top of page

Słowo Rektora KUL

Ojczyzna i patriotyzm są to pojęcia najbardziej elementarne i fundamentalne, ale rozumiane i przeżywane przez każdego z nas inaczej. Kojarzą się one nie tylko z emocjonalnym przywiązaniem, ale również świadomym i wolnym wyborem konkretnego domu, ziemi, regionu, kultury, religii, narodu, państwa. Patriotyzm niejednokrotnie konfrontuje się z różnego rodzaju procesami globalizacyjnymi, choćby w kontekście jednoczącej się Europy. Coraz częściej ukazuje się go, jako czynnik destrukcji, skoro był wielokrotnie zawłaszczany przez ideologie i formacje polityczne, które nie wahając się sięgać po retorykę patriotyczną, prowadziły całe narody do największych zbrodni. Nie takiego patriotyzmu nauczyliśmy się jednak na kolanach matek i ojców; ludzi niejednokrotnie prostych, ale mądrych i prawych. Ojczyzna to gościnny dom, w którym czujemy się najbardziej u siebie, ale przecież otwieramy drzwi także dla obcych, i jak w dobie wojennych zawirowań chronimy ich nawet za cenę własnego życia. Patriotyzm, bowiem jest czystą odmianą miłości, a jak każda autentyczna miłość, małżeńska czy rodzicielska, wiąże się zawsze z ofiarą. Potrzeba posiadania ojczyzny, jak potrzeba posiadania matki czy ojca, jest naturalnym pragnieniem każdego człowieka; niezaspokojona, pozostawia puste miejsce w ludzkim sercu i w ludzkim życiu. Ojczyzna bowiem – jak mawiał nasz wieloletni profesor, a wkrótce święty, Jan Paweł II – to „poczucie wspólnoty, przynależności do rodziny”. Ojczyzna to „poniekąd to samo, co ojcowizna”, czyli dobra otrzymane, jako dziedzictwo materialne i duchowe po ojcach. Ojczyzna to także ziemska matka, która ma prawo do szczególnej miłości.

Cena, jaką w przeszłości płacono za działania wyrosłe z patriotyzmu, uczyniła z niego wartość zbyt cenną, by miał się dzisiaj rozpłynąć czy to w coraz mniej zrozumiałych anachronicznych formułach, czy to w uproszczonej i często bezideowej ekspresji happeningu.


Tak pisał rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, ks. prof. Antoni Dębiński w roku 2013. Pełna zgoda ze słowami księdza profesora. W tym roku, ks. Dębiński również wystosował list z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Tym razem nie ze wszystkim mogę się zgodzić. Zaczniemy od poznania definicji „nacjonalizmu”.


W Wikipedii mamy taką oto definicję:


Nacjonalizm (z łac. natio, „naród”) – postawa społeczno-polityczna uznająca naród za najwyższe dobro w sferze polityki. Przejawia się głoszeniem pamięci o bohaterach danego narodu, głosi solidarność wszystkich grup i klas społecznych danego narodu.

Nacjonalizm uważa interes własnego narodu za nadrzędny wobec interesu jednostki, grup społecznych, czy społeczności regionalnych. Uznaje naród za najwyższego suwerena państwa, a państwo narodowe za najwłaściwszą formę organizacji społeczności, złączonej wspólnotą pochodzenia, języka, historii i kultury. Nacjonalizm przedkłada interesy własnego narodu nad interesami innych narodów[a], zarówno wewnątrz kraju (mniejszości narodowe lub etniczne) jak i na zewnątrz (narody sąsiednie).

Postawa nacjonalistyczna nie jest autonomiczną i kompletną ideologią, lecz zbiorem kilku zasad, które mogą być wyznawane przez różne odmiany prawicy lub lewicy. W historii występowały różne typy nacjonalizmów, np. narodowy konserwatyzm, narodowy liberalizm, narodowy radykalizm, narodowy socjalizm (nazizm), faszyzm.

W XIX-wiecznym nacjonalizmie istotnym elementem był darwinizm społeczny, który zakładał, że życiem społeczeństw rządzą te same zasady, co światem przyrody. Według nacjonalistycznej interpretacji historii świat był i jest areną walk pomiędzy różnymi narodami, z których tylko najsilniejsze mają prawo do przetrwania. Idee nacjonalistyczne często pojmują naród, jako przede wszystkim etniczną wspólnotę krwi, przez co często jest porównywany do rasizmu.


Pisarz Yves de la Briere podał podobną definicję nacjonalizmu. Stwierdził:


Nacjonalizm jest tą formą państwowej władzy rządzenia, która z pomiędzy wszystkich celów politycznego życia interesom narodowym wyznacza pierwszeństwo, w zakresie wewnętrznej i zewnętrznej siły państwa; przy czym owa siła pojęta jest, jako nieodzowny warunek do skutecznego osiągnięcia celów aktualnej pomyślności obywateli.


Nacjonalizm musi spełniać odpowiednie warunki. Musi „uznać, że pierwszeństwo interesów narodowych jest w istocie względne i że obok nich stoi zawsze obowiązek przestrzegania przykazań Bożych i przykazań ogólnej moralności, praw innych narodów, jak również przestrzegania praw jednostki w obrębie politycznych grup”.


Nacjonalizm nie musi więc, być czymś złym. Podobnie jak dyktatura nie musi być zła. Z takim „małym” nacjonalizmem, mamy do czynienia na co dzień. Każdy, albo prawie każdy z nas stawia dobro swojej rodziny, przed dobrem innych rodzin. Jest to całkowicie normalne. Zaniedbanie swoich bliskich, kosztem osób trzecich, jest nieodpowiedzialne i właściwie nie wnosi wiele pożytku, a raczej szkodzi społeczeństwu.

Wróćmy jednak do rektora KUL, ks. prof. dr hab. Antoniego Dębińskiego. W tegorocznym liście, znalazły się słowa krytyczne, wobec pojęcia nacjonalizmu. Oto konkretny fragment:


Patriotyzm, który jest przywiązaniem, szacunkiem i miłością do Ojczyzny na wzór miłości do najbliższej rodziny, zabezpiecza przed dwiema postawami, które stanowią poważne zagrożenie dla pokoju. Z jednej strony chroni przed nacjonalizmem, przed wszelką formą pogardy i nienawiści do innych, z drugiej zaś strony asekuruje przed rozpowszechnianą w liberalnym świecie obojętnością na sprawy własnego narodu, co może prowadzić do jego degeneracji. Wychowanie patriotyczne jest kluczowym i skutecznym sposobem wprowadzania pokoju, a to zostało pobłogosławione przez Chrystusa w Kazaniu na górze.”


O bliższe wyjaśnienie, poproszę teraz osobę dobrze znaną w Andrzejewie, docenta Józefa Kosseckiego. Niedawno zmarłego (zm. 18 XI 2015r.) politologa, nauczyciela akademickiego, cybernetyka społecznego:


Sprawę wyjaśnia również Jarosław Rymkiewicz, którego wypowiedź z filmu Grzegorza Brauna pod tytułem "Poeta pozwany" załączam poniżej:

bottom of page