Wizna
7 września Niemiecka 10 DPanc dotarła do Łomży. Pierwsza kolumna czołgów została zniszczona przez artylerzystów, którzy cierpliwie wyczekali, aż Niemcy podejdą blisko pod lufy dział. Kolejnego dnia Niemcy przywitali obrońców silnym bombardowaniem i nawałą artyleryjską.
Generał H. Guderian postanowił nie atakować Łomży, a obejść ją przez Wiznę, gdzie nie spodziewał się dużego oporu i skierować część sił w kierunku Ostrowi Mazowieckiej. Na fortyfikacje rejonu „Wizna” nacierały 20 DPZmot, 3 DPanc, 10 DPanc. i brygada forteczna „Lötzen”. W sumie około 40 tys. żołnierzy wspieranych czołgami, artylerią i lotnictwem. W porównaniu z wyposażeniem obrońców Wizny wyglądało to imponująco. Obroną odcinka ufortyfikowanego „Wizna” dowodził niedoświadczony w boju, młody wykładowca Szkoły Podchorążych Piechoty w Komorowie, kpt Władysław Raginis. Do dyspozycji miał garstkę słabo uzbrojonych żołnierzy i kilka nieukończonych schronów żelbetowych.
Pierwsze oddziały niemieckie, które pojawiły się na moście 7 września, wyleciały razem z nim w powietrze.
8 września zaczęła się nawała artyleryjska i naloty samolotowe na polskie pozycje w Sulinie i Włochówku. Po zdobyciu schronu w Kurpikach, Niemcy wdarli się na tyły linii fortyfikacyjnych. Chociaż załogi schronów zawzięcie odgryzały się z broni maszynowej, to sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna. Wielu żołnierzy w popłochu opuściło bronione stanowiska. Inni polegli. Natomiast kapitan Raginis i porucznik Brykalski zaprzysięgli (3 września), że żywi nie opuszczą linii obrony. W istocie, była to misja samobójcza…
Kapitan Wacław Schmidt, dowódca obsady jednego ze schronów w Kurpikach:
„Około godziny 15 straciłem pierwszy ckm i zostałem tak oślepiony, że straciłem wzrok. Do godziny 18 nieprzyjaciel uszkodził wszystką broń maszynową w obiekcie, raniąc ciężko mnie i pięciu szeregowców. Stan rannych w jednej zupełnie ciemnej izbie wśród stłoczonych dwudziestu sześciu ludzi stale się pogarszał, broni maszynowej już nie było… Zdecydowałem się poddać obiekt. Każdy żołnierz jak również i ranni, który wydostał się przez wyjście zapasowe został przez żołnierzy niemieckich dotkliwie skopany i pobity. Wychodząc przedostatni ze schronu dostałem postrzał w głowę z pistoletu. Następnie, gdy straciłem świadomość, zostałem jak mi opowiadano skopany.”
Przerwana linia obrony pozwoliła Niemcom na zajęcie Tykocina, a nocą 9 września osiągnęli miasto Zambrów.
10 września bronił się już tylko jeden schron. Ten, w którym walczył kapitan Raginis. Niemcy zagrozili, że jeżeli się nie podda, rozstrzelają jeńców. Ponieważ amunicja była praktycznie wyczerpana, a dalszy opór pozbawiony był sensu, kapitan nakazał załodze opuścić schron, a sam rozerwał się granatem.
Zginęła większość obrońców Wizny. Między innymi por. Stanisław Brykalski z 71pp, którego ciało pochowano wraz z kpt Raginisem obok schronu przy trasie Łomża - Białystok. Dzisiaj, po badaniach DNA, które potwierdziły tożsamość oficerów, spoczywają oni na Górze Strękowej pośród betonowych pozostałości po schronie dowodzenia, w którym zginęli. Bitwa pod Wizną nazywana jest „Polskimi Termopilami”, gdyż kilkuset obrońców stawiało tam zacięty opór kilkutysięcznej, świetnie wyposażonej armii niemieckiej i zatrzymało pochód czterdziestotysięcznych oddziałów wroga.
„Czołowe natarcie na schron nie doprowadziło do celu. Dowódca saperów zdecydował się zatem obejść schron i podejść skrycie przez małą wieś Kurpiki. Przez zamienioną w zgliszcza wieś oddział szturmowy uderzył skośnie na schron, który wciąż ostrzeliwał naszą piechotę. W tym czasie nadjechały nasze czołgi pod ich osłoną odział szturmowy zbliżył się do schronu. Czołgi otworzyły ogień na strzelnice schronu i przygniotły obsługę polskich karabinów maszynowych do ziemi. Wobec tego udało się jednemu z naszych saperów podejść do drzwi wejściowych schronu i umieścić tam ładunek wybuchowy. Pod wpływem silnej detonacji drzwi odskoczyły. Wejście jednak zostało natychmiast zabezpieczone.
Twardzi obrońcy polscy nie chcieli w żadnym wypadku zaprzestać walk i nasz oddział został ponownie zasypany pociskami z broni maszynowej. Mimo to drugi saper podczołgał się do strzelnicy karabinu maszynowego – eksplodował ładunek wybuchowy i karabin zamilkł. Próba wtargnięcia do schronu spełzła na niczym, ponieważ kopuła nadal była nieuszkodzona, a z niej polski karabin maszynowy trzymał nas dalej pod ogniem. Szybko podjęto decyzję uporania się z kopułą. Jeden z saperów ukrył się za wieżyczką czołgu, który wjechał na ścianę schronu. Dwa karabiny maszynowe, które dotychczas prowadziły szalony ogień, zostały zniszczone. Ale i teraz Polacy nie poddali się, mimo, że broń ich uległa zniszczeniu.
Jeden z saperów wszedł ponownie na schron, wrzucił przez strzelnicę kopuły kilka granatów ręcznych. Dopiero w ten sposób został skutecznie złamany opór Polaków. W schronie znaleźliśmy 7 zabitych.” – major Malzer.