82. rocznica rzezi
- Wrona
- 24 lip
- 7 minut(y) czytania

Rzeź wołyńska – tak nazywamy potocznie ludobójstwo, którego dokonali na Polakach Ukraińcy. Zdarzenie dotyczy ofiar zamordowanych na ziemiach wschodnich II Rzeczpospolitej Polskiej. Pozbawienie życia Polaków (nie tylko Polaków), którzy od pokoleń zamieszkiwali te ziemie było elementem walki o stworzenie własnego państwa, niepodległej Ukrainy. Słowa „rzeź”, „rzeźnicy” w kontekście tej okrutnej zbrodni wcale nie są przesadzone. Doliczono się bowiem blisko 400. sposobów na zadanie śmierci ofiarom. Ukraińskim rzeźnikom nie brakowało pomysłów na sposób torturowania i mordowania. Oto kilka z nich: wbijanie gwoździ w głowę, obdzieranie ze skóry, wyłupywanie oczu, obcinanie części ciała, przecinanie piłą, pieczenie żywcem w piecach chlebowych, posypywanie ran solą, rozcinanie brzuchów kobietom w stanie błogosławionym, przybijanie do drzwi, posypywanie rozżarzonymi węglami, rozrywanie dzieci…
W kręgu naszej cywilizacji szczególnie wrażliwi jesteśmy na krzywdę zadaną bezbronnemu dziecku. Ukraińcy nie szczędzili także tych najmniejszych, niewinnych. Dzieci wrzucano żywcem do studni, ćwiartowano, palono żywcem, topiono, duszono, zakopywano żywcem… Odrąbane główki dziecięce nabijano na sztachety płotów, co jest pokazane na pomniku mistrza Pityńskiego w Domostawie. Nabite na widły niemowlęta noszono jakoby trofea zwycięskiej bitwy. Tyle, że po drugiej stronie nie było groźnych, uzbrojonych po zęby wrogów, ale bezbronna ludność cywilna; kobiety, dzieci, starcy. Tam, gdzie istniała silna polska samoobrona, Ukraińska dzicz nie miała odwagi atakować.

Zamordowano około 100 tysięcy Polaków. Niektóre szacunki mówią nawet o 120 tys., a nawet więcej. Zginęło też kilka tysięcy Ukraińców. Niektórzy z nich to ofiary polskich akcji odwetowych, samoobronnych. Inni zginęli za to, że okazali się ludźmi cywilizowanymi i pomogli polskim sąsiadom ostrzegając ich przed planowaną napaścią lub ukrywając. Ci mają naszą dozgonną wdzięczność i miejsce na pomnikach. Mordercy są na Ukrainie honorowani prawami kombatanckimi, nazistowskimi emeryturami, pochówkami z asystą wojskową (również w mundurach niemieckich z okresu wojny) i pomnikami.
Ks. prof. Józef Marecki (źródło: IPN):
Nazwa Zbrodnia Wołyńska jest nieadekwatna do skali, obszaru i czasu trwania czystek etnicznych na Polakach, których podczas II wojny światowej, a także po niej, dopuścili się nacjonaliści ukraińscy. To trwające kilka lat ludobójstwo objęło obszar od Wołynia i Polesia aż po Lubelszczyznę, Ziemię Przemyską, nawet Rzeszowską, które Ukraińcy uważali za swoje ziemie etniczne. Wszędzie tam dochodziło do eksterminacji Polaków oraz niszczenia ich dziedzictwa na rozkaz banderowskiej frakcji Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN-B) przez oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) wspierane przez cywilów – ukraińską „czerń”, kierującą się nienawiścią do „Lachów” i żądzą rabunku. (…)

Na Wołyniu istniały dogodne warunki do takiej zbrodni. Po I wojnie światowej ten należący wcześniej do zaboru rosyjskiego obszar był bardzo zniszczony. Duże jego połacie zasiedlali koloniści ukraińscy i polscy. Polacy wyróżniali się gospodarnością, wysoką kulturą rolną, wykształceniem. Z nich najczęściej rekrutowali się miejscowi urzędnicy i nauczyciele. Wzbudzali, podobnie jak Żydzi, zawiść Ukraińców, którzy byli cywilizacyjnie słabiej zaawansowani, biedniejsi. Dlatego kiedy rusza na Wołyniu akcja likwidowania skupisk polskich, OUN i UPA łatwo mobilizują tamtejszą „czerń” do udziału w czystkach; latami narastająca zawiść bardzo to ułatwia. (…)
Warto pamiętać, że UPA działała na Ukrainie do 1957 roku. Część dokumentów została zniszczona, część trafiła w ręce NKWD i te również są dla nas niedostępne. Historycy ukraińscy utrzymują, że była to wojna polsko-ukraińska, a nie ludobójstwo. Ale fakty temu przeczą. Eksterminacji Polaków na Wołyniu towarzyszyła dewastacja śladów polskości; palono domy ludowe, kościoły, plebanie, dwory, domy, fabryki. Takie połączenie eksterminacji z systematycznym niszczeniem kultury materialnej jest typowe dla czystek etnicznych. Zbrodniarze niszczyli wszystko, co świadczyło o polskości. Stąd też ich nienawiść do Kościoła rzymskokatolickiego.

Nie szczędzono bezbronnych kobiet i dzieci. Nie szanowano miejsc świętych i mordowano również w kościołach. Palono wszystko, co przypominało Polaków, łącznie ze zwierzętami. One również podzieliły los swoich gospodarzy, kiedy płonęły żywcem przy uciesze siepaczy. Tylko w jednym miesiącu zniszczono około trzystu miejscowości. Po większości z nich nie ma dzisiaj śladu, poza uporczywie stawianymi sporadycznie krzyżami pamiątkowymi. Które i tak są systematycznie niszczone przez Ukraińców. Prezydent Andrzej Duda składał wieniec w polu bo nie ma nawet godniejszego miejsca niż zroszone krwią pomordowanych szczere pole. Premier Mateusz Morawiecki z patyków ubitym krzyżem ozdobił miejsce mordu na Polakach. Taki jest stan naszej polityki wobec Ukrainy; my z sercem na dłoni i ręką wyciągniętą do pojednania, a oni plują nam w twarz.

Ks. prof. Józef Marecki:
W roku 1943 społeczność polska na Wołyniu liczyła niewielu mężczyzn młodych i w sile wieku. Niewielu też zostało tam inteligentów. Począwszy od roku 1939 byli aresztowani, deportowani lub uciekli w obawie przez Sowietami. Inaczej niż w Generalnym Gubernatorstwie polska partyzantka była na Wołyniu bardzo słaba. Społeczność polska to wówczas w większości kobiety, dzieci, starcy. Apogeum Zbrodni Wołyńskiej latem 1943 roku kompletnie ich zaskoczyło. Dopiero po kilku miesiącach sytuacja ulega zmianie. Gdzieś tam został prawie emerytowany żołnierz, podoficer, jakiś policjant. Ktoś ma ukrytą broń lub granaty, inny broń myśliwską, widły i kosy są w każdym gospodarstwie. Służący w armii niemieckiej Węgrzy sprzedawali czasem Polakom broń i amunicję. I okazuje się na jesieni 1943 roku, że kiedy do polskiej osady wchodzi pewny swej bezkarności oddział ukraiński, to nagle rozlegają się strzały. Ukraińcy padają, reszta ucieka. Polakom dodaje to otuchy. Wystawiają czujki, systemy ostrzegania, gromadzą się także w miasteczkach. Na przykład w Ostrogu pojawia się siedem tysięcy ludzi, którzy w klasztorze i gimnazjum fortyfikują się i walczą. I następuje załamanie ukraińskich ataków, bo napastnicy są zaskoczeni rosnącą liczbą ofiar wśród swoich. (…)

Do niedawna temat Wołynia był u nas świadomie marginalizowany, w imię poprawności politycznej, w imię lepszej współpracy z Ukrainą. Polska prowadziła słabą politykę historyczną, co – na szczęście – zaczyna się zmieniać. Polityka historyczna naszych sąsiadów, zwłaszcza realizowana na Zachodniej Ukrainie, jest przesiąknięta nacjonalizmem. Ukraińcy zawsze mówią: oczywiście, że chcemy rozmawiać, chcemy się spotykać, organizować wspólne fora naukowe. A kiedy już się te fora zbierają, to strona ukraińska przekazuje, że jej zdaniem na Wołyniu doszło to wojny partyzanckiej polsko-ukraińskiej, a na wojnie, jak to na wojnie, zginęło wielu Polaków i wielu Ukraińców. A do wojny doszło, bo Ukraińcy byli krzywdzeni przez Polaków, którzy przez wieki, aż do akcji „Wisła” dokonywali na nich czystek etnicznych. Więc o żadnym ludobójstwie mowy być nie może. Pojednaniu na pewno nie sprzyja też gloryfikowanie zbrodniarzy wojennych, kult Bandery, powtarzanie, że „po San nasze”.

W wielu miastach polskich przeszły marsze upamiętniające ukraińskie ludobójstwo na Polakach. Od niedawna mamy nowe święto państwowe: Narodowy Dzień Pamięci o Polakach – Ofiarach Ludobójstwa dokonanego przez OUN i UPA na ziemiach wschodnich II Rzeczypospolitej Polskiej. Jednakże organizatorami większości wydarzeń nie są organa państwowe, ale zwykli Polacy zrzeszeni w przeróżnych organizacjach. W dalszym ciągu panuje wymowna cisza nad ciałami pomordowanych. Nie jest to nawet cisza nad grobami, bo większość z nich takowego nie ma. Ukraina blokuje ekshumacje i odbiera ofiarom prawo do godnego, chrześcijańskiego pochówku. Po latach udało się co prawda zrealizować jeden z etapów podjęcia szczątków w dawnej wsi Puźniki, ale to tylko namiastka tego, co musi być zrobione. Niedługo prezydentem zostanie Karol Nawrocki. Dość stanowczo upomina się o pamięć o pomordowanych i miejmy nadzieję, że taki będzie kierunek jego polityki. Swoim patronatem objął Nawrocki (jako prezes IPN) uroczystości w Chełmie. Zorganizowano tam również wystawy: „Wołyń 1943. Ofiary, relacje, miejsca pamięci", „Kościoły i kaplice na Wołyniu z obrazami Włodzimierza Sławosza Dębskiego”.
W Warszawie głównym organizatorem uroczystości był Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Po apelu pamięci kwiaty złożono pod Pomnikiem 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej, pod Pomnikiem Ofiar Ludobójstwa.

Duża uroczystość miała miejsce w Domostawie, gdzie w roku ubiegłym udało się odsłonić pomnik „Rzeź Wołyńska” prof. Pityńskiego. Tutaj również swojego poparcia udzielił prezydent elekt dr Karol Nawrocki. Po uroczystej, koncelebrowanej Mszy św. poświęcono „Dzwon Pamięci”. Rozbudowa tego, narodowego miejsca pamięci z monumentalnym pomnikiem nadal trwa.
W Lublinie Marsz pamięci Rzezi Wołyńskiej zorganizowali ludzie z Instytutu Pamięci i Dziedzictwa Kresowego, Ruchu Narodowego i Młodzieży Wszechpolskiej, a także innych organizacji patriotycznych. Przeszedł pod hasłem: „Przeciwko miejscom hańby – pomnikom UPA na Lubelszczyźnie”.
W Krakowie tamtejszy oddział IPN zorganizował uroczystości na cmentarzu Rakowickim, gdzie znajduje się pomnik poświęcony ofiarom ludobójstwa. Na miejscu obecna była między innymi Józefa Bryg, jeden z ostatnich świadków mordów we wsi Palikrowy. Pod pomnikiem zakończył się także Marsz Milczenia. Po Mszy św. w katedrze na wzgórzu wawelskim, przy akompaniamencie orkiestry uczestnicy udali się przez rynek krakowski na teren cm. Rakowickiego. Organizatorem był Krakowski Społeczny Komitet Wołyń '43.

Niestety, pomimo faktu, że mamy oficjalne święto państwowe większość samorządów nie uznała za stosowne aby uczcić ten dzień. Mało tego, np. w Cieszynie dumnie powiewały na ratuszu flagi… ukraińskie. Posłowie Foltyn (z Konfederacji) i Fritz (z Konfederacji Korony Polskiej) postanowili więc w ramach interwencji poselskiej zamienić je na polskie, biało-czerwone. Pracownicy ratusza wywiesili flagi ukraińskie ponownie, a poseł Roman Fritz ponownie je zdjął.
Burmistrz Cieszyna Gabriela Staszkiewicz straszyła wnioskiem do prokuratury, a poza tym oświadczyła, że zdjęcie ukraińskich flag to działanie na korzyść… Rosji. O ich zdjęcie apelowali również mieszkańcy miasta. Pod stosowną petycją podpisało się ponad 1200 osób. Rada Miasta obywatelski wniosek odrzuciła. Mało tego. Pani burmistrz bardziej sobie ceni ofiary wojny rosyjsko-ukraińskiej niż polskie. Pomimo, że mamy oficjalne święto państwowe, które powinno skłaniać do refleksji i wyrażać szacunek do pomordowanych, Staszkiewicz nie widzi powodu do uczczenia pamięci ofiar ludobójstwa ukraińskiego. „Pamiętajmy o tych, którzy giną teraz” – powiedziała. Dla niej ważniejsi są Ukraińcy, którzy giną w wojnie z Rosją niż pomordowane dzieci Wołynia. „A dlaczego Cieszyn miałby dziś pamiętać o Wołyniu?” – miała pytać burmistrz miasta w dniu Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich szowinistów. Zdaje się, że mamy do czynienia z wrażliwością odmienną cywilizacyjnie. Otóż takie mamy obowiązki wobec tych, którzy leżą zakopani w nieoznakowanych jamach i czekają aż Ojczyzna się o nich upomni.

Burmistrz Miasta Cieszyna wydała oświadczenie, w którym zapewnia o swojej wrażliwości i szacunku do ofiar rzezi:
W pełni szanuję pamięć ofiar tamtej tragedii. Zbrodnia na Wołyniu pozostaje jednym z najboleśniejszych doświadczeń XX wieku i symbolem nienawiści, której nigdy nie wolno usprawiedliwiać. (…)
Wiem, że moja wcześniejsza wypowiedź została zinterpretowana przez Pana Posła Foltyna jako brak wrażliwości na tematykę rocznic narodowych. Zapewniam, że intencją moich słów nigdy nie była deprecjacja cierpienia żadnych ofiar. Wierzę, że prawda historyczna i pamięć zasługują na godne miejsce w przestrzeni publicznej – ale bez wykorzystywania ich do celów politycznych.
Oświadczenie może i ładne, ale nadal w uszach dźwięczy: „A dlaczego Cieszyn miałby dziś pamiętać o Wołyniu?”...
Wypowiedzi ks. prof. J. Mareckiego pochodzą z rozmowy przeprowadzonej z Dobrosławem Rodziewiczem (IPN).


Komentarze