top of page

Lata chmurne Lata dumne


„Kolejność budowy umocnień była następująca: wznoszono je najpierw w rejonie Wizny i Giełczyna, następnie w rejonie Łomży, Osowca, Nowogrodu i Puszczy Augustowskiej. Ponadto w tym czasie przystąpiono do przygotowania zniszczeń na przedpolu rzek Narwi i Biebrzy wraz z przygotowaniem zalewów. Najwięcej czasu zajęła nam Wizna i Nowogród. Pod Wizną zaistniał również problem, zdecydowanie rozstrzygnięty przez generała, a mianowicie wysunięcia umocnień dla piechoty tuż nad rzeką, to jest około 2 kilometrów od pozycji obronnej Maliszewo – Strękowa Góra – Kołodzieja. W czasie wojny koncepcja ta na ogół zdała egzamin. Nie mniejszy problem stanowiła sprawa budowy schronów w terenie naprzeciw lasu Stawiski i zrezygnowania z umocnień pozycji łącznikowej między Łomżą i Nowogrodem. Bez żadnych trudności zdecydowano umocnienia Łomży oprzeć na przestarzałych fortach, uzupełniając je lekkimi schronami. Pod Ostrołęką wybudowano lekkie schrony, podobnie jak i w rejonie Augustowa. Wszystkie te umocnienia miały za zadanie chociaż w części zrekompensować widoczny brak sił żywych w SGO „Narew”. Wszystko to nie wpływało dodatnio na samopoczucie dowódcy Samodzielnej Grupy Operacyjnej.


W dniu 15 maja marsz. Śmigły – Rydz przyjechał na inspekcję planowanej rubieży nad Narwią. Wówczas to gen. Młot-Fijałkowski na zapytanie marszałka, jak się czuje jako dowódca Grupy, odpowiedział: „Bardzo źle, bo gdy nieprzyjaciel natrze – przejdzie wszędzie, a ja mu nic nie zrobię, gdyż nie mam czym”.


Otrzymaliśmy więc niewykonalne zadanie, co jest zawsze najbardziej deprymujące w każdej akcji. (…)


Hitler wydał rozkaz rozpoczęcia działań w dniu 1 września 1939r. o godzinie 4.45 i w tym też terminie nastąpiło uderzenie na Polskę. Nie było zatem nowego Monachium. Polska nie rozpoczęła układów o ojczystą ziemię, lecz śmiertelny bój o wolność. Wówczas jednak ani ja, ani moje najbliższe otoczenie nie przypuszczaliśmy jeszcze, jak tragiczny będzie finał tej walki. (…)


Rano obudziły mnie odgłosy działań wojennych. Dnia 1 września, w piątek, o godzinie 4.45 lotnictwo niemieckie rozpoczęło atak. Dywizjony bombowe i myśliwskie falami przepływały ponad obszarem działania SGO „Narew”. Dowiedziałem się z meldunków, że bomby spadły m.in. na Warszawę, Brześć, Poznań, Bydgoszcz, Łódź. Równocześnie atakowano mosty, dworce kolejowe i lotniska. Naloty dezorganizując komunikację i łączność rozbijały konsekwentnie spójność armii polskich i uniemożliwiały w ten sposób stopniowo centralne dowodzenie (…)


W czasie gdy oddziały polskie przechodziły do zwrotu zaczepnego, wielkie jednostki niemieckie znajdowały się w rejonie Ostrów-Mazowiecka – Brok, przez Różan przechodziła nowa dywizja (206. DP), od północy nacierała 21. DP, a dalej na wschód, na odcinku Wizny, do akcji przeciwko SGO „Narew” został wprowadzony XIX Korpus pancerny gen. Guderiana. Mieliśmy do czynienia z olbrzymią przewagą nieprzyjaciela, z czego zresztą wtedy nie zdawaliśmy sobie jeszcze dobrze sprawy.


Późnym wieczorem wpłynął meldunek o krytycznym położeniu załogi Wizny w walce z masą pancerno-motorową nieprzyjaciela. Dopiero wówczas ujrzeliśmy śmiertelną groźbę zagrażającą z tego kierunku. Toczyła się tam walka o Strękową Górę w rejonie Giełczyna. Rano 10 września gen. Młot-Fijałkowski oddelegował mnie do dowódcy odcinka „Osowiec” ppłka Tabaczyńskiego z zadaniem zorganizowania i ustalenia składu odsieczy z 135. pp dla Wizny. Generał pozostawił mi przy tym wybór samochodu – włącznie z tym, którym jeździł („Mercedes”) – oraz kierowcy, nie wyłączając swego syna Dolka.


Przed godziną 10.00 odmeldowałęm się u generała i wtedy nie przypuszczałem, że widzę się z nim po raz ostatni. N moje zapytanie dowódca SGO odpowiedział, że następne miejsce postoju dowództwa i sztabu przewidziane jest w Bielsku Podlaskim, dokąd powinienem udać w razie niezastania sztabu w folwarku Michałki. Szef łączności SGO mjr Tadeusz Błoński zawiadomił mnie, że nasłuch radiowy przejął 10 września wiadomość radia francuskiego z Paryża, że „generał Gamelin przewiduje, iż marsz na Berlin jest kwestią kilku dni”. Okazało się to zwykłą bujdą. (…)


Za Wysokiem Mazowieckiem, w lesie Biel, przejechaliśmy przez rejon niedawno zwiniętej placówki nieprzyjaciela, składającej się z obsługi cekaemów na 3-5 samochodach pancernych. Słyszałem również strzały karabinowe. Nasilały się akcje niemieckiej dywersji na skalę dotychczas niespotykaną. Bojówkarzy V kolumny, o których często nam meldowano w sztabie, wspierali dywersanci zrzucani na spadochronach w mundurach żołnierzy polskich, a nawet w szatach duchownych. Odgłosy pojedynczych strzałów mogły być ich dziełem. (…)


Najciekawszą przygodę przeżyliśmy na szosie przed Knyszynem. Na drodze stało trzech młodszych oficerów kawalerii, którzy wysiedlili z samochodu jadącego w przeciwnym kierunku. Zatrzymaliśmy się przed nimi. W czasie rozmowy dowiedziałem się od nich, że Podlaska BK walczy pod Brokiem, w folwarku Michałki nadal przebywa sztab SGO „Narew”, a ponadto nic specjalnego się nie dzieje. Tłumaczyli mi swoją obecność na szosie dość wykrętnie, a ich wyjaśnienia wzbudziły we mnie duże wątpliwości. Gdy podziękowałem im za otrzymane informacje i oddaliśmy się około 30 metrów, za naszym samochodem padły strzały. Kierowca dodał gazu: obejrzałem się i stwierdziłem, że to strzelali z karabinów owi „oficerowie”, nasi informatorzy, którzy byli zapewne niemieckimi dywersantami.”


bottom of page