzn stały mężnie również kobiety, ich żony i córki. W Andrzejewie zorganizowały powstańczą służbę sanitarną, gdzie przywożono rannych z lasów kurpiowskich, ale także różnych stron całego Podlasia. Zajmowały się sprawami przesyłek przy pocztach polowych. Nie brakowało też kobiet na pierwszej linii frontu. Tak oto pisał o nich F.L. von Erlach:

„kobiety wreszcie odgrywają w obecnym powstaniu tak niesłychanie ważną rolę, że za granicą nie można o tym wyrobić sobie pojęcia, jeżeli się tego naocznie nie widziało. (...) są prawdziwą duszą powstania.”

Wsparcie moralne, ale także materialne dla walczących płynęło ze strony miejscowych księży oraz zakonników z zarębskiego (Zaręby Kościelne) klasztoru. Kler, posiadający duży autorytet wśród ludności okazał się być dobrym organizatorem. Duchowni zajmowali się m.in. organizacją żywności dla walczących. Podnosili również ludzi na duchu poprzez kazania. Pomagali we wszystkich sprawach organizacyjnych, gdzie wymagała tego sytuacja. Była to znacząca pomoc dla powstańców. Nie pomogło nawet potępienie powstania przez biskupa płockiego ks. Wincentego Chościak – Popiela.

Znana jest np. postać ks. W. Gutkowskiego, proboszcza parafii szydłowskiej, który zagroził dwóm mężczyznom karami kościelnymi, za zdradzenie jednego z oddziałów powstańczych, w skutek czego oddział ów został rozbity. Ksiądz nie chciał nawet wpuścić ich do kościoła. Polecił im klęczeć w kruchcie i modlić się za dusze poległych powstańców. Po upadku powstania został za to aresztowany, a do przewinień dodano również nakłanianie ludności do udziału w powstaniu. W Ostrowi Maz. znaczący wkład do tworzenia oddziałów partyzanckich wniósł tutejszy wikariusz ks. Florian Jastrzębski.

Tak oto postawę zakonników z klasztoru karmelitów w Oborach opisuje Maria Konopnicka w opowieści „W Oborach”:

„Przeor milczał. Ta chwila milczenia miała wymowę tak ogromnej siły, iż nie dotrwało by jej w mocy żadne ludzkie słowo. Oczy jego chodziły po nas, jak żar i jak płomień. Zaczem schował kartkę pod szkaplerz na piersiach, i szeroko odetchnąwszy, rzekł: - Dzieci! Matka na nas woła. Matka jest w potrzebie. Aż tu, przez mury, słychać jej wołanie. Zrodziła nas, wykarmiła, żeście na jej łonie na drągalów wyrośli i już wam smoczka w gębie nie potrzeba. A teraz tam huczą lasy, palą się wsie, wstają miasta, kto żyw ofiarę tego życia niesie, a wy mi tu będziecie siedzieli za piecem? Trzydziestu takich partyzantów, że to Boże ratuj – i za piecem? A tam strzelby tylko grają, tylko świszczą kulki. A dalejże mi te habity zrzucać i w garść pluć! – Tu zawiesił głos. Słuchaliśmy z zapartym tchem. Dreszcz gorący po nas szedł, ręce się zaciskały w pięści. – Sawa, bracie – szepnął mi Redula – Ja w habicie idę. Przysięgałem matce nie zrzucać do śmierci. Dosłyszał przeor. – Idź, synu! Tam przysięgi  najrychlej dotrzymasz. Niech widzi świat, jak się polski zakonnik za Ojczyznę bije! [...] A dobywać tam stare kurty, sukmany, czamary... Zaś krzyż święty na pierś, na czoło, i – w szeregi! W szeregi! W szeregi!...”

I świat zobaczył, bowiem powstanie spotkało się z przychylnością w wielu narodach Europy.

 

       Studencki oddział powstańczy wchodzący w skład partii Władysława Cichorskiego „Zameczka” stoczył 14. III potyczkę pod Feliksowem w okolicy Broku. Niestety w wyniku przewagi nieprzyjaciela poniesiono porażkę. Rannych przewieziono na plebanię, gdzie ks. Jastrzębski zorganizował szpital powstańczy. Wśród nich był Ludomir Benedyktowcz, który dzięki operacji przeżył i chociaż stracił obie ręce, to nie przeszkodziło mu to w czasie późniejszym oddać się malarstwu. Nauki pobierał u takich mistrzów jak Wojciech Gerson, czy Jan Matejko. Tematem przewodnim jego malarstwa stało się właśnie powstanie styczniowe.

Liczący około 1200 powstańców oddział stoczył w nocy z 4 na 5 maja 1863r. jedną z największych bitew powstania styczniowego. „Ojciec”, bo tak powszechnie nazywano Mystkowskiego, zarządził zasadzkę na maszerującą w kierunku Ostrowi Maz. kolumnę wojsk księcia Tichomirowa dowodzoną przez Konstantego Rynarzewskiego. Oddziałami strzelców i kosynierów dowodzili dowódcy 1 Pułku Pułtuskiego: Mystkowski, Karol Frycze, Jan Podbielski i Władysław Ostaszewski, a kawalerią Bronisław Deskur. Rozbijając maszerującą kolumnę wojsk odniesiono ogromny sukces. Wzięto jeńców, zdobyto broń i niezbędny ekwipunek. W ramach uznania zasług  Rząd Narodowy mianował Mystkowskiego podpułkownikiem. Bitwa przeszła do historii pod nazwą „bitwa pod Stokiem”. Po zwycięstwie do oddziału dołączyła grupa powstańcza (ok. 300 osób) Polikarpa Dąbrowskiego. W wyniku odniesionych ran, wkrótce zmarł w Uścianku kapitan Podbielski.

13 maja powstańcy postanowili zaatakować, w pobliżu Kietlanki pociąg przewożący żołnierzy gen. Tolla do Małkini. Niestety w wyniku zdrady pociąg wyhamował przed pułapką, a zaplanowanemu wykolejeniu uległa tylko niewielka część składu. Nawiązała się zacięta walka. Uwidocznił się podczas niej znaczący błąd; obsadzono żołnierzami tylko jedną stronę torów, co pozwoliło na skuteczną obronę ze strony wroga. Zaalarmowany został rosyjski oddział w Czyżewie, a po kilkunastu minutach przybył pociągiem oddział z Małkini. Zaatakowani z dwóch stron powstańcy otrzymali wsparcie od okolicznych chłopów, którzy na wieść o bitwie pospieszyli z pomocą; czasami z tak dużych odległości, że nie zdążyli na czas. Powstańcy musieli wycofać się do lasów Kietlanki, Zarębów Kościelnych, a nawet dalej za Bug. W bitwie zginęli wszyscy dowódcy batalionów, a także ppłk Mystkowski, którego pochowano w Zarębach Kościelnych.  Dowództwo po nim objął Karol Frycze i wycofał się w lasy Długosiodła. Wkrótce ( 23 maja ) zaatakowany został, przez silny oddział pod Łączką. W skutek zacieśniającego się okrążenia poniesiono w walce ciężkie straty, a sam Frycze został ciężko ranny w brzuch i wkrótce zmarł w pobliskiej Porębie. 1 czerwca klęska pod Kietlanką została pomszczona. Rozkręcono tory kolejowe koło Zarębów Kościelnych i wykolejono pociąg wiozący żołnierzy z Petersburga.

3 VI pod Nagoszewem doszło do kolejnego starcia z wojskami gen Tolla stacjonującymi w Czyżewie. Tym razem również przyszła z pomocą miejscowa ludność, która dla dobra sprawy nie zawahała się przed podpaleniem własnych zabudowań (byli to: Maciej Kozieł, Jan i Łukasz Stelmaszczykowie oraz niejaki Sobieski). W trwającej kilkanaście godzin potyczce zginęło ok. 500 żołnierzy carskich, przy stracie ok. 150 ludzi wśród powstańców. W Nagoszewie, na mogile poległych powstańców stoi, postawiony w 1917r., granitowy pomnik upamiętniający wydarzenia tamtych dni.

      Powstanie zakończyło się klęską. Na terenie północnego Mazowsza stoczono ok. 135 bitew (w całym kraju ok. 1000). Ostatnia z nich miała miejsce 8 III 1864r. pod Brokiem.

Jeszcze w styczni 1864r. powieszono uczestnika bitwy pod Stokiem, Feliksa Ambrozińskiego. 4 marca, w tym samym miejscu stracono szynkarza z Jelonek Józefa Mroza i pochodzącego z Mianowa, a zajmującego się stolarstwem w Ostrowi Maz., Teofila Wądołowskiego. Zgodnie z legendą Wądołowski z pogardą dla śmierci sam wykopnął sobie stołek spod nóg, aby szybciej zawisnąć na szubienicy. Później wystawiono w tym miejscu krzyż upamiętniający (u zbiegu ulic Orzeszkowej i Sikorskiego w Ostrowi Mazowieckiej). Przy rogatce różańskiej powieszono 9 maja Stiepana Szeremietiewa, dezertera armii carskiej, który przeszedł na stronę powstańców. Wyroki wykonywano również na terenie Ogrodu Jordanowskiego w Ostrowi Maz. Stojący tam niegdyś krzyż pamiątkowy, przeniesiono na zbieg ulic Warszawskiej i Brokowskiej.

Inną formą represji na powstańcach było zesłanie na katorgę. Zesłańcem syberyjskim był m.in. W. Ignacy Godlewski, który przy współpracy innych wybitnych zesłańców oddał się badaniu fauny Bajkału oraz Syberii Wschodniej. W 1877r. powrócił do kraju i zamieszkał w zakupionym przez siebie majątku Smolechy. Doczesne szczątki Godlewskiego spoczywają na cmentarzu w Jasienicy.

Konstanty Ramotowski „Wawer” wkrótce po rozwiązaniu swojego oddziału przedostał się do Francji, gdzie kontynuował karierę żołnierską. Zmarł 20 lipca 1888r. Spoczywa na cmentarzu Monparnasse w Paryżu. Karierę wojskową zrobił we Francji syn Ramotowskiego - Léopold Thadée, który dosłużył się stopnia generała brygady. Po śmierci spoczął wraz z ojcem, matką i siostrą, w mogile paryskiego cmentarza.

Piotr Gruchacz ukrywał się w rodzinnym Andrzejewie, jednak wskutek donosu został schwytany i osadzony w twierdzy Modlin. Pozbawiono go wszelkich praw obywatelskich i skazano na 20 lat ciężkich robót w kopalniach Syberii, gdzie zmarł po 25 latach pobytu.

Na listę „przestępców politycznych” trafił również kanonik honorowy kolegiaty kaliskiej, dziekan i proboszcz parafii andrzejewskiej, ks. Wincenty Godlewski. Zarzut: „zbierał chleb i sól dla powstańców i wysyłał do partji”. 

Na Syberię zesłano również prob. z Zarębów Kościelnych. ks. Seweryna Gargilewicza. Zarzuty: „1. w kościele głosił podburzające kazania / 2. gdy powstańcy szli niszczyć kolej, w pełnym liturgicznym ubraniu błogosławił ich na tę robotę / 3. nakazywał włościanom iść i bronić ojczyzny”.

Współudział wielu zakonników w powstaniu dostarczył władzom carskim pretekstu do kasaty wszystkich klasztorów w Królestwie Polskim. Pozostały tylko trzy ( później dwa ) etatowe klasztory Kapucynów; w tym łomżyński. Klasztory nie mogły przyjmować nowych kandydatów, więc z góry skazane były na upadek. W łomżyńskim klasztorze osadzano zakonników karanych za wspieranie powstania. Ojcowie Reformaci z Zarębów Kościelnych zostali wywiezieni do klasztoru w Pińczowie lub skazani na zsyłkę w rejon Syberii. Pozostał tylko najmłodszy w zgromadzeniu o. Florian Szroda, którego doczesne szczątki spoczęły na zarębskim cmentarzu.

Na zsyłkę zesłano m.in. pochodzącego z naszej gminy ks. Nienałtowskiego, który w rodzinne strony powrócił dopiero po kilkunastu latach. „Ten starzec z długą siwą brodą, odziany w zniszczony brązowy habit zakonny, sznurem przepasany, w sandałach, przemykał po okolicznych wsiach, udzielając po kryjomu spowiedzi, najczęściej młodzieży, która garnęła się do dawnego wygnańca. Szeptano, że nie było to zwykle tylko spowiadanie się, ale pogadanki patriotyczne, umacniające w polskości młode serca i umysły.”

Biskup Chrościak – Popiel, pomimo wcześniejszego potępienia powstania, przez kolejne lata starał się ulżyć w cierpieniu więzionym i represjonowanym powstańcom. Był częstym gościem w więziennych celach, a jego poświęcenie wkrótce „docenił” również car. Swoją posługę przypłacił biskup siedmioletnim zesłaniem.

Generał Padlewski został aresztowany, kiedy powstanie jeszcze trwało. Przed sądem zachował całkowity spokój. Nikogo nie obciążył zeznaniami, a całkowitą winą obarczył siebie. Odmówił wyparcia się „wiary Polaka” i poparcia dla zaborcy, choć kuszono go wizją wspaniałej kariery. Został skazany na rozstrzelanie, a grób jego znajduje się na miejscu stracenia w Płocku, gdzie zasypano żyjącego jeszcze generała.

        Powstanie styczniowe było największym Polskim zrywem niepodległościowym. W wyniku klęski stracono ok. tysiąca jego uczestników, ok. 38 tys. skazano na zsyłkę, a ok. 10 tys. musiało wyemigrować. Zniesiono autonomię Królestwa Polskiego, likwidowano szkoły. Setkom miast odebrano prawa miejskie, co w rezultacie spowodowało ich upadek. (W 1866r. prawa miejskie utracił Nur, a w 1869r. również Brok i Andrzejewo. W 1870r. prawa miejskie straciło także Czyżewo; obecnie Czyżew, od 01.01.2011r. ponownie miasto) To były tylko niektóre z represji popowstańczych.

       Dzisiaj wielu historyków neguje nasze powstania narodowe. Uważa je za niepotrzebny przelew krwi. Jednak Polak, w historii naszej Ojczyzny, ciągle podnosi broń i staje do walki o wolność i niepodległość. W myśl romantycznej maksymy „za naszą i waszą wolność” walczyli Polacy w obcych armiach, przyczyniając się do zjednoczenia Włoch i Niemiec, z którymi walczyli później jako wrogowie na wszystkich frontach II Wojny Światowej. Powstanie Warszawskie w 1944r., również pochłonęło mnóstwo ofiar, i również znalazło swoich przeciwników, ale pamięć walk narodowowyzwoleńczych nigdy nie wygasła. Oto, kiedy po upadku Powstania Warszawskiego dowódca AK gen. Tadeusz „Bór” Komorowski odchodził do niewoli, podeszła do niego Anna „Margot” Rothenburg – Rościszewska...., ale tutaj oddaję głos samemu Wodzowi Naczelnemu:

„Po drugiej stronie barykady widać już było oczekujących na nas Niemców. Nagle wystąpiła z tłumu nieznana mi kobieta w żałobie, podeszła do mnie i wręczając mi srebrny medalion, rzuciła tych kilka słów: „Proszę przyjąć, panie generale, tę pamiątkę z powstania 1863 roku”. Mieliśmy już ruszać. Zaintonowałem hymn państwowy. Jeszcze Polska nie zginęła....”

Cyprian Kamil Norwid pisał:

„Upadek, który pozostawia po sobie następstwa żywotne, jest zwycięstwem.”

 

* ”Gloria victis” ( łac. chwała zwyciężonym ) - parafraza zwrotu „vae victis” ( łac. biada zwyciężonym ).

bottom of page