top of page

Witold Pilecki - żołnierz wyklęty

 

      Witold Pilecki ur. się 13 maja 1901r. w Ołońcu, jako syn Juliana i Ludwiki (z domu Osiecińskiej). W sumie Pileccy mieli pięcioro dzieci: Marię, Witolda, Józefa, Wandę i Jerzego. Dziadek Witolda, Józef był uczestnikiem Powstania Styczniowego (1863r.), za co został deportowany, wraz z żoną Flawią Żurawską. Skazani zostali na 7 lat zsyłki w syberyjskich śniegach. Tam szlachta spod herbu Leliwa, miała ostudzić swój zapał patriotyczny. O ile zsyłka była rzeczą prostą do wykonania, o tyle wyplenienie patriotyzmu okazało się nierealne. Pomimo, że w szkole dzieci musiały mówić po rosyjsku, w domu posługiwały się mową ojczystą. Julian Pilecki pracował, jako leśnik w Karelii. Dzieci, wraz z Ludwiką zamieszkały w przesiąkniętym polskością Wilnie. Witold podjął naukę w szkole handlowej. Wstąpił też do tajnego skautingu, co właściwie jest równoznaczne z przynależnością do Polskiej Organizacji Wojskowej. Pierwsza Wojna Światowa spowodowała rozpad carskiego imperium, Polska odzyskała niepodległość. Przyczynił się do tego również Witold, jako członek oddziału samoobrony. Wyparci przez bolszewików, dzielni skauci przedarli się do Łap. Tam dołączył Pilecki do oddziału słynnego Jerzego „Łupaszki” Dąbrowskiego, w składzie którego walczył do marca 1919r. Następnie powrócił do nauki w gimnazjum. Nie na długo. Już wkrótce Polska stanęła przed kolejną, ciężką próbą. Wielka armia bolszewicka pędziła w kierunku Warszawy. Pilecki walczył w okolicach Brześcia, Lidy, Baranowicz i Mińska. 1 października został zdemobilizowany i powraócił do Wilna. To jednak nie koniec zmagań Polski w drodze do niepodległości. Wkrótce wściekłe hordy Armii Konnej Siemiona Budionnego prą na stolicę Polski. Generał Tuchaczewski nie kryje, że „droga rewolucji światowej wiedzie po trupie białej Polski”. Pilecki po raz kolejny opuszcza szkołę i zaciąga się do 1 kompanii harcerskiej 201 pułku piechoty. Walczy w okolicach Grodna. Niebawem wszystkie wojska polskie są w odwrocie. Warszawa w niebezpieczeństwie. Bolszewicy pędzą naprzód ku podbojowi Europy i Świata. Los chciał, że po raz kolejny w historii, Polska uratowała Europę przed niebezpieczeństwem. Tutaj możemy wyliczać znane nazwiska ojców zwycięstwa z 1920r. Byliby to, przede wszystkim, obok Józefa Piłsudskiego: gen. Tadeusz Rozwadowski, gen. Kazimierz Sosnkowski, gen. Józef Haller. Zwycięstwo nad bolszewicką Rosją przeszło do historii pod nazwą „cudu nad Wisłą”. Pilecki uczestniczył w jeszcze jednym sprytnym manewrze Wojska Polskiego. Korzystając z potyczek polsko – bolszewickich, Litwini zajęli Wilno, Suwałki i Sejny. Podpisane układy wykluczały zajęcie Wilna w drodze zbrojnej, dlatego Wilno zostało zajęte przez gen. Lucjana Żeligowskiego, który jako rodowity wilnianin, ogłosił powstanie państwa o nazwie Litwa Środkowa. Żeligowski działał oczywiście z polecenia J. Piłsudskiego i po półtorarocznym okresie „niepodległości” małe państewko poprosiło o wcielenie do Polski, do której i tak w rzeczywistości należało. Jednym z żołnierzy gen. Żeligowskiego był W. Pilecki.  

1 stycznia 1921r. Witold Pilecki został zwolniony ze służby wojskowej i powrócił do gimnazjum wileńskiego, gdzie niebawem zdał egzamin maturalny. Po ukończeniu kursów podoficerskich Związku Bezpieczeństwa Kraju, został komendantem jednego z oddziałów ZBK. Następnie ukończył kurs w Szkole Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu.

W 1922r. rozpoczął studia na Uniwersytecie im. Stefana Batorego, jako słuchacz Wydziału Sztuk Pięknych. Ciężka choroba ojca i trudne warunki materialne rodziny, zmusiły Witolda do podjęcia konkretnej pracy. Początkowo pracował, jako sekretarz Związku Kółek Rolniczych regionu wileńskiego, a następnie został sekretarzem śledczego w jednym z okręgów sądowniczych Wilna.

W roku 1925, odbył praktykę w 26 pułku Ułanów Wielkopolskich w Baranowiczach, co zaowocowało stopniem podporucznika rezerwy.

 

W 1926r. przejął od rodziców zdewastowany przez okupantów i zadłużony, rodzinny majątek ziemski Sukurcze. Niebawem, 7 kwietnia 1931r., zamieszkał wraz z nim świeżo poślubiona żona; młoda nauczycielka pochodząca z Ostrowi Mazowieckiej, Maria Ostrowska. Urodzi im dwójkę dzieci: syna Andrzeja i córkę Zosię, dla których Witold malował piękne baśniowe obrazki. Malował także obrazy religijne. Pisał wiersze. Po latach, Andrzej wspominał:

„Siedem lat, do wybuchu wojny w 1939r., żyliśmy razem jako szczęśliwa rodzina. Ojciec był duszą naszej czwórki składającej się z mamy, mojej młodszej siostry Zosi i mnie. Ciekawe życie mieliśmy z ojcem. To było żywe srebro. Organizował nam różne zajęcia w czasie, gdy mama pracowała – była nauczycielką w szkole w Krupie. Gdy wracała po lekcjach, mogła zastać w domu różne niespodzianki. Na przykład ojciec przebierał mnie za ułana, a Zosię za pannę lub mnie za samuraja, a Zosię za gejszę. Albo uczył nas jakiegoś zdania w obcym języku, które potem recytowaliśmy mamie. Była wtedy bardzo zadowolona.”

Nie tylko rodzina pozostaje w centrum życia Pileckiego. Troszczy się również o odrodzoną Ojczyznę. Dowodził Ochotniczą Strażą Ogniową, założył Kółko Rolnicze i mleczarnię produkującą masło i sery, której prezesował. Wielokrotnie, bezinteresownie zaangażowany w pracę społeczną. W 1937r. odznaczony za swą altruistyczną działalność, Srebrnym Krzyżem Zasługi.

       W 1939r. wybuchł kolejny konflikt zbrojny. Również i tym razem Rosja postanowiła udaremnić rozwój niepodległej Polski. Dzięki wsparciu Stalina, Hitler wyruszył na podbój Europy i we wrześniu zaatakował Polskę. 17 września decydujący cios w plecy, zadał Polsce Stalin. Polska została podzielona między dwóch agresorów, którzy uczcili ten fakt wspólną defiladą. Ppor. Witold Pilecki dowodził szwadronem ułanów lidzkich, wchodzącym w skład 19 Dywizji Piechoty (w składzie Armii „Prusy”), dowodzonej przez gen. Józefa Kwaciszewskiego. Dywizja osłaniała okolice Piotrkowa Trybunalskiego. Niestety 19DP niebawem została rozbita przez Niemców. Część żołnierzy przedostała się przez Wisłę i weszła w skład 41 Dywizji Piechoty Rezerwy. Wśród nich był także Pilecki. 22 września również i ta dywizja została rozbita. Witold Pilecki nie przedarł się, jak to zrobiła duża część żołnierzy, na Zachód, ale pozostał w kraju. Od rodziny oddzielała go jednak nowoutworzona granica sowiecko – niemiecka. Maria Pilecka, wraz z dziećmi ukrywała się przed sowietami i dopiero wiosną 1940r. udało jej się przedostać do rodziców przebywających w Ostrowi Mazowieckiej. Dopiero w Ostrowi Maz. dowiedziała się, że Witold żyje.

        9 listopada 1939r. oficjalnie powstaje, współtworzona przez Pileckiego Tajna Armia Polska (TAP). Na jej czele staje major Jan „Drawicz” Włodarkiewicz. Pilecki pełni w niej różne funkcje, m.in. szefa Sztabu Głównego, szefa zaopatrzenia i służb specjalnych. W 1941r. TAP podporządkowała się dowództwu Związku Walki Zbrojnej.

Podczas jednej z łapanek organizowanych przez Niemców, schwytany zostaje niejaki Tomasz Serafiński. Okupant może być z siebie dumny, schwytał „polskiego bandytę”, nie wie jednak, że pod tym nazwiskiem ukrywa się Witold Pilecki, który schwytany został, ponieważ tego właśnie chciał. Tutaj zaczyna się jedna z najchlubniejszych kart historii Witolda Pileckiego i Polski zarazem. Pilecki występuje tu bowiem, w roli ochotnika do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu (więzień nr 4859). Podejmuje się samobójczego zadania po to, żeby zorganizować ruch oporu wewnątrz „piekła na Ziemi”. Słowa, wypowiedziane przez Obersturmführera Fritza Seidlera, zwanego w obozie „Rzeźnikiem”, są bardzo wymowne:

„Niech nikt z was nie sądzi, że wyjdzie stąd żywy… porcja jest tak obliczona, że żyć tu będziecie sześć tygodni”.

Podobnie wypowiadał się też, Hauptscharfürer Gerhard Palitzsch:

„Żyd przeżyje w obozie dwa tygodnie, ksiądz – miesiąc, wszyscy inni przeżyją trzy miesiące”.

Rozmowa z ppor. Konstantym Piekarskim w obozie, jest bardzo wymowna, jeśli chodzi o czyn Witolda Pileckiego:

„- Ty musisz być chyba kompletnym durniem! Kto, przy pełnej władzy umysłowej, zrobiłby cos podobnego? I jak to zrobiłeś? Nie mów mi, że poprosiłeś Gestapo, żeby było łaskawe wysłać cię na parę lat do Auschwitz!

- Nie żartuj sobie – odzywa się Pilecki, patrząc na podporucznika z taką powagą, jak nigdy dotychczas – Polski wywiad jest zdania, że Auschwitz zostanie rozbudowany w wielki obóz eksterminacyjny dla polskiego oporu i, jako taki, jest ważnym terenem dla działalności naszej komórki. Ponieważ wiedziałem, że Gestapo łapie ludzi na ulicach w celu wysłania ich do tego obozu, ‘traf chciał’, że znalazłem się w odpowiednim miejscu i we właściwym czasie.

- Jeśli to, co mówisz, jest prawdą, to ty jesteś albo niezwykłym bohaterem, albo wielkim głupcem.”

     

      Pierwszy oficjalny raport o warunkach panujących w oświęcimskim obozie zagłady, dotarł na Zachód 18 marca 1941r. Była to wiadomość od Witolda Pileckiego.

Grupy konspiracyjne, organizowane przez Pileckiego nazywano „piątkami”.   Tworzyły je pięcioosobowe grupy więźniów. Żadna ze stworzonych w ten sposób grup nie wiedziała o składzie innej. Taki był wymóg bezpieczeństwa. Skład poszczególnych elementów siatki konspiracyjnej często się zmieniał ze względu na dużą śmiertelność wśród obozowiczów. Konspiratorzy prowadzili nasłuch radiowy i przygotowywali się do wystąpienia zbrojnego na wypadek, gdyby Niemcy chcieli masowo zgładzić więźniów. Na przełomie kwietnia i maja 1941r., tajna organizacja obozowa liczyła około czterdziestu ludzi. Niestety, coraz bardziej po piętach obozowej organizacji podziemnej zaczęli deptać gestapowcy. Pilecki zdecydował się na ucieczkę z obozu. Zbiegł w nocy z 26 na 27 kwietnia wraz z Edwardem Ciesielskim i Janem Redzejem.

Dzięki Pileckiemu, Komenda Główna Armii Krajowej otrzymała i przekazała na Zachód, szczegółowy raport o zbrodniach popełnianych w oświęcimskim obozie. Niemieckim obozie śmierci, trzeba podkreślić, bo wiemy przecież, że co jakiś czas w prasie zagranicznej pisze się o „Polskich obozach śmierci”.

Niestety, dowództwo Krakowskiego Okręgu AK było bardzo ostrożne i z dużą dozą nieufności odniosło się do relacji uciekinierów. Pilecki nie dał za wygraną i pojechał do Warszawy, aby przekonać Komendę Główną AK. Akcja okazała się niemożliwa do wykonania, ze względu na zbyt duże siły hitlerowców. Zachód, za pośrednictwem AK, dowiedział się jednak o bestialstwie popełnianym na terenach podbitej Polski. Raport rządu emigracyjnego za okres od 1 kwietnia do 15 sierpnia 1941r. zawierał m. in. słowa:

„Większość Polaków więziona jest w Auschwitz, gdzie traci życie. Śmiertelność jest teraz oczywiście mniejsza niż w zimie, na mrozie, kiedy wielu więźniów umierało codziennie. Najwyższą śmiertelność odnotowano dnia dwudziestego ósmego października 1940r., kiedy zmarło osiemdziesiąt sześć osób. (…) Szacuje się zatem, że zmarło już zamęczonych na śmierć od czterech do pięciu tysięcy i że około trzystu zostało rozstrzelanych. Z oświadczeń ludzi, którzy w obozie byli, wynika, że przyczyn zgonów jest wiele: krańcowe wyczerpanie pracą, brak tłuszczów w pokarmie, awitaminoza, częste biegunki, zakażenia w skutek różnych ran, poważne obrażenia wewnętrzne i zewnętrzne wywołane biciem, a przede wszystkim załamanie się psychiczne, spowodowane wszystkimi tymi przyczynami oraz całym systemem. Pomijając wszystkie inne, powoduje to znaczne osłabienie odporności fizycznej. Rozstrzeliwania zaczęły się w zimie, dotyczą mniejszych lub większych grup więźniów. (…) Więźniów jedynie zranionych dobijają podoficerowi SS strzałem z pistoletu. Zabitym zdejmuje się odzież, numery na piersi pokrywa farbą.”

        Decyzją generała Roweckiego, z upoważnienia gen. Sikorskiego, Witold Pilecki zostaje mianowany 11 listopada 1941r. na porucznika.

Droga ucieczki postrzelonego przez esesmanów Pileckiego wiodła do… Tomasza Serafińskiego, komendanta placówki konspiracyjnej w Nowym Wiśniczu. Pilecki wspominał:

„Na werandzie domku położonego wśród ogrodu siedział jakiś pan z małżonką i córeczkami. Podeszliśmy do nich. Kolega Leon szepnął mu, że może mówić otwarcie. Ja się przedstawiłem nazwiskiem, które nosiłem w Oświęcimiu. On odpowiedział: "Ja też jestem..."

 - Ale ja jestem Tomasz - dodałem.

- Ja też jestem Tomasz - odrzekł zdziwiony.

 Kolega Leon przysłuchiwał się tej rozmowie zdumiony. Pani obserwowała mnie również.

 - Ale ja jestem urodzony - tu wymieniłem dzień, miesiąc i rok, który tyle razy w Oświęcimiu należało powtarzać przez lata przy każdej zmianie bloku lub komanda, przy spisach robionych przez kapów.

 Pan omalże się zerwał z miejsca:

 - Jak to, panie?! To są moje dane!

 - Tak, to są pana dane, lecz ja przeżyłem pod nimi znacznie więcej od pana - i opowiedziałem mu, że siedziałem w Oświęcimiu przez dwa lata i siedem miesięcy, a teraz stamtąd uciekłem.

 Różni ludzie różnie mogliby na to zareagować. Mój imiennik i właściciel nazwiska, które przez tyle dni, zdawało się być moim, rozwarł ramiona. Ucałowaliśmy się serdecznie i staliśmy się przyjaciółmi od razu.”

I faktycznie, przez dwa lata i siedem miesięcy pobytu w obozie, pod przybranym nazwiskiem Serafiński, przeżył niejedno. Nie raz był bliski śmierci i nie raz widział śmierć z bliska.

Kolejny pseudonim, pod jakim Pilecki kontynuował pracę konspiracyjną (nie zapominając o więźniach KL Auschwitz i ich rodzinach, którym próbował pomagać na wszelkie możliwe sposoby) to: Roman Jezierski. 23 lutego 1944r. awansował ze starszeństwem od listopada 1943r. na wielce pożądany w ówczesnym wojsku i wyjątkowy z samej nazwy, stopień rotmistrza. 

       W 1944r., Sowieci byli w nieustającym natarciu na wszystkich frontach i nie ulegało wątpliwości, że Niemcy niebawem zostaną wyparci z Polski. Zaistniało jednak ryzyko, że towarzysz Stalin, po przepędzeniu hitlerowców, sam opanuje nasz kraj. Dzisiaj już wiemy, że te obawy, nie były bezpodstawne. Odpowiedzią na nasilającą się propagandę komunistyczną, była organizacja „NIE” („Niepodległość”). Tworzył ją m. in. płk. August Emil „Nil” Fieldorf i rotmistrz Pilecki. Niebawem wybuchło jednak powstanie w Warszawie. Początkowo Pilecki walczył w 1 komp. „Warszawianka” w Zgrupowaniu Chrobry, jako zwykły szeregowy żołnierz (pod przybranym nazwiskiem Roman Jezierski i pseudonimem „Roman”). Później został dowódcą 2 komp. 1 batalionu. Niestety, podczas gdy Polacy walczyli z przeważającymi siłami hitlerowców, wojska sowieckie, które jeszcze kilka dni wcześniej, za pomocą ulotek i audycji radiowych wzywało stolicę do zbrojnego powstania, nagle zaprzestało ofensywy i przyglądało się biernie z prawego brzegu Wisły. Był to kolejny cios w plecy, zadany przez Stalina, narodowi Polskiemu.

Powstańcy, pozostawieni samym sobie i zignorowani w dużej mierze przez Aliantów Zachodnich, bronili się przez 63 dni! Powstanie Warszawskie zakończyło się klęską, która w tej sytuacji była nieunikniona. Polski Rząd emigracyjny stwierdził:

„Potraktowano nas gorzej niż sprzymierzeńców Hitlera: Italię, Rumunię, Finlandię (…) Sierpniowe powstanie warszawskie z powodu braku skutecznej pomocy upada w tej samej chwili, gdy armia nasza pomaga wyzwolić się Francji, Belgii i Holandii. Powstrzymujemy się dziś od sądzenia tej tragicznej sprawy. Niech Bóg sprawiedliwy oceni straszliwą krzywdę, jaka Naród Polski spotyka, i niech wymierzy słuszną karę na jej oprawców.’

Powstańcy zapisali niejedną kartę chwały w naszej historii. O Pileckim, walczącym w Powstaniu Warszawskim, pisał Norman Davies:

Wśród powodów, dla których von dem Bach potrzebował tak dużo czasu, aby zorganizować połączone uderzenie na enklawy zajęte przez powstańców, były przedłużające się niepowodzenia akcji zmierzających do przerwania powstańczych ataków na trasy przejazdowe zachód-wschód. Na przykład w jednym szczególnym miejscu Alei Jerozolimskich kompania ze zgrupowania „Chrobry II" dowodzona przez rotmistrza „Witolda” wielokrotnie oblegała strategicznie położony Dom Turystyczny przy placu Starynkiewicza (dziś siedziba redakcji „Rzeczypospolitej"), którego okna wychodziły na Aleje. „Witold" - jeden z bardzo niewielu ludzi, którym udało się zbiec z obozu w Auschwitz - był żołnierzem pełnym niezwykłej determinacji. Podczas pierwszych dwóch tygodni sierpnia niemal codziennie zdobywał, tracił i ponownie zdobywał ten budynek. Raz za razem Niemcy go z niego wypierali, a on raz za razem wracał i z piekielną przebiegłością przepędzał jego niemieckich obrońców. Uszedł z życiem i potem bił się gdzie indziej. Ale dopóki zagrażał temu jednemu miejscu o zasadniczym znaczeniu strategicznym, niemieckie dowództwo miało bezustanny powód do niepokoju. Chciałoby się powiedzieć, że pojedyncza kompania wywalczyła dla Powstania dwa tygodnie odroczenia.”

Tych ludzi, komunistyczna propaganda wyklęła i nazwała „hitlerowskimi faszystami”.

        Po upadku Powstania Warszawskiego Witold Pilecki, pod nazwiskiem Romana Jezierskiego, trafia do obozu jenieckiego ulokowanego w Bawarii w mieście Murnau. W oflagu VIIA przebywa do 28 kwietnia 1945 roku, czyli do czasu wyzwolenia obozu przez żołnierzy amerykańskich. W lipcu wyjeżdża do Włoch, gdzie dołącza do II Korpusu Polskiego generała Władysława Andersa, który wsławił się m.in. w bitwie o Monte Cassino.

Tymczasem w Polsce władzę przejmują komuniści. Armia Krajowa coraz głośniej wyzywana jest od „faszystów”, „hitlerowców”, „bandytów”, „hitlerowskich katów”, itp. Generał Leopold „Niedźwiadek” Okulicki zwraca się do żołnierzy słowami:

„Postępująca szybko ofensywa sowiecka doprowadzić może do zajęcia w krótkim czasie całej Polski przez Armię Czerwoną. Nie jest to jednak zwycięstwo słusznej sprawy, o którą walczymy od roku 1939 (…). Walki z Sowietami nie chcemy prowadzić, ale nigdy nie zgodzimy się na inne życie, jak tylko w całkowicie suwerennym, niepodległym i sprawiedliwie urządzonym społecznie Państwie Polskim.” 

     W sfingowanym „procesie szesnastu” komuniści, po wymuszonych torturami zeznaniach, osądzili i skazali szesnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego. Wedle komunistów był to proces przeciwko „polskim, faszystowskim bandytom pozującym na demokratów”.

Polska znowu została oszukana. USA, Wielka Brytania i Francja uznały marionetkowy, sterowany z Moskwy, Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej (TRJN). Stalin zagrabił ogromne połacie Rzeczpospolitej. Dokonał się kolejny rozbiór Polski. Na wielka defiladę zwycięstwa w Londynie (8 czerwca 1946r.) przybywa wielu przedstawicieli narodów walczących w II Wojnie Światowej. Polaków, którzy walczyli na wszystkich frontach świata, zaszczyt ten ominął. Kraj, który wystawił trzecią co do wielkości armię świata, nie został zaproszony do uczczenia zwycięstwa. Fakt, nie było czego świętować – Polska znalazła się pod okupacją stalinowców. Na defiladę zaproszono jedynie bohaterów bitwy o Anglię, naszych lotników (np. słynny Dywizjon 303). Ich wkład w obronę Anglii był tak ogromny, że nie sposób było ich pominąć. Ci jednak, solidarnie i z honorem odmówili.

       8 grudnia Pilecki powraca do Warszawy. Nadal działa pod przybranym nazwiskiem i zbiera informacje o represjach ze strony sowieckiego NKWD (Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych) i UB (Urząd Bezpieczeństwa). Oficjalnie pracuje w wytwórni wód perfumowanych. Z żoną kontaktuje się, co dwa tygodnie, kiedy ta przyjeżdża do Warszawy po zakup książek do księgarni, którą prowadzi w Ostrowi Mazowieckiej.

Po kilku miesiącach działalności, NKWD wpada na trop Pileckiego. Wywiad Polski doskonale orientuje się w zaistniałej sytuacji. Gen. Anders wysyła do Polski Jadwigę „Danutę” Mierzejewską, z ostrzeżeniem i rozkazem przekazania siatki innej osobie i wyjazdu na Zachód. O spotkaniu wiedział także UB:

„Danuta zobowiązała się przekazać osk. [oskarżonemu] Pileckiemu przywiezione z II Korpusu dla niego instrukcje, powiadamiając go o decyzji sztabu II Korpusu, według której kierownictwo komórki szpiegowskiej miał według własnego uznania przekazać innej osobie i wyjechać do II Korpusu”.

Pilecki nie chce wyjeżdżać i niebawem rozkaz zostaje anulowany. Rotmistrz kontynuuje walkę o niepodległość kraju. Jednak niebawem zostaje aresztowany. Akt oskarżenia jest gotowy od kilku miesięcy. Osobiście czuwał nad nim oficer, który później przesłuchiwał Pileckiego, w owianym złą sławą X Pawilonie więzienia mokotowskiego na ul. Rakowieckiej, Roman Romkowski (Nasiek Grinszpan - Kikiel). Pilecki zostaje aresztowany przez UB 8 maja 1947r. Nadzór nad przesłuchaniami, podczas których aresztowany jest dręczony i bity na różne sposoby, sprawuje płk. Różański (Józef Goldberg). W celi Pilecki pisze do niego wierszowany list. Oto jego fragment:

 

„Mój jeden przyjaciel, co tyle wciąż serca

Miał dla mnie – gdyż w piekle z nim razem siedziałem

I tam gdzie „vernichtungs” – w krąg wszystkich uśmiercał

Uchronić od śmierci go jakoś zdołałem.

Więc teraz tak bardzo serdecznie podchodził

On do mnie – z ufnością. Lecz sprawką szatana –

Człowieka zacnego – jam w serce ugodził,

by dać coś dla tamtej, co stamtąd przysłana.

Dlatego więc piszę niniejszą petycję,

By sumą kar wszystkich – mnie tylko karano,

Bo choćby mi przyszło postradać me życie –

Tak wolę – niż żyć wciąż, a w sercu mieć ranę.”

 

      23 stycznia 1948r. ppłk Adam Humer zatwierdził akt oskarżenia przeciwko Pileckiemu. W akcie oskarżenia znalazły się takie bzdury, jak współpraca z Niemcami podczas wojny! Jeden ze strażników więziennych zeznał:

„27 maja 1947r.: On sam nie chciał nic mówić, przez osiem dni odmawiał zeznań, próbował się powiesić, potem próbował się udusić, ale gdy nic z tego „nie wyszło” i gdy zagrożono mu aresztowaniem żony i osadzeniem jej w więzieniu razem z dziećmi, musiał zacząć zeznawać”. Pilecki po półrocznych torturach podpisał zeznania, które mu podsunięto. Jakiś czas po tym, powie do szwagierki Eleonory Ostrowskiej, że w porównaniu z katownią UB „Oświęcim to była igraszka”.

Zapada wyrok: potrójna kara śmierci, utrata praw obywatelskich, utrata mienia oraz, w sumie 27 lat więzienia!

Po naleganiach żony, Pilecki pisze list do prezydenta Bieruta, aby skorzystał z „prawa łaski”. Współwięźniowie z obozu koncentracyjnego Auschwitz, wystosowali list do premiera Józefa Cyrankiewicza, wstawiając się za Pileckim. Dla Cyrankiewicza, również więźnia obozu, Pilecki był jednak „wrogiem ludu i Polski Ludowej”. Prośby do prezydenta Bolesława Bieruta, przedstawiane przez obrońcę sądowego i żonę, również nie spotkały się z aprobatą.

25 maja 1948r. o godz. 21.30 rotmistrz Witold Pilecki został zastrzelony strzałem w tył głowy. Tak samo jak oficerowie w lesie katyńskim i wielu innych ludzi zamordowanych w komunistycznych miejscach kaźni. Wiele lat później, córka Pileckiego, Zofia Pilecka – Optułowicz, powiedziała:

„W szkole na ścianach wisiały szczekaczki. Kiedy przedstawiano relację z procesu, nauczycielka spytała mnie na korytarzu podczas przerwy: „Czy ty jesteś córką tego szpiega?”. Potwierdziłam. Byłam dumna z ojca, bo wiedziałam, że bardzo nas kocha i jest wielkim patriotą.”

Wyrok wykonano w tajemnicy, jak wiele innych. Rodzina dopiero w 1988r. dowiedziała się, że karę śmierci wykonano. Prawdopodobnym miejscem pochówku rtm. Pileckiego jest tzw. „Łączka” (kwatera „Ł”) na warszawskich Powązkach. Jest to teren, na którym składowano śmieci. Ofiary komunistycznego systemu dopiero teraz odzyskują tożsamość i miejsca w rodzinnych mogiłach. Miejmy nadzieję, że ciało rotmistrza Pileckiego również zostanie niebawem zidentyfikowane i doczeka się normalnego pochówku wśród bliskich.

Symboliczny grób rotmistrza znajduje się w Ostrowi Mazowieckiej. Córka Pileckiego, Zofia stwierdziła:

„Wiele lat pragnęłam zapalić świeczkę na grobie mojego ojca. Ale dziś wiem, że nie potrzebuje grobu. Ojciec był tak wielkim patriotą, tak Polskę ukochał i poniósł dla niej najwyższą ofiarę, że grobem jego stała się cała Polska”.

   W 1984r. Pilecki odznaczony został przez dosyć tajemniczą kapitułę historycznym, powstańczym odznaczeniem honorowym – Gwiazdą Wytrwałości (zwaną także Gwiazdą Zakroczymską). Ustanowiono je "dla tych, co za sprawę narodową do ostatniej kropli krwi walczyli i do końca wytrwali pod jej sztandarami, co wyraża uwidoczniona na odznaczeniu dewiza łacińska – ”Usque ad finem" (Aż do końca”)

W 1990r. Sąd Najwyższy anulował zbrodniczy wyrok.

W roku 1995 Witold Pilecki odznaczony został Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

W lipcu 2006r. Prezydent Lech Kaczyński, mając na uwadze zasługi dla Ojczyzny, odznaczył rtm. Witolda Pileckiego pośmiertnie, najwyższym odznaczeniem państwowym - Orderem Orła Białego.

28 września 2010r. odbyła się w Ostrowi Maz. uroczystość nadania Zespołowi Szkół nr. 1 przy ul. Rubinkowskiego, imienia rotmistrza Witolda Pileckiego. Tam też odsłonięto popiersie bohatera.

      Wydawałoby się, że tak nieskazitelnej postaci, jaką jest rotmistrz Witold Pilecki, nie można nic zarzucić. Są jednak tacy, którzy na siłę szukają dziury w całym. Jakiś czas temu w prasie ukazał się artykuł szkalujący rotmistrza. Tym gorzej, że wyszedł spod pióra profesorskiego (prof. A. Romanowskiego). Romanowski, który nie wiedzieć czemu stał się ekspertem od historii stwierdził, że „ubecy nie potrzebowali nawet większych zabiegów, by rotmistrz się otworzył”. Ni mniej ni więcej profesor uznał rtm. Pileckiego za kapusia. Zapomniał najwyraźniej o torturach, jakim był on poddawany: bicie, wyrywanie paznokci… Rotmistrz nie musiał na nikogo donosić, gdyż wszyscy byli już rozpracowani i w wielu przypadkach aresztowani przez UB. Na rozprawie sądowej, wymęczony torturami Pilecki powiedział:

„protokoły z przesłuchań podpisywałem, przeważnie ich nie czytając, bo byłem wówczas bardzo zmęczony”

Podobnie wypowiedział się oskarżony Ryszard Jamontt – Krzywicki:

„Zeznania te są sprzeczne z rzeczywistością, ale podpisywałem je, gdyż byłem bardzo zmęczony, podpisałbym wówczas na siebie nawet karę śmierci”

Maksymilian Kaucki:

„Obecnie jestem chory na gruźlicę i kaszlę krwią. Byleby nie przedłużać śledztwa, zgadzałem się na podpisywanie wszystkiego, co mi kazano”.

       "Cały czas twierdzę i mam to przekonanie, że mój Ojciec był posłany przez Boga. Nie ma drugiego człowieka, który dokonałby takich rzeczy w ciągu tak krótkiego życia. To byłoby niemożliwe bez Bożej pomocy. On miał zadanie, które wykonał w stu procentach. A ostatni meldunek złożył właśnie Temu, który go posłał. Ja tak to właśnie rozumiem" - Zofia Pilecka.

        Szef MON Tomasz Siemoniak podpisał pośmiertny awans Witolda Pileckiego, do stopnia pułkownika.

           W 85 rocznice ślubu państwa Pileckich, w Ostrowi Mazowieckiej odsłonięto tablicę upamiętniającą ślub Pileckich w ostrowskim kościele.

bottom of page