Malowany ptak
„Jednakże te wspomnienia z przeszłości
coraz szybciej stawały się iluzją, taką samą
jak fantastyczne opowieści mojej starej niańki”
„Malowany ptak”
„Malowany ptak”, to tytuł znanej powieści Jerzego Kosińskiego. Kosiński jest jedną z tych osób, które nie wiedzą, co znaczy być wdzięcznym i uczciwym. Podobnie jak Jan T. Gross, J. Kosiński został uratowany z holokaustu Żydów przez
polską rodzinę. Podobnie jak Gross, nie tylko się nie odwdzięczył, ale zrobił coś zupełnie innego; zaczął szkalować swoich dobroczyńców. Za chwilę wyjaśnię, o co chodzi.
Ogólnie rzecz ujmując, zbliża się burza; spektakl teatralny. Nie będzie to jednak dość znany „Jeździec burzy”, na podstawie życia Jimma Morisona. Spektakl nosi tytuł „Malowany ptak” i, jak można wyczytać na stronie internetowej teatru, który się nazywa „polski”, „stanowi efekt powolnego uwalniania umysłu długo skutego strachem”. Jest to koprodukcja Teatru Polskiego w Poznaniu i Teatru Żydowskiego w Warszawie. Nie trzeba być bardzo wnikliwym obserwatorem, żeby stwierdzić, że coś dziwnego porobiło się z teatrami w naszym „nieszczęśliwym kraju”, jak mawia Stanisław Michalkiewicz. Wystarczy napluć na scenie na krzyż, papieża i cały ten „ciemnogród”, żeby zaistnieć w przestrzeni publicznej i okrzyknąć to mianem sztuki.
Taka jest moda i na to jest zapotrzebowanie konkretnych ludzi. Konkretnych kręgów ludzi, którzy to sponsorują i podsycają, w sobie znanym celu. Przykładów znamy mnóstwo. „Malowany ptak” wychodzi z teatralnym hasłem o prawdzie historycznej, którą mamy „obowiązek zobaczyć”.
Co wspólnego ma spektakl z prawdą? Jednoznacznie trudno odpowiedzieć, bo Kosiński już dawno spadł z piedestału, kiedy się okazało, że to co opisywał, to albo zwykłe wymysły, albo przeinaczone fakty.
Dramaturg Łukasz Chotkowski, na łamach gazety.pl (Gazeta Wyborcza jak zawsze pierwsza do szkalowania Polaków) stwierdził, na temat Polaków:
„- Byli głównie świadkami. Przyglądali się biernie wymordowaniu prawie trzech milionów polskich Żydów. I w tej sprawie chcemy w naszym spektaklu zadać kilka pytań. Interesuje nas, kim byli świadkowie Zagłady? Zwykłymi gapiami? A może ułatwiaczami? I dlaczego tak nerwowo reagują, kiedy chce się o tym rozmawiać? Skąd ten dyskomfort i co on oznacza? Jaki jest koszt bycia świadkiem Zagłady? Co świadkowie, polscy współobywatele, czują dziś? Jaki został po tym ślad w kolejnych pokoleniach?”
Szkoda, że naszych żydowskich kolegów nie interesują przedstawiciele Judenratów, którzy własnych braci, rodziców i kuzynów ładowali w wagony jadące do Treblinki. Nie interesują ich właściciele kilkudziesięciu luksusowych restauracji, które funkcjonowały na terenie getta warszawskiego. Nie interesują ich również Żydzi w szeregach NKWD, UB, itp. Nie ma przedstawień o Żydach, którzy mordowali Polaków, ale i przecież swoich braci. Co świadkowie, żydowscy współobywatele, czują dziś? Myślę, że jako ogół społeczeństwa nie mamy się czego wstydzić i za co przepraszać. W odróżnieniu od Żydów właśnie.
Zacznijmy od początku.
Jerzy Nikodem Kosiński urodził się w Łodzi, jako Józef Lewinkopf, syn żydowskiego przemysłowca Mojżesza Lewinkopfa i Elżbiety Linieckiej – Weinreich. Okres wojny przetrwał przede wszystkim, dzięki polskiej rodzinie Warchołów we wsi Dąbrowa Rzeczycka. Nazwisko zmienił dzięki księdzu Eugeniuszowi Okoniowi, który był kapelanem lokalnych oddziałów Armii Krajowej. Pomagał też, prześladowanym Żydom. Ks. Okoń wystawił mu fałszywe świadectwo chrztu. Dzięki temu, Lewinkopf uchodził za Polaka. Od tej pory, nazywał się Kosiński.
W powieści Kosińskiego, Polacy to: brudasy (stara babka uważała, że myć się wystarczy tylko dwa razy do roku: w Boże Narodzenie i Wielkanoc); zwyrodnialcy (chłopi, którzy bili go dla zabawy, albo chcieli go utopić w rzece); sadyści (młynarz, który wydłubał parobkowi oko); gwałciciele (zbiorowy gwałt na kobiecie); pomyleni zoofile (kobieta kopulująca z psem i chłop z kozłem); mordercy (kobiety mordujące z zazdrości o swoich mężów); złodzieje (okradanie zwłok Żydów);
kazirodcy (ojciec rodziny nie tylko współżył z córką, ale też z synem, a po godzinach gwałcił… króliki)… Nawet zwykłe kury, psy, kruki i bociany są w naszej polskiej, wojennej rzeczywistości nienormalne. Dzieci za pyszną zabawę uważają zbiorowy gwałt na nauczycielce i palenie żywcem wiewiórek, a dorośli radują się z komór gazowych i transportów Żydów do obozów koncentracyjnych (Jakby tymi transportami wożono tylko Żydów, a komory gazowe funkcjonowały w każdej wiosce i każdy wieśniak o nich wiedział).
Albo Kosiński napatrzył się na to w okolicy, gdzie się wychował, albo faktycznie, jak twierdzą znawcy, nie pisał swoich książek sam.
Już na samym początku, bohater powieści zaznacza, że pochodzi z warstwy wykształconej, a trafił do odciętej od świata wioski, która diametralnie różni się od miejsc, do których przywykł:
„Wsie, w których przyszło mu spędzić następne cztery lata, różniły się pod względem etnicznym od jego miejsca urodzenia. Tubylcza ludność, odizolowana od świata, pozbawiona dopływu świeżej krwi, miała jasną cerę, jasne włosy i niebieskie albo szare oczy. Chłopiec był ciemnowłosy, czarnooki i śniady. Posługiwał się językiem warstwy wykształconej, prawie niezrozumiałym dla wieśniaków ze wschodu.”
Jak Kosiński podziękował księżom za uratowanie życia? Opisał w „Malowanym ptaku”, jak to, ku uciesze księdza, ministranci pobili go w trakcie mszy i próbowali utopić go w dole kloacznym. Ponoć, w rzeczywistości ksiądz nawet go nie upomniał, gdy będąc ministrantem upuścił mszał. Nie znęcał się nad nim. Wręcz przeciwnie, wyróżniał go spośród innych, wiedząc w jak trudnej sytuacji jest chłopak. Kosiński w powieści po prostu przekręcił i spotęgował fakty.
Jest też wątek miły i przyjemny w życiu bohatera powieści. Otóż na nędzną, zacofaną i zabobonną wieś polską przybywają krasnoarmiejcy. Człowiek sowiecki jest, co oczywista oczytany, inteligentny i odważny jak żaden inny na świecie. Nie tylko nasz bohater, był nimi oczarowany, ale także Polki, które zalecały się do wspaniałych komunistycznych bohaterów. To nie tacy sami żołnierze, jak ci polscy, którzy wyzyskują chłopstwo i wyłapują Żydów, żeby ich przekazać Niemcom.
Ten wątek w powieści nie dziwi. Wiadomo, że młodzi Żydzi sympatyzowali z komunistami przed wybuchem wojny, w czasie jej trwania i po jej oficjalnym zakończeniu (biorąc czynny udział w mordowaniu żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego). Ojciec Kosińskiego był związany z NKWD i nie przysłużył się Polsce w dobrym tego słowa znaczeniu. Podobnie i Jerzy.
Dużą sławę Kosiński zdobył w USA, gdzie opublikował powieść po raz pierwszy. Stała się tym samym, jednym z elementów antypolskiej układanki, którą nadal składają w całość jego naśladowcy, jak np. Jan Tomasz Gross. W taki sposób, zaczął się rodzić mit o polskim antysemityzmie i antysemityzmie w ogóle (o tym „nowym antysemityzmie” polecam poczytać u żydowskiego autora prof. Normana Finkelsteina).
W USA, na łamach gazety „The Village Voice”, Kosiński został zdemaskowany, jako autor plagiatu „Kariery Nikodema Dyzmy” (powieść „Wystarczy być”).
3 maja 1991 Jerzy Kosiński popełnił samobójstwo. Zażył śmiertelną dawkę leków o działaniu narkotycznym. Na pożegnanie napisał: „Kładę się teraz do snu, na trochę dłużej niż zwykle. Nazwijmy to wiecznością”
Po zdemaskowaniu kłamstw Kosińskiego przez Joanne Siedlecką w książce „Czarny ptasior”, zgłosił się do niej amerykański pisarz James Parc Sloan. Kiedy naocznie przekonał się, jaka jest prawdziwa historia ikony literatury holokaustu, napisał artykuł w „The New Yorkerze”. Jego końcowe zdanie brzmiało:
„Teraz wszyscy muszą przyznać, że są zaszokowani. Zaszokowani, że – zawodowiec w profesji kłamcy, człowiek, który przeżył wojnę, żyjąc kłamstwem, kłamał”.
W 1996r. James Parc Sloan opublikował w USA nową, odkłamana biografię Kosińskiego. Polska odzyskała twarz, ale wielu szkód naprawić się już nie da.
Na szczęście, prawda powoli wychodzi na jaw i ukazuje się coraz więcej książek i filmów o heroizmie Polaków. Ostatnio ukazał się film, zatytułowany „Azyl”. Co ważne, jest to produkcja amerykańska. Opowiada o rodzinie Żabińskich, którzy w warszawskim zoo ukryli i uratowali ponad 300 Żydów. Historia jedna z wielu, a ilu jeszcze nie poznaliśmy? Zachęcam więc do obejrzenia filmu. Teatry tego pokroju, zostawmy w spokoju. A Kosiński niech śpi na zawsze.
W jakiej prawdzie mamy obowiązek się zobaczyć, wg. twórców spektaklu?
Źródła:
- „Malowany ptak” Jerzy Kosiński
- „Czarny ptasior” Joanna Siedlecka
- www.akademiacontramatrix.org
- www.wpolityce.pl
- „Gazeta Polska” z 15 czerwca 2011r.
- www.demotywatory.pl