top of page

Gospodarstwo na Piaskach

Dla chłonnych wiedzy o rolnictwie w okresie dwudziestolecia międzywojennego prezentuję fragment książki „Gospodarstwo na piaskach” (podtytuł: „Reorganizacja gospodarstwa włościańskiego w Daniłówce, pow. Ostrów Mazowiecki”) Stanisława Sienickiego. Gospodarstwo Sienickiego położone było, 12 kilometrów od Ostrowi Mazowieckiej.


Książka wydana została w Warszawie w roku 1930, nakładem Państwowego Instytutu Naukowego Gospodarstwa Wiejskiego w Puławach. Oto fragment:


Gospodarstwo moje jest położone we wsi Daniłówce, pow. Ostrów-Mazowiecki, województwa Białostockiego. Wieś Daniłówka powstała około 30 lat temu na gruntach dawnego folwarku hr. Kotzebue, rozparcelowanego przez żydów po wyciętym lesie. Prawie połowę gruntów zakupili gospodarze z sąsiednich wsi, tak iż tylko część osadników, około czterdziestu, mieszka na miejscu, mając po 10 – 15 mg. (…)


Kiedy trzy lata temu zabrałem się na dobre do organizacji swego gospodarstwa, zrozumiałem odrazu, że sam nie będę mógł niczego dokona. W porozumieniu z więcej uświadomionymi rolnikami postanowiliśmy więc wskrzesić do życia istniejące tu jeszcze przed wojną organizacje: Kółko rolnicze i Kasę spółdzielczą. Chcąc zrobić coś dobrego w gospodarstwie, a należało robić naraz wszystko, potrzeba mi było dużo pieniędzy. Udałem się więc o pożyczkę do działających już w tutejszym powiecie instytucji kredytowych. Pożyczkę wprawdzie otrzymałem, lecz rychło przekonałem się, że wskutek tych długów nie zostanę w skórze, nie mówiąc już o zaprowadzeniu jakichkolwiek ulepszeń.


Zorganizowaliśmy więc Kasę Stefczyka, zebraliśmy nieco udziałów, otrzymaliśmy tytułem pożyczki nieco gotówki z Centralnej Kasy, wreszcie znalazło

Gospodarstwo na Piaskach

się paręset złotych wkładów. Kasa zaczęła działać z kapitałem około 4 tysięcy, jednakże ta działalność w skutkach okazała się błogosławieństwem dla okolicy. Wprawdzie kasa udzielała pożyczek niewielkich, ale udzielała ich najbardziej potrzebującym, a kto był w nieszczęściu – prolongowano mu nie tylko sumę, ale nawet i procent. Koszty prowadzenia kasy w pierwszym roku wynosiły 150 zł. (liczy się tu kupno ksiąg i urządzeń biurowych), w drugim roku 54 zł. Weksli nie protestowano nikomu, nie mówiąc o komorniku i egzekucji. Fundusze nie wzrastają zbyt szybko, bo okolica biedna i niema ani jednego pomiędzy tutejszymi rolnikami, któryby mógł włożyć do kasy trochę gotówki. Zato chętnych do zaciągania pożyczek jest bardzo wielu, cała więc nadzieja w pożyczkach z centrali, o które znowu trudno. Pomimo to obroty kasy wzrosły do 12 tysięcy zł., a liczba członków urosła do 100 i mamy nadzieję, że zaczęta praca pójdzie jednak naprzód. Pełnię w tej kasie urząd przewodniczącego Rady Nadzorczej.


Wiosną ubiegłego roku (1928) założono w tutejszej gminie gminną Kasę oszczędności, a miejscowa rada gminna powierzyła mi stanowisko skarbnika. Obie te kasy pracują zgodnie, pomimo trudnych warunków, ku pożytkowi i zadowoleniu miejscowych rolników.


Przed wojną światową istniało i działało na terenie tutejszej parafii Kółko rolnicze, którego założycielem i kierownikiem był proboszcz miejscowy, znany działacz społeczny. Kiedy przyszła wojna, a proboszcza przeniesiono do innej parafii, działalność Kółka zamarła. Próbowano wznowić działalność Kółka w roku 1923, lecz rywalizacja dwóch zwalczających się odłamów organizacji rolniczych sprawiła, że Kółko powstało niezdecydowane i nie mając oparcia upadło.


Obecnie jest w okolicy kilku postępowych młodych rolników, mamy również znowu dzielnego proboszcza, zorganizowaliśmy na nowo Kółko rolnicze i praca w niem rozwija się pomyślnie. Przy Kółku jest sekcja przysposobienia rolniczego młodzieży, która zorganizowała grupy konkursowe, mogące się poszczycić niezłemi wynikami.


Kółko urządziło trzydniowe kursa rolnicze. Były również robione próby zorganizowania spółki wodnej i maszynowej, lecz z powodu trudności technicznych i kredytowych, jak również braku zrozumienia potrzeby tych organizacji u szerszego ogółu rolniczego, sprawy te są na razie w zawieszeniu. Zebrania Kółka odbywają się regularnie co dwa tygodnie, a na nich omawiane są wszelkie sprawy z rolnictwem związane. Przeprowadziliśmy cały szereg doświadczeń z nawozami sztucznemi oraz sprowadzono wagon ziemniaków siewnych „Deodara”. Również znaczną ilość zbóż siewnych i nawozów sztucznych nabyli w tym roku okoliczni rolnicy. W Kółku tem pełnię czynność sekretarza.


Chociaż większość w okolicy stanowią rolnicy starej daty, często nawet nieprzychylnie usposobieni do wszystkiego co tchnie postępem, to jednak grupa dzielnych młodych rolników nie ustaje w pracy i choć z trudem stara się odwalić ten „grobowy kamień” ciemnoty, przygniatający tutejszą okolicę.


Plonem tej pracy ma być wystawa rolnicza, jaką ma urządzić Kółko rolnicze w Małkini w październiku r. b. Myśl urządzenia takiej wystawy powzięliśmy, zwiedzając P. W. K. w Poznaniu. Chcemy dokonać przeglądu naszych sił, chcemy pokazać, co zrobiliśmy już w tym zakątku ziemi mazowieckiej i co mamy jeszcze do zrobienia. W wystawie mają wziąć udział wszystkie kółka i organizacje rolnicze pow. ostrowskiego.


Wspomniana przez autora wystawa nie dobyła się, ponieważ jej sercem miał być konkurs przysposobienia rolniczego, który w ostatnim momencie przeniesiono do Ostrowi Mazowieckiej. W tej sytuacji zapadła decyzja o samodzielnym zorganizowaniu wystawy w roku 1930.



bottom of page