top of page

Pogorzelisko

Czyta się jak powieść sensacyjną, ale niestety nie jest to powieść. Bardziej kryminał i to z takimi ludźmi, jak były prezydent Bronisław Komorowski w tle. Kto czytał książki W. Sumlińskiego, dobrze się orientuje o co chodzi i jaka gra toczy się na planszy rodem z poprzedniego ustroju. Polecam. Dzisiaj premiera książki.


"Odnośnie Komorowskiego dysponowałem olbrzymią wiedzą – służbową, rodzinną, prywatną. Wiedział, że ja wiem, bo o pewnych sprawach z nim związanych sam pisemnie go poinformowałem. Gdy wyszedłem na wolność, powiedziano mi: „Nie wiedziałeś, na co się porywasz. Twoje problemy, to jego robota”. Potem połączyłem dawną wiedzę o Komorowskim z Fundacją Pro Civili i Aneksem do Raportu WSI, o którym chciał on uzyskać informacje. By to jednak wyjaśnić, trzeba wrócić do 2007 roku, do naszego spotkania, które zainicjowała poseł PO Jadwiga Zakrzewska. To jego zaufana osoba – a jak bardzo zaufana, to już temat na przyszłość. Inicjatywa Zakrzewskiej wzięła się z informacji otrzymanej od oficerów WSI, według których miałem dysponować wiedzą na temat tajnego

Aneksu do Raportu WSI i o Fundacji Pro Civili. Po drodze, nim dojechaliśmy samochodem do biura poselskiego Komorowskiego, Zakrzewska upewniała się, czy mam wiedzę na interesujące ich tematy. Potwierdziłem. I teraz z kolei ja zapytałem, skąd jej wiedza o mnie. „Tak mówią oficerowie, uważają, że warto z panem rozmawiać” – odparła krótko. Nie oponowałem. W tamtym czasie rzeczywiście miałem świetne rozeznanie i koneksje. Rozeszła się wieść, że mam na przykład kontakty z kapelanami Wojska Polskiego, Tadziem Głódziem, ale też z generałami i dowódcami żandarmerii – i tak było naprawdę. Z biskupem Głódziem znamy się od 15 lat, zawsze byliśmy w dobrych stosunkach. W moich wspomnieniach i pamięci jego obraz jest pozytywny, ciepły obraz biskupa, człowieka zaradnego i mnie przychylnego. Najlepsi przyjaciele wieszali na nim psy, ale jestem świadkiem, że za swoje pieniądze zorganizował w Bieszczadach cztery wakacyjne turnusy dzieciom, sierotom i półsierotom. Kazał wybudować namiotowe miasteczko, wyposażył je w łazienki, ściągnął kuchnie polowe i wszystko inne, co potrzebne. A to, że mówi się, iż lubi wypić? To poproszę o wskazanie dziesięciu osób z Sejmu, które wypić nie lubią. Może być z tym trudność. Wracając do spotkania z Komorowskim w jego poselskim biurze – na początek przeprosił mnie za spóźnienie tłumacząc, że był na rozmowie u premiera. A później zapytał, czy znam Wojciecha Sumlińskiego. Zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że nie znam. Był zawiedziony. Zaraz potem przeszedł do wątku „kwitów na PIS”, na Jarosława Kaczyńskiego, Antoniego Macierewicza i Zbigniewa Ziobro, a nawet na Donalda Tuska i PO – i to już było naprawdę ciekawe. Na koniec zapytał mnie, czy mam dostęp do informacji na temat Pro Civili i Aneksu do Raportu WSI. Zachowywał się, jakby chciał sprawdzić, co wiem, a czego nie wiem, jaka jest wiedza na rynku. Odpowiedziałem, że w kwestii Aneksu nie mam wiedzy, ale o Fundacji Pro Civili – i owszem. Na tym wątku zatrzymaliśmy się dłużej i rozmawialiśmy o Manfredzie Holletschku. Komorowski był dobrze zorientowany. Potrafię to ocenić, bo w moich dokumentach o Pro Civili przewinęło się około 50 osób, w tym właśnie Holletschek oraz Igor Kopylow, Rosjanin, który miał kilka paszportów wystawionych na kilka nazwisk. Dokumenty dotyczące Pro Civili zostały mi odebrane przez służby specjalne i dziś pozostały mi tylko notatki. Nie wiedziałem, że tak szybko zareagują, ale mimo to te najważniejsze materiały schowałem, tak na wszelki wypadek. Są za granicą i jeśli znajdą się w Polsce odważni i uczciwi prokuratorzy, chętnie je przekażę. Zanotowałem nazwiska, fakty i związki łączące ludzi z kręgu Pro Civili, a także informacje o interesach Fundacji i przemycie broni. Nie poskąpiłem szczegółów. I rzecz najważniejsza – mam zapis rozmowy z Komorowskim. To nie żarty. O szczegółach tego spotkania oraz innych faktach powiadomiłem Prokuraturę Warszawa - Śródmieście i od tamtej pory zapadła głucha cisza. Skończyło się niczym – czyli polska norma. Z Komorowskim jest jak z kamieniem wrzuconym do wody: kręgi rozchodzą się szeroko, a to co mówię, to tylko wierzchołek góry lodowej. Za moją wiedzę o nim próbowano mnie później dobić. Prokurator Jolanta Mamej, ta sama, która oskarżała Sumlińskiego, wezwała mnie na przesłuchanie i wręczyła do przeczytania dokument, który nazwała Aneksem. Od razu wiedziałem, że to prowokacja. Powiedziała: „proszę zapoznać się z poszczególnymi kartami”. Poprosiłem o jakiś plastik, bym mógł przewertować kartki nie zostawiając linii papilarnych. Wtenczas prokurator, zawiedziona, schowała materiały do szafki. Twierdziła, że był to Aneks do Raportu WSI, rzekomo znaleziony u mnie. Prowokacja na całego! Po chwili wszedł drugi prokurator, krótka narada i przesłuchanie zostało zakończone. Dopiero wtedy zrozumiałem, po co w 2013 nawiedzili mnie ludzie z ochrony Komorowskiego, którzy proponowali pieniądze za udostępnienie materiałów z Aneksu. Po wyjściu z prokuratury spotkałem się z zaprzyjaźnionymi oficerami BBN, od których dowiedziałem się, że od dawna jest „cena” za moją głowę – szukają tylko pretekstu. „Zagrałeś z Komorowskim, to postarał się, byś poszedł siedzieć. To nie koniec. Uważaj!” I tak mniej więcej to wyglądało, kiedy przez te wszystkie lata chciałem pomagać państwu w załatwieniu mafii, a tymczasem stało się inaczej – mafia państwowa załatwiła mnie.”



bottom of page