Wołyń
W rapsodzie rycerskim, zatytułowanym „Mohort”, Wincenty Pol po raz pierwszy użył terminu „Kresy”. Chodziło mu o Kresy Wschodnie, czyli dość duży obszar dawnej Rzeczpospolitej. Kresy, to ziemie pograniczne (ukrainne – będące u skraju). Ówczesne (przeddrugowojenne) Kresy Wschodnie, to ziemie stanowiące dzisiejszą Ukrainę, Białoruś i Litwę. W szerszym kontekście, terminu tego używa się odnośnie ziem, zagarniętych w 1939r. przez Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich. Anektowane (w latach 1944 - 45r.) przez Sowietów tereny, objęły siedem Polskich województw: wileńskie, nowogródzkie, poleskie, tarnopolskie, lwowskie, stanisławowskie i wołyńskie. Do tego, część województwa białostockiego (Grodno z powiatem grodzieńskim i powiatem wołkowyskim) i powiatu augustowskiego (cztery gminy).
Tereny kresowe, zagarnięte przez Sowietów, zamieszkiwali Ukraińcy, Rusini, Białorusini, Litwini, Tatarzy, Żydzi, Karaimowie, Ormianie, Niemcy, Rosjanie, Czesi i oczywiście Polacy. Bardzo różnorodna była wówczas Rzeczpospolita…
Praktycznie wszyscy, a było ich około 13 milionów, byli obywatelami Rzeczpospolitej. Z czego blisko połowę stanowili Polacy. Wśród nich tak słynni, jak Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Eliza Orzeszkowa, czy Zbigniew Herbert.
Polska, bezprawnie straciła jedne z największych ośrodków kultury. Mam tutaj na myśli, tak wielkie miasta, jak: Wilno, Lwów i Grodno. W myśl postanowień wielkiej trójki w Teheranie, a później w Jałcie, zachodni sprzymierzeńcy sprzedali Polskę w zamian za korzyści polityczne. Polskę kosztowało to utratę blisko połowy terytorium, wiele lat komunistycznego zamordyzmu i wiele ludzkiej krwi, a świat zyskał Zimną Wojnę i postkomunistów. Prezydent USA Franklin D. Roosevelt i premier Wielkiej Brytanii W. Churchill oddali Polskę we władanie jednego z największych zbrodniarzy, jakich nosiła ziemia. Miliony Polaków zostało wysiedlonych ze swoich domów; ziem, na których żyli od wielu pokoleń. Na tych, którzy znaleźli się w czerwonych od krwi, łapach bezbożnych komunistów, czekały kołchozy, rusyfikacja i śmierć.
Po wielkiej defiladzie zwycięstwa, na którą Polaków, nasi sojusznicy nie zaprosili (poza małym wyjątkiem, kiedy w wyniku społecznych protestów, zaproszono pilotów polskich, którzy bronili brytyjskiego nieba podczas bitwy o Anglię. Ci, solidarnie odmówili), wojna wcale się nie skończyła. Podziemie niepodległościowe musiało istnieć. Ludzie zwyczajnie musieli się jakoś bronić. Partyzanckie walki z NKWD (Ludowym Komisariatem Spraw Wewnętrznych) toczyły się, zarówno w nowych granicach komunistycznej Polski, jak i na utraconych ziemiach kresowych. Największy i najdłużej działający duży oddział partyzancki Armii Krajowej, to słynna 27 Wołyńska Dywizja Piechoty AK.
Kresowa partyzantka, to kilkadziesiąt tysięcy ludzi z bronią w ręku, którzy nie pogodzili się z okupacją i komunistycznym „ładem”.
„Okupacja sowiecka była straszna, bo nikt nie był pewny dnia ani godziny. NKWD prowadziło stale aresztowania, usiłując sparaliżować toczący się ruch oporu. Polowało przeważnie na oficerów rezerwy, którzy do działalności podziemnej najbardziej się nadawali. NKWD w polowaniu na nich pomagali przede wszystkim milicjanci, głównie żydowskiego pochodzenia.
W lutym 1940r. Sowieci dokonali pierwszej wywózki. Odbywała się ona w koszmarnych warunkach, podczas silnych mrozów, sięgających do minus 40 stopni Celsjusza. W Kowlu do wywózki zaangażowano też siły cywilne. Ze względu na to, że ja pracowałem w warsztacie jako kierowca, to kazali mi samochodem zwozić na stację rodziny przeznaczone na deportację. Jeździłem wtedy takim dużym, ciężkim samochodem ciężarowym. Na jego pakę zabierało się sześć rodzin i zawoziło na dworzec w Kowlu. Wśród wywożonych było też wielu naszych znajomych. Wysiedlali osadników wojskowych, leśników, nauczycieli, ziemian i w ogóle inteligencję. Od razu było widać, że Sowieci chcą „odgłowić” polską społeczność, pozbawiając ją jej przywódców, niszcząc jednocześnie podglebie dla ruchu oporu.” – wspominał Franciszek Leszczynski.
Walka ludzi, którzy na tych ziemiach pozostali i ich potomków trwa do dnia dzisiejszego. Walka o polskość, na terenach dzisiejszej Ukrainy, Białorusi i Litwy, trwa nadal, wraz z próbami utrzymania jak najlepszych stosunków sąsiedzkich z danymi krajami.
Szczególnie trudne są stosunki z Ukrainą. Podczas gdy nasz kraj zalewa fala uchodźców z Ukrainy, a Polska stara się pomagać Ukraińcom na wszelkie możliwe sposoby, śląc broń, żołnierzy, pomoc humanitarną, czy pieniądze, Ukraina coraz bardziej wrogo zachowuje się względem Polski i Polaków.
Głównym zarzewiem polsko – ukraińskiego konfliktu, są wydarzenia z okresu II wojny światowej.
Podczas zawirowań wojennych, nacjonaliści ukraińscy dostrzegli szansę na oderwanie się od Polski i stworzenie samoistnej Ukrainy; niezależnego państwa ukraińskiego. Problem polegał na tym, że Polacy nie zamierzali oddawać części swojego państwa ot tak, a poza tym, jak powyżej pisałem, Polacy stanowili blisko połowę mieszkańców ziem kresowych.
Ukraińcy postanowili pozbyć się innych narodowości i wybrali do tego najbardziej brutalny sposób, jaki można sobie wyobrazić. Postanowili wymordować inne narodowości. Współpracując z niemieckimi okupantami, wymordowali mniejszość żydowską, a później wzięli się głównie za Polaków. Współpraca z Niemcami układała się świetnie do momentu, kiedy Ukraińcy zorientowali się, że Hitler wcale nie jest ich oczekiwanym zbawcą, ale zwykłą, wysysającą krew pijawką. Pomagali Wehrmachtowi i SS mordować społeczność żydowską, aż wymordowali prawie wszystkich. Na samym tylko Wołyniu, zamordowano około 150 tysięcy Żydów. Niestety, ta część Ukraińców, która pomagała przy zbrodniach niemieckich, przywykła do bestialstwa i okrucieństwa. Przemoc spowszedniała i kiedy przyszło pozbyć się Polaków, postanowiono ich po prostu zgładzić. Powstał plan ludobójstwa.
Polacy na Wołyniu stanowili mniejszość. Zwłaszcza, że kolejni okupanci nie patyczkowali się z polskimi patriotami. W wyniku wywózek w głąb Rosji, albo na przymusowe prace do Rzeszy Niemieckiej, trafiło ok. 45 tysięcy najbardziej wartościowych Polaków: żołnierzy, lekarzy, nauczycieli… W wyniku represji, do 1942r. Polacy stanowili około 14,6% ogółu ludności Wołynia. Dość groteskowo wygląda tłumaczenie strony ukraińskiej, że to Polacy zaczęli konflikt i napady na Ukraińców. Byłaby to wyjątkowo głupia i naiwna mniejszość...
Kiedy opresje Niemców względem Ukraińców się wzmogły, ci zrozumieli, że stojąc w jednym szeregu z hitlerowcami nic nie osiągną. Musieli zejść do podziemia, gdzie oprócz Niemców, mieli za wrogów partyzantów sowieckich.
Powstały pierwsze organizacje powstańcze, z których najbardziej rozpoznawalne, to UPA (Ukraińska Armia Powstańcza) i OUN (Organizację Ukraińskich Nacjonalistów).
W lutym 1943r., w okolicy Oleska miała miejsce narada OUN, na której zdecydowano o pozbyciu się Polaków z terenów, które uważano za ukraińskie. Na przełomie marca i kwietnia, policjanci współpracujący do tej pory z Niemcami w ramach Ukraińskiej Policji Pomocniczej, dezerterowali razem z bronią osobistą. Wkrótce, wśród przywódców wołyńskiej OUN, podjęto decyzję o wymordowaniu mniejszości polskiej. Decyzję o rozpoczęciu zbrodniczego procederu podjął Dmytro Klaczkowski „Kłym Sawur” z OUN i dowódcy UPA.
Dyrektywy dowódców ukraińskich stwierdzały jasno, jak należy postąpić z elementem polskim:
„Jeśli chodzi o sprawę polską, to nie jest to zagadnienie wojskowe, tylko mniejszościowe. Rozwiążemy je tak, jak Hitler sprawę żydowską. Chyba że usuną się sami.”
„Powinniśmy przeprowadzić wielką akcję likwidacji polskiego elementu. Przy odejściu wojsk niemieckich należy wykorzystać ten dogodny moment dla zlikwidowania całej ludności męskiej w wieku od 16 do 60 lat.”
„Tej walki nie możemy przegrać i za każdą cenę trzeba osłabić polskie siły. Leśne wsie oraz wioski położone obok leśnych masywów powinny zniknąć z powierzchni ziemi.”
Jurij Stelmaszczuk „Rudyj”, zeznając po wojnie, powiedział:
„W czerwcu 1943 roku spotkałem się w lesie kołkowskim z Kłymem Sawurem oraz z zastępcą przedstawiciela sztabu głównego Andruszczenką. Sawur dał mi rozkaz wymordowania wszystkich Polaków w okręgu kowelskim.”
Jurij Stelmaszczuk nie za bardzo się garnął do mordowania i próbował się jakoś wymigać z wypełnienia rozkazu. Odwoływał się do dowódcy w piśmie, w którym zawarł słowa:
„Przekazuję do waszej wiadomości, że w czerwcu 1943 r. przedstawiciel centralnego Prowodu – dowódca UPA – „Piwnicz” „Kłym Sawur” przekazał mi tajną dyrektywę w sprawie całkowitej- powszechnej, fizycznej likwidacji ludności polskiej”
Niestety, summa summarum Stelmaszczuk wykonał rozkaz.
Stelmaszczuk nie był jedynym, który nie chciał podjąć aż tak radykalnych środków przeciwko społeczności polskiej. Zdania były podzielone. Gwóźdź do trumny, wbił zjazd członków OUN z sierpnia 1943r., któremu przewodził Roman Szuchewycz.
„- Po rozprawieniu się z Żydami policjanci ukraińscy niedwuznacznie dawali Polakom do zrozumienia, że teraz kolej na nich – wspomina Bogusław Rosiński – W ciche ciepłe wieczory, kiedy się dobrze wsłuchało, można było uchwycić uchem z sąsiednich wsi ukraińskich piosenki, a wśród nich przyśpiewkę:
Po wsim switi stało zwisno.
Szczo żydowskie koło trysło,
A teper kto tylki żyw
Wsi pij demo na Lachiw.
Wczesną wiosną 1943r. w lasach ćwiczyły już oddziały „rezunów”. Wkrótce zaczęły się pierwsze mordy Polaków. Na powracających z kościoła mieszkańców wsi Dobra napadnięto i w bestialski sposób zamordowano 13 osób. Oprawcy podziurawili swoje ofiary sztyletami, a kobietom odcięli piersi. Wkrótce upowcy zamordowali kolejnych Polaków. Urządzili zasadzkę na mieszkańców Przebraża, którzy udali się do Czetwertni, odległej o 20 km, po ziemniaki. W ich łapy wpadło w sumie 17 osób. Dzięki jednemu z ocalałych z tego pogromu doskonale znany jest przebieg tej zbrodni. Upowcy zamknęli wszystkich w którymś z domów. Postawili
pod nim dwóch wartowników i oświadczyli, że wszystkich zwolnią po wypełnieniu przez nich ważnego zadania. Mężczyźni zorientowali się w zamiarach bandytów i postanowili zaatakować wartowników bierwionami drewna, które leżało koło pieca, przygotowanego do pieczenia chleba. Wtedy kobiety zaczęły płakać i powstrzymywać mężczyzn przed zaatakowaniem Ukraińców. Tłumaczyły, że są to znajomi ludzie, którzy na pewno wszystkich wypuszczą. Tymczasem banda wróciła, a jeden z bandytów, otwierając drzwi, powiedział: „Wychodźcie tylko po dwóch”. Jako pierwsi wyszli Dominik Kowalski i Adam Bergiel. Napastnicy rzucili się na nich, W tym czasie Franciszek Sinicki i Wójcicki oraz inni zdecydowali się na nierówną walkę, skacząc przez okna. Najmłodszy z Polaków, Czesław Kobylański, szamotał się z jednym z bandytów, usiłując wyrwać mu karabin. Uwolniwszy się od napastnika, upowiec odskoczył od drzwi i zaczął strzelać na oślep. (…) Obok stał ubrany w czarny mundur i oficerki dowódca tych bandziorów. Dopiero w 1972r. dowiedziałem się, że był to Sachar Moździerski z Bodiaczewa. To on kierował tą ludobójczą zbrodnią.”
Rankiem 11 lipca 1943r. UPA dokonała zmasowanego ataku na polskie wioski. Ludzi mordowano bez względu na płeć i wiek. Wsie okradano i palono. We wsi Orzeszyn z 340 mieszkańców, zginęło 270 osób. Z Sądowej, ocalało zaledwie 20 osób z 600. W innych wioskach, było jeszcze gorzej. W Porycku, mordercy weszli do kościoła podczas mszy świętej. Zamordowali wszystkich mieszkańców wioski. Do końca lipca wymordowano około 17 tysięcy Polaków.
Antypolska akcja pochłonęła około 60 tysięcy istnień ludzkich.
Ludność Polska nie pozostawała bierna. Zorganizowana samoobrona, skutecznie przeciwstawiała się napastnikom, którzy okazywali się „bohaterami” w starciu z kobietami i dziećmi, ale w konfrontacji z uzbrojonymi mężczyznami już opuszczał ich zapał.
Część mężczyzn wstępowała do niemieckiej policji, albo pobierała od Niemców broń dla obrony. Niemcom nie zależało przecież na neutralizacji wiosek, które okradali na rzecz swojej armii. Część Polaków dołączała do sowieckich oddziałów partyzanckich. Próbowano się bronić na wszelkie sposoby. Przeprowadzono też pacyfikacje wiosek ukraińskich, w ramach akcji odwetowych, albo wyprzedzających. W ich wyniku zginęło około 2 tysiące Ukraińców.
Ofiarami czystek etnicznych, padli nie tylko Polacy, ale również, jak już wspominałem Żydzi, Ormianie, Czesi, Rosjanie, i inne grupy etniczne. Ofiarami nacjonalistów Z OUN – UPA były też dziesiątki tysięcy Ukraińców, którzy byli przyzwoitymi ludźmi i nie chcieli brać udziału w mordach. Ukraińcy z małżeństw mieszanych, albo mordowali współmałżonkę, albo byli zabijani wraz z rodziną. Ginęli też ci, którzy starali się ostrzec Polaków przed napadami, albo ukrywali osoby zagrożone. Tym Ukraińcom, należy się dzisiaj pokłonić i powiedzieć, że zachowali się jak trzeba.
Dlaczego dzisiejsza Ukraina wybrała budowanie swojej tożsamości narodowej właśnie na mordercach, a nie na tych sprawiedliwych? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Ukraina odwołuje się w swej pamięci i czci bezwzględnych morderców i katów. Nadaje uprawnienia kombatanckie ludziom, których „chwalebną” zasługą, było mordowanie bezbronnych kobiet, starców i dzieci. Mordowanie w tak bestialski sposób, że nie da się nawet objąć tego najbujniejszą z bujnych wyobraźni.
Trzeba powiedzieć, że bestialstwo nacjonalistów ukraińskich szokowało nawet Niemców. Rozrywanie dzieci, wykłuwanie oczu, wypruwanie dzieci nienarodzonych z brzuchów matek, obdzieranie ze skóry, obcinanie piersi… Lista okrucieństw jest bardzo długa. Jak to wszystko ogarnąć umysłem człowieka, który wojny nie widział, a takiego bestialstwa nie jest sobie w stanie nawet wyobrazić?
W 2016r. Sejm RP ustanowił 11 lipca „Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP”
Źródła:
- „Kresy Wschodnie II Rzeczpospolitej” – S. Ciesielski
- „Na straconych posterunkach” – K. Krajewski
- „Wołyń. Mówią świadkowie” – Marek A. Koprowski
- „Sprawiedliwi zdrajcy” – W. Szabłowski
- „Od rzezi wołyńskiej do akcji Wisła” – G. Motyka
- "Mohort" -Wincenty Pol