top of page

Pamięci latarnika

Hel, latarnia morska,
Hel -latarnia morska

Żeglowanie po morzu, to nie tylko ciężkie, ale też niebezpieczne zajęcie. Co prawda do dyspozycji dzisiejszych wilków morskich jest setki różnorakich urządzeń nawigacyjnych, które ułatwiają życie marynarzy, ale nadal walka z żywiołem jest trudna i niebezpieczna.


O losie żeglarzy decydują przede wszystkim warunki pogodowe, a tych nie sposób w pełni przewidzieć i okiełznać. Mgły, śnieżyce i sztormy są świetnymi nauczycielami pokory. Nadal bardzo często o bezpieczeństwie załogi statku decydują latarnie morskie. Budowano je z myślą o zabezpieczeniu załóg, które zbliżały się do lądu (zwłaszcza w nocy). Podczas bardzo złej pogody emitowały również ostrzegawczy sygnał dźwiękowy.


Dzisiaj latarnie morskie powoli odchodzą już do lamusa, ale nadal pełnią bardzo ważną funkcję. Te najstarsze są szczególnie urokliwe i kryją w swych murach wiele pięknych, ale i tragicznych historii. Jedną z takich, dawnych atrakcji jest latarnia usytuowana na cyplu helskim. Hel od dawna miał bardzo duże znaczenie dla bezpieczeństwa jednostek pływających. Trasy różnych statków od dawien dawna stykały się tu na szlakach wiodących do Gdańska, Helu i Pucka. Przystanią dla rybaków z półwyspu był port helski. Dla ich bezpieczeństwa zainstalowano ostrzegający przed zbliżającym się lądem dzwon. Zawieszono go na wieży latarni morskiej w roku 1890. Niestety konstrukcja wieży nie nadawała się do tego celu i dzwon musiał zostać zdemontowany. Zamiast niego funkcje sygnalizacyjne przejęły dwa działa, z których latarnicy strzelali co cztery minuty. Okazuje się, że praca latarnika również może być niebezpieczna. 8. grudnia 1910 roku jedno z dział eksplodowało i latarnik zginął podczas wybuchu. Nazywał się May, a jego imię jest do dzisiaj nieznane. W książce pod tytułem „Najstarsze latarnie morskie Zatoki Gdańskiej” (aut.: Komorowski, Pietkiewicz, Szulczewski) zdarzenie to opisano tak:


Stacja sygnałów mgłowych na Helu obsługiwana była przez latarników, którzy obok latarni morskiej, w czasie mgły, mieli dodatkowo nadawać sygnały ostrzegawcze, czyli strzelać ze specjalnie do tego przeznaczonych, zainstalowanych w rejonie wydm dwóch dział: wschodniego i zachodniego. W grudniu 1910 r. działa przeciwmgłowe służące do nadawania sygnałów, zastąpione były czasowo przez działa polowe kalibru 90 mm, model 73 firmy Bohleschen odlane w królewskiej ludwisarni w Spandau. Strzelały one ślepymi nabojami, a jedynym ich zadaniem było ostrzeganie hukiem wystrzałów przepływających w pobliżu helskiego brzegu żeglarzy, o niebezpieczeństwie. Działa ustawione były w pewnego rodzaju szopie nazywanej Kanonenhaus, co pozwalało latarnikom na wygodniejszą ich obsługę. Przed przystąpieniem do strzelania musieli oni również sami napełniać łuski nabojów czarnym prochem, jeden ładunek to około 0,7 kilograma prochu. Jak udało się ustalić komisji badającej przyczyny wypadku, w prochowni, umieszczonej w piwnicy, w pobliżu stanowiska dział, znajdowało się 12 beczułek z prochem, z których 4 zostały otwarte i napoczęte. Latarnik May przyszedł na stanowisko dział około godziny 15:45 i do 16:30 napełnił prochem od 30 do 35 ładunków, które następnie umieścił na zachodnim stole stacji. Czynność była czynnością typową, jaką wykonywali latarnicy po zdaniu służby przy utrzymującej się mgle. Natomiast latarnik Werner po zakończonym dyżurze, udał się do swojej kwatery, obiecując przyjść około 19:00.


Po zmianie obsługi słychać było jeszcze przez około 10 minut regularnie wystrzały działa, później pojedynczy wystrzał i eksplozję. Po jej usłyszeniu, Werner natychmiast udał się w rejon stacji mgłowej. Ciało latarnika May’a, około 20 metrów od całkowicie zniszczonej stacji mgłowej, znalazł rybak Claudke, który wraz z innymi mieszkańcami Helu przybył na pomoc. Później składając wyjaśnienia zeznał on, że w pomieszczeniu, gdzie było działo, pod kuchnią nie palił się ogień, ani też nie było prochu. (…)


Przyczyną wypadku, jak sugerowała komisja na podstawie zeznania latarników, mógł być fakt, że dla skrócenia sobie drogi pomiędzy stanowiskiem dział i piwnicą z prochem, latarnicy często wytaczali beczkę z prochem do przedsionka. Czynili oni tak zwykle, gdy kończył się zapas wcześniej przygotowanych ładunków dla dział. Jednak pomiędzy piwnicą z prochem a przedsionkiem, dla bezpieczeństwa, znajdowały się drzwi, które według istniejących przepisów powinny być zamknięte. Jak udało się ustalić komisji, również i tego feralnego dnia owe drzwi były zamknięte.


Latarnia – świadek tamtych wydarzeń nie przetrwała do naszych czasów. Została wysadzona w powietrze przez dzielnych obrońców Helu w roku 1939. Latarnia, z oczywistych względów była doskonałym miejscem obserwacyjnym i idealnym punktem do kierowania ogniem artyleryjskim. Niemcy nie omieszkali wykorzystać tego strategicznego punktu i kierowali z latarni ogniem pancerników „Schleswig-Holstein” i „Schlesien”. Dowódca wojsk obrony Helu, komandor Włodzimierz Steyer rozkazał zniszczyć latarnię. Rozkaz wykonano 19. września 1939 roku.

Latarnik, Hel,
Pamiątkowy napis na fragmencie starej latarni.

W roku 1942 mieszkańcy Helu i okolicy, obok fundamentów starej, wybudowali nową latarnię. Ośmiokątna konstrukcja pięła się na wysokość 41,5 metra.


Wojna i trudne czasy komunizmu zatarły pamięć o tragedii sprzed lat. Dopiero w latach 80-tych latarnik Karol Kłos na ocalałym fragmencie starej latarni umieścił napis pamiątkowy (z błędną datą), o treści: „Pamięci latarnika 1905”.


W latach 2001-2002 latarnia została wyremontowana i uzyskała nowy wygląd – przemalowano ją na kolor czerwony. Ponieważ dostępna jest dla zwiedzających, z jej wnętrza można podziwiać piękno półwyspu helskiego i bardziej oddalonych terenów nadmorskich. To krajobraz Polski.

bottom of page