top of page

Farbowana Syrenka


 

        Wandale są w stanie zniszczyć wszystko, aby ocalić nasz świat od niechybnej katastrofy, którą zapowiadają od dziesięcioleci. Ekofanatyczki ponownie atakują. Tym razem obiektem ich ataku była warszawska Syrenka. „Jesteśmy ostatnim pokoleniem!” – krzyczała gówniara do wszystkich środowiskowych szkodników, a oni opuścili planetę z podkulonymi ogonami… No nie, nic takiego się nie stało. Ucierpiała jedynie Syrenka i, mam nadzieję portfele patoekologów.


Syrenka, którą zniszczyły idiotki

    Pomnik Syrenki, której wizerunek znajduje się również w herbie Warszawy jest symbolem niezłomności stolicy Polski. Przetrwał drugą wojnę światową, okupację niemiecką i sowiecką. Kilkadziesiąt ran postrzałowych zostało załatanych już w czasie wolnym od działań zbrojnych. Dzisiaj, w wolnym kraju dzieła zniszczenia dokonują idiotki zaczadzone propagandą ekologiczną.


    Legenda o Syrence:


    Dawno temu, kiedy Warszawa była rybacką osadą, morza i rzeki zamieszkiwały złotowłose syreny. Pewnego dnia jedna z nich wyruszyła w drogę z Bałtyku na południe. Płynęła Wisłą podziwiając mijane krajobrazy, a gdy się zmęczyła, postanowiła odpocząć na piaszczystym brzegu rzeki u stóp dzisiejszego Starego Miasta. Okolica wydała się Syrence prześliczna. – Jak tu ładnie! Dlaczego nie miałabym tu zamieszkać? – pomyślała i tak zrobiła. W dzień pluskała się na płyciznach, noce spędzała w głębinie. Lubiła płatać figle, a okoliczni rybacy dziwili się, że ktoś mąci wodę i wybiera im ryby z sieci!


Warszawska starówka

– Trzeba rozprawić się z tym szkodnikiem! – zakrzyknęli. Syrenka nie przestraszyła się rybaków i zaczęła śpiewać pieśń o Wiśle. W jej śpiew zasłuchały się zwierzęta: bobry wysunęły pyszczki z nor, a kormorany usiadły na dryfujących kłodach drewna. Rybacy zaś wzruszyli się tak bardzo, że zaniechali swych zamiarów i przyrzekli, że nie zrobią Syrence krzywdy.


    Na Syrenkę czyhało jednak niebezpieczeństwo. Pewnego dnia chciwy kupiec postanowił wzbogacić się na jej pięknym głosie, pokazując ją na jarmarkach. Użył podstępu, porwał ją i uwięził w drewnianej skrzyni. Syrenka przyzwyczajona do wolności, była bardzo nieszczęśliwa. Jej płacz usłyszał młody syn rybaka, który skrzyknął swoich kolegów i razem ją uwolnili, a złego kupca srogo ukarali.


Warszawa nocą

    Uradowana Syrenka, z wdzięczności za zwróconą wolność przyrzekła rybakom, że zawsze będzie strzec ich oraz grodu.

    Z czasem mała rybacka wioska stała się dużym i pięknym miastem. Dziś wizerunek Syrenki uzbrojonej w miecz i tarczę widnieje w herbie Warszawy.


    Podobno od czasu do czasu Syrenka wynurza się z Wisły i patrzy na ciągle zmieniającą się stolicę. Kto wie, może to właśnie Ty ją zobaczysz? Rozejrzyj się uważnie, bo Syrenki można spotkać w wielu miejscach Warszawy: na ścianach domów, latarniach, witrażach i szyldach. Są też pomniki Syrenki między innymi na Rynku Starego Miasta, nad Wisłą i na wiadukcie Markiewicza nieopodal hotelu Bristol. Znajdź tę, która właśnie Ciebie oczaruje!.


    Ulitowali się więc biedni rybacy, ale nie wściekłe ekolożki…


    Twarz Syrenki to twarz Krystyny Krahelskiej (ur. 24. III 1914 r.) – harcerki i żołnierza Armii Krajowej. Jest ona również autorką znanej i lubianej piosenki pt. „Hej chłopcy, bagnet na broń!”.


Zamach na Syrenkę to również atak na pewne wartości. Czy młoda aktywistka wie, co oblała farbą? Czy przemyślała tę decyzję?


Syrenka w Muzeum Powstania Warszawskiego

    Bezbłędny „Razprozak” w swojej ostatniej książce (którą bardzo polecam) napisał:


    Wykształcił się pod wpływem różnych konfiguracji ideologicznych (z dużym uwzględnieniem tej marksistowskiej, rzecz jasna) nowy typ człowieka: homo ekologikus, który bardzo szybko ewaluował do stadium homo patoekologikus. To nowy typ człowieka, dla którego fauna, flora, mikroklimat, średnia temperatura są ważniejsze od ludzkości. Można by to było rozpatrywać pod kątem teologicznym jako radykalne zanegowanie biblijnego przekazu: zaludniajcie ziemię i czyńcie ją sobie poddaną. Czyli: jesteście panami tej planety, daję wam nad nią rządy. W tej wizji roślinki, zwierzątka i inne żyjątka są przeuroczym, ale jednak tylko dodatkiem do życia człowieka, a nie odwrotnie. Nowy typ człowieka, niebezpiecznie mocno wypłukany z poczucia własnej wartości i godności ludzkiej, reprezentuje filozofię, którą można mniej więcej przedstawić w takim podejściu: „Hej, Ty! Boże, w którego nie wierzymy! Wypowiadamy ci posłuszeństwo, głosimy bunt. Ogłaszamy wyższość klimatu i przyrody nad naszym życiem, nad naszym gatunkiem, nad naszą rolą w tym świecie. Jesteśmy gotowi zarazić ludzkość cywilizacją śmierci i w krótkiej perspektywie czasu wymrzeć, a choćby i po to, żeby zrobić na złość Tobie i Twojemu nauczaniu – Boże, w którego nie wierzymy”,


    Nie mam absolutnie nic przeciwko ludziom, dla których ekologia jest nawet nie tyle największym hobby, co wręcz: sensem życia. Każdy sam ma sobie prawo ustalać priorytety życiowe. Dla jednych będzie to wiara, dla innych troska o klimat, jeszcze inni ustawią sobie własne ołtarze dla własnych bożków, takich jak forsa, kariera, sport. Każdy jest kowalem swojego losu i ponosi odpowiedzialność za swoje wybory. Samą troskę o klimat, przyrodę i ekologię uważam za bardzo pozytywne cechy człowieka, w zdrowej skali jest to zjawisko jednoznacznie pozytywne. Groźnie robi się w momencie, gdy poglądy zmieniają się w fanatyzm, a organizacje ekologiczne – lewackie sekty, ze swoimi kapłanami i swoją inkwizycją.


    Nie ma nic gorszego, niż religia bez Boga. Sytuacja, w której człowiek poświęca swoje życie na opracowywanie metod ochrony środowiska i zapobiegania zanieczyszczaniu powietrza i przyrody – piękna sprawa. Jeśli ktoś ma na tym  polu zasługi, a jego pomysły są dobre, mądre i konstruktywne – ktoś taki zasługuje na pomnik. Ludzkość potrzebuje osób troszczących się o świat, który nas otacza. Ale jeśli ktoś miłość do planety łączy z pogardą dla człowieczeństwa lub wręcz nienawiścią do niego, jeśli ktoś umniejsza rangę człowieka – to mamy do czynienia z wyjątkowo toksyczną mieszanką. (…)


    Nie da się obiektywnie wycenić ludzkiego życia – choć fanatyzm na lewicy, na drodze ewolucji ideologicznej dotarł od odczłowieczania dziecka w łonie matki do takiego etapu, że wielu wyznawców tej rewolucji mogłaby zaskoczyć niektórych normalnych ludzi odpowiedzią na pytanie: „Czy ocaliłbyś życie dziecka i zgodził się na ścięcie w tym celu jednego drzewa?” Ekologia to niezwykle istotna sprawa, środowisko, w którym żyjemy i jakość powietrza, którym oddychamy, to czynniki które lekceważyć może tylko głupiec lub ignorant. Ekologiczny fanatyzm jest jednak zjawiskiem przynoszącym ludzkości zdecydowanie więcej szkody niż pożytku, a ekologiczny fanatyzm w połączeniu z nienawiścią i pogardą dla człowieczeństwa to czyste zło, któremu należy stawiać zdecydowany opór.


 

Źródła:

- „Cywilizacja życia”, Ł. Winiarski „Razprozak”.

 

 

Comments


bottom of page