Puźniki
- Wrona
- 10 lip
- 10 minut(y) czytania
Przed wybuchem wojny w roku 1939 Puźniki zamieszkiwało około 800 osób. Większość rodzin była pochodzenia polskiego, a tylko kilka uważało się za Ukraińców. W czasie okupacji zawiązały się tam struktury Armii Krajowej (AK), a wcześniej inne grupy konspiracyjne. Dowódcą tamtejszej placówki (Obwód AK Buczacz) był porucznik Mieczysław Warunek ps. „Janek”. Przed scaleniem w ramach AK należał do struktur Związku Walki Zbrojnej (ZWZ).

Nim nadeszła wojna życie na wsi upływało głównie na pracy i codziennych obowiązkach związanych z wychowywaniem potomstwa. Po roku 1939 swoją działalność zaznaczyli bojownicy o niepodległość Ukrainy. Ci, którzy pragnęli własnego, suwerennego państwa. Dla osiągnięcia wyznaczonego celu podjęli się współpracy z narodowymi socjalistami Adolfa Hitlera. Jeszcze nim doszło do konfliktu militarnego świadczyli Niemcom usługi w ramach działań wywiadowczych. Walczyli z polskim aparatem państwowym organizując zamachy na terenie kraju. Wynoszony na piedestał na Ukrainie S. Bandera zorganizował między innymi zamach na polskiego ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego. Ukraińscy szowiniści zamordowali go 15. VI 1934 r. w Warszawie.
Pod koniec 1942 roku Ukraińcy zrzeszeni w Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN-B) terrorysty Stepana Bandery przekształcili się w organizację zbrojną o nazwie Ukraińska Armia Powstańcza (UPA) i nadal działała pod auspicjami niemieckimi, ale dla osiągnięcia własnych celów. Nie chodziło tylko o stworzenie suwerennego państwa ukraińskiego, ale o państwo jednonarodowe. Na przeszkodzie stali Polacy, Rosjanie, Żydzi, Czesi i inne grupy etniczne, które od wieków żyły na tej ziemi.
Ukraińcy, aby zrealizować swój cel postanowili wszystkich… wymordować. Zaczęli od Żydów, do czego mieli pełne przyzwolenie od Niemców.

Irena Zubrzycka:
Podczas pierwszych pogromów do naszego domu przyszła żydowska dziewczynka i prosiła, żeby ją ukryć. Mama początkowo się przeraziła, bo wiedziała, czym to grozi. Powiedziała jej: Jak cię ukryję i cię u nas znajdą, to wymordują całą rodzinę… Udzieliła jednak tej dziewczynie pomocy. Kiedy w Połonnem utworzono getto, dziewczynka postanowiła się do niego przenieść, bo liczyła, że spotka tam krewnych. Ukraińscy policjanci zamordowali ją w lesie wraz z innymi Żydami…
Gdy getto zniknęło z Połonnego, ukraińscy policjanci zaczęli rozrzucać po miasteczku ulotki, które głosiły: Skończyliśmy z Żydami, zabierzemy się teraz za Polaków! Mama znów bardzo się wystraszyła, bo pomyślała, że teraz ukraińscy policjanci będą mordować Polaków! Powiedziała ojcu, żeby zajął się dziećmi, bo ją z pewnością zabiją. Liczyła, że jego, jako Ukraińca oszczędzą. Wtedy mój starszy brat powiedział mamie, że on jej nie zostawi i jeżeli ukraińscy policjanci ją zabiorą, to pójdzie razem z nią.
Później przyszła kolej na inne grupy narodowościowe, z których najbardziej na przeszkodzie stali najliczniejsi – Polacy. Sprawa była o tyle łatwa, że mężczyźni działali w konspiracji, wielu ukrywało się w lasach przed wywiezieniem na przymusowe roboty, bądź do obozów koncentracyjnych. We wioskach pozostali przeważnie starcy, kobiety i dzieci.

Józef Wawronia:
Ukraińcy zaczęli się organizować w grupy bojowe, do których przyłączyła się policja ukraińska, wysługująca się do tej pory Niemcami. Zaczęli systematycznie mordować wszystkich Polaków. „Smert Lacham” było ich dewizą, choć przez tyle lat żyliśmy obok siebie spokojnie. Docierały do nas opowieści o straszliwym znęcaniu się nad pojmanymi Polakami. Rzadko który ginął od kuli, większość umierała w okrutnych męczarniach, rżnięto ich piłami, wywlekano wnętrzności, a dzieci trzymano za nogi i roztrzaskiwano je o mury lub rozdzierano na strzępy. Z moich krewnych, Turewiczów, zginął ojciec z synem, w oddalonej o 4 km wiosce, Stanisławowie, gdzie były w większości rodziny ukraińskie. Nas na razie oszczędzono, bo byliśmy odizolowani od innych polskich wsi i otoczeni wioskami ukraińskimi, tak więc nikt nie podejrzewał, że mogliśmy utworzyć jakąś grupę i uciec. Pomimo tego śledzono każdy nasz ruch i gdy tylko dostrzegano jakąś krzątaninę, natychmiast przyjeżdżało kilku bandziorów, grożąc, że jeżeli gdziekolwiek się ruszymy, to wszystkich nas wybiją.
O szczególnym bestialstwie morderców pisał m.in. ks. Józef Kuczyński (Opracowanie Departamentu Informacji i Prasy Delegatury Rządu na Kraj – jesień 1943r):
Morderstwa cechuje wszędzie nieopisany sadyzm. Małe dzieci z ustami przeciętymi od ucha do ucha. Kobiety wbijane na pal, mężczyźni rozrywani końmi. Odcinanie po kolei wszystkich członków przed zadaniem śmierci.

W tym rejonie Polski nie było silnych ugrupowań polskiej partyzantki, toteż Ukraińcy postępowali dość śmiało, mordując wszystkich, nie wyłączając maleńkich dzieci. Zachęcali do tego również liczni księża greckokatoliccy. Napadem na wieś Korościatynie kierował ks. Pałabicki. Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski tak o tym pisał:
Polska samoobrona, początkowo zaskoczona, stawiła jednak rozpaczliwy opór, który uratował większość mieszkańców. W czasie ataku na plebanię zginął jeden z ukraińskich dowódców, syn proboszcza greckokatolickiego z Zadarowa. Rzeź ustała dopiero nad ranem, gdy z odsieczą przyszedł oddział Armii Krajowej, stacjonujący w odległych o 12 km Puźnikach.
Już od roku 1943, kiedy zaczęły się pełnoskalowe mordy, Polacy zaczęli tworzyć oddziały Samoobrony. Niektóre, bardziej zorganizowane i uzbrojone podejmowały także działania odwetowe, ale przede wszystkim skupiały się na obronie przed napadami ze strony Ukraińców. W Puźnikach, skąd nadeszła odsiecz dla Korościatynia Samoobrona oparta była na żołnierzach por. „Janka”. Mieli dość dobre uzbrojenie, w które zaopatrzyli się po bitwie w lesie koropieckim. Starli się tam Niemcy z partyzantami sowieckimi dowodzonymi przez Sidora Artiemiewicza Kowpaka, z pochodzenia Ukraińca, późniejszego generała majora i przewodniczącego Prezydium Rady Najwyższej ZSRR.
Kilka dni po odejściu zgrupowania sowieckiego Kowpaka, Niemcy współdziałając z ukraińską policją spalili kilkanaście gospodarstw w Puźnikach i aresztowali część ludzi, których po przesłuchaniu zwolniono. Już bez udziału Niemców, za kilka dni na wioskę napadli Ukraińcy z pobliskiego Zalesia. Tamtejszy oddział UPA spalił kolejne trzy gospodarstwa i wycofał się. Na szczęście obyło się bez strat osobowych, ale wiele rodzin straciło dachy nad głową i dorobek życia. Wieś wprowadziła warty pod bronią, czemu nie sprzeciwiali się Niemcy. Dla okupantów było ważniejsze, aby pracowali i część płodów rolnych oddali na rzecz III Rzeszy Niemieckiej Hitlera.
W roku 1944 miejsce Niemców zajęli nowi okupanci. Ich działalność była doskonale znana nie tylko z działań sowieckiej partyzantki, ale też okresu pierwszej okupacji 1939-41 r. Porucznik Warunek został aresztowany i zesłany do łagru, a część jego podkomendnych siłą wcielono do Wojska Polskiego. Podobnie jak innych mężczyzn w sile wieku. Część mężczyzn wolała wstąpić do batalionów niszczycielskich, paramilitarnych jednostek pod nadzorem NKWD, które dawały większą swobodę działania na własnym terenie. Stacjonowali bowiem w pobliskim Koropcu i często odwiedzali rodzinną wieś. Przynależność do tej formacji jest obecnie paliwem dla strony ukraińskiej, która oskarża Polaków o kolaborację z Sowietami.
W lutym 1945 roku wojna zbliżała się do końca, ale nie dla Polaków. Ukraińcy napadli na Barysz, a dwa dni później zamordowali mieszkańców Zalesia Koropieckiego, a wśród nich kilka osób z Puźnik. Obie wioski położone były niedaleko Puźnik i mieszkańcy postanowili ukryć się w miejscowościach, w których łatwiej było o obronę, ale niestety zostali częściowo rozbrojeni…

Henryk Komański:
11 lutego 1945 r. do wsi przyjechał Trubił, „prokurator”, ważny urzędnik z rejonu w Koropcu. Było z nim dwu urzędników i kilku milicjantów. Dokonali spisu ludności i wydali nakaz zdania wszelkiej posiadanej broni. Tenże wysoki urzędnik stwierdził, że „ broń Polakom już nie potrzebna, bo władze sowieckie sowieckie zapewniają bezpieczeństwo i można spokojnie spać, żadna banda na was już nie napadnie”. Niestety, już następnej nocy z 12/13 lutego, około godz. 1, w Puźnikach rozpoczęło się piekło. Wieś została otoczona z trzech stron przez liczne i dobrze uzbrojone bojówki UPA. /…/ sposób mordowania był „ klasyczny”, jak zwykle u banderowców. Tam, gdzie natknęli się na bezbronnych, dominowały ciosy siekierą lub bagnetem, niektórym „ z łaski” strzelano w głowę. /…/ Wypełnione ciałami dwa doły, stały się wspólnymi mogiłami. Na mogiłach postawiono dwa krzyże. Po 50 latach od tej tragedii w tym miejscu nie ma już żadnego śladu. Pogrzebani czekają na katolicki pogrzeb i na krzyż na ich mogiłach.
Za brutalną pacyfikację Puźnik bezpośrednią odpowiedzialność ponosi oddział (kureń) UPA dowodzony przez Petra Chamczuka ps. „Bystry”. Ten sam, który wymordował Polaków w Baryszu i innych, okolicznych wioskach. Ten zbrodniarz wojenny upamiętniony jest na Ukrainie jako bohater narodowy. Ma swój pomnik w Czortkowie w obwodzie tarnopolskim. Zginął (w 1947 r.) podczas walki z oddziałem NKWD w okolicach Jabłonówki, a miejsce jego pochówku nie jest znane. Mimo to Ukraińcy mają gdzie oddać cześć swojemu bohaterowi, a dla ludzi cywilizowanych bandycie, odpowiedzialnemu za czystki etniczne.
W czasie napadu we wsi byli również uzbrojeni członkowie batalionów niszczycielskich, którzy wsparli Samoobronę wioski. Część ludzi zdołała ukryć się w kościele i na plebanii, które pełniły rolę schronów. Inni uciekli do lasu, który od zawsze stanowił naturalne schronienie. Kiepskim pomysłem okazało się ukrycie w biegnącym przez wieś rowie. Tam upowcy zarąbali siekierami kilkadziesiąt osób – kobiet z dziećmi.
Po kilku godzinach rzezi mordercy z UPA wycofali się. Wieś została niemalże doszczętnie spalona. Zamordowano około 100 jej mieszkańców. Największą liczbę zabitych, bo 120 osób podaje ksiądz J. Anczarski. H. Komański jako 117 ofiarę podaje Marię Głęboką, która została zamordowana przez sąsiada Ukraińca. Kobieta zdołała uniknąć śmierci w roku 1945, ale zginęła w styczniu1947 roku. Ona także pochodziła z Puźnik. Mieszkańcy wioski ginęli też w innych wioskach.

Maria Jarzycka:
W lutym 1945 r. w Zalesiu zamordowano kilka osób z Puźnik. Pamiętam, że z tej grupy ciężko ranne przeżyły dwie kobiety, w tym koleżanka mojej mamy Maria Jarzycka, która ciężko ranna (kilka ran postrzałowych) dowlokła się do domu pozostawiając w Zalesiu martwą 10-letnią córkę. Rozpacz matki po stracie jedynej córki nie wygasła przez całe jej życie. Ile razy odwiedzała w Niemysłowicach moją mamę, zawsze wspominała swoje dziecko ze łzami w oczach. Była nieszczęśliwą kobietą przez całe życie.
W 1945 r. w Koropcu, już po spaleniu Puźnik, w czasie leśnej obławy złapano dużą ilość banderowców. Jarzycka rozpoznała wśród nich jednego z tych, którzy strzelali do niej i do jej córki. Zapytano ją, jaką karę mu zasądza, a każda zostanie wykonana. Wielu w tym czasie wieszano bez sądu, dla odstraszenia. Jarzycka odpowiedziała na tę propozycję, że nie ona go sądzić będzie, niech go Bóg sądzi. Jeszcze tej samej nocy, dzięki zdradzie wartownika aresztu, razem z innymi oprawcami i ten złoczyńca uciekł.
Na pomoc wiosce wyruszyły bataliony niszczycielskie, ale dowództwu sowieckiemu nie zależało na pośpiechu. Ofiary, w większości kobiety, starcy i dzieci nie doczekali się odsieczy. Pogrzebani zostali w dwóch zbiorowych mogiłach na miejscowym cmentarzu.
Na ludzkiej krwi udało się Ukraińcom stworzyć własne państwo. W lipcu 1990 roku ukraiński parlament przyjął deklarację suwerenności państwowej. Pierwszym prezydentem Ukrainy został Łeonid Krawczuk. Przyznał on, że „Ukraińcy wymordowali w latach 1939-47r. 500 tys. Polaków”.

Wacław Gąsiorowski:
W 1943r., gdy zaczęły się rzezie Polaków, matka zachorowała. Pojechałem z nią do lekarza, który ją leczył, w Budach Ossowskich. Miejscowość ta była odległa od Zasmyk o około 25 km. Przespaliśmy się u jakiegoś gospodarza, znajomego mamy. Nad ranem zostaliśmy obudzeni przez hałas na dworze. Okazało się, że Ukraińcy otoczyli wieś i zaczynają łapać i zbierać Polaków. Wyciągnęli nas na podwórko. Mamusia nie mogła uciekać. Postanowiłem z nią zostać. Jeden z Ukraińców trzymał mnie za rękę, a trzech położyło matkę na ziemi i zaczęło ją przerzynać! Jak bluznęła krew, mama krzyknęła: Wacek, uciekaj! Wyrwałem się tym bandziorom i zacząłem biec. Strzelali za mną, ale nie trafili. Twarze ukraińskich morderców, którzy przerzynali mamę piłą, zapamiętałem na całe życie! Wciąż w moich uszach rozbrzmiewa krzyk mordowanej matki. Niektórych ze zbirów zadających jej śmierć w męczarniach rozpoznałem. Jeden z nich, Iwan Rybczuk, żyje jeszcze i mieszka w Gruszówce. To on przerzynał matkę piłą. Po wojnie wpadł w łapy NKWD i odsiedział w łagrze piętnaście lat. Teraz jest kombatantem i chodzi w aurze bohatera walczącego o wolność Ukrainy. Ma pewnie wiele odznaczeń i dodatek kombatancki.
Niestety od lat nic na Ukrainie nie zmieniło się na lepsze. Mordercy odpowiedzialni za ludobójstwo na Polakach są czczeni jak bohaterowie, stawia się im pomniki. Tym, którzy jeszcze żyją przyznane są świadczenia kombatanckie, a kiedy wypinają pierś do kolejnych odznaczeń, asystują im młodzi ludzie w mundurach nazistów z SS. Kilka dni temu miała miejsce uroczystość, podczas której jeden z kombatantów został udekorowany medalem. Zanim go przyjął wysunął rękę do przodu z nazistowskim pozdrowieniem. Ilu Polaków, Żydów… wymordował tą ręką? Co na to Polska? Ano, jako Naród oddaliśmy Ukrainie nasze zasoby militarne, na skutek czego pozbawiliśmy się walorów obronnych. Przyjęliśmy uchodźców z Ukrainy, przez co narastają konflikty na tle narodowościowym. Nauczyciele skarżą się, że uczniowie z Ukrainy są agresywni i butni, nie chcą się uczyć. Setki tysięcy Ukraińców skorzystało z naszej naiwności i za jeden dzień pracy w Polsce uzyskali prawo do naszej emerytury. Uzyskali świadczenia, o których Polacy mogą tylko pomarzyć. Do tego rząd M. Morawieckiego (PiS) zobowiązał się do spłacania długów Ukrainy. Tylko za ubiegły rok zapłaciliśmy 100 milionów zł. Wdzięczności trudno oczekiwać; blokowano nasze płody rolne, niszcząc tym samym naszą gospodarkę i grożono nam na wiele sposobów. Prezydent Zełenski jakiś czas temu oświadczył nawet, że Ukraina nigdy nie atakowała innych państw, „nie mordowała ludzi” i „nie zajmowała cudzej ziemi”.

Polacy oskarżani są nie tylko o kolaborację z Sowietami (którzy byli dla Polaków okupantami i mordercami), ale także z Niemcami, gdy tymczasem to właśnie oni z nazistami współpracowali. Chętnie też podpinają ofiary akcji odwetowych pod zbrodnicze działania Polaków. Do swoich ofiar dopisują także Ukraińców, których sami pomordowali, gdyż ci nie chcieli brać udziału w ludobójczej polityce „banderowców”. Warto zaznaczyć, że Ukraińcy, którzy ukrywali Polaków, bądź w jakiś inny sposób pomagali mają wśród Polaków swoją wdzięczność, o czym świadczą tablice pamiątkowe. Niestety okres PRL-u sprawił, że o wielu rzeczach mówić nie wolno było, a dziś zbieramy tego konsekwencje.
Czesław Partacz:
Pisząc fałszywą historię, jak i przepojone jadem nienawiści do obcych, publikacje i instrukcje OUN, nacjonaliści ukraińscy wpadli we własne sidła, z których pod presją bieżącej polityki nie umieją wyzwolić się do dnia dzisiejszego.
Ukraina skutecznie blokuje ekshumacje ofiar rzezi na Wołyniu i innych ziemiach leżących niegdyś w granicach Rzeczpospolitej. Z ekshumacjami nie mają za to problemu Niemcy, którzy poszukują swoich żołnierzy. 24. IV 2025 roku, po latach starań rozpoczęły się prace ekshumacyjne w Puźnikach.

www.puzniki.pl:
Ekshumacje, prowadzone na mocy polsko-ukraińskich uzgodnień, są nie tylko formą przywracania godności ofiarom, ale również symbolicznym krokiem w stronę prawdy i pojednania. Działania te rozpoczęły się już w 2022 dzięki Fundacji Wolność i Demokracja, której razem z ekspertami PBGOT z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego oraz ukraińskiej fundacji Wołyńskie Starożytności udało się odnaleźć zbiorową mogiłę w sierpniu 2023. Obecne prace ekshumacyjne są dokończeniem tych działań, które powinny zakończyć się wydobyciem szczątków wszystkich ofiar ze zbiorowej mogiły a następnie ich pełną identyfikacją w oparciu o pozyskany materiał DNA krewnych ofiar.
W obecne prace zaangażowani są również eksperci z Instytutu Pamięci Narodowej oraz przedstawiciele Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jako społeczność Puźniczan bardzo jesteśmy wdzięczni również harcerzom z Chorągwi Łódzkiej ZHP, która zrekonstruowała teren puźnickiego cmentarza i pomaga w pracach terenowych, a także wspierających ich w tym Ukraińcom z pobliskiej wsi Sadowe (Nowosiółka Koropiecka).
Do tej pory udało się podjąć szczątki pomordowanych z jednej mogiły. Planowane są prace przy drugim stanowisku badawczym. Wydobyto szczątki ponad czterdziestu osób, a więc jest to prawdopodobnie mniejsza jama grobowa.
Źródła:
- „Wołyń. Prześladowania Polaków na sowieckiej Ukrainie”, Marek A. Koprowski (cz.2)
- „Kres. Wołyń. Historie dzieci ocalałych z pogromu” – K. Piskała, L. Popek, T. Potkaj
- „Wołyń bez komentarza” – wywiady radiowe, wspomnienia ocalałych, dokumenty
- „Wołyń. 27 Wołyńska Dywizja Piechoty Armii Krajowej”, Marek A. Koprowski
- „Ludobójstwo nacjonalistów ukraińskich dokonane na Polakach w Polsce południowo-wschodniej w latach 1939 1948”, Stanisław Żurek
- „Wołyń i Małopolska Wschodnia 1943-1944”, Czesław Partacz
- „Od rzezi wołyńskiej do Akcji Wisła”, Grzegorz Motyka
- „Magna Polonia”, nr 10/2018
- www.puzniki.pl