top of page

Niemiecki serial osądzony

Coraz częściej w mediach na całym świecie to Polskę, a nie Niemcy obwinia się o wybuch wojny i to Polacy ukazywani są, jako sprawcy, albo współsprawcy Holokaustu. Jednocześnie wybiela się sprawców Niemieckich. Żywym tego przykładem jest serial, który był wyemitowany (niestety) w Polskiej TV kilka lat temu. „Nasze matki, nasi ojcowie” (czy jak ktoś woli „nazi matki, nazi ojcowie”) przedstawia Polaków, jako bezwzględnych morderców Żydów, a z kolei Niemcy z SS, to łaskawi, dobrzy żołnierze, którzy Żydów ratują.


W Sądzie Okręgowym w Krakowie zakończyła się rozprawa przeciwko producentom serialu. Proces wytoczył kapitan Radłowski, żołnierz Armii Krajowej oraz Światowy Związek Żołnierzy AK.


Prof. Julius Schoeps, konsultant historyczny filmu zeznał, że inspirował się pracami Einsteina Rubena. Człowieka znanego ze swojego antypolonizmu. Ponieważ świadek odmówił składania dalszych zeznań, a niemiecki obrońca zakwestionował jakość tłumaczenia, protokół przesłuchania odrzucono.


Oto, co można zobaczyć w serialu:

Producent serialu stwierdził, że nie chciał ukazać żołnierzy AK jako antysemitów, a wyszło jak wyszło, bo akowcy pojawili się na podstawie badań naukowych Centrum Badań nad Zagładą Żydów PAN w Warszawie. Konsultacje prowadzone były m.in. z prof. Engelking, prof. Libionką, prof. Grabowskim i dr. Skibińską.


Prof. Dariusz Libionka uważa, że „Polacy brali udział w zabijaniu Żydów. Mówimy o tym publicznie, ale nie wbrew faktom” – powiedział. I słusznie, ale wypada dodać, że Żydzi również brali udział w zabijaniu Żydów. Tyle, że robili to przeważnie zwykli zwyrodnialcy, męty społeczne (po stronie żydowskiej odwrotnie). Nie było w tym udziału Polski jako Narodu, co próbuje się udowodnić. Mówiąc słowami prezydenta Andrzeja Dudy:


„Byli ludzie, którzy sprzedawali nawet za pieniądze swoich sąsiadów. Tak, byli przyznaję, ale to nie naród polski, tylko pojedynczy ludzie, to nie była żadna zorganizowana akcja, to były po prostu przypadki podłości”.


Prof. Jan Grabowski twierdzi, że Polacy są odpowiedzialni, albo też współodpowiedzialni za śmierć 200 tys. Żydów. Prof. Grabowski powiedział (na www.wyborcza.pl), że „na podstawie szczegółowej analizy tego, w jakich okolicznościach ginęli”, sformułował „hipotezę badawczą”, że większość (…) straciła życie z rąk Polaków albo przy ich współudziale. Profesor usnuł taką hipotezę i dodał: „choć nie jestem na tym etapie badań w stanie powiedzieć, czy było to 60, czy 90 proc.”


Nie trzeba być wielkim matematykiem, aby wiedzieć, że między 60% a 90% jest kolosalna różnica. Prof. Grabowski uważa te szacunki „za wiarygodne”. Tylko, czy tutaj chodzi o to, co kto uważa, czy o fakty?


Dr. Alina Skibińska z Centrum Badań nad Zagładą Żydów mówi, że „większość Polaków była obojętna, wroga, czasem okrutna”. Tylko patrzeć jak dostanie tytuł profesorski…


Skoro konsultantami były osoby tak bardzo antypolsko ustosunkowane, to jak mogło zabraknąć zakłamanych wątków historycznych w serialu?


Dalej podaję obszerny fragment listu Reduty Dobrego Imienia:


"W pierwszej kolejności wskazać należy, że sąd uznał za dobra osobiste m.in. prawo do niezakłamanej historii i dumy narodowej. Krakowski sąd uznał, że prawo do poszanowania prawdy o działaniach AK w czasie II wojny światowej jest czynnikiem kształtującym tożsamość narodową i poczucie godności narodowej. Jest to niezwykle ważna teza dla wszystkich prawników, którzy bronią honoru, godności czy dumy narodowej Polaków – ofiar niemieckich okrucieństw podczas II wojny światowej. Przechodząc do poszczególnych części obszernego, bo liczącego 70 stron uzasadnienia należy zauważyć, że sąd oparł się nie tylko na zeznaniach świadków, ale również na opinii biegłego Prof. K. Kleisy. Na marginesie swoich rozważań sąd wskazał, że strona pozwana nie chciała dopuścić tego biegłego do opiniowania, z uwagi na …. narodowość biegłego. Zdaniem sądu twierdzenia strony pozwanej o stronniczości biegłego na podstawie jego narodowości ma charakter pozamerytoryczny i dyskryminujący tym bardziej, że strona pozwana wnosiła o powołanie biegłego narodowości niemieckiej. Obszerna argumentacja sądu zawiera następujące tezy: 1. Film pokazuje, że Armia Krajowa była organizacją antysemicką, która o ile nie uczestniczyła w Holokauście to go akceptowała. Zdaniem sądu film pokazuje w sposób jednostronny i tendencyjny żołnierzy AK. Sposób przedstawienia postaci żołnierzy jest jednowymiarowy – są to osoby, które mają swoistą „obsesję” na punkcie Żydów. Dialogi Polaków (zarówno „żołnierzy AK”, jak również „polskich chłopów”) nacechowane są antysemityzmem, jako cechą dominującą. Jest to szczególnie widoczne na tle pokazanych żołnierzy niemieckich, wśród których – jak wynika z serialu – przeważnie byli zwykli ludzie zmuszeni do określonych zachowań sytuacją, w której się znaleźli. Natomiast żołnierze AK zostali pokazani wyłącznie jako antysemici nienawidzący Żydów i akceptujący ich zachowanie. 2. Serial nie był wyłącznie filmem fabularnym (…) Poprzez określone zabiegi wywołał u widza przekonanie, że zdarzenia przedstawione w nim są autentyczne i

Reduta Dobrego Imienia

dzieją się na tle prawdziwej historii drugiej wojny światowej. Zdaniem sądu przykładem przekonywania widza o autentyczności losów postaci w filmie może być fakt, że na zakończenie filmu podane są imiona i daty urodzin i śmierci głównych bohaterów. W filmie wykorzystano fragmenty kronik archiwalnych w tak długich sekwencjach, jakie są charakterystyczne dla pełnometrażowych filmów historycznych. 3. W ocenie sądu kluczową i niejako symboliczną sceną filmu jest moment zamknięcia wagonu z Żydami przewożonymi do obozu koncentracyjnego Sąd uznał, że zamknięcie przez „żołnierza AK” wagonu z Żydami ma pokazać, że żołnierze AK akceptowali masową eksterminację Żydów, że popierali zbrodnie popełniane przez Niemców w obozach koncentracyjnych. Sąd przypomniał, że wagon w tym serialu ma bardzo symboliczne znaczenie – wagony przewożące więźniów do obozów koncentracyjnych znajdują się jako pomniki pamięci zarówno na terenie niemieckiego obozu Auschwitz – Birkenau, jak i np. na terenie Instytutu Yad Vashem. Przypomnijmy, że jest to odpowiedź na jedną z najbardziej charakterystycznych dla niemieckiego serialu scen z udziałem AK. 4. Zachowaniom patologicznym nadano status normy Sąd wskazał, że w Armii Krajowej mogły znaleźć się postaci czy wręcz całe oddziały, które mogły być nastawione antysemicko, jednak skala tego zjawiska – jak wskazuje dyskusja historyczna – była niewielka w stosunku do liczebności i zakresu działań AK. Przypominając podstawowe informacje z dziejów Armii Krajowej, sąd zaznaczył wyraźnie, iż brak jakichkolwiek relacji historycznych o zdarzeniu, w którym żołnierze AK po odbiciu transportu Żydów przewożonych do obozu koncentracyjnego, pozostawili ich w zamkniętych wagonach. Ponadto w uzasadnieniu czytamy, iż żołnierze AK w zdecydowanej większości pomagali Żydom, chronili ich i ukrywali, pomimo groźby utraty życia, jako jedynej kary przewidzianej przez niemieckiego okupanta. 5. Mamy do czynienia wręcz z ostentacyjnym (z uwagi na kadrowanie, ustawienie kamery i oświetlenie) podkreśleniem przynależności partyzantów do AK Sąd wskazał, że przedstawienie polskich partyzantów z opaskami żołnierzy AK było starannie przemyślane przez twórców serialu. Dodatkowo sąd zwrócił uwagę, że charakteryzacja, kostiumy, sposób gry aktorskiej nakierowany jest na to by pokazać żołnierzy AK jako postaci zdecydowanie niesympatyczne. Zdaniem sądu przez 24 minuty, w których pojawiają się żołnierze AK w utworze, nie ma ani jednego zachowania, które można ocenić jednoznacznie pozytywnie, jak również ani jednej postaci Polaka, który budzi sympatię. Sąd wyjaśnił, że wyrok nie jest ingerencją w treść filmu, czy działaniem cenzury. W uzasadnieniu czytamy: Przeprosiny i umieszczenie tablicy informującej o rzeczywistej i niekwestionowanej przez pozwanych, roli Armii Krajowej ma za zadanie przywrócić właściwe proporcje w dyskusji na temat antysemityzmu w jej szeregach i uświadomić widzom filmu, że nawet jeżeli były takie zachowania to

Nasze matki, nasi ojcowie

celem Armii Krajowej była walka z faszystami, a nie wspieranie ich w mordowaniu Żydów. Sąd podkreślił, że w wydanym orzeczeniu nie chodziło o ograniczenie dyskusji historycznej, ale o właściwe proporcje, gdy mowa o karygodnych zachowaniach niektórych żołnierzy AK. Sąd podjął również w uzasadnieniu temat edukacyjnego oddziaływania serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”. Czytamy, iż jako naiwne uznać należy twierdzenia, że przeciętny widz zainteresowany filmem sam zapozna się z fachową literaturą dotyczącą danego tematu i wyrobi sobie zdanie na jego temat. Chociaż byłoby to według Sądu pożądane, to takie założenie nie odzwierciedla rzeczywistości. W ocenie sądu przeciętny widz nie będący szczególnie zainteresowany historią ruchu oporu na terenie okupowanej Polski, swą wiedzę będzie czerpał wyłącznie na podstawie źródeł filmowych. Okoliczność tę należy brać pod uwagę przy ocenie tego typu filmów albowiem mogą one poza przekazem artystycznym również kształtować nieprawdziwy obraz historii. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że film „Nasze matki, nasi ojcowie” nie tylko opowiada osobiste historie jego bohaterów, ale również, a może przede wszystkim pokazuje znaczącą część historii II wojny światowej. Na uwagę zasługuje wreszcie ostatnie zdanie uzasadnienia wyroku sądu, w którym czytamy: Sąd miał na względzie, że niniejsza sprawa ma charakter precedensowy, jest szczególnie doniosła pod względem zachowania proporcji w prowadzeniu dyskusji historycznej na temat II wojny światowej i odgrywa szczególną rolę społeczną. Przypomnijmy, że postępowanie cywilne prowadzili pro publico bono adwokat dr Monika Brzozowska – Pasieka i radca prawny Jerzy Pasieka. Reduta monitorowała ten proces."


bottom of page