Bitwa pod Kietlanką (1863r.)
„Na początku 1863r. zima była dziwnie łagodna, śniegów niewiele, powietrze jakby wiosenne.”...
11.VI.1860r. pogrzeb wdowy po bohaterze powstania listopadowego gen. Józefie Sowińskim przerodził się w manifestację patriotyczną. W listopadzie tegoż samego roku, podczas rocznicy Nocy Listopadowej zorganizowano kolejną manifestację, podczas której odśpiewano pieśń skomponowaną na cześć cara Aleksandra I Romanowa (będącego w tym czasie królem Polski; oczywiście nie akceptowanym przez Polaków), ale zmieniając jej refren z "Naszego króla zachowaj nam Panie" na: „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”.
W 1861r. w kolejną manifestację przerodziła się rocznica bitwy pod Olszynką Grochowską. W starciach z Rosjanami zginęło pięć osób. W grudniu kilka osób zginęło na Placu Zamkowym, podczas demonstracji przeciw Towarzystwu Rolniczemu, które przyjęło uchwałę o uwłaszczeniu chłopów. Pogrzeb zabitych przeistoczył się w kolejny manifest ludności Warszawy. Ponieważ znaczną część wojska ściągnięto właśnie ze stolicy, dało to pretekst do bardziej zaangażowanych protestów w innych częściach kraju. W wielu miejscowościach przepędzono skorumpowanych urzędników, a władze nie zawsze mogły im pomóc.
Wskutek wydarzeń car zmuszony był do pewnych ustępstw – administracja została spolonizowana. Kiedy część ludności zawierzyła w dobre intencje „opiekuna”, ujawniło się jego prawdziwe oblicze. 8.IV.1861r. na Placu Zamkowym od rosyjskich kul zginęło 100 osób, a kilkaset zostało rannych. Demonstracyjny wyraz miała również 448 rocznica podpisania unii horodelskiej, oraz pogrzeb arcybiskupa warszawskiego ks. Antoniego Melchiora Fijałkowskiego.
Rok 1861 spłynął krwią Polaków. Kościół katolicki ogłosił żałobę narodową, a namiestnik rosyjski gen. hr. Karol Lambert wprowadził stan wojenny.
Pomimo zakazu, następnego dnia niepokorna ludność Warszawy wzięła udział w obchodach rocznicy śmierci Tadeusza Kościuszki, które zakończyły się kolejnymi starciami. Car doskonale wiedział, że zanosi się na powstanie, więc w celu rozbicia szeregów konspirantów, zarządził pobór do wojska (brankę). Tym samym przyspieszył jego wybuch, który miał miejsce 22.I.1863r.
Bronisław Piętka h. Pomian z majątku Podjanowie, który wówczas uczył się w Łomży, pisał:
„Wśród ogółu budził się i potęgował patrjotyczny nastrój i zapał. Uczucia te i dążenia udzielały się powoli i nam uczniom, a były to przedświty manifestacji politycznych, które później z taką siłą wybuchnąć miały!
Łomża również nie pozostała w tyle. Rozpoczęły się zatem nabożeństwa, procesje, śpiewy najprzód nieśmiało w kościołach, potem coraz jawniej, publicznie. Uczniów, naturalnie, było wszędzie pełno, nigdy i nigdzie nie dali się wyprzedzić, zawsze należeli do wszelkich manifestacji i składek pieniężnych – chętnie ofiarowywali swoje grosze na cele narodowe.
Najwspanialsze nabożeństwa odbywały się w klasztorze X.X. Kapucynów, w czasie których były wygłaszane z ambon podniosłe patriotyczne kazania! Wymową kaznodziejską odznaczali się wówczas księża: Juvenalis, Korneli, Świętosław i inni. Szczególniej jednak nieszpory i nabożeństwa majowe były najsolenniej odprawiane i przez wszystkich najchętniej uczęszczane. Ojcowie Kapucyni odznaczali się wielkim patriotyzmem wskutek czego najbardziej potem ucierpieli. (…)
Słusznie mówi przysłowie łacińskie, że podczas wojny Muzy milkną, - co się na nas uczniach przedewszystkiem sprawdziło, więcej bowiem interesowaliśmy się manifestacjami i polityką, aniżeli nauką. Uchodziło nam to jednak bezkarnie, bo i nauczyciele, objęci ogólnym prądem patriotycznym, więcej się zajmowali sprawami społecznemi, aniżeli wykładami lekcyj. I nic dziwnego, wszak całe społeczeństwo było ogarnięte i przejęte jedną tylko myślą, że przecież jakieś ulgi i prawa uzyskamy, a być może, że nawet autonomję otrzymamy…”
Bronisław Piętka na święta Bożego Narodzenia wrócił do rodzinnego domu koło Andrzejewa, a swoją trudną podróż opisał później w książce pt. „ Czerwony lampas i niebieskie kepi”. W tym czasie przygotowania do powstania były już bardzo zaawansowane. Wybuch wrogości wobec zaborcy był tylko kwestią czasu.
Bronisław Piętka:
„Przyjechawszy na miejsce zastałem w domu paru powstańców, którzy wraz ze starszym moim bratem, po utarczce z kozakami, odbytej w Wysokiem Mazowieckiem, przybyli właśnie na parudniowy odpoczynek z Partji Zameczka (Cichockiego), która w tym czasie organizowała się w okolicach Czyżewa, ziemi łomżyńskiej.
Słyszałem jak starsi mówili między sobą, że w całej partii było tylko kilkudziesięciu powstańców prawie nieuzbrojonych, bo posiadających zaledwie kilkanaście strzelb myśliwskich, ale brak broni i wyszkolenia wojskowego wynagradzał ogromny zapał i animusz patrjotyczny.
Później dopiero dowiedziałem się, że ojciec znając mój żywy i zapalny temperament i obawiając się, abym nie naraził swego życia, postanowił, wobec groźnie zapowiadającego się powstania, zabrać mnie do domu, uważając, że malec pod okiem rodzicielskim będzie bezpieczniejszy.
Wszak zdarzały się wówczas wypadki, porywów dziecinnych i pamiętam, że paru moich kolegów, dwunastoletnich malców cichaczem wybierało się do partji, czyniąc przygotowania do tej wyprawy. Domownicy, widząc poważne i zaaferowane miny przyszłych bohaterów, zaczęli ich śledzić i dowiedzieli się o projekcie. Naturalnie kandydaci na powstańców dostali za uszy, zostali rozbrojeni i pozostali w domu.
Smutniej skończyła się wyprawa jednego z moich towarzyszów ze stancji. Mieszkali wraz ze mną dwaj bracia Kuczyńscy, i starszy z nich Leon, powodowany patrjotyzmem, rzucił szkołę i poszedł do powstania. Właśnie na drugi dzień po jego przybyciu wypadła bitwa pod Nagoszewem, na Kurpiach, w której biedny, nie używszy nawet broni, poległ.”
Julian Borzym, szlachcic z Podlasia w swoim pamiętniku zapisał:
„Siedym było partii na naszym Podlasiu. Tyszki Antosia syna pana Piotra z Wojnów, Ejtmanowicza, Mastkowskiego inżyniera, z nim byli Pluciński i Frycze inżynierowie, Barancewicza, Wiercińskiego, który przyjoł pseudonim Edwarda Borzyma nieboszczyka mego brata, kawaleryja, Górskiego kawaleryja Grodzińska i Górskiego kawaleryja miejscowa. Ejtmanowicz z Barancewiczem pobili moskali pod Łukawicą, za co Jenerał ruski Borejsza Łukowice spalił, a mieszkańców wywieziono na Syber. Po zwycięstwie pod Łukawicą Ejtmanowicz z Baranowiczem pociągnęli na południe w celu połączenia się z Langiewiczem. Wierciński został rozbity w okolicach Siedlec. Mystkowski w okolicach Ostrowia w lesie urządził zasadzkę i zniósł oddział moskali, potem zbliżył się pod Czyżew, wyjoł podkłady na kolei, stanoł po jednej stronie toru i czekał na pociąg z wojskiem. Pociąg się wykoleił, wagony się przewróciły, moskale wyleźli i ukryli się za leżące wagony, a widząc tył niezagrożony dali ognia. Mystkowski, Padlewski i Frycze od pierwszych strzałów polegli. Partyja utraciwszy dowódców cofnęła się i rozbiegła, a moskale tryumfowali. Tyszka trzymał się dość długo, ale otoczony pod Brzeźnicą przegrał bitwe. Partyje rozpuścił i wyjechał do Szwajcarii. Górski co noc prawie znosił posterunki kozaków na przejazdach kolei. Kobyliński i Kwapiszewski poważniejszych bitew unikali, demonstrowali i niepokoili moskali tylko.”
Bitwa pod Kietlanką była akcją jak najbardziej zaplanowaną. Wyjęto szyny kolejowe, a na ich miejsce włożono drewniane imitacje. Założenie było proste: wykoleić pociąg i uderzyć na zdezorientowanych i poturbowanych żołdaków. Trochę szerzej sytuację zapamiętał i opisał Bronisław Piętka:
„Na wsi przepędzałem czas spokojnie i jednostajnie, często widywałem w domu rodziców to powstańców, to znowu żołnierzy rosyjskich, do czego tak przywykłem, że przestało być dla mnie nowością i nie wywierało żadnego wrażenia. Zdarzył się jednakże w tym czasie fakt ważniejszy, o którym chcę tutaj opowiedzieć.
Było to mniej więcej w połowie maja tegoż roku, dzień był piękny i ciepły, kiedy po wczesnym obiedzie wyszedłem ze służbą w pole, gdzie miano sadzić kapustę. Była godzina druga, czy trzecia, gdy naraz usłyszeliśmy dosyć wyraźne strzały karabinowe. Domyślić się można było, że niedaleko toczy się bitwa. Strzelanina ciągle się wzmagała, lecz po paru godzinach strzały zaczęły milknąć i zupełnie ustały.
Na drugi dzień sprawa się wyjaśniła, że istotnie była walka z moskalami pod wsią Kietlanka, położoną przy kolei żelaznej między stacjami Czyżewem i Małkinią. Wioska owa była oddaloną zaledwie o kilka wiorst od majątku mego ojca. Przebieg bitwy był następujący:
Powstańcy dowiedziawszy się, że wojsko rosyjskie będzie przewożone koleją z Czyżewa do Małkini, postanowili je zaatakować. W tym celu zniszczyli tor kolejowy, zdejmując na przestrzeni kilkudziesięciu kroków szyny żelazne, zaś dla niepoznaki kładąc szyny drewniane, pomalowane na kolor stalowy.
Kilka partyj powstańczych, które się ze sobą połączyły, obsadziły ten odcinek toru kolejowego silnie, ale nieoględnie: bo tylko z jednej strony plantu – co właśnie było powodem późniejszej katastrofy.
Oprócz tego dróżnik kolejowy, niejaki Dobrowolski, wiedząc o wszystkich przygotowaniach – być może z bojaźni przed odpowiedzialnością, ostrzegł czerwoną chorągiewką jadący z wojskiem pociąg, wskutek czego maszynista zwolnił bieg lokomotywy i posuwał się dalej wolno i ostrożnie.
Gdy pociąg wjechał na zepsuty tor, lokomotywa i wagony zaczęły się zapadać w ziemię i łamać. – ostatecznie cały pociąg wykoleiwszy się stanął.
Powstańcy zaczęli silnie ostrzeliwać wagony, lecz tylko z jednej strony plantu, co zauważywszy dowódca nieprzyjacielski, wysadził żołnierzy na drugą stronę toru kolejowego i ci z pomiędzy kół wagonów zaczęli silnie ostrzeliwać powstańców, znajdujących się z przeciwnej strony na pobrzeżu lasu.
Bitwa była zupełnie przegrana! – prawdziwy pogrom!! Poległo czterech dowódców: Mystkowski, Podbielski, Pluciński i Ostaszewski, a także kilkudziesięciu powstańców – reszta bowiem salwowała się ucieczką.
W pobliskim kościele Zaręby Kościelne odbyło się nabożeństwo żałobne, a następnie na wiejskim cmentarzu pochowanie zwłok poległych bohaterów, przy licznem uczestnictwie zgromadzonego z okolicznych wiosek ludu, przyczem miejscowy proboszcz X. Giergielewicz, wygłosił wzniosłą i rzewną przemowę, która obecnym łzy wycisnęła.
Dobrowolskiego za okazaną „przysługę” przeniesiono niedługo potem z awansem na rosyjskie koleje, w okolice Petersburga – bo na dawnem miejscu nie bardzo czuł się bezpiecznym.”
Bitwa pod Kietlanką zakończyła się niepowodzeniem. W powszechnej opinii, powodem klęski, jak ujął to Bronisław Piętka było „nieoględne” osadzenie miejsca akcji. Czy jednak był to błąd i „powód późniejszej katastrofy”, jak pisze Piętka? Weźmy pod uwagę fakt, że powstańcy liczyli na wykolejenie się pociągu, czyli przewrócenie się na bok. Zakładając, że to się uda, drugą stronę można było obsadzić powstańcami tuż przy nasypie kolejowym, co znacząco przyspiesza atak z bronią białą, który w takiej sytuacji byłby najbardziej skuteczny.
Obsadzenie toru kolejowego z dwóch stron byłoby kłopotliwe podczas wymiany ognia. Istniałoby ryzyko strzelania do własnych ludzi ponad nasypem.
Tutaj problemem nie była źle zaplanowana akcja, ale zdrajca. To właśnie zdrajca był powodem klęski w bitwie pod Kietlanką. Gdyby maszynista nie został ostrzeżony i nie zwolnił biegu pociągu, pociąg z dużą pewnością można stwierdzić, że by się wykoleił, co dałoby przewagę powstańcom. Tymczasem, kiedy maszynista zwolnił, być może wykoleiła się tylko sama lokomotywa. Dało to oczywiście pole manewru dobrze uzbrojonym i wyszkolonym żołnierzom rosyjskim.
Nabożeństwo żałobne pod przewodnictwem księdza Gargilewicza odbyło się w Zarębach Kościelnych. Poległych powstańców pogrzebano na miejscowym cmentarzu, gdzie spoczywają do dnia dzisiejszego. Na grobie pułkownika Mystkowskiego w 2013r., z inicjatywy ks. proboszcza Andrzeja Dmochowskiego odsłonięto nową, kamienną tablicę. W granicie wyryto napis treści:
ATAVIS ET ARMIS.
Tu spoczywa
Śp. Puł. Ignacy Mystkowski,
Który poległ wraz ze swoim
Oddziałem w 1863 roku
W bitwie pod Kietlanką.
Chwała bohaterom!
W 150 rocznicę wybuchu
Powstania styczniowego
Ks. prob. Andrzej Dmochowski
Wierni parafii Zaręby Kościelne
Zaręby Kościelne 2013 roku.
Płyta posadowiona jest na niewielkim kopcu z kamieni polnych, na którego szczycie znajduje się krzyż z napisem: „W imię Boga, za naszą i waszą wolność”. Krzyż wieńczy orzeł w koronie, a po jego bokach sterczą dwie kosy – broń powstańcza.
Podobny pomnik czczący pamięć o bitwie pod Kietlanką, wystawiony został przy torach kolejowych w Kietlance. Na granitowej płycie wyryto, co następuje:
„Nikt nie ma większej miłości
Od tej gdy ktoś życie swoje
Oddaje za przyjaciół swoich”
„J 15,13”
Miejsce bohaterskiej bitwy pod
Kietlanką powstańców styczniowych,
Którzy w dniu 13 maja w 1863r.
Walcząc z rosyjskim najeźdźcą
Złożyli na Ołtarzu Ojczyzny
Największą Ofiarę jaką jest życie.
W 150 rocznicę wybuchu
Powstania Styczniowego
Z modlitewną pamięcią.
Ks. pb. Andrzej Dmochowski
Wierni parafii pw. Św. Stanisława B.M.
W Zarębach Kościelnych
Chwała Bohaterom
Walki powstańcze w okolicy nie zakończyły się porażką pod Kietlanką, trwały dalej; do marca 1864r.
Bronisław Piętka:
„W kilka miesięcy potem, nocną porą, przywieziono do domu mych rodziców rannego powstańca, Jana Załuskę. Znałem go dobrze, bo często przedtem u nas gościł. Idąc za ogólnym prądem patriotycznym, porzucił szkołę łomżyńską i udał się do partii, przebywającej pod wodzą Fryczego (Rzempołuski) w lasach ostrołęckich, na Kurpiach. Tam pod wsią Osuchową wypadła niepomyślna dla Polaków bitwa, w której dowódca Frycze poległ, zaś Załuska został ranny.
W czasie walki z kilkunastu towarzyszami schronił się do stodoły chłopskiej, skąd ostrzeliwali żołnierzy moskiewskich. Coraz to który z powstańców wychylał się poza otwarte wierzeje (drzwi), celował i strzelał do wroga. Zmiarkowali to moskale i zaczęli ostrzeliwać, zajętą przez partyzantów stodołę i gdy Załuska nachyliwszy się, wychodził ostrożnie z budynku, aby wystrzelić, kula nieprzyjacielska przebiwszy deskę we drzwiach otwartych, ugodziła go w łopatkę.
- Na razie, - opowiadał, - wcale nie widziałem, że zostałem raniony przypuszczałem bowiem, że kula oderwała deskę, która mnie uderzyła mocno w plecy, po chwili jednak zemdlałem i upadłem na ziemię.
Widząc to koledzy przenieśli go i ułożyli na klepisku, a obecny felczer stwierdził, że kula uderzywszy w lewą łopatkę, przeszła między kręgosłupem, a skórą i uwięzła w łopatce prawej. Trzeba więc było dokonać operacji, aby ją wydobyć. Szczęściem było dla ranionego, że kula przyjęła właśnie taki kierunek, bo gdyby przeszła o parę milimetrów niżej, mogłaby naruszyć mlecz pacierzowy, co spowodowałoby natychmiastową śmierć.
Pomimo, że chory był troskliwie pielęgnowany i leczony, jednak dosyć długo nie mógł przyjść do zdrowia. Obawialiśmy się także, aby w czasie tej kuracji nie przyszli niespodzianie moskale, lub też, aby kto z postronnych nie zadenuncjował nas władzy, co było możliwe, ponieważ w bliskości znajdowały się osady kolonistów niemieckich, na których życzliwość i dyskrecję trudno było rachować.”
Powstanie zakończyło się klęską. Na terenie północnego Mazowsza stoczono ok. 135 bitew (w całym kraju ok. 1000). Ostatnia z nich miała miejsce 8 III 1864r. pod Brokiem.
W styczni 1864r. powieszono uczestnika bitwy pod Stokiem, Feliksa Ambrozińskiego.
4 marca, w tym samym miejscu stracono szynkarza z Jelonek Józefa Mroza i pochodzącego z Mianowa, a zajmującego się stolarstwem w Ostrowi Mazowieckiej, Teofila Wądołowskiego. Zgodnie z legendą Wądołowski z pogardą dla śmierci sam wykopnął sobie stołek spod nóg, aby szybciej zawisnąć na szubienicy. Później wystawiono w tym miejscu krzyż upamiętniający to wydarzenie (u zbiegu ulic Orzeszkowej i Sikorskiego w Ostrowi Mazowieckiej).
Przy rogatce różańskiej powieszono 9 maja Stiepana Szeremietiewa, dezertera armii carskiej, który przeszedł na stronę powstańców. Wyroki wykonywano również na terenie Ogrodu Jordanowskiego w Ostrowi Maz. Stojący tam niegdyś krzyż pamiątkowy, przeniesiono na zbieg ulic Warszawskiej i Brokowskiej.
Inną formą represji na powstańcach było zesłanie na katorgę. Zesłańcem syberyjskim był m.in. W. Ignacy Godlewski, który przy współpracy innych wybitnych zesłańców oddał się badaniu fauny Bajkału oraz Syberii Wschodniej. W 1877r. powrócił do kraju i zamieszkał w zakupionym przez siebie majątku Smolechy. Doczesne szczątki Godlewskiego spoczywają na cmentarzu w Jasienicy.
Konstanty Ramotowski „Wawer” wkrótce po rozwiązaniu swojego oddziału przedostał się do Francji, gdzie kontynuował karierę żołnierską. Zmarł 20 lipca 1888r. Spoczywa na cmentarzu Monparnasse w Paryżu. Karierę wojskową zrobił we Francji syn Ramotowskiego - Léopold Thadée, który dosłużył się stopnia generała brygady. Po śmierci spoczął wraz z ojcem, matką i siostrą, w mogile na paryskim cmentarzu.
Uczestnik powstania, Piotr Gruchacz ukrywał się w rodzinnym Andrzejewie,
jednak wskutek donosu został schwytany i osadzony w Twierdzy Modlin. Pozbawiono go wszelkich praw obywatelskich i skazano na 20 lat ciężkich robót w kopalniach Syberii, gdzie zmarł po 25 latach pobytu.
Na listę „przestępców politycznych” trafił kanonik honorowy kolegiaty kaliskiej, dziekan i proboszcz parafii andrzejewskiej, ks. Wincenty Godlewski. Zarzut: „zbierał chleb i sól dla powstańców i wysyłał do partji”.
Na Syberię zesłano również proboszcza z Zarębów Kościelnych, ks. Seweryna Gargilewicza. Zarzuty: „1. w kościele głosił podburzające kazania / 2. gdy powstańcy szli niszczyć kolej, w pełnym liturgicznym ubraniu błogosławił ich na tę robotę / 3. nakazywał włościanom iść i bronić ojczyzny”.
Współudział wielu zakonników w powstaniu dostarczył władzom carskim pretekstu do kasaty wszystkich klasztorów w Królestwie Polskim. Pozostały tylko trzy (później dwa) etatowe klasztory Kapucynów, w tym łomżyński. Klasztory nie mogły przyjmować nowych kandydatów, więc z góry skazane były na upadek. W łomżyńskim klasztorze osadzano zakonników karanych za wspieranie powstania. Ojcowie Reformaci z Zarębów Kościelnych zostali wywiezieni do klasztoru w Pińczowie lub skazani na zsyłkę w rejon Syberii. Pozostał tylko najmłodszy w zgromadzeniu o. Florian Szroda, którego doczesne szczątki spoczywają Zarębach Kościelnych.
Na zsyłkę zesłano m.in. pochodzącego z okolicy ks. Nienałtowskiego, który w rodzinne strony powrócił dopiero po kilkunastu latach. „Ten starzec z długą siwą brodą, odziany w zniszczony brązowy habit zakonny, sznurem przepasany, w sandałach, przemykał po okolicznych wsiach, udzielając po kryjomu spowiedzi, najczęściej młodzieży, która garnęła się do dawnego wygnańca. Szeptano, że nie było to zwykle tylko spowiadanie się, ale pogadanki patriotyczne, umacniające w polskości młode serca i umysły.”
Walka o niepodległość trwała dalej...
Źródła:
- „Pamiętnik podlaskiego szlachcica”, Julian Borzym
- „Czerwony lampas i niebieskie kepi”, Bronisław Piętka