Faszystowska mać!
- Wrona
- 8 maj
- 2 minut(y) czytania

Książka Łukasza Kazka, to opowieść o Wojciechu Szczeciniaku, jego dziadku. Historia zwykłego człowieka – Polaka, który znalazł się w trybach niemieckiej maszynki do budowania 1000-letniej Rzeszy Niemieckiej. Młody chłopak uciekł z transportu, który wiózł ich na roboty, za co osadzony został na pół roku w kompleksie obozowym Auschwitz-Birkenau. To pierwsza ważna informacja, świadcząca też o tym, że tam, w obozie niewolniczej pracy byli Polacy. Nie ginęli tam wyłącznie Żydzi, jak by się mogło wydawać przepojonej propagandą gawiedzi.
Szczeciniak przetrwał. Wyszedł z obozu wychudzony, wyniszczony, ale żywy. Niebawem otrzymał wezwanie do pracy i tym razem wiedział, że uchylenie się może drogo kosztować. Pracował przy budowie lotniska w Balicach (dziś Kraków–Balice). Tuż przed wkroczeniem Sowietów uciekł i ukrywał się. Głód zmusił go do poszukiwania żywności. Oto fragment wspomnień:
Poszedłem do miasta, nie wytrzymałem. Z samego ranka idę ulicą, cisza, pustka taka. Przechodzę koło takiego muru, a tu zapachy, Jezu, jakie zapachy gotowanego się unoszą! Myślę sobie – idę tam, poproszę, może i mnie dadzą coś do zjedzenia? Wchodzę w podwórze, nie ma nikogo, drzwi pootwierane, idę więc do budynku, wchodzę po schodach, a tu biura na pierwszym piętrze. Otwieram jedne takie – łóżka piętrowe zasłane kocami, nikogo nie ma, żywej duszy! Otwieram drugie drzwi i zamurowało mnie, stoję dosłownie jak wryty! Naprzeciwko mnie na ścianie wisi portret Hitlera, biurko, na nim pistolet, dokumenty, obok stojaki, a w nich broń – mausery!
- No, toś Wojtusiu trafił! – pomyślałem Powolutku, z wielkim strachem, do tyłu cicho na schody i uciekać stąd jak najdalej. Wychodzę na podwórze, oglądam się na ścianę, a tu szyld, że to gestapo! No, to żem trafił ładnie, do samej paszczy hitlerowskiego gada. Taki byłem głodny i tymi zapachami zauroczony, po prostu ta myśl o jedzeniu otępiła mnie – wszystko: uszy i oczy.
Dziadek autora zdołał umknąć kulom gestapowców i do miasteczek już po jedzenie nie zachodził. Wolał upomnieć się o pracę i jedzenie w małych, górskich gospodarstwach. Po wkroczeniu Sowietów, ruszył z nimi na Berlin, ale do stolicy nazistowskich siepaczy nie dotarł, wrócił w rodzinne strony. Równie ciekawym epizodem z życia Szczeciniaka jest jego osiedlenie się na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Są tam i dobrzy i źli Niemcy, tak samo jak dobrzy i źli Polacy. Jednym ze źródeł dochodu jest szaber.
Wojciech Szczeciniak nie zapisał się do partii. To kolejny etap jego walki, tym razem z ciemnotą rządów komunistycznych. Zmarł na zator serca w wieku 76. lat i pochowany został na cmentarzu w Walimiu.
Książka Łukasza Kazka jest hołdem złożonym dziadkowi, który był jego prywatnym Bohaterem. Teraz może być naszym wspólnym, człowiekiem, który pozostawił nam w spuściźnie cząstkę siebie i Polski, którą budował.
Zachęcam do zapoznania się z tą, niewielkich rozmiarów publikacją.
Comments