top of page

Commando



Słowo „commando” prawdopodobnie pochodzi z języka afrikaans – pierwszego języka Burów. Burowie to rolnicy, potomkowie osadników z Holandii, Niemiec, Francji, Polski…, którzy osiedlili się na terenie Afryki Południowej w XVII i XVIII w. Dzisiaj powszechnie nazywa się ich potomków Afrykanerami.



Burowie, osiedlając się w Afryce stanowili, co oczywiste konkurencję dla ludności tubylczej. Stoczyli wiele bitew, m.in. z Zulusami. Jedna z takich większych bitew miała miejsce nad Krwawą Rzeką (Blood River) w roku 1838.


Dalsza historia Burów, to wojny z Brytyjczykami, którzy sprowadzali do Afryki swoich osadników, którzy reprezentowali Imperium Brytyjskie. To wszystko sprawiło, że Burowie, a dziś ich potomkowie uważali siebie, jako odrębny naród. Społeczeństwo to jest silnie nacjonalistyczne i zdecydowanie odcina się od związków zarówno z ludnością czarnoskórą, jak i białoskórą. Wśród współczesnych Afrykanerów żywa jest nadzieja na utworzenie własnego, separatystycznego państwa – Volkstaat’u.



To właśnie Burowie stworzyli specjalne oddziały, które mając silną motywację i dobre rozeznanie w terenie, w którym się poruszali skutecznie walczyli z regularną armią brytyjską.


Brytyjczycy odrobili lekcje i wyciągnęli dobre wnioski. Mając do czynienia z lepszymi, postanowili się dostosować i stworzyć przeciwwagę dla tych oddziałów specjalnych – „command”. Szybko zmaterializowała się koncepcja stworzenia specjalnego typu żołnierza – komandosa, jak byśmy dzisiaj powiedzieli w Polsce.



W 1942 r. w szkockim Highlandzie powstał Commando Basic Training Center Achnacary, czyli obóz treningowy w Achnacary. Wzgórza, doliny, lasy, strumyki, trudna aura pogodowa… - to wszystko skupione na jednym terenie, który był własnością klanu Cameron’ów, doskonale nadawało się na utworzenie poligonu szkoleniowego dla komandosów. Do dyspozycji przyszłych komandosów była także przystań nad jeziorem Loch lochy i kilkanaście statków.


Podstawą szkolenia w obozie Achnacary był Commando Dark Mile, czyli ośmiokilometrowy marsz, który eliminował słabeuszy. Ci, którzy przetrwali trudny szlak wokół Achnacary, przechodzili do kolejnego etapu selekcji i szkolenia.



Obóz, podczas swego istnienia wyszkolił około 25 tysięcy żołnierzy – Brytyjczyków, Holendrów, Żydów, Francuzów, Polaków… To dzięki temu, morderczemu treningowi stworzono elitę wojskową – żołnierzy specjalnego przeznaczenia. Byli wśród nich polscy „Cichociemni”, których zrzucano ze spadochronami na terytorium okupowanej Polski oraz kurierzy działający między Polskim Państwem Podziemnym a Rządem na uchodźstwie. Polscy komandosi działali także w ramach sprawowania funkcji wywiadowczo-szpiegowskich.



Największą popularnością cieszą się oczywiście „Cichociemni”, żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, którzy specjalizowali się w operacjach dywersyjnych, fałszowaniu dokumentów, operacjach wywiadowczych… Potrafili obsługiwać samochód, czołg, samolot… Byli kimś w rodzaju żołnierzy uniwersalnych, ale nastawionych na konkretne specjalizacje. Przede wszystkim byli specjalistami od walki partyzanckiej. Ich szkolenie (nie tylko w Achnacary, gdyż szkolono ich dużo wcześniej) oraz służba były owiane jak największą tajemnicą. Hasło Cichociemnych brzmiało: „Wywalcz wolność lub giń”.


Do grona najbardziej znanych Cichociemnych należą: gen. Leopold Okulicki „Niedźwiadek” – Komendant Główny Armii Krajowej, mjr Jan Piwnik „Ponury” – dowódca AK w Górach Świętokrzyskich i na terenach Nowogródczyzny, kpt Hieronim Dekutowski „Zapora” – dowódca Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość i wcześniej AK.



Do niedawna w jednym z poznańskich muzeów można było oglądać wystawę poświęconą oddziałom Commando i spuściźnie po polskich komandosach. Poniżej cytat z jednej z tablic informacyjnych oraz mała galeria zdjęć z tej wystawy poświęconej 80-leciu polskich komandosów.


W 1940 roku, kiedy znaczna część Europy znajdowała się pod nazistowską okupacją, a jedyną oazą wolności stały się Wyspy Brytyjskie, Winston Churchill utworzył tzw. „Niezależne Kompanie”, które miały siać zamęt na europejskim wybrzeżu. Z biegiem czasu z inicjatywy ppłk Dudley’a Clark’a oddziały te nazwano Commando, czerpiąc inspiracje z wojen burskich, gdzie przeciwników stosujących taktykę wojny podjazdowej nazywano z języka hiszpańskiego komandosami. Brytyjskie oddziały Commando w latach 1941-1942 przeprowadziły wiele akcji dywersyjnych na europejskiej linii brzegowej, a do najważniejszych należy wymienić rajdy na Lofoty czy Vagsoy na północy oraz Saint Nazaire i Diepe na południu.



Decyzję o sformowaniu polskiego oddziału Commando podjął naczelny wódz gen. Władysław Sikorski, a wprowadził ją w życie rozkazem z dnia 28 sierpnia 1942 roku o powołaniu 6 Troop 10 Inter Alied Commando. Polska nazwa oddziału nosiła nazwę Samodzielna Kompania Commando. W dniu 20 września 1942 roku rozpoczął się napływ ochotników do tejże jednostki. Na dowódcę kompanii został wyznaczony kpt. Władysław Smrokowski, oficer wojsk górskich. „Stary” jak z upływem lat nazywali go podwładni, wymagał od ochotników ponadprzeciętnej sprawności fizycznej, nienagannego stanu zdrowia oraz inteligencji, aby każdy żołnierz oddziału po stracie dowódcy był zdolny do wykonania powierzonego wcześniej zadania. Po wstępnej selekcji przeprowadzonej w Cupar w Szkocji żołnierzy przeniesiono do Fairbourne i włączono w skład No. 10 (Inter-Allied) Commando. W dniach od 19 listopada do 3 grudnia kompania została skierowana na specjalistyczne przeszkolenie do ośrodka Commando Depot w Achnacarry dowodzonego przez ppłk Charlesa Vaughana, gdzie przyszli Komandosi poznawali tajniki walki wręcz, pokonywali specjalnie przygotowane tory przeszkód, a zajęcia z taktyki odbywały się z użyciem materiałów wybuchowych i ostrej amunicji. Swoistym certyfikatem ukończenia tego morderczego treningu dla żołnierzy był przywilej noszenia zielonego beretu z mosiężnym orłem noszonym na wzór brytyjski nad lewym okiem.



We wrześniu 1943 roku, Polscy Komandosi wraz z kompanią belgijską w uznaniu osiągniętych wyników podczas szkolenia zostali jako pierwsi z jednostki No. 10 (Inter-Allied) Commando skierowani na front. Zawierucha wojenna rzuciła Samodzielną Kompanię Commando poprzez Algierię na front włoski. Już 13 grudnia 1943 roku, kompania wysłała pierwszy patrol z miejscowości Capracotta w dolinę rzeki Sangro. Akcja patrolowa na blisko 20 kilometrowym odcinku frontu do Ateleta do Villa Santa Maria tak dała się we znaki nieprzyjacielowi, że ten ściągnął z innych odcinków frontu oddziały strzelców górskich w liczbie 250 żołnierzy celem zlikwidowania polskiej placówki we wsi Pescopennatro. Do bitwy doszło w dniu 21 grudnia. Zmagania trwały prawie całą noc. O świcie polska kompania miała tylko trzech rannych, a nieprzyjaciel wycofał się ponosząc straty 3 zabitych i ponad 20 rannych. Dalej szlak bojowy wiódł Polaków nad rzekę Garigliano, gdzie w rejonie miejscowości Suio życie stracił zastępca dowódcy kompanii rotmistrz Stanisław Wołoszowski. Zadanie postawione kompanii brzmiało: „Przeniknąć za linie wroga, wykonać dywersję siłami kompanii w rejonie miejscowości Coreno”. Niestety w wyniku załamania się natarcia już podczas forsowania rzeki Garigliano, kompania znalazła się na pierwszej linii frontu i na siebie przejęła cały ciężar walk w rejonie sadu pomarańczowego na południowym skraju osady Suio. Po opanowaniu pobliskich wzgórz do wykonania wcześniej powierzonego zadania zdolny został już tylko jeden kombinowany pluton, który pod dowództwem pchor. Pałacha wyruszył na swój zakończony sukcesem rajd w kierunku Coreno.







bottom of page