Jedwabne cz.II (5)
Dlaczego Polska jest ciągle atakowana i coraz nachalniej oskarżana o
współudział w holokauście Żydów? Jest taka książka: "The Holocaust Industry" („Przemysł holokaustu”), w której wiele rzeczy wyjaśnia profesor Norman G. Finkelstein, którego ciężko obrazić mianem „antysemita”, bo jest Żydem. Nie będę opisywał, o czym jest książka, ale jej treść zdradza poniekąd wypowiedź sekretarza generalnego Światowego Kongresu Żydów z depeszy Agencji Reutera z 19 IV 1996r. Izrael Singer stwierdził, że dopóki Polska nie spełni roszczeń finansowych Żydów, będzie „publicznie atakowana i upokarzana”.
Chodzi oczywiście o rekompensatę finansową, za utracone przez Żydów polskich mienie. Pewne organizacje żydowskie, chcą od Polaków pieniędzy za mienie, które należało przed wojną do… obywateli polskich! Oddaję głos prof. Finkelsteinowi:
„Takie roszczenia nie mają sensu. Większość majątku należącego niegdyś do mojej rodziny uległa w czasie wojny zniszczeniu. Wprawdzie po wojnie został on częściowo odtworzony, lecz myśmy w tej restauracji nie brali udziału. Trudno więc ocenić nasz rzeczywisty w nim udział. Nie płaciliśmy podatków, nie konserwowaliśmy tego majątku... Sprawa uległa przedawnieniu... (…)
Utworzono przy Kongresie tzw. fundusz medyczny dla ofiar holokaustu, który ma finansować ich leczenie, pomoc medyczną w latach... 2030-2035. Komu ta rezerwa służy? Przyszłym pokoleniom ofiar holokaustu? Przecież to absurd zakładać, że w 90 lat po wojnie będą jeszcze żyły jej ofiary! Tworzy się więc fikcję, która ma uzasadnić rabunek. A przy okazji jest argument wobec tych nielicznych, którzy odważyli się Światowy Kongres Żydowski z odszkodowań rozliczyć. Dlaczego wypłacono ofiarom tak mało? Ponieważ stworzono "fundusze rezerwowe" na ich rzecz. Tymczasem tu o żadne ofiary nie chodzi. Liczą się jedynie korzyści osobiste aktywistów WJC! Tej bandzie zachłannych cyników nie zależy ani na prawdzie historycznej, ani na pomocy ofiarom, im chodzi tylko o pieniądze! Dla nich nie cofną się przed żadnym trickiem, łgarstwem czy fałszerstwem.”
Zadośćuczynienie finansowe wnieśli już do tej pory Niemcy, Szwajcarzy i Amerykanie. Nie będę się na tym temacie skupiał, ale zaiste jest to ciekawy wątek. W przypadku Polski, chodzi o około 65 miliardów dolarów. Ja rozumiem, że o taką kasę ktoś walczy na każdy, nawet bandycki sposób, ale nie rozumiem, że nasza samoobrona jest tak słaba (!). Dlaczego?
Przejdźmy do sprawy Jedwabnego…
Dlaczego ci, krnąbrni i krwiożerczy, przesiąknięci antysemityzmem Polacy nie rzucili się na swych żydowskich sąsiadów tuż po tym, jak usłyszeli pierwsze akordy wojny? Skoro, jak twierdzą niektórzy, tylko czekali na sposobność wymordowania swoich sąsiadów, to dlaczego nie we wrześniu, czy nawet październiku 1939r? Dlaczego dopiero w 1941r?
Otóż w roku 1941, Hitler zaatakował swego dotychczasowego wspólnika w rozbiorze Polski. Dywizje niemieckie, ruszyły w kierunku socjalistycznej ojczyzny Stalina. Zaczął się konflikt, który w historiografii rosyjskiej nazywany jest wielką wojna ojczyźnianą. Czyli czas, kiedy Sowieci uciekali w popłochu gdzie pieprz rośnie, a raczej gdzie śnieg leży.
Wraz z nimi uciekali też socjaliści. Zdecydowana większość komunizujących, to młodzi Żydzi, którzy bardzo się przysłużyli socjalistycznej ojczyźnie. Niestety nie przysłużyli się Polsce. To właśnie Żydzi zajęli się kolaboracją z okupantem sowieckim. Sporządzali listy osób, które miały być wywiezione w syberyjskie śniegi (czyli, de facto na śmierć), mordowali żołnierzy wrześniowych, z rozbitych oddziałów i uciekających na wschód cywilów. Zakładali komitety rewolucyjne, od których zdecydowana większość Polaków trzymała się z daleka. To właśnie wśród Żydów, znaleźli się liczni urzędnicy aparatu ucisku: nauczyciele, policjanci… Oni zastąpili w pracy Polaków. Pracy na rzecz okupanta.
Józef Rybicki z Jedwabnego:
„Armię czerwoną przyjmowali żydzi, którzy pobudowali bramy. Zmienili władzę starą a zaprowadzili nową spośród ludności miejscowej (żydzi i komuniści).”
Komunizm przed wojną był zakazany, dlatego wielu Żydów odbywało karę więzienia. Po wkroczeniu krasnoarmiejców, zostali wypuszczeni i oczywiście stali się bardzo przydatni dla nowej władzy. Po prostu mścili się i wyrównywali rachunki. Ale żeby posuwać się aż do mordowania?!
Tadeusz Kiełczewski z Jedwabnego:
„Zaraz po wkroczeniu Armii Sowieckiej samorzutnie powstał komitet miejski, składający się z komunistów polskich (przewodniczący Polak Krytowczyk Czesław, członkowie byli zaś żydzi). Milicja składała się też z żydów komunistów. Represji z początku nie stosowano, ponieważ nie znali ludności, dopiero po zrobieniu doniesienia przez miejscowych komunistów zaczęły się aresztowania. Rewizje robili miejscowi milicjanci u takich osób, u których uważali, że znajduje się broń. Główne aresztowania przez władze sowieckie zaczęły się dopiero po pierwszych wyborach.”
Dlaczego dopiero po wyborach? Po wyborach z 22 października 1939r, ludzie już nie byli potrzebni. O tym, jak takie wybory wyglądały, mówił Kazimierz Sokołowski, robotnik z Jedwabnego:
„Miejscowa ludność przeważnie w większości odmówiła się od głosowania. Przez cały dzień milicja przemocą sprowadzała pod karabinami do lokalu wyborczego. Chorych przemocą przywożono do głosowania. Niedługo po wyborach urządzili nocą obławę i aresztowali całe rodziny i wywieźli do ZSRR.”
Oczywiście, nie muszę wspominać, że głosów i tak nikt nie liczył…
Aleksander Kotowski z Jedwabnego:
„W czasie wkraczania armii czerwonej byłem nieobecny, do władzy dopuszczono żydów oraz Polaków komunistów, którzy siedzieli za komunizm w więzieniach, oni naprowadzali NKWD do mieszkań, domów i wydawali polskich obywateli patriotów.”
Jeszcze raz Kazimierz Kotowski:
„Utworzyły władze sowieckie milicję, przeważnie z Żydów komunistów, rozpoczęły się aresztowania gospodarzy i robotników, na których milicja naskarżyła. Na ludność nałożyli wysokie podatki, na kościoły nałożyli podatki i aresztowali księdza. Rozpoczęły się masowe rewizje u ludzi nieprzychylnych, wrogów ludu.”
Oczywiście, takich wspomnień jest całe mnóstwo, nie tylko z Jedwabnego, ale całej okolicy. Polacy mieli wszelkie powody, aby znienawidzić swoich żydowskich sąsiadów. Jednak, nie koniecznie tak się stało. Znienawidzono przeważnie komunizującą młodzież, która była bezpośrednio odpowiedzialna za cierpienia miejscowej ludności. Byli wśród Żydów tacy, co ostrzegli swoich polskich przyjaciół, przed planowanym aresztowaniem. Wielu Żydów było w Jedwabnem i okolicy ukrywanych przed Niemcami. Byli oczywiście też tacy, którzy mścili się na Żydach. Nie ważne, czy winnych czy też nie. Dla nich, Żyd stał się wrogiem.
Przytoczę jeszcze obszerny wpis pana Pasierbiewicza, emerytowanego nauczyciela akademickiego, tłumacza i niezależnego publicysty. Fragment z blogu autora (http://naszeblogi.pl/64052-pytanie-prawicowego-blogera-do-poslanki-scheuring-wielgus). Chociaż dotyczy rodzaju cenzury pod nazwą „mowa nienawiści” i jest kierowany do pani, która na tzw. „czarnym proteście kobiet” (kolor słuszny, żałobny bo panie walczą o możliwość zabijania życia poczętego) wsławiła się hasłem „precz z dyktaturą kobiet!”, to z całą pewnością pokazuje pewien fragment ówczesnej rzeczywistości. Coś, co z niewiadomych (?) względów, jest tematem tabu w debacie publicznej. Oto, praktycznie cały wpis pana Pasierbiewicza:
„Działo się to pierwszego sierpnia 1952. Jako ośmioletni chłopiec byłem na kolonii letniej w podkrakowskim Sierakowie. Szczęśliwi, opaleni wróciliśmy z kolegami znad rzeki na obiad. Ku mojemu zdumieniu pani wychowawczyni przekazała mi wiadomość, że ktoś na mnie czeka w kancelarii pana kierownika. Jeszcze bardziej się zdziwiłem na widok wuja Ludwika, który mi powiedział, że tata jest trochę chory i musimy wracać do Krakowa. Choć bardzo mi było żal zostawiać kolegów ucieszyłem się ogromnie, bo będąc Jego oczkiem w głowie, świata za Ojcem nie widziałem. Pociąg wlókł się niemiłosiernie, a ja nie mogłem się doczekać chwili, kiedy wreszcie się przytulę do Ojca. W końcu dotarliśmy z dworca na naszą ulicę. Wujek chciał mi coś powiedzieć, ale wyrwałem mu się i oszalały ze szczęścia, na łeb na szyję popędziłem do ukochanego taty. Gdy dobiegłem do naszej kamienicy serce przeszył mi paraliżujący ból i niebo spadło mi na głowę. Na bramie wisiała klepsydra z napisem:
Mgr inż. Michał Pasierbiewicz
ukochany mąż i ojciec
żołnierz Armii Krajowej
zmarł przeżywszy lat 46…
Tacie pękło serce. Zamęczyła go ubecja, a dokładniej mówiąc kilku oficerów bezpieki pochodzenia żydowskiego po tym, jak ujawnił swoją akowską przeszłość. Nie wytrzymał szczucia i upokorzeń w pracy, gdzie był dyrektorem technicznym, obrzydliwych intryg, prowokacji, bezustannego śledzenia, ciągłych rewizji domowych i niekończących się wielogodzinnych przesłuchań na bezpiece.
Na pogrzebie było tyle samo bliskich i przyjaciół, co ubeków, którzy obstawili cały Cmentarz Rakowicki, a gdy kondukt dotarł do naszego rodzinnego grobu, przyczaili się za przyległymi grobowcami. Pamiętam, że gdy ksiądz rozpoczął modlitwę nad grobem, nagle wśród żałobników zrobiło się jakieś dziwne zamieszanie i rozległy się zaaferowane szepty. To przyjaciele taty z konspiracji wkroczyli do akcji i raptem na trumnie pojawiła się wiązanka biało czerwonych goździków z szarfą, na której widniał napis: „Naszemu kochanemu dowódcy przyjaciele z Armii Krajowej”. Do dzisiaj nikt nie wie, kto i jakim cudem położył tę wiązankę na trumnie, za co wtedy groziło więzienie, o ile nie gorzej. Z tego, co było potem zapamiętałem jedynie, że jak trumnę spuszczano do grobu Mama ścisnęła mnie kurczowo za nadgarstek aż mi z bólu w oczach pociemniało. A jak kondukt się rozchodził spostrzegłem, że mam całą dłoń we krwi. Mama miała zawsze zadbane, długie paznokcie.
Matka nie umiała sobie poradzić z nieszczęściem, jakie nas spotkało. Więc musiałem z nią chodzić przez lata codziennie na cmentarz, choć przesiadywanie godzinami na ławeczce przy mogile w czasie, gdy koledzy grali w piłkę było dla małego chłopca prawdziwą torturą. A mój starszy brat porzucił na zawsze szkołę, jak mu dyrektorka renomowanego krakowskiego liceum, co warto zaznaczyć komunistyczna działaczka pochodzenia żydowskiego, przy całej klasie powiedziała, że takie szczeniaki akowskie jak on trzeba było w wiadrze topić.
Te koszmarne wydarzenie wpędziły nas w straszliwą traumę, a na mnie pozostawiły piętno, które w pewnym sensie zwichnęło mi życie. Mama wytrzymała jeszcze 15 lat i również odeszła…”, koniec opowieści.
Pani posłanka Scheuring-Wielgus przypomniała także, że obecnie Kodeks karny przewiduje kary m.in. za stosowanie przemocy lub groźbę bezprawną, a także za publiczne znieważenie grupy osób lub konkretnej osoby z powodu przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości.
Więc po pierwsze chciałbym zapewnić Panią Posłankę, że od problemu bynajmniej nie odwracam głowy i naprawdę nie zamierzam nikogo zabijać, a po drugie zapytać, czy jeżeli powiem publicznie, że Żydzi, którzy zamęczyli mi Ojca, a mojemu Bratu zniszczyli życie, czego moja matka nie przeżyła, byli parszywymi szubrawcami – to czy Pani oraz Pani koleżanki i koledzy z Nowoczesnej uznacie to za mowę nienawiści??? Będę wdzięczny za odpowiedź.
Na wszelki wypadek pytam, bo nie chciałbym na starość w więzieniu wylądować.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki)
Post Scriptum
Pragnę wyraźnie zaznaczyć, że o tych dyskretnych i trudnych sprawach napisałem bynajmniej nie po to by się uskarżać, lecz w celu dania świadectwa tego, co jest do dnia dzisiejszego skrzętnie ukrywane i przemilczane w podręcznikach historii i mediach, zarówno meinstreamowych, jak i prawicowych. Bo mało, kto wie, a szczególnie dotyczy to ludzi młodych, że w latach 50-tych Polacy też przeżyli swój "mały holokaust".
To, oczywiście nie są dowody na to, że mieszkańcy Jedwabnego spalili żydowskich sąsiadów w stodole. Niechęć, czy nawet nienawiść to jedno, ale palenie ludzi żywcem, to już zupełnie inna sprawa. W każdym razie, trzeba zaznaczyć, że w czasach okupacji wielu Żydów zabito nie za to, że byli Żydami, ale za to, że byli znienawidzonymi komunistami, przedstawicielami władzy okupacyjnej.
25 września 1985r, w Nowym Jorku zjawił się jeden z największych wrogów amerykańskiej demokracji – generał Wojciech Jaruzelski. Komunistyczny namiestnik Kremla miał wygłosić przemówienie podczas Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych. Spotkał się także z Davidem Rockefellerem, członkiem rodziny, która miała (i nadal ma) ogromny wpływ na losy całego świata. Z tego samego środowiska pochodzi niejaki pan Soros – węgierski Żyd, który finansuje co poniektóre fundacje w Polsce. Otwarcie przyznaje się do poparcia i finansowego wsparcia KOD – u (Komitetu Obrony Demokracji) kwotą 150 000 000 złotych! Tak właśnie wygląda „oddolna inicjatywa obywatelska”, która to ponoć utrzymuje się ze składek. Multimilioner Soros wspiera również środowiska LGBT (z ang. Lesbian, Gay, Bisexual, Transgender - lesbijek, gejów, osób biseksualnych oraz osób transgenderycznych), feministyczne, aborcyjne, czy chociażby, napływ imigrantów do Europy. Dlaczego? O takich działaniach pisali masoni już setki lat temu. Wszystko to, są dążenia do ustanowienia nowego porządku świata, o czym Soros otwarcie mówi. Wpływów tego człowieka możemy doszukać się również w tzw. „Majdanie” na Ukrainie, czy w naszym Trybunale Konstytucyjnym. Wspiera też upadającą Gazetę Wyborczą. George Soros, powiązany jest z żydowską rodziną Rothsildów, którzy mają w swoich rękach światowe finanse bankowe. Tutaj wychodzi kolejny wątek, związany z tzw. „okrągłym stołem” i rzekomym upadkiem komunizmu w Polsce. Tym czasem po roku 1989, szybko wyprzedano nasz majątek narodowy, a wielu ówczesnych ministrów, czy premierów zrobiło kariery w zagranicznych bankach. Taki zbieg okoliczności…
Postanowieniem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 31 października 2012 r. o nadaniu orderów Soros odznaczony został Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Zasługi RP. Za co Bronisław Komorowski odznaczył G. Sorosa, nazywanego w niektórych krajach „zbrodniarzem”? Może za to, że dobrze zarobił na transformacji ustrojowej w naszym pięknym kraju? Niech tam, zacytuję:
"Gratuluję i serdecznie dziękuję wszystkim amerykańskim przyjaciołom, to naprawdę bardzo dobrze mieć przyjaciół. Zgodnie ze starym polskim powiedzeniem: prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie – kiedy jest trudno, źle, taką rolę przyjaciół Polski, demokracji, niepodległości, wolności i polskich szans na lepsze życie pełniły fundacje amerykańskie. I pełniły ją w tym czasie najtrudniejszym, kiedy tylko mogliśmy marzyć o wolności i musieliśmy o nią walczyć, kiedy ważyły się szanse na to, czy potrafimy mądrze spożytkować odzyskaną wolności i demokrację.”
Pozwoliłem sobie na tę dygresję, aby ukazać z jak wpływowym środowiskiem miał do czynienie gen. Jaruzelski, a także późniejsi prezydenci. Prawdopodobnie podczas pobytu w Nowym Jorku generał spotkał się również z prezesem Światowego Kongresu Żydów, Edgarem Bronfmanem. Nie będę za bardzo wchodził w szczegóły, ale chodzi tutaj o powstanie państwa Izrael i przerzucenie Żydów z ZSRS (tudzież ZSRR – Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich), właśnie do Izraela. Dokładniej, idzie tu o operację „Most”, a przy okazji proces tworzenia się naszej, elitarnej formacji „Grom”. Nie bez powodu za czasów rządów gen. W. Jaruzelskiego mówiono, że „Żydzi są noszeni na rękach”. Aby przypochlebić się środowiskom żydowskim, gen. Jaruzelski oskarżył o antysemityzm członków „Solidarności”. Zapomniał zapewne, że to nie kto inny, ale on sam wziął udział w antysemickich czystkach w wojsku w latach 60-tych...
To właśnie Jaruzelski przyczynił się do rozpowszechnienia łatki antysemityzmu, przyszytej solidarnościowcom na Zachodzie. Miało to uciszyć ewentualnych buntowników, przeciwko politykom żydowskiego pochodzenia. Plan zachodnich elit, nie ograniczał się wyłącznie do Polski, ale co oczywiste, również do innych krajów walącego się, socjalistycznego kolosa. Dlatego podobne procesy zachodziły, chociażby w Rosji.
Nagonka na polskich nacjonalistów i antysemitów oczywiście ruszyła pełnym pędem. Antypolskie teksty w prasie zachodniej, mnożyły się z coraz większą intensywnością. Weźmy chociażby, tekst Jana Błońskiego pt. „Polacy patrzą na getto” z 1987r.
Cały ten rwetes z rzekomym antysemityzmem miał za zadanie odwrócenie uwagi od rodzącego się państwa Izrael. Ściślej rzecz biorąc od ekspansyjnej polityki wojennej i zbrodni popełnianych przez izraelitów. Rodziło się też powoli „przedsiębiorstwo holokaust”, jak określił to zjawisko, prof. Norman Finkelstein. Chodziło o to, aby na holokauście Żydów zarobić, wyłudzając odszkodowania od poszczególnych państw. Część tych pieniędzy przeznaczono właśnie na budowę Izraela. Krocie zarobili przy okazji finansiści ze Stanów Zjednoczonych Ameryki.
Prezydent Lech Wałęsa, szerzej znany, jako TW (tajny współpracownik) „Bolek”, który był jednym z elementów transformacji po 1989r., również nie przysłużył się Polsce. Choć, trzeba mu przyznać, że nie do końca dał się zmanipulować i również oczekiwał przeprosin ze strony żydowskiej. Fragment rozmowy z Moniką Olejnik:
„ - Panie prezydencie, jak Polacy powinni przeprosić za mord Żydów w Jedwabnem?
- Najlepiej, gdyby to zrobili ci, którzy już nie żyją - tak by było najlepiej. I ci sprawcy ohydnych działań, myślę, że tam właśnie, na Sądzie Ostatecznym, to zrobią. Natomiast my tutaj już przepraszaliśmy, nawet moimi ustami, jako prezydenta - kiedy byłem z oficjalną wizytą w Izraelu, już przeprosiłem. Dlatego ja myślę trochę inaczej - że są nieudacznicy żydowscy i inni, którzy rozdrapują rany, którzy tylko z tego żyją, pisząc książki i podburzając te narody, które tyle ucierpiały. To jest ohydne i z tym powinniśmy dawno już skończyć.
- Ale, panie prezydencie, kiedy pan był w Knesecie w 1991 roku, nie wiedział pan o tym strasznym mordzie. O tym mordzie dowiedzieliśmy się niedawno, o tym, że spalono żywcem 1600 osób.
- To była wojna, Polska była wtedy, jak pani wie, pod zaborem niemieckim, nie tylko zresztą, pod sowieckim też. I dlatego trzeba przede wszystkim uderzać w tych, którzy wojnę spowodowali, uderzać w tych, którzy mieli informacje, nawet od pana Karskiego, jak pani pamięta, a Żydom nie pomogli. Narody takie, jak Stany Zjednoczone czy Francja, czy Wielka Brytania też nie przeprosiły nas za to, że nie wywiązano się z umów, z porozumień, że dopuszczono do tej sytuacji. Dlatego możemy w absurdach posunąć się bardzo daleko. Ja przepraszałem jako prezydent. Wiele razy to robiliśmy. A jeszcze ani jeden Żyd nie przeprosił Polaków, chociaż tu też działy się różne ciekawe rzeczy, też byli zbrodniarze po stronie żydowskiej.”
Całkowite przyzwolenie na obciążenie Polaków za zbrodnię w Jedwabnem, dał kolejny prezydent, Aleksander Kwaśniewski.
„W Jedwabnem to morderstwo dokonało się polskimi rękoma” – stwierdził w programie telewizyjnym „Kropka nad i”. Wypowiedzi Kwaśniewskiego spotkały się z gwałtowna reakcją mieszkańców Jedwabnego i m.in. Antoniego Macierewicza, który stwierdził:
„Aleksander Kwaśniewski, obarczając winą za ludobójstwo w Jedwabnem Polaków, popełnia oszczerstwo i godzi w moje dobre imię, jako Polaka. Domagam się więc, by publicznie odwołał swoje kłamstwa”
Niestety A. Kwaśniewski, sprawując urząd prezydencki, narobił bardzo dużo złego w kwestii holokaustu Żydów. W wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” mówił:
„Jeżeli chcemy z Jedwabnego, podkreślam raz jeszcze, wyjść lepsi, silniejsi i mądrzejsi, musimy powiedzieć całą prawdę o tamtych wydarzeniach. Lecz powiedzenie prawdy nie oznacza rozciągania odpowiedzialności ani na cały naród, ani na państwo polskie. Wśród Polaków byli tacy, którzy Żydom pomagali i ratowali im życie. Byli też tacy, którzy Żydów sprzedawali i niestety – bywało – mordowali. Było i tak, i tak. Jednym z wniosków ze sprawy Jedwabnego jest i to, że nie da się, a nawet nie powinno, bilansować bohaterstwa i podłości. Jedno, niestety, nie wyklucza drugiego. W Polsce była wielka szlachetność i była wielka hańba. Trzeba to przyznać i o tej złożoności powiedzieć.”
Za tę „wielką hańbę” Kwaśniewski przeprosił jednak (jako przywódca kraju), Żydów w imieniu nas wszystkich. Ks. Jerzy Bajda w „Naszym Dzienniku” napisał, że Kwaśniewski „angażuje się w inicjowanie programu w istocie swojej religijnego, a nawet liturgicznego, który a priori umieszcza cały naród na pozycji winowajców i nakłada nań obowiązek, na sposób moralnego rozkazu, zbiorowego aktu ekspiacyjnego”.
Ciekawe, że na przeprosiny Kwaśniewskiego, negatywnie zareagowali nie tylko Polacy, ale również Żydzi.
Podczas uroczystości z okazji 70 rocznicy zbrodni w Jedwabnem, Tadeusz Mazowiecki (podobnie jak A. Kwaśniewski, pochodzenia żydowskiego) przeczytał list kolejnego z prezydentów RP, Bronisława Komorowskiego, w którym taką mamy laurkę:
„Chcemy wraz z dzisiejszymi mieszkańcami Jedwabnego do końca zrozumieć wymowę tego, co się wtedy stało oraz uświadomić sobie to, co musi zostać w nas ocalone jako pamięć, przestroga, zobowiązanie. Wtedy (w 1941 r.) nie było tu Rzeczypospolitej, ale dziś ona jest. Jest i słyszy skargę, niegasnący krzyk swoich żydowskich obywateli. Dziś w jej imieniu oddaję cześć ich cierpieniu i raz jeszcze proszę ich o przebaczenie. (...)
Naród ofiar musiał uznać tę niełatwą prawdę, że bywał także sprawcą. Długo trwało zanim zrozumieliśmy, że przyznanie się do tej winy nie przekreśla polskiej martyrologii i polskiego bohaterstwa w walce z niemieckim i sowieckim okupantem, że nie oznacza relatywizacji win i wywrócenia proporcji w ocenie historycznych zasług i grzechów.”
Tutaj już nie ma owijania w bawełnę. Prezydent Polski przeprasza oficjalnie i dosłownie w imieniu całego narodu, który „bywał” (czyli niejednokrotnie) „sprawcą”. Sprawcą mordu oczywiście!
Kolejnym prezydentem jest Andrzej Duda. Kontrowersyjne w tym temacie, jest żydowskie pochodzenie żony prezydenta Dudy. Oczywiście to żadna zbrodnia, ale z pewnością ma to wpływ na myślenie i politykę A. Dudy.
W 75 rocznicę zbrodni, wice ambasador Izraela Ruth Cohen – Dar mówiła:
„Z niemieckiej inspiracji Polacy zamordowali swoich żydowskich sąsiadów. Jedwabne stało się niestety przykładem zła i antysemityzmu.”
Zaznaczyła też, że oficjalne przeprosiny wystosował już kilka lat wcześniej A. Kwaśniewski.
Co powiedział na obchodach Andrzej Duda? Nie pojawił się. Tym sposobem uchronił swój wizerunek medialny i uniknął tematu. Chyba jednak naród oczekuje czegoś więcej - jasnej i przejrzystej sytuacji, prawdy!
Dobrze się zapowiadała prezydentura Andrzeja Dudy, który sprawę Jedwabnego wytknął B. Komorowskiemu, podczas debaty wyborczej w 2015r:
„- Proszę mi powiedzieć, jak wygląda, w takim razie, pana polityka obrony dobrego imienia Polski, jeżeli pan w swoich wystąpieniach używa określenia, które niszczy rzeczywistą pamięć historyczną, zadaje kłam temu, co jest tak niezwykle ważne, żebyśmy nie byli kłamliwie oskarżani przez innych, że to my uczestniczyliśmy w Holokauście?”
Duda uderzył w stół i... odezwały się nożyce.
Naczelny żydowskiego pisma „Midrasz”, Piotr Paziński napisał:
"Od 25 lat żaden poważny polityk (a kandydat na prezydenta w drugiej turze jest z konieczności poważnym politykiem) nie grał kartą żydowską. Ostatnim był Lech Wałęsa w 1990 roku, kiedy sugerował, że Tadeusz Mazowiecki ma niearyjskie pochodzenie. Teraz Andrzej Duda daje swoim wyborcom do zrozumienia, że Komorowski, wspominając zamordowanych w Jedwabnem Żydów, de facto wysługuje się obcym interesom, kiedy mówi, że Polacy, ofiary II wojny światowej, bywali również sprawcami. Miałem nadzieję, że takie odwołujące się do antysemickiego elektoratu aluzje Wałęsy już nigdy w polskiej kampanii prezydenckiej się nie powtórzą, że nie ma na nie miejsca w polityce, że kilka procent głosów elektoratu Bolesława Tejkowskiego, Kazimierza Świtonia i Grzegorza Brauna nie są warte, żeby się po nie schylać. Andrzej Duda wyprowadził mnie z błędu. Uznał, że temat żydowski grzeje w Polsce na tyle, że nie tylko warto się nim posłużyć w debacie prezydenckiej, ale należy potraktować go priorytetowo, na otwarcie, w pierwszym pytaniu do politycznego rywala. Sprawa mordu jedwabieńskiego (i głosów, które można dzięki temu uciułać) okazała się dla Dudy ważniejsza od polityki społecznej, obronności czy stanu polskiego górnictwa. Bezbarwny prymusik prezesa pokazał swoją prawdziwą twarz: narodowego zakapiora. Dla mnie jest całkowicie skreślony"
Ciąg dalszy za tydzień.
Żródła:
- „Operacja Jedwabne” – Lech Z. Niekrasz
- „Żydzi. Opowieści niepoprawne politycznie.” – P. Zychowicz
- "Jedwabne w oczach świadków" - ks. E. Marciniak
- "Karuzela na placu Krasińskich" - T. Szarota
- „Sąsiedzi” – Jan T. Gross
- „Złote żniwa” – Jan T. Gross
- „Po zagładzie” – Marek J. Chodakiewicz
- „Talmud o gojach a kwestia żydowska w Polsce” – Stanisław Trzeciak
- „Do Rzeczy” (M. J. Chodakiewicz) – nr. 31/182 1-7 sierpnia 2016r.
- „100 kłamstw J.T. Grossa o żydowskich sąsiadach i Jedwabnem” – Jerzy R. Nowak
- „Nasz Dziennik” – 14 III 2001r.
- „Jedwabne geszefty” – Henryk Pająk
- www.polish-jewish-heritage.org
- www.poranny.pl
- www.wpolityce.pl
- www.dlapolski.pl
- www.niezlomni.com
- www.chidusz.pl
- www.jewish.org.pl
- www.wrealu24
- www.kresy.pl
- www.tygodnik.com.pl
- www.nwonews.pl
- www.wiadomosci.dziennik.pl