top of page

NSZ w Powstaniu Warszawskim


Polska, Powstanie, Warszawskie, 1944,
„Wielka Polska” z 19. VIII 1944 r.

7. marca podpisana została umowa scaleniowa. Na jej mocy Narodowe Siły Zbrojne (NSZ) stały się częścią Armii Krajowej (AK), ale zachowały dużą autonomię. W tym momencie nastąpił rozłam w organizacji. Ci, którzy podjęli się ścisłej współpracy z Armią Krajową stanowili frakcję NSZ-AK, natomiast pozostali, czyli członkowie Związku Jaszczurczego (ZJ) i Grupy „Szańca” pozostali bardziej niezależni i tworzyli NSZ-ZJ.


W czasie powstania w Warszawie, nie zważając na różnice poglądowe członkowie NSZ-ZJ podporządkowali się dowództwu NSZ-AK i walczyli w jej szeregach w sile dwóch pułków. Pomimo, że uważali wybuch powstania za przedwczesny. Walczyli też na terenie Puszczy Kampinoskiej, w lasach Chojnowskich i Sękocińskich. W samej warszawie zaznaczyli swoją obecność w praktycznie każdym zgrupowaniu. Brali udział w walkach w rejonie Poczty Głównej, Banku Polskiego, Dworca Pocztowego, PAST-y. Zdobycie tego ostatniego budynku zostało zaplanowane przez płk dr Jana „Ogończyk” Mirwińskiego, oficera NSZ-AK.


www.ipn.gov.pl:


Największym zwartym oddziałem NSZ walczącym w Powstaniu była Brygada Dyspozycyjno-Zmotoryzowana „Koło”, znana bardziej jako Grupa „Koło”, która od początku podporządkowała się dowództwu obrony Starego Miasta. Po ewakuacji Starówki jej oddziały szturmowe wzięły bezpośredni udział w walkach w Śródmieściu. Inną znaną jednostką o rodowodzie NSZ-owskim było Zgrupowanie „Chrobry II” walczące w Śródmieściu. W zwartych jednostkach NSZ wystawiły około 3,5 tys. żołnierzy, ponad 1,5 tys. w oddziałach AK, również w Puszczy Kampinoskiej i Lasach Chojnowskich.


Po upadku powstania, komuniści, którzy w nim zwyciężyli swoją biernością zakłamywali prawdziwą jego historię. Dla żołnierzy NSZ nie było miejsca wśród bohaterów nawet w niektórych szeregach AK. Andrzej Pomian-Dowmuntt (Bohdan Sałaciński) w broszurce rocznicowej (1946 r.), wydanej w Londynie kłamał jak z nut:


Narodowe Siły Zbrojne, ostatnia organizacja wojskowa niescalona z AK, nie wzięła udziału w Powstaniu. Dowództwo jej opuściło miasto przed bojem. Natomiast poszczególni żołnierze NSZ wchodzili licznie do oddziałów AK, nie tworzyli jednak własnych związków taktycznych.


Tym bardziej haniebne to słowa, że ich autor współpracował w Londynie z generałem „Borem” Komorowskim.


Leszek Żebrowski („Warszawa ’44. Krew i chwała”):


Biuro Informacji i Propagandy AK od początku prawie w całości było kontrolowane przez orientację bardzo mocno lewicową (nawet skrajną), w tym przez tzw. Stronnictwo Demokratyczne, tuż przed wojną zakulisowo stworzone przez b. funkcjonariusza Komunistycznej Partii Polski (KPP) – Beniamina (Niomę) Goldberga (po wojnie Borejszę) i jego brata, Józefa Goldberga, po wojnie (pod nazwiskiem Różański) wysokiego oficera Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Przedstawicielem skrajnego skrzydła socjalistów był tam np. Stanisław Płoski, bardzo bliski współpracownik… Edwarda Osóbki-Morawskiego.


Warto zwrócić uwagę, że mimo scalenia z AK, tylko jeden oficer NOW otrzymał funkcję w BiP, a z NSZ-AK nie dopuszczono tam nikogo! (…) Szef BiP w 1945 r. przywódca „poakowskiej” konspiracji DSZ-WiN (co jest określeniem mocno na wyrost, bo z rozwiązanej AK wyrosło potężne podziemie narodowe, czyli NZW) w 1947 roku został przyjęty przez komunistów do „ludowego” Wojska Polskiego, gdzie szkolił nowych podkomendnych do walki ze swymi wcześniejszymi podkomendnymi z AK i WiN. W 1945 roku Lech Wałęsa odznaczył go pośmiertnie Orderem Orła Białego.


Dla Reubena Ainszteina narodowcy, ale też akowcy byli nazistami, którzy podczas powstania zajmowali się tropieniem i mordowaniem Żydów. Polacy byli tez odpowiedzialni za… tworzenie gett dla Żydów. Tak pisał ten żałosny kłamca w roku 1974:


Polscy faszyści podczas powstania prawdopodobnie zabili więcej Żydów niż Niemców: tylko w jednym wypadku zamordowali 30 Żydów, którzy wyszli z kryjówek na ul. Długiej 25, aby przystąpić ochotniczo do powstania. Wielu z polskich nazistów to byli polscy oficerowie i jako takim dano im dowództwo nad oddziałami Armii Krajowej, gdzie ronili wszystko, aby zintensyfikować antyżydowską nienawiść, opowiadając swoim żołnierzom, że powodem, dla którego Armia Czerwona zatrzymała się na wschodnim brzegu Wisły było to, że jest ona dowodzona przez Żydów odpowiedzialnych za masakrę katyńską, którzy teraz chcieli zemścić się na Polakach za warszawskie getto.


Żołnierze NSZ podczas Powstania w Warszawie

„Wielka Polska” z drugiego października 1944 r.:


Nie byliśmy entuzjastami idei Powstania, wywołanego w dniu 1-szym sierpnia. Decyzja podjęcia każdej walki musi być w naszym pojęciu dyktowana racją polityczną i poczuciem odpowiedzialności za następstwa wszczętych działań. Jesteśmy jednak również żołnierzami i czyniliśmy to, co każdy żołnierz winien czynić z momentem rozpoczęcia walki; (…)

Przy naszych, mniej niż skromnych możliwościach, rozpoczynać powstanie można było tylko w wypadku, gdybyśmy mieli zapewnioną, realną pomoc z zewnątrz.

Nawet w wypadku powodzenia, poza jedynym atutem, jakim byłoby jeszcze jedno potwierdzenie naszej woli walki, nie zyskaliśmy nic politycznie.

Natomiast w wypadku niepowodzenia, które trzeba było brać w rachubę, zyskiwaliśmy jedną sławę więcej, traciliśmy natomiast wszystko to, co straciliśmy. Niepowodzenie stało się faktem. A oto jego skutki:

Ponieśliśmy olbrzymie straty w sile biologicznej narodu.

Przysporzyliśmy narodowi polskiemu nowe dziesiątki tysięcy kalek.

Obróciliśmy w gruzy stolicę Polski.

Zmarnowaliśmy wielowiekowy dobytek kulturalny.

Doprowadziliśmy do nędzy setki tysięcy ludzi.

Przekreśliliśmy pięcioletni dorobek konspiracyjny przez wyniszczenie i rozproszenie aktywu politycznego, wojskowego, kulturalnego i gospodarczego.

Doprowadzamy do obozów jeńców wojennych kilkadziesiąt tysięcy oficerów i żołnierzy, którzy przetrwali pięć lat okupacji, a teraz do końca wojny będą straceni dla dalszego wysiłku zbrojnego Polski.

Dostarczamy nieprzyjacielowi kilkuset tysięcy robotnika, którego Niemcy nie potrafili sami wyłowić.

Zaprzepaściliśmy olbrzymi kapitał heroizmu, wykuwającego się przez pięć lat okupacji. Heroizm ten był jedyną realną i poważną siłą, jaką dysponowaliśmy w dniu Powstania.

W zamian za to nie zyskujemy nawet uznania w oczach świata, ceniącego jedynie polityczny realizm, siłę i równowagę psychiczną. Romantyczne gesty narodów dawno już straciły w świecie wagę atutów politycznych. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych już może godzinach kapitulacja stanie się faktem.

Pójdziemy na poniewierkę. Pochłoną nas obce miasta i wsie. Wielu z nas nie wróci do stolicy, w obronie której przelaliśmy tyle krwi.

Wszędzie tam, gdzie się znajdziemy, świętym naszym obowiązkiem będzie rozwijać i krzewić te wszystkie wartości, jakie staną się fundamentem pod budowę Wielkiej Polski.

Historycy przyszłych dni ocenią niewątpliwie z perspektywy czasu lekkomyślnie zmarnowany heroizm żołnierza i ludności Warszawy oraz wskażą, jako przestrogę dla przyszłych pokoleń, błędy współczesnych.

Niech żyje Wielka, Niepodległa Polska!

Niech żyje Warszawa!


Orlicz, NSZ, Andrzejewo, Turowski,
Jan Turowski. Komendant NSZ na Powiat Ostrów Mazowiecka.

W „Kronice”, dodatku do „Wielkiej Polski” narodowcy pisali też o udziale NSZ w walkach powstańczych:


Główne siły NSZ były zgrupowane w Śródmieściu, gdzie znajdowała się Komenda. Tu również miała swą siedzibę centrala propagandy NSZ wraz z zajętymi na ten cel zakładami drukarskimi, utrzymująca żywy kontakt z walczącymi oddziałami przez sprawozdawców wojennych i prasę. (…)


Na Starym Mieście NSZ opanował i bronił do końca znanych z komunikatów „bastionów Starówki”, Ratusza, Banku Polskiego, pałacu Blanka oraz szeregu barykad. NSZ stworzył w tej dzielnicy duże warsztaty reperacyjne broni oraz zakłady chemiczne, produkujące zamozapalające butelki przeciwczołgowe.


W śródmieściu oddziały NSZ trzymały do końca obiekty Domu Kolejowego, Dworca Pocztwoego, Fabryki Bormana – tereny najzaciętszych walk. Specjalnie wyróżniały się zgrupowania „Chrobry” walczące w zachodniej części Śródmieścia.


Katastrofalny brak broni w pierwszej połowie powstania sprawił, że duża część oddziałów NSZ nie mogła brać czynnego udziału w walce. Dopiero po upadku Starego Miasta i zupełnym zniszczeniu przez ataki lotnicze Śródmieścia-Północ, centralnego ośrodka powstania, gdy groziło ono załamaniem, wszystkie oddziały NSZ otrzymały broń od innych wyczerpanych oddziałów AK i broniły zaciekle gruzów tej dzielnicy do końca, do momentu, gdy dowództwo AK mogło skapitulować na warunkach możliwie dobrych i honorowych.


Uznanie historycznych zasług NSZ w powstaniu warszawskim zostało wyrażone przez dowódcę walk warszawskich Komendanta Montera w oświadczeniu wobec Prezesa T. N. R. P. (polityczne ciało zwierzchnie NSZ) i przyznaniu mu złotego krzyża zasługi.


Numer z 2. sierpnia 1944 r.

bottom of page