top of page

Husaria

Istniała przez prawie trzy wieki – od roku 1498 do 1784 (jeszcze w roku 1784 występowała, jako Brygada Kawalerii Narodowej Znaków Husarskich). Formacja wojskowa, która nie miała sobie równych. Obdarzona wieloma przymiotami, które pozwalały jej zwyciężać i siać postrach w szeregach wroga, z pośród których na czoło wysuwa się wysokie morale. Wojsko, na widok którego przeciwnik odwracał się na pięcie i odchodził nie podejmując walki. Formacja, której bali się wszyscy bez wyjątku. Bywało, że wojska najemne w umowie gwarantowały sobie odmowę walki, jeśli po przeciwnej stronie pojawi się słynna polska ciężka jazda. Mowa oczywiście o husarii; jeździe której „żaden inszy nad polski naród nie ma i mieć nie może”, jak pisał w roku 1676 Jan III Sobieski.

Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie

Husarii polskiej się bano, ale i podziwiano ją za szyk i elegancję. Najwspanialsze konie, zbroje, broń oraz charakterystyczne, narzucone na zbroję skóry dzikich drapieżników (lwów, tygrysów, itp.). Równie charakterystyczne dla husarii były również tzw. skrzydła, czyli pióra orłów, sępów...) osadzone w drewnianych listwach, które umieszczone za plecami husarza wyglądały właśnie jak skrzydła. Wreszcie husarz dzierżył w dłoni kopię. Była długa i w rękach doświadczonego rycerza potrafiła przebić nawet kilku przeciwników jednocześnie. Oczywiście świetnie władali również szablami. Gabriel Moraczewski, „mąż wielki y szermierz niepospolity tak ręki był mierney że ścinał chłopcu pieniądz drobny z głowy włosa żadnego nie ruszył”.


Bywało, że pojedynczy husarz potrafił stawić czoło kilku, a nawet kilkunastu przeciwnikom jednocześnie i nie tylko wychodził z opresji cało, ale potrafił zwyciężać.


Radosław Sikora w „Husaria. Duma polskiego oręża”, napisał:


„Wystawienie pocztu husarskiego kosztowało towarzysza fortunę. Wydatków tych nie rekompensowały różnorakie profity związane ze służbą w tej formacji. Wspomnę tylko, że najdroższe konie husarskie kosztowały nawet kilka tysięcy ówczesnych złotych, gdy za służbę na tym koniu husarz dostawał kwartalnie równowartość 0,2 – 0,4 kg srebra w postaci żołdu. Na przykład w 1636r. Marek Łahodowski miał w swoim poczcie konia wartego 2500 zł (czyli 20,25 kg srebra), a żołd wówczas wynosi 40 zł (czyli 324 gramy srebra) na kwartał. Nic więc dziwnego, że towarzyszami husarskimi byli tylko ci ludzie, których było na to stać – w praktyce bogata szlachta. Zdaniem francuskiego inżyniera Wilhelma (Guillame’a) Beauplana, który w wojsku polskim służył wiele lat:


Husarze, jazda uzbrojona w kopie, są szlachcicami posesjonatami [szlachta posiadająca majątki ziemskie], mającymi do 50 000 liwrów intraty [dochodów z tych majątków] i posiadają świetne wyposażenie. Najtańszy z ich koni nie jest wart mniej niźli 200 dukatów.”


W roku 1665 Włoch Sebastian Cefali:


„Husarze są, ze względu na swoje zalety i powagę wojskową, najbardziej szanowani: […] Najlepsza szlachta, która służy na wojnie, zgodnie z obyczajem kraju wchodzi w skład tego wojska, a doświadczeni oficerowie, którzy dowodzili chorągwiami Kozaków i innymi pułkami o niższym [od husarii] statusie, nie uznają za dyshonor zaciągnąć się [do husarii], jako prości żołnierze [towarzysze] (…) są do tego stopnia szanowani, że sami dowódcy w rozkazach zwracają się do nich per panowie bracia”.

Muzeum Narodowe w Krakowie

W roku 1577 „Zborowski, usadowiwszy się w dobrem miejscu, ponad bagnami, zajął wąskie drogi i przechód im [gdańszczanom] tamować postanowił”. Tamę zbuntowanym gdańszczanom postawił Jan Zborowski, hetman nadworny koronny i kasztelan gnieźnieński. Gdańsk nie uznał wyboru księcia Siedmiogrodu Stefana Batorego na króla Polski i zbuntował się. Tak zaczęła się wojna, którą zakończył hetman Zborowski bitwą pod Lubiszewem.


Przeciwnik, pod dowództwem Jana Winkelbrucha von Köln posiadał 5-ciokrotną przewagę. Poddani króla Batorego mieli za to husarię. Siłę, która z biegiem lat zapisze się wielkimi literami w historii Polski i Europy.


Bitwa rozegrała się w kilku fazach, a jej rezultatem była porażka gdańszczan i niemieckich najemników. W bitwie poległo około 4400 zabitych po stronie Gdańska i 60 zabitych po stronie wojsk Zborowskiego. Pogrom był to straszny, biorąc pod uwagę, że stany wyjściowe przedstawiały znaczną dysproporcję. Wojska królewskie stanowiło około 1952 żołnierzy jazdy konnej (wśród nich 1135 husarzy) oraz 730 piechoty. Przeciwnik zgromadził trzy kontyngenty wojska.


„Pierwszym była milicja miejska , której liczebność źródła szacują na 8000 – 10 000 piechoty i 400 kawalerii. Drugim były zawodowe wojska, zaciągnięte ze szkatuły miejskiej w państwach niemieckich: 3100 piechoty i 400 kawalerii. Trzeci człon armii gdańskiej stanowiła piechota, wysłana Wisłą na dwóch większych i dwóch mniejszych stateczkach. Popłynęło na nich 210 strzelców i zapewne drugie tyle pikinierów. Armia gdańszczan liczyła więc łącznie około 12 000 – 14 000 ludzi, z czego jedynie 3500 lub (doliczając tych, którzy płynęli na statkach) 3700 – 3900 stanowili zawodowi żołnierze, a dysponowała trzydziestoma żelaznymi działkami przewożonymi na wozach, pięcioma działami i dwoma moździerzami.”

Muzeum w Bydgoszczy

Husaria przeprowadziła podczas bitwy dwie szarże. Pierwsza nie przyniosła oczekiwanego efektu i nie zdołała przełamać szyku niemieckich rajtarów. Druga szarża przeciw rajtarom ruszyła zaraz po wycofaniu się pierwszego uderzenia i odniosła pełen sukces. Rozbito szeregi wrogich rajtarów, po czym husarze przeorganizowali się i zaatakowali niemieckich lancknechtów. Uciekający rajtarzy dodatkowo wprowadzili zamęt w szeregi piechoty i w zasadzie na ich plecach wojsko królewskie wdarło się do kolejnych szeregów wroga.


Rozbite prawe skrzydło przeciwnika spowodowało panikę. Uciekać zaczęła czeladź z pospolitego ruszenia, rajtarzy i lancknechci. Bitwa przerodziła się w rzeź niemieckich wojsk zaciężnych i obywateli Gdańska. Pościg trwał przez ponad 20 kilometrów, aż pod Pruszcz Gdański. Statki, które dopłynęły w międzyczasie, widząc rezultat bitwy, wycofały się do Gdańska.


12 grudnia 1577r. miasto Gdańsk ukorzyło się przed królem i gdańszczanie przeprosili monarchę. Król okazał łaskę pokonanym i nakazał wypłacić na rzecz skarbca 200 000 złotych. To nie oznaczało końca kłopotów z Gdańskiem. W sumie interesy miasta w dużej mierze odniosły duże korzyści z racji wojny.

Historia słynnej husarii dopiero się zaczynała...




Źródła:

- „Husaria. Duma polskiego oręża”, Radosław Sikora

- „Niezwykłe bitwy i szarże husarii”, Radosław Sikora

- „Herby rycerstwa polskiego…”, Bartosz Paprocki

- „Kronika”, Marcin Bielski

bottom of page