top of page

Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej



20. lutego 2004 roku zmieniona została ustawa o godle, barwach i hymnie Rzeczypospolitej Polskiej (Dz. U. z 2004 r. nr 49, poz. 467 – art. 1 pkt 3). Na mocy ustawy wprowadzono nowe święto: Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Tego samego dnia obchodzony jest także Dzień Polonii i Polaków przebywających poza granicami RP. Jest to więc święto ściśle związane z Polską i Polskością. Dlatego obchodzone jest w sposób szczególny również w USA, Meksyku, Argentynie oraz na Litwie i Ukrainie. Wszędzie tam, gdzie są Polacy.



W wielu zakątkach Polski to święto jest mylone z jakimś sztucznym tworem biało-czerwono-niebiesko-żółtym. Jako pierwszy wyrwał się prezydent Bytomia Mariusz Wołosz, który najwyraźniej nie rozumie idei tego święta narodowego – Polskiego. Powtórzę więc. To jest Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej! Nie Ukraińskiej, nie żadnej innej – Polskiej. Pomoc narodowi ukraińskiemu w obliczu wojny nie oznacza rezygnacji z naszych świąt narodowych, tradycji i tożsamości. Flaga, którą czcimy w sposób szczególny 2. maja to konkretna, nacechowana emocjonalnie symbolika. Kolor biały oznacza czystość. Czerwony to symbol odwagi i waleczności. To kolor krwi, którą przelewali Polacy na wszystkich frontach świata. Tak się niestety składa, że ten sam kolor miała krew dzieci rąbanych siekierami na terenie dzisiejszej Ukrainy. Tak, wiem, że to niepoprawne politycznie. Mamy milczeć i nie przypominać naszym braciom z Ukrainy o ludobójstwie na Wołyniu. Taki dzień pamięci przecież także mamy w naszym narodowym kalendarzu: Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa na Wołyniu. Czy w tym roku będzie odwołany bo obrażą się nasi ukochani sąsiedzi? Zapewne będzie wiele fermentu w lipcu. Zapomnieć? Nigdy! Przebaczyć? Oczywiście, tak! Pojednać się? Jak najbardziej! Tyle, że Ukraina nie wykonała nawet tak symbolicznego gestu, jakim byłoby „uwolnienie” lwów z paździerzowych klatek na cmentarzu polskim we Lwowie. Tam, u naszych sąsiadów nadal czczeni są ludobójcy. Mordercom stawiane są pomniki, a po wsiach i miastach maszerują neonaziści ze sztandarami przyozdobionymi swastykami hitlerowskimi i innymi symbolami nazistowskich Niemiec. Ciekawe, że telewizja TVN, która w lasach Siemianowic Śląskich ścigała tajemniczych polskich neonazistów, którzy świętują urodziny Adolfa Hitlera (co okazało się improwizacją za pieniądze), nie widzi problemu w pokazywaniu dzielnych bojowników ukraińskich na tle flagi reprezentującej ludobójców z UPA. Swastyki w tle, czy symbolika SS także nie wzbudza zaciekawienia stacji telewizyjnej – tej, ale i innych. Cisza jest o przemarszach neonazistów w Kijowie, przywdzianych w mundurki SS Galizien. Tymczasem przez propagandę zza naszej wschodniej granicy my ukazywani jesteśmy jako esesmani, którzy na Bogu ducha winnych Ukraińcach przeprowadzili „Akcję Wisła”.


W imię czego mamy zakłamywać rzeczywistość? Czy krew około 100. tysięcy wymordowanych w bestialski sposób na Wołyniu i w Galicji Wschodniej niezbyt obficie spłynęła po naszej fladze? Dzisiaj miliony Ukraińców ucieka w miłosierne ramiona Polaków, ale wtedy to Polacy musieli uciekać przed Ukraińcami. Setki tysięcy znalazło schronienie w głębi kraju. W głębi kraju – własnego kraju! Tak, całe rzesze przybyszów z pogrążonej wojną Ukrainy nie musi uciekać do Polski. Ukraina to bardzo duży kraj. Nie jest łatwo wyobrazić sobie ogromu nieszczęść, które spotykają ludzi w pogrążonym w chaosie państwie. „To piekło” – mówią. Tylko dlaczego ponad milion uchodźców pojechało do tego „piekła” na okres Świąt Wielkanocnych? Do piekła?! Tam gdzie bomby obficie lecą na głowy?



Na pytanie; gdzie mój katolicyzm i miłosierdzie?, odpowiadam - czy przyjąłbyś/przyjęłabyś do domu 50 rodzin z pochłoniętej wojną Ukrainy? Nie? - nie stać Cię? To wyobraź sobie, że Polska to taki duży dom, którego mieszkańców też nie jest stać na przyjęcie wszystkich (a tak deklaruje prezydent duda i poseł Kaczyński oraz wielu innych). Pomóżmy tylu osobom, ilu jesteśmy w stanie. Podobnie jak to zrobili Węgrzy. Nie z całej Ukrainy, tylko obszaru objętego wojną. Dzisiaj na koszt Polaków żyją ludzie, którzy pochodzą ot, zza płota granicznego – z sąsiedniej wioski. To nie ich wina. Skoro Polska zaprasza i sponsoruje, to czemu nie? Korzystają, a jakże. Poza tym przypominam nauczanie św. Tomasz, Prymasa Wyszyńskiego, czy Jana Pawła II o katolickim porządku miłości (ordo caritatis).


Kardynał Stefan Wyszyński (1976 r):


Nie oglądajmy się na wszystkie strony. Nie chciejmy żywić całego świata, nie chciejmy ratować wszystkich. Chciejmy patrzeć w ziemię ojczystą, na której wspierając się, patrzymy ku niebu. Chciejmy pomagać naszym braciom, żywić polskie dzieci, służyć im i tutaj przede wszystkim wypełniać swoje zadanie – aby nie ulec pokusie „zbawiania świata” kosztem własnej ojczyzny. Przypomina mi się tak wspaniale przedstawiony w powieści Gołubiewa „Bolesław Chrobry” i Parnickiego „Srebrne orły” fragment. Oto cesarz Otto III kusi Bolesława Chrobrego, czyni go patrycjuszem rzymskim i chce go ściągnąć do Rzymu. Ale król nie dał się wyciągnąć z Polski, z ubogiego Gniezna, na forum rzymskie. Został w swoim kraju, bo był przekonany, że jego zadanie jest tutaj. Naprzód umocnić musi swoją ojczyznę, a gdy to zrobi, pomyśli o innych, o sąsiadach. Niestety, u nas dzieje się trochę inaczej – „zbawia” się cały świat, kosztem Polski. To jest zakłócenie ładu społecznego, które musi być co tchu naprawione, jeżeli nasza Ojczyzna ma przetrwać w pokoju, w zgodnym współżyciu i współpracy, jeżeli ma osiągać upragniony ład gospodarczy. Nieszczęściem jest zajmowanie się całym światem kosztem własnej Ojczyzny.


Mamy do czynienia ze zmianami struktury demograficznej Polski i jest to, moim zdaniem całkowicie zaplanowana akcja. Polaków z Kazachstanu i innych zakątków dawnej Rzeczypospolitej nie mogliśmy ściągnąć do Polski bo, jak twierdził sam prezydent Andrzej Duda i inni prominentni politycy, nie stać nas na to. Ci ludzie słysząc słowo „Polska” mają łzy w oczach, a nas nie stać, żeby ich sprowadzić do Ojczyzny – kraju ich przodków? Za to na sprowadzenie milionów Ukraińców jak najbardziej jest nas stać? Kto tu jest głupi, pytam?


Powtarzam się, bo już na ten temat pisałem, ale napiszę to po raz kolejny: TO NIE JEST NASZA WOJNA! Główną siłę decyzyjną w Europie próbują przejąć Niemcy. Nie trudno się domyślić, że za zgodą i aprobatą Rosji. Nie trudno także skojarzyć to z historią Europy z lat 30-tych ubiegłego wieku. Sentymentalizm doprowadził nas wtedy do tragedii, z której do dzisiaj się nie podnieśliśmy. Za myślenie serduszkiem zamiast głową, zapłaciliśmy życiem około 6. milionów obywateli RP i ogromnymi zniszczeniami kraju. Czy czegoś nas to nauczyło? Czy wiemy jaką rolę odegrały wówczas mniejszości? Czy zdajemy sobie sprawę czego będzie chciała mniejszość ukraińska jak założy u nas stowarzyszenia, partie polityczne? Czy będzie działała w interesie Polski, czy raczej Ukrainy? Już blokują nasze przejście graniczne z Rosją, co można spokojnie nazwać akcją dywersyjną. Co tam robią rolnicy skupieni w „Agrounii”? To pytanie retoryczne. Jeśli formacja otacza się byłymi oficerami słusznie minionego systemu, to nic dobrego z tego nie wyjdzie. Szkoda, bo zapowiadała się ciekawa partia na naszej arenie politycznej (powstaje za to ciekawsza – „Front”).

Stany Zjednoczone Ameryki muszą stoczyć walkę z Chinami. Jest to rzecz oczywista od wielu lat. Część tej wojny przetoczy się przez oceany, ale druga część niestety lądem. Te działania już są w toku. W interesie USA, Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii i Ukrainy jest włączenie się Polski do tej wojny. Ale nie jest to w naszym interesie! Zwłaszcza, że na tapecie naszej armii brylują takie tuzy intelektualne, jak gen. W. Skrzypczak (w książkach określany jako „jeden z najzdolniejszych polskich dowódców”), który w wywiadzie dla Superexpresu plótł brednie o „naszym” Obwodzie Kaliningradzkim, który moglibyśmy odzyskać. Pomijając fakt, że ten Obwód z polskością ma tyle wspólnego co słowa generała ze zdrowym rozsądkiem, to jest to niesamowicie niebezpieczna wypowiedź. Jak zareagują Rosjanie, słysząc polskiego generała, który przedstawia roszczenia terytorialne względem Federacji Rosyjskiej? Toż to miód na tryby rosyjskiej propagandy. Do tego pan generał ma pewien tok myślenia, pewną propagandową ścieżkę, którą kroczyć ma każdy, bo myślących inaczej… „pozamykałby w obozach”. Gdyby tylko mógł, ale na szczęście jeszcze nie może. Prowokator? Agent? Głupek? – niepotrzebne skreślić.


To początek wojny o wszystko. Wojny między Chinami, po których stronie stanie Rosja oraz inne kraje azjatyckie i arabskie, a Stanami Zjednoczonymi Ameryki i ich sojusznikami (w tym Polską). Obawiam się, że obstawiamy nie tego konia w tej gonitwie…


Nie chcę być uznany za obrońcę postępowania Rosji, ale stawiam pytanie. Jak by zareagowały USA, gdyby Rosja weszła w sojusz z, no powiedzmy Kubą i tam chciał rozmieścić swoje głowice nuklearne, albo nawet nie głowice, jakąkolwiek inną broń dalekiego zasięgu? Czy okres tzw. Zimnej Wojny jest tak odległy w czasie? Zdaje się, że nie.


Zwracam też uwagę, kto awansował prezydenta W. Putina na pierwszego demona-ludobójcę świata. USA – kraj, który obrócił w pył kilkadziesiąt państw. Na tapecie medialnej są zbrodnie na Ukrainie (w Buczy), ale gdzie jest pamięć o zbrodniach w Wietnamie, Japonii, Iraku, Syrii, Jugosławii, Libii, Somalii, Jemenie, Pakistanie… ? Gdzie krzyk w obronie dzieci palestyńskich mordowanych przez Izrael? Gdzie wsparcie dla dzieci w Syrii, Afryce...?


Polacy przyklaskują oczywiście i stają w pierwszym szeregu walki o „wolność waszą i naszą”. Po nieodpowiedzialnym ględzeniu o przekazaniu samolotów Ukrainie, z czego na szczęście sprytnie się nasi politycy wywinęli (uczciwie trzeba to przyznać), przyszła kolej na czołgi. Jeśli Polska by przekazała samoloty to dobrze, ale jak by przekazały USA, to nie dobrze. Taka była wtedy ciekawa sytuacja. Zgaduj zgadula, dlaczego nie dobrze i dlaczego dobrze?


Sytuacja z czołgami wygląda tak, że nikt nie chce mówić ile przekazaliśmy (ponoć około 200 sztuk wraz z wozami piechoty), ale to i tak bez znaczenia. W oczach Rosji wspieramy ich wroga, więc jesteśmy wrogiem. To akurat żadna nowość. Z tym, że czołgi przekazaliśmy, a za to mamy otrzymać inne czołgi. Jeśli dajmy na to daliśmy Ukraińcom 100 czołgów typu T-72, to jacyś tam Brytyjczycy, czy Niemcy dadzą nam na to miejsce inne czołgi. Czyli de facto czołgów wyzbyją się ci Brytyjczycy, czy Niemcy, a u nas bilans będzie m/w taki sam. Pytanie – dlaczego więc nie przekażą ich owi Brytyjczycy, czy Niemcy? Czy aby nie dlatego żeby się nie narażać i nie psuć stosunków dyplomatycznych z Rosją? Czy Polska nie odnalazła się w roli frajera i do tego doskonale się w niej czuje? Tak, wiem, że być może dostaniemy lepsze czołgi, ale czy są warte ryzyka?


Rosja nie będzie dostarczać nam gazu oraz innych surowców energetycznych. Odbije się to na naszej gospodarce, a co za tym idzie na naszych finansach. Ceny wszystkich produktów poszybują do góry, a daniny na rzecz tej złodziejskiej „hydry nienasyconej” wzrosną. Być może niektórych produktów po prostu zabraknie jeszcze przed rozwinięciem się konfliktu na szerszą skalę. Czy nasz rząd jest na to przygotowany, czy raczej czuwa nad tym jakiś Sasin, czy inny nieudacznik, będący przeciwieństwem króla Midasa?


Ukrainka mieszkająca w Polsce Weronika Marczuk powiedziała (WP), że „Ukraińcy będą tworzyć elitę tego kraju” [Polski] i „trzeba będzie ich dopuścić do ważnych polskich spraw – do polityki i kultury, do Sejmu”. Nooo…, jak „trzeba”, to trzeba…


To, że „trzeba” jest oczywiste także dla niektórych parlamentarzystów. Poseł Gowin stwierdził wręcz, że my, jako kraj potrzebujemy imigrantów w, uwaga!... „roli przyszłych przywódców”. Jeśli do tego dodamy, że Ukraińcy (nie osoby, które uciekły z obszaru walk, tylko wszyscy) uzyskali status osób uprzywilejowanych w naszym kraju, to wszystko układa się w nienastrajającą optymistycznie całość. Pomoc to jedno, ale przywileje to już coś zupełnie innego. To coś, co zrodzi konflikty na tle narodowościowym. Może o to właśnie chodzi? Przecież prezydent Duda jasno i wyraźnie powiedział, że nie pozwolimy (w naszym imieniu to powiedział) na relokację uchodźców do innych krajów. Co więc powiedział prezydent RP? Powiedział, że przyjmiemy wszystkich Ukraińców i nie oddamy ich nikomu. No i że będziemy ich utrzymywać na własny koszt. Póki co nie ma jakichś wiarygodnych sygnałów od instytucji międzynarodowych, że dorzucą jakiś grosik do wspólnej skarbonki. Utrzymanie kilku milionów uchodźców to kwoty idące w dziesiątki miliardów euro! Czy stać na to zadłużoną po uszy i drukująca na potęgę pieniądze Polskę? Oczywiście, nie. Dlaczego więc brniemy konsekwentnie w to bagno? Absurdalność sytuacji podsumowuje Urząd Marszałkowski w Zielonej Górze, który pomaga uciekającym przed wojną kobietom wyposażając je w… prezerwatywy. Skoro ma to być wejście w nowoczesny socjalizm od urodzenia, to mam nadzieję, że chociaż są dziurawe… Przy okazji Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej naciska na Fundację Życie i Rodzina, aby informowała przybyszów z Ukrainy jak i kiedy można w Polsce zabić dziecko nienarodzone.


Rzecznik MSZ Łukasz Jasina (PiS) stwierdził, że jesteśmy „sługami narodu ukraińskiego”, a poseł Krzysztof Śmiszek (Lewica), że „Polski rząd powinien być ambasadorem interesów ukraińskich”. Na firmamencie jawi nam się unia polsko-ukraińska, której zwolennikami są wszystkie partie polityczne oprócz Konfederacji, a poseł Anna Maria Żukowska twierdzi, że „tylko silni i zjednoczeni, jak PZPR, zwyciężymy!”. Nie przypominam sobie w jakim wymiarze Polska Zjednoczona Partia Robotnicza zwyciężyła, ale niech i tak będzie. Pani Żukowska chyba już nigdy nie zmądrzeje. Przy okazji wyrazy współczucia dla tych, którzy popierają tę egzotyczną intelektualnie ciekawostkę na naszej scenie politycznej.



Prezydent W. Zełenski nie ukrywa rzeczy oczywistej. Mówi tak: „po pokonaniu Rosji Ukraina będzie jednym z najpotężniejszych państw Europy”. Jaki status będzie miała wówczas Polska? Tak tylko pytam.


Ukraińcy z Wołynia uporządkowali w ramach wdzięczności polskie cmentarze w Hołobach, Szpanowie, Żurawikach, Rokitnie… Bardzo ładny gest. Na tyle możemy liczyć ze strony Ukraińskiej – wdzięczność zwykłych ludzi (też nie wszystkich), ale nie ze strony państwa ukraińskiego. Nad polskimi grobami, tam gdzie nie ma zgody na ekshumacje i godny pochówek nadal będzie górował spiżowy pomnik Bandery – ich kata. Witold Waszczykowski nieśmiało poprosił w Internecie o symboliczny gest ze strony Ukrainy; odsłonięcie lwów z Cmentarza Orląt Lwowskich. Lepiej późno niż wcale, ale póki co „cicho wszędzie, głucho wszędzie…” - tyle w kwestii gestów.


„Czerwoną kalinę” – piosenkę, która kojarzona jest z antypolskimi zachowaniami Ukraińców (Ukraińscy Strzelcy Siczowi, OUN, UPA), również podczas walk z naszymi Orlętami odtwarzał w kościele, podczas Wielkanocy ksiądz z jednej z polskich parafii. W kościele odtwarzał.


Ukraińskie władze tak świetnie się czują ze służalczością Polaków, że ambasador Ukrainy A. Deszczycia, w imieniu Polski składa Rosji propozycje uszczuplenia terytorium naszego kraju (o Deszczycę) w zamian za Donbas i Krym.


Wszystko dla Ukrainy. Choćbyśmy mieli skończyć w jednej mogile. Taką mamy politykę i taka mentalność króluje w społeczeństwie. Nawet naszą mowę mamy zmienić, bo tak sobie życzą Ukraińcy. W grudniu 2019 roku Yulia Krivich, jedna z Ukrainek protestowała przed dworcem autobusowym Warszawa Zachodnia przeciwko temu, że Polacy mówią „na Ukrainie”, a oni (Ukraińcy) są „bardzo wyczuleni na sposób mówienia” o ich kraju i chcieliby używać zwrotu „w Ukrainie”. Część Polaków i nadgorliwych dziennikarzyn się natychmiast zastosowała. Zapomnieli, że „Polacy nie gęsi” i doskonale wiedzą jak się posługiwać swoim własnym językiem. „Na Węgry” też już nie można jechać? A na Litwę? Na Łotwę? Na Białoruś? Do czego to doszło, że inni nam mówią jak ma polszczyzna wyglądać?




Gdyby w tle nie było ludzkiej krwi, nazwałbym to cyrkiem. Przy okazji. Niektórzy złośliwcy twierdzą, że W. Putinowi należy się Nagroda Nobla za pokonanie „pandemii Covid-19”. Wojna całkowicie przyćmiła zaciekłą walkę z wrażym wirusem i pomimo apeli doktorów, którzy momentalnie stracili status celebrytów, pandemia jakby zniknęła. To oczywiście tylko takie złośliwe gadanie. Pandemia to wspaniały element w polityce zniewolenia. Powróci do nas szybciej niż Rosja oderwie sobie kawałek Ukrainy. Przy okazji okazało się, że uchodźcy, pomimo próśb i nalegań nie chcą się zaszczepić, a w naszych magazynach zalegają miliony dawek, które nie są nam do niczego potrzebne. Do tego nasz „gospodarny” rząd zamówił kolejne miliony za kolejne miliardy i teraz ma problem, jak się z tego wycofać. Wszelkie konsekwencje tej „gospodarności” pokryjemy oczywiście my – podatnicy. Prokuratura rozpatruje możliwość popełnienia przestępstwa przez byłego ministra Szumowskiego, a teraz złożony został wniosek przeciwko ministrowi Niedzielskiemu. Oby oglądali świat zza krat, za swoją antypolską i antyludzką działalność.


Każda propaganda odnosi się do kobiet, dzieci i starców – tych najsłabszych ogniw społeczeństwa, które giną pod butami podłych najeźdźców. I to jest prawda, giną. Tylko, czy faktycznie ktoś sprawdza, czy podawane przez media liczby w jakikolwiek się zgadzają? Na ile to wszystko są fakty, a na ile budowanie pewnej narracji na sentymentach? Czy ktoś śledzi relacje drugiej strony konfliktu? Jeśli spojrzymy na propagandę rosyjską, której nie uświadczymy w mediach polskojęzycznych, to tam zobaczymy pomoc humanitarną Rosji dla ludzi przebywających na obszarze toczonej wojny. Oni też nagrywają filmy jak pomagają ludziom i tworzą korytarze humanitarne; pomagają uchodźcom. Pamiętamy bohaterskich obrońców „Wyspy węży”, którzy zginęli, a później zmartwychwstali? Ich bohaterska śmierć okazała się kłamstwem wykreowanym na potrzeby propagandy. Widzieliśmy zbrodnie popełniane przez stronę rosyjską? Przecież są też nagrania jak Ukraińcy mordują jeńców wojennych. Widzimy skutki wybuchów i eksplozji w ukraińskich miastach, gdzie wokół leżą powywracane, spalone pojazdy, a w domach obok nawet tynku nie osmaliło, nawet szybka z okna nie wypadła? Widzimy trupy, które po tym jak kadr kamery się oddali nagle zaczynają się ruszać? Widzimy. Mimo to wierzymy, że to wszystko, co pokazano nam na szklanym ekranie, to bezsprzeczna prawda i hańba temu, kto twierdzi inaczej.



To jest wojna. Rosja jest tutaj fizycznym agresorem i nie ma tu pola do większej polemiki. Natomiast, co do tego kto tę wojnę wywołał, można by dyskutować… Nie wierzmy we wszystko, co widzimy i słyszymy. Tylko o tyle apeluję; o myślenie i szukanie prawdy w wielu źródłach. Kłamią wszystkie strony konfliktu.


Za tym wszystkim kroczy wszędobylska cenzura. Za to, co tutaj piszę już niektórzy chcieliby wtrącać do więzienia. Jeśli ktoś zadaje niewygodne pytania, to musi się liczyć z konsekwencjami. Ma być chaos w Europie. Kontynent ma być zdestabilizowany napływem migrantów, atakami terrorystycznymi, pandemiami, wojnami. To wszystko ma być tłem do większego przedsięwzięcia, które reżyserują globaliści z Zachodu. Czy zwyciężą i jakim kosztem, pokaże upływający czas. Daleki Wschód nie pozostaje bierny. Dzisiaj wystarczy ogłosić pandemię, żeby zablokować port w Szanghaju i zablokować dostawy towarów do Europy i Ameryki.


Wróćmy jednak bliżej tematu naszej flagi narodowej. Otóż w wielu miejscach w Polsce; niestety również w miejscach użyteczności publicznej, na pierwszym, honorowym miejscu wisi flaga Ukrainy, albo jakaś inna. Wbrew prawu, wbrew zasadom. Niestety również w budynku sejmu. Zwrócił na to uwagę m.in. poseł Grzegorz Braun, ale został zakrzyczany, a pani marszałek E. Witek po raz kolejny w swojej haniebnej karierze wyłączyła mikrofon przemawiającemu. Łamanie prawa przez najwyższych przedstawicieli prawa stało się normą, codziennością („Robimy co chcemy, i co nam zrobicie?”). Do tego wściekle bronioną przez zawziętych zwolenników partii wiodącej, a i niestety prawie wszystkich partii opozycyjnych. O ile w czasach peerelu było by to czymś oczywistym, to tutaj odbywa się pod płaszczykiem patriotyzmu, praworządności i oczywiście demokracji. Powiedziałbym „cyrk na kółkach”, ale tu przecież chodzi o Polskę, naszą Ojczyznę.


Niekompetencję w kwestii wyeksponowania flag narodowych można zaobserwować podczas spaceru ulicami Andrzejewa. Nie po raz pierwszy. Niestety.



Oto fragment „Protokołu flagowego” wg. Najwyższej Izby Kontroli:


Szczegółowe wskazówki dotyczące postępowania z flagą państwową:


- na fladze nie wolno umieszczać ani przyczepiać do niej żadnego znaku, litery słowa, liczby, czy jakiegokolwiek rysunku;

- gdy flaga jest wywieszona, powinna zajmować pozycję uprzywilejowaną;

- flaga powinna być tak umieszczana, aby nie dotykała podłoża, podłogi lub nie była zamoczona w wodzie;

- flaga powinna być zabezpieczona przed zniszczeniem, zerwaniem lub upadkiem na ziemię; (…)

- jeżeli flaga RP jest umieszczona na pojeździe, powinna znajdować się po jego prawej stronie; (…)

- po przecięciu wstęgi w barwach państwowych z okazji uroczystości otwarcia jakiegoś obiektu lub odsłonięcia pomnika, wstęgę należy zabezpieczyć, aby nie upadła na ziemię, nie leżała na ziemi, ani nie była deptana;

- jeśli używa się flagi do przykrycia posągu lub pomnika podczas uroczystości jego odsłaniania, nie można dopuścić, aby flaga upadła na ziemię;

- instytucja odpowiedzialna za organizację obchodów, podczas których używane sq flagi z papieru, powinna zapewnić odpowiednie warunki do ich zebrania po zakończeniu uroczystości oraz odpowiedniego zniszczenia. Flagi nie powinny być wyrzucane do śmietnika ani rzucane na ziemię.


Flaga i nasze barwy narodowe to swego rodzaju świętość. Flaga to nie kawałek szmatki na patyku. Czytajmy dalej, jakie postępowanie należy się wobec flagi państwowej:


Eksponowanie flagi RP z innymi flagami, np. organizacji krajowych, innych krajów lub organizacji międzynarodowych:


- jeżeli wraz z flagą RP eksponowane są flagi różnych krajów i organizacji, maszty powinny być tej samej wysokości;

- flaga RP powinna być podnoszona jako pierwsza i opuszczana jako ostatnia;

flaga państwowa nie powinna być wywieszana na jednym maszcie lub drzewcu razem z inną flagą lub flagami;

- jeżeli flaga państwowa jest eksponowana w jednej linii z innymi flagami (np. samorządowymi) lub flagami innych krajów, powinna zajmować pozycję uprzywilejowaną, tj. skrajną na prawo;

- flagi organizacji międzynarodowych (np. Unia Europejska lub NATO) nie mają statusu flag państwowych i powinny zajmować drugie miejsce w stosunku do flagi państwowej, tj. po lewej stronie; (…)


Zasady umieszczania większej liczby flag:


- dwie flagi oraz cztery I więcej: pozycja uprzywilejowana skrajna I po prawej stronie (flaga RP powinna być po prawej stronie, następnie flagi gości umieszczone wg nazw państw w porządku alfabetycznym – w języku polskim, angielskim, francuskim lub innym, zależnie od okoliczności);

- trzy flagi: pozycja uprzywilejowana w środku, drugie miejsce po prawej stronie, trzecie po lewej (np. flaga gospodarza w środku, flaga gościa po prawej stronie, flaga organizacji międzynarodowej, np. UE, po lewej stronie).


Czy nie można solidaryzować się z Ukrainą i jednocześnie nie tracić własnej tożsamości narodowej? Wierzę, że tak.



28. IV 2022 r.

bottom of page