top of page

Droga do Treblinki - Korczak


Drogę, jaką kroczył Janusz Korczak (właśc. Henryk Goldszmit) do Niemieckiego obozu w Treblince koło Małkini, opisał Nachum Remba. Pisał tak (na podstawie E. Ringelbluma):


„Ten dzień całkiem mnie dobił. Odbywała się blokada „małego getta”, zasygnalizowano nam, że prowadzą szkołę pielęgniarską, apteki, sierociniec Korczaka, internat na Śliskiej i Twardej i wiele innych. Był to bardzo upalny dzień. Dzieci z internatów – pisze Remba - posadziłem na krańcu placu, pod murem. Sądziłem, że może uda się je uchronić tego popołudnia, zatrzymać do następnego dnia. Zaproponowałem Korczakowi, aby udał się ze mną do Gminy w celu skłonienia jej do podjęcia interwencji. Odmówił, nie chciał opuścić dzieci nawet na minutę. Rozpoczęło się ładowanie [do wagonów, do Treblinki]. (…) Wciąż ładowano, ale jeszcze nie było kompletu. Szła stłoczona masa ludzi, popędzanych nahajkami. Nagle pan Sz. (Szmerling, żydowski komendant Umschlagplatzu, nazywany przez Niemców „żydowskim katem”) rozkazał wyprowadzić internaty. Na czele pochodu szedł Korczak. Nie! Tego obrazu nigdy nie zapomnę. To nie był marsz do wagonów, to był zorganizowany, niemy protest przeciwko bandytyzmowi! W przeciwieństwie do stłoczonej masy, która szła na rzeź jak bydło rozpoczął się marsz, jakiego nigdy dotąd nie było. Wszystkie dzieci ustawiono w czwórki, na czele Korczak z oczami zwróconymi ku górze trzymał dwoje dzieci za rączki, prowadził pochód. Drugi oddział prowadziła Stefania Wilczyńska, trzeci – Broniatowska (jej dzieci miały niebieskie plecaki), czwarty oddział – Szternfeld z internatu na Twardej. Były to pierwsze żydowskie szeregi, które szły na śmierć z godnością, ciskając barbarzyńcom spojrzenia pełne pogardy. Zapowiadały one, że przyjdą mściciele naszej tragedii, którzy pomszczą wyrządzone krzywdy. Nawet Służba Porządkowa stanęła na baczność i salutowała. Gdy Niemcy zobaczyli Korczaka, pytali: „Kim jest ten człowiek?” Nie mogłem dłużej wytrzymać, łzy pociekły mi z oczu, ukryłem twarz w dłoniach. Przejął mnie głęboki ból na myśl, że jesteśmy tacy bezradni, że nie mogę nic zrobić, tylko bezczynnie stać i przyglądać się mordowi. W nocy zdawało mi się, że słyszę tupot dziecięcych nóżek maszerujących w takt, pod kierownictwem swych wychowawców. Słyszałem rytmiczny, bezustanny stuk kroków w nieznanym kierunku”


bottom of page