Między UE a komunizmem, cz. I (2)
„Mój stosunek do komunizmu jest prostym wynikiem mego życia w komunizmie. W ciągu tych lat nauczyłem się nienawidzić komunizmu za zawarte w nim zło. A także bać się go ze względu na jego metafizyczną zdolność do zawierania w sobie coraz więcej i coraz więcej zła.”
Leopold Tyrmand
Jakiś czas temu, Marek Jurek zauważył, że Unia Europejska, nigdy nie potępiła komunizmu:
Komunizm, to taka doktryna polityczna, która głosiła wszem i wobec, że trzeba znieść ucisk i wyzysk, najuboższych warstw społecznych. Celem komunistów, było stworzenie społeczeństwa, w którym wszyscy są równi. Jednym słowem – utopia. Co prawda, W. Suworow zauważył, że jest takie miejsce, gdzie wszyscy ludzie są równi – więzienie – ale to, też nie do końca trafne spostrzeżenie. Chociaż, w zestawieniu z komunizmem, całkiem sensowne.
Doktryna komunizmu zrodziła się w głowach Karola Marksa i Fryderyka Engelsa, choć pewnie mocno była zakrapiana historią Tomasza Moorea o wyspie Utopii. Z biegiem lat ewaluowała; bo co dyktator, to inny komunizm. Dlatego komunizm reprezentowany był przez różne postacie; bardziej lub mniej znane, które aby mieć pełnię władzy i nieograniczony wpływ na wygląd doktryny komunizmu zwalczały się wzajemnie. I tak, od największych dyktatorów, powstały takie doktryny polityczne jak: leninizm (od W. Lenina), trockizm (od L. Trockiego), stalinizm (od W. Stalina), maoizm (od Mao Zedonga).
„Rewolucja komunistyczna dokonana została w imię potrzeb, żądań, celów i ideałów robotnika – pisał Tyrmand – jest zatem zupełnie zrozumiałe, że jej sukces nie może przynieść niczego nadzwyczajnego robotnikom – jako że nigdy żadna rewolucja w dziejach nie spełniła swych przyrzeczeń. W komunizmie ustanowionym robotnicy pracują ciężej i zarabiają mniej pieniędzy. Są oni ponadto pozbawieni wszelkich społecznych korzyści, ułatwień i drobnych radości, jakimi cieszą się robotnicy w kapitalizmie; kapitalizm bowiem, jako najzaciętszy wróg ludu pracującego, śmiertelnie się tegoż ludu boi, pragnie pozostać z nim w najlepszych stosunkach, szanuje jego związki zawodowe i rozpieszcza go mnóstwem tzw. ulepszeń i świadczeń socjalnych. Komunizm, będąc robotnika najwierniejszym przyjacielem i sojusznikiem, jest, rzecz jasna, zwolniony z tego rodzaju zobowiązań.”
Od czasu do czasu, przebija się w mediach (głównie w Internecie, ostatniej ostoi, jako takiej wolności wypowiedzi), porównanie Unii Europejskiej do komunizmu. Nawet ze strony Prawa i Sprawiedliwości, partii, którą należałoby zaliczyć do euroentuzjastów. Krystyna Pawłowicz, dla „Rzeczpospolitej”, powiedziała:
„Jestem z gruntu przeciwna Unii Europejskiej. Czekam i modlę się, żeby to się po prostu samo rozwaliło.”
Dodała też słówko o komunizmie:
„UE jest gorsza od komunizmu, wszystko chce kontrolować, ma policzoną każdą krowę, kozę i kurę. Nawet cukier w spiżarce zważy. To jest system totalny, w którym uczestniczymy za względnie niewielkie pieniądze pomocowe. Tyle, że to nie jest żadna pomoc, tylko pułapka kredytowa.”
Jak to? UE gorsza od komunizmu?! Przecież na ołtarze Unii wyniesiono całe dobro Wspólnoty: drogi, mosty, boiska, pieniądze, otwarte granice… Przecież, co krok potykamy się o tabliczkę, informującą o czymś, co zostało wybudowane, odrestaurowane, albo ulepszone dzięki funduszom pochodzącym z UE.
Mam przed sobą pismo Samorządu Województwa Mazowieckiego, pt. „Z serca Polski”. W środku numeru, wywiad z Adamem Struzikiem, który pełni funkcję marszałka woj. mazowieckiego. A. Struzik mówi tak:
„Jak słyszę to pohukiwanie niektórych wysokich polskich urzędników czy polityków, obserwuję obrażanie się za zwracanie uwagi na potencjalne lub ewidentne przypadki łamania wspólnotowego prawa i standardów czy wreszcie widzę próby pokazywania Unii, jako wyłącznie niekorzystnych dla Polski mechanizmów, przypomina mi się scena ze znakomitej komedii Barei. Jej bohater mówi: „Rzecz w tym, żeby te plusy nie przesłoniły wam minusów”. Z taką absurdalną sytuacją mamy właśnie do czynienia. Nie patrzymy na tysiące kilometrów dróg wybudowanych z funduszy strukturalnych. Nie dostrzegamy setek inwestycji opatrzonych europejskimi gwiazdkami. Nie zliczamy milionów euro z dopłat bezpośrednich, instrumentów Wspólnej Polityki Rolnej. Nie doceniamy aktywności społecznej pobudzonej wsparciem europejskim. Wmawia się nam, ze Unia wystąpiła przeciwko Polsce – co też nie do końca jest prawdą – dlatego jest zła, funkcjonuje niewłaściwie, należy się jej postawić, zbuntować, a ostatecznie, gdy nie uda jej się zreformować, należy ją opuścić. Tak myśleć mogą tylko ci, którym z założenia przyświeca przywołany cytat z Barei.”
Cytat z filmu Barei, to doskonały cytat:
Niektórym unijne gwiazdki kojarzą się z komunizmem, masonerią i zakamuflowanym pentagramem – symbolami okultystycznymi. Teoria spiskowa? Według Trockiego, pięć ramion gwiazdy miało symbolizować pięć filarów Związku Radzieckiego: rolników, robotników, inteligencję, młodzież i Armię Czerwoną. Tak więc, z okultyzmem pewnie więcej wspólnego mieli narodowi socjaliści z Niemiec, którzy odwoływali się do bogów germańskich, ale jest też teoria głosząca podobne naleciałości po sowieckiej stronie.
Dr. Aldona Ciborowska:
„W Polsce idee kontrkultury są wzmacniane głosem prof. Magdaleny Środy i środowiska Kongresu Kobiet z dr Henryką Bochniarz, szefową Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan oraz związanego z nimi Klubu 22 i tzw. Loży 28. Idee kontrkultury podzielane są również przez żeńskie loże masońskie Prometea i Gaja Aeterna”.
Klub 22, to również takie panie, jak: M. Niezabitowska, O. Krzyżanowska, K. Jackowska, N. Terentiew, H. Gronkiewicz – Waltz, O. Lipińska, M. Środa…
Przy Magdalenie Środzie się zatrzymajmy. Oto jej słowa:
„Na nasze zjazdy […] w Mądralinie przyjeżdżała pewna czarownica – prosto z Salem. I uczyła nas różnych rzeczy […] wszystkiego nie mogę powiedzieć, bo jesteśmy związane tajemnicą i każda z nas ma dyplom. […] w Noc Walpurgii, albo w głęboką noc bogini Hekate, i gry, i wtajemniczenia trwają do samego rana. Efekty tego widać oczywiście potem w życiu politycznym przez następnych 6 miesięcy. […] My jesteśmy dobre czarownice. […] od pewnego momentu na konferencjach feministycznych rzeczywiście pojawił się wątek wiedźm”.
Nie piszę tego, tylko jako ciekawostki z ciemnej strony mocy (Choć z dużą nutką sarkazmu). Nie jest tajemnicą, że ideologami i sprawcami krwawej rewolucji we Francji (obalono władzę monarszą) byli właśnie masoni. Masoneria już wtedy, zaciekle zwalczała Kościół i przyklaskiwała wszelkim inicjatywom, mającym na celu legalizację antykoncepcji, związków homoseksualnych, eutanazji, czy aborcji. W roku 2013, Wielka Loża Kobieca Francji wydała oświadczenie, m.in. na temat antykoncepcji:
„Legalizacja antykoncepcji zmieniła życie kobiet i trudno byłoby dzisiaj bez niej wyobrazić sobie koszta, jakie poniosłyby nasze matki i babcie chcące uniknąć ciąży”
Przedstawiciele masonerii, głosili i nadal nam głoszą, ustami znanych feministek, że utrata prawa do wykonania aborcji, to „utrata wolności kobiet”.
„Prawa takie jak aborcja, eutanazja czy też małżeństwa homoseksualne były studiowane i dojrzewały w lożach przed ich przegłosowaniem przez deputowanych” – wyjawił Serge Abad-Gallardo, dawny mason.
„Masoneria wierzy w swoją czystą utopię. Inaczej mówiąc, to co jest możliwe dla człowieka, może i musi być mu dozwolone. Moralność wypływa z układu socjalnego, a nie z prawa naturalnego. Bez piekła i nieba, bez sądu ostatecznego, odkupienia, nie ma innego sposobu życia niż hedonizm: przyjemność i szczęście w tym życiu są jedynym celem, do jakiego należy dążyć. Zbawienie wieczne nie istnieje, trzeba korzystać z życia doczesnego. Masoneria walczy z wszelkiego typu myśleniem, które nie jest jej własnym i nie zrezygnuje z tego” – wyjaśniał dawny masoński mistrz.
Co do Wspólnej Polityki Rolnej, o której wspomniał A. Struzik, to najlepiej się odniosą rolnicy z Andrzejewa i okolicy. Tylko muszą się spieszyć, bo tak szybko odchodzą…
Warto przy tym, zapoznać się z historią, jak to ślimak został rybą, a marchewka owocem i inne z książeczki dla porządnego, nowoczesnego eurokomunisty.
A oto film z otwarcia pewnego tunelu w Alpach. Imprezy z udziałem polityków UE - iście satanistyczny spektakl (ciągle znikający z Internetu...):
Najbardziej popularnym tematem są oczywiście drogi, ulice i autostrady. No, bo przecież, gdyby nie UE, to byśmy w Polsce jeździli kamiennym brukiem po dziś dzień. Nooo, może byśmy raczkowali w tym temacie. Czy tak, panie Struzik?
Unia Europejska, to wylęgarnia obietnic. Propaganda wszem i wobec głosi o sukcesach, ale czy są to sukcesy, za które wdzięczni mamy być, jakiejś tam Unii? Przecież UE, to także my. Czyż nie tak? To przecież nasze pieniądze!
Jeden z kwiatków UE:
„W latach 2007–2012 uzysk netto środków z Brukseli wyniósł ok. 45 mld euro. W tym samym czasie Polska (poprzez NBP) nabyła zagraniczne obligacje za 47 mld euro, z czego mniej więcej połowę stanowiły obligacje państw strefy euro (głównie niemieckie) oraz brytyjskie. Polacy musieli dołożyć do tego wspaniałego międzynarodowego interesu ok. 2 mld euro, stając się płatnikiem netto.”
Problemem jest właśnie to, że do Wspólnoty Europejskiej dokładamy! Doliczmy do rachunku całą biurokrację, która rozrosła się do ogromnych rozmiarów i projekty, na które „Unia dała pieniądze”, a wyjdzie nam niebagatelna sumka. Spójrzmy na Andrzejewo. Po co w kościele elektroniczna tablica informacyjna, której nikt nie używa? „Po nic” – stwierdził ks. proboszcz. Bez niej nie byłoby dotacji. Więc jest. Niepotrzebna, ale jest. Tylko pieniądze na nią, zostały zmarnowane. Oświetlenie parkingu przy UG Andrzejewo. Ogromne pieniądze, wydane, aby oświetlić pusty parking. No bo przecież jest używany za dnia, więc po co mu oświetlenie? Monitoring, który nie spełnia swojego zadania, itd. Do każdego, choćby najbardziej durnego projektu, musimy dokładać z własnego kapitału. Wśród tych pieniędzy są również te, które można by spożytkować w inny, lepszy sposób. Niegospodarność w UE, jest niestety bardzo powszechna.
„Współfinansowana z dotacji unijnych Śląska Karta Usług Publicznych, która miała usprawnić korzystanie z transportu publicznego w województwie śląskim – pisze Tomasz Cukiernik – poprzez uruchomienie biletów elektronicznych, stała się udręką, a nie ułatwieniem dla pasażerów. Otóż zarząd Komunalnego Związku Komunikacyjnego Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego, operator komunikacji zbiorowej, zmuszał pasażerów do zakupu biletów elektronicznych poprzez bardzo radykalny ruch – likwidację niemal wszystkich biletów papierowych. Dlaczego? Bo nad Związkiem wisiała groźba utraty unijnych funduszy, jeżeli nie zostanie wydanych przynajmniej 150 tysięcy kart”.
Unia Europejska współfinansowała projekt Wrota Mazowsza, który miał scyfryzować nasze urzędy. Wydano na niego 28 mln złotych. W ciągu ośmiu miesięcy skorzystało z tego dobrodziejstwa aż... 78 osób. Sam chciałem ostatnio powiększyć grono tych osób, ale po kilku nieudanych próbach rejestracji, dałem sobie spokój.
Takich absurdów, gdzie marnotrawione są nasze (podatników) pieniądze jest całe mnóstwo. Odsyłam do książki Tomasza Cukiernika pt. „Socjalizm według Unii”.
Młodzież wyjeżdża do innych krajów, zakłada firmy i tam się realizuje zawodowo. A nasz dług publiczny rośnie. Takie są realia. Taka jest euroentuzjastyczna polityka.
(Tyle, w tym ogólnikowo potraktowanym na chwilę obecną temacie).
Dlaczego więc UE nie potępiła komunizmu? Bo jest do niego podobna, niczem młodsza siostra? Kluczem do zagadki, jest niejaki Altiero Spinelli. O nim, w drugiej części.
Źródła:
- „Cywilizacja komunizmu” – Leopold Tyrmand
- „Z serca Polski” – Nr 3 (3) 2017r.
- „Z serca Polski” – Nr 4 (4) 2017r.
- „Dziesięć lat w Unii. Bilans członkostwa” – T. Cukiernik
- „Magna Polonia” – Nr 4; 2017r.
- „Sowieci” – Piotr Zychowicz
- „Kobiety i władza” – M. Środa
- „Rzeczpospolita”
- www.pch24.pl
- www.ruch-obywatelski.com
- www.schuman.pl
- www.racjonalista.pl
- www.poloniainstitute.net
- www.solidarni2010.pl