top of page

Palace



W kwietniu 1929 r. rodzina Sznajdrów zakupiła działkę przy ulicy Chałubińskiego 7 w Zakopanem. Współwłaścicielami parceli byli bracia Aleksander i Włodzimierz Sznajder, a także Olga Sznajder i Wiera Kliment (z domu Sznajder). Zamiarem nabywców było wybudowanie w tym miejscu sanatorium dla gruźlików. Tego planu nie udało się zrealizować. Przy ul. Chałubińskiego, na początku lat 30-tych wybudowany został pensjonat. Kolejny przy tej ulicy, albowiem istniały już tam takie ośrodki jak: „Florida”, „Gencjan”, „Renaissance”, „Mascotte”. Całością zarządzała Irena Młynarska, a w roku 1932 w prasie ukazały się reklamy obiektu i towarzyszące im zdjęcia.


Sznajdrowie nazwali swój pensjonat „Palace”. Chociaż budynek zdecydowanie odbiegał architektonicznie od stylu zakopiańskiego, to prezentował się naprawdę ładnie. Turystyczna sielanka w Zakopanem zakończyła się wraz z wybuchem wojny. Niestety część mieszkańców Podhala uznała niemieckich okupantów za sojuszników i pod wodzą Wacława Krzeptowskiego skupiła się w kolaboracyjnym Goralenvolku. W kontrze do zdrajców stanęli działacze Konfederacji Tatrzańskiej i wielu innych organizacji niepodległościowych działających w podziemiu. Między innymi organizacja utworzona przez Wojciecha Duszę ps. Szarota.


Chociaż polskich patriotów na Podhalu była większość, to niestety w listopadzie 1939 r. pewna grupa, pod przewodnictwem Krzeptowskiego złożyła hołd naziście Hansowi Frankowi na krakowskim Wawelu. Krzeptowski doczekał się sprawiedliwości i został zlikwidowany przez polskie podziemie, ale jego działalność stanowi czarną kartę w historii Zakopanego i całej górskiej okolicy.


Do Goralenvolku należało prawie 30 tysięcy mieszkańców Podhala, co stanowiło ok. 18 % tamtejszego społeczeństwa. Przy czym należy pamiętać, że wiele osób zostało wcielonych przymusowo, albo wstąpiła do organizacji aby uniknąć represji.


W „Palace” usadowił się aparat władzy okupacyjnej. Swoją siedzibę miało tam zakopiańskie gestapo (Geheime Staatspolizei), czyli Tajna Policja Państwowa III Rzeszy Niemieckiej.


Piwnice budynku zostały przeznaczone na cele więzienne, a wyższe kondygnacje stały się miejscami kaźni, gdzie torturowano polskich patriotów. Na pierwszym piętrze mieściły się też biura, a wyżej mieszkania dla kilkudziesięcioosobowej załogi „Palace”.


Przez niemiecką katownię w „Palace” przeszło tysiące więźniów. W latach 70-tych wiele z tych osób złożyło zeznania w ramach toczącego się śledztwa (Ds.-6/70 Gestapo Zakopane). Obejmują one 65 tomów akt. i stanowią pamiątkę o ogromnym znaczeniu historyczno-martyrologicznym. 22. Marca 1947 r. , przed Sędzią grodzkim dr Stanisławem Żmudą zeznanie złożył dr Franciszek Kowalski. Oto jego fragment:


We wrześniu 1940 wezwali mnie do gestapo już w budynku zwanym „Hotel Palace” i powiedzieli mi, że ponieważ mają wiadomość, iż jestem nastawiony wrogo do Niemców, muszę natychmiast opuścić Zakopane. Wobec czego 19/9 40 wyjechałem z żoną do Krakowa na wysiedlenie. (…)


Na skutek wsypy w Zakopanem Niemcy w lecie roku 1941 zaczęli ogromne aresztowania w Zakopanem, a gdy coś zwąchali, to do mnie przyjechali gestapowcy z Zakopanego do Krakowa i w nocy o 12 godz. z dnia 2 na 3 maja 1941 zaaresztowali mnie i osadzili najpierw w więzieniu na Montelupich, wraz z żoną i jedną kuzynką, która właśnie wtedy zamieszkała u nas w Krakowie, a następnie przewieźli nas wszystkich troje do Zakopanego do „Hotelu Palace”, gdzie przebywałem równo 2 miesiące. – Budynek „Hotel Palace” zajęło Gestapo w Zakopanem dopiero na wiosnę 1940, bo pierwszych kilka miesięcy kwaterowali w jednej willi na przedłużeniu ulicy Witkiewicza do Białego. – Kiedy nas na wieczór przywieziono do „Palace”, wprowadzono nas i po kątach salki na prawo w kącie ustawiono nas wszystkich twarzą do ściany z rękami podniesionymi do góry z zakazem poruszania się z oczyma wlepionymi w ścianę. Bokiem zauważyłem w kącie koło pieca stał już tak nasz komendant organizacji kolega Hauslinger Kupiec, ze Zakopanego. I dopiero wtedy zauważyłem, że ściany tego pokoju były pobryzgane krwią. Koło 10 w nocy zabrał mnie jakiś gestapowiec do pokoju na froncie budynku na parterze w samym rogu. Tam w pokoju było 6-ciu gestapowców, którzy nim cokolwiek się jeszcze spytali, zaczęli mnie bić. Bili paskami grubymi jak ręka, mokrymi, gdzie trafili – zaczęli od tyłu, a potem przez głowę, bili mnie także rękami po twarzy – jeden z nich miał coś takiego w rękach, że za każdym uderzeniem po głowie i twarzy rwało ciało – zalałem się cały krwią, która spływała po ubraniu. Potem przewiesili mnie przez poręcz szerokiego krzesła i bili pałkami z tyłu – i wtedy uczułem, że mi coś pęka w brzuchu i uczułem bóle w żebrach, i kilka razy dostałem w zęby. W rezultacie zemdlałem i upadłem na ziemię. (…)


W rezultacie tej strasznej katuszy mam popękane flaki, rupturę – dwa żebra były złamane i kilka zębów wybitych, a inne chwiały się i skutkiem tego jestem już kaleką do śmierci, tak że z trudnością teraz chodzę i pomimo, że w roku 1944 dałem się operować, lekarze nie zdołali tego kalectwa naprawić. (…)



Po nocach słyszało się zawsze jęki, a czasem wprost nieludzkie ryki, gdyż przeważnie te przesłuchania i katownia odbywały się w nocy. Kobiety siedziały w osobnej celi w ostatniej w korytarzu, w piwnicy w takiej ciasnocie, że spały po kilka na łóżku a reszta na podłodze na siennikach. I my w celi numer 5 mieliśmy, pomimo 35 ludzi, 2 łóżka, na których poumieszczaliśmy chorych, a wszyscy spaliśmy na siennikach, które na noc rozkładaliśmy ze stosu stojącego w kącie, tak że szpilki już nie było gdzie wsadzić. Na dwa tygodnie dano do tej naszej celi 2 oficerów Francuzów, których adresy mam odtąd i z którymi całymi dniami rozmawiałem i którzy mi wprost powiedzieli, że są zachwyceni nastrojem Polaków w więzieniu. Widząc stosunki nasze wzajemne i zbudowani byli naszymi wspólnymi modlitwami rannymi i wieczornymi.


Konfederacja Tatrzańska została zinfiltrowana i rozbita na początku roku 1942. Ściany „Palace” spłynęły krwią. Jedna z największych akcji pacyfikacyjnych w okolicy miała miejsce na przełomie 1943/44 r. Niemcy zdołali rozbić ugrupowanie „Szaroty”, a jego samego zabić. Zginęła też duża część osób z oddziału i tych, którzy partyzantkę wspierali. Zginęło około 100. osób. Szczęście mieli ci, którzy zostali rozstrzelani. Inni musieli cierpieć podczas wymyślnych tortur funkcjonariuszy reżymu narodowosocjalistycznego. Kilkadziesiąt osób wysłano w głąb III Rzeszy, albo do obozów koncentracyjnych (Płaszów, Auschwitz…).


Gestapowcy opuścili „Palace” pod koniec stycznia 1945 r. Niestety uciekając spalili dokumenty, w tym protokoły przesłuchań i listy współpracowników.



Po zakończeniu działań wojennych budynek był wyremontowany. Wiele elementów o znaczeniu historycznym zostało bezpowrotnie zniszczonych. Na szczęście zachowano piwnice budynku.


W 1946 r. w „Palace” urządzono bibliotekę. Mieściły się tam również różne urzędy administracyjne. Między innymi Komenda Hufca Harcerskiego oraz Koło Związku byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych.


Przesłuchiwany w marcu 1947 r. dr Kowalski powiedział:


Marzyliśmy z kolegami więziennymi, że po okupacji – po wypędzeniu Niemców, w co wierzyliśmy przeważnie, budynek „Palace” zostanie zarezerwowany jako po prostu świątynia, miejsce katusz – jako nasze muzeum, w którym nie raz zejdziemy się, ażeby wspomnieć te wspólne cierpienia nasze, czytać wspólne pamiętniki. Marzyliśmy, że piwnice obejmujące więzienie zostaną nienaruszone na świadectwo braku kultury niemieckiej – w jakich warunkach, w brudzie – wśród kroci wszy nas trzymano i kto, ci Niemcy rzekomo tacy eleganccy, czyści i kulturalni.


Podczas Sowieckiej okupacji rodzina Sznajdrów próbowała odzyskać budynek. Z drugiej strony kombatanci starali się pozyskać go w celu zachowania walorów historycznych. Ostatecznie w czerwcu 1947 r. obiekt powrócił do przedwojennych właścicieli. Ci, jak zakładano pierwotnie otworzyli sanatorium dla gruźlików im. dr Jerzego Gromkowskiego. Nowa funkcja budynku wymusiła pewne prace, które zakończyły się kolejnymi zniszczeniami pamiątek historycznych po niemieckiej katowni.

W 1960 r. na ścianie „Palace” pojawiła się tablica pamiątkowa dedykowana ofiarom „katowni Podhala”.


Pod koniec lat 70-tych zniszczono kolejne bezcenne pamiątki. Między innymi zamalowano napisy na ścianach, które poczynili więźniowie.


W maju 1994 r., dzięki zabiegom społeczników udało się stworzyć w piwnicy „Palace” niewielkie Muzeum Męczeństwa.


Niestety, w roku 1999, podczas dostosowywania budynku do funkcji pensjonatu ponownie niszczono ślady historii. Zniknęła część napisów i krew ze ścian, zerwano podłogę w celi nr 3 i skuto tynki w części budynku. Całkowita dewastacja został zahamowana poprzez wpisanie „Palace” do rejestru zabytków. Po wykonaniu pewnych prac budowlanych utworzono w budynku Izbę Pamięci.



Dopiero w 2017 r. Gmina zakupiła obiekt, a trzy lata później podjęto zdecydowane kroki ku utworzeniu placówki muzealnej. 13 grudnia 2021 roku budynek byłej katowni odkupiło od Gminy Zakopane Muzeum Tatrzańskie.


www.muzeumpalace.pl:


13 kwietnia 2022 roku Muzeum Tatrzańskie im. Dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem przekazało teren nieruchomości przy ul. Chałbińskiego 7 Generalnemu Wykonawcy – Przedsiębiorstwu Wielobranżowemu Gut-Wierchowy Spółka z o.o. z siedzibą w Poroninie, doświadczonemu w prowadzeniu remontów konserwatorskich. Rozpoczęto bardzo długo wyczekiwany i niezmiernie potrzebny remont konserwatorski budynku Palace.


 

Źródła:

- „Echo zdrojów Podhala i Karpat”, nr 1-2 z 1932 r.

- „Krwawy ślad”, Zbigniew Sikora

- www.muzeumpalace.pl



bottom of page