Stop Masowej Imigracji
- Wrona
- 19 lip
- 7 minut(y) czytania
W sobotę (19 lipca 2025 r.) w wielu miastach na terenie kraju odbyły się demonstracje przeciwko masowej imigracji. Nie jest to temat nowy, gdyż pierwsze tego typu protesty miały miejsce już wiele lat temu. Od tamtej pory nasze granice przekroczyły miliony migrantów. Rząd Donalda Tuska zaraz po przejęciu władzy podpisał stosowne dokumenty i zgodził się tym samym na tzw. „Pakt migracyjny” o „migracji i azylu”. Negocjowanie paktu zakończyło się jednak wcześniej, w grudniu 2023 roku. Oczywiście Polska nadal miała prawo sprzeciwu, z którego korzystają np. Węgrzy.

W lutym 2024 roku wydany został komunikat, wedle którego „rozwiązania przewidziane w Pakcie o Migracji i Azylu w niewystarczającym stopniu wychodzą naprzeciw specyficznej sytuacji państw graniczących z Białorusią i Rosją, a tym samym będących pod stałą i silną presją w ramach sztucznie wygenerowanych szlaków migracyjnych”. Miał on znamiona sprzeciwu, że się tak wyrażę, gdyż był to okres przedwyborczy. Wtedy nawet Trzaskowski stał się gorącym patriotą i wielbicielem NSZ. Później maszerował ramię w ramię ze zboczeńcami i satanistami.
Przeciwko paktowi opowiedziała się także, oprócz Węgier Słowacja i Austria. Trochę to za mało, aby zablokować unijnych szaleńców. Nie dziwi to jednak, gdyż większe kraje chcą się pozbyć elementu napływowego, a tym samym podzielić się migrantami z innymi państwami Unii Europejskiej.

Co prawda jeszcze w tym roku Tusk powiedział, że „Polska nie będzie implementowała żadnego Paktu migracyjnego, ani żadnego zapisu tego typu projektów, które miałyby doprowadzić do przymusowego przyjmowania przez Polskę migrantów zidentyfikowanych w innych krajach europejskich” i dodał, iż jest to „decyzja definitywna”, ale kto go zna, wie, że jak się nie pomyli to prawdy nie powie. Dlatego Polacy pozostali czujni i wzięli sprawy we własne ręce. Skoro nie będziemy przyjmować imigrantów, to po co wydajemy miliony na ośrodki, w których maja być lokowani?
Kiedy zarejestrowano fakt podrzucania nielegalnych migrantów przez policje niemiecką na terytorium Rzeczpospolitej, na granicach pojawili się obywatele polscy, którzy zaczęli kontrolować sytuację. Kiedy Tusk mówił, że takie sytuacje nie mają miejsca, a wszystko jest pod kontrolą, niemieckie służby mundurowe pokazywały Polakom broniącym granicy środkowy palec, kiedy zostali nakryci w przygranicznych krzakach. Wszystko było pod kontrolą i żadnego podrzucania ludzi nie było, ale nagle kontrole na granicę wróciły. Zdaje się, że to Dorota Wysocka-Schnepf powiedziała nawet na antenie TV, że obywatele strzegący granicy „wyłapują migrantów, których tam nie ma”. Ciekawy tok myślenia…

Polska Agencja Prasowa:
7 lipca Polska przywróciła tymczasowe kontrole na granicach z Niemcami i Litwą, podczas których funkcjonariusze Straży Granicznej, wspierani przez policję i żołnierzy WOT, mogą zatrzymać do wyrywkowej kontroli wytypowane pojazdy. Na granicy polsko-niemieckiej kontrole są prowadzone w 52 miejscach, a na granicy polsko-litewskiej w 13. Według rządu jest to konieczne, by zredukować niekontrolowany przepływ migrantów.
Zawiązał się Ruch Obrony Granic (ROG), czyli „ogólnopolska inicjatywa społeczna powołana przez Roberta Bąkiewicza, której celem jest obrona Polski przed masową migracją i zagrożeniami z nią związanymi.” ROG postuluje:
1. Przywrócenie kontroli na granicy z Niemcami.
ROG żąda natychmiastowego wprowadzenia kontroli granicznych na zachodniej granicy Polski, na zasadzie wzajemności wobec działań Niemiec, które już stosują takie środki. Celem jest zatrzymanie nielegalnego przerzutu migrantów na terytorium Rzeczypospolitej.
2. Wypowiedzenie unijnego paktu migracyjnego.
Ruch domaga się jednostronnego wycofania Polski z unijnego paktu migracyjnego, uznając go za zagrożenie dla suwerenności narodowej i narzędzie narzucania polityki relokacji migrantów wbrew woli Polaków.
3. Zatrzymanie budowy infrastruktury dla migrantów.
ROG sprzeciwia się tworzeniu jakichkolwiek centrów integracji cudzoziemców (CIC) oraz innej infrastruktury wspierającej masową migrację, w tym ośrodków dla nielegalnych migrantów, które miałyby powstawać w różnych częściach kraju.
4. Odrzucenie polityki multikulturalizmu.
Ruch sprzeciwia się narzucaniu Polsce modelu multikulturalnego, który prowadzi do destabilizacji społecznej i utraty tożsamości narodowej. Wzywa do obrony polskiej kultury i tradycyjnych wartości.

Zaproponowana został także uchwała samorządów przeciw migracji, w której czytamy:
Działania podejmowane przez administrację rządową – zgoda na unijny Pakt Migracyjny (zakładający przymusową relokację określonych przez Komisję Europejską grup migrantów z Afryki oraz państw Bliskiego Wschodu); brak stanowczej reakcji na bezprawne forsowanie granic państwa polskiego bądź procesy niekontrolowanej readmisji i zawracania migrantów znad granicy; plany budowy ośrodków migracyjnych bez zgody mieszkańców, zasługują na krytykę i odpowiedź w formie apelu o powstrzymanie się od tych przedsięwzięć, które zagrażają bezpieczeństwu polskich obywateli i prowadzą do osłabienia państwa polskiego.
Obawy Polaków są słuszne, gdyż brak zdecydowanego sprzeciwu rządu Morawieckiego i później Tuska doprowadził do sytuacji, gdzie pakt zostanie nam narzucony przez unijnych biurokratów. Przyjmiemy migrantów w granice naszego kraju, albo będziemy karani finansowo. O ilości ludzi, których będziemy zobowiązani przyjąć będzie decydowała większość. Zagłosować musi 55% krajów członkowskich, czyli 15 z 27 państw. Do tego wniosek dotyczący „puli solidarnościowej” musi być poparty przez państwa stanowiące 65% ogółu ludności żyjącej w Unii Europejskiej. Nie trudno się domyślić, że decyzyjne są w tej kwestii kraje, które mają wewnętrzne problemy z ludnością napływową. Belgia, Niemcy, Francja… to są kraje, gdzie autochtoni boją się wieczorami opuścić własne domy i mieszkania. Niektóre dzielnice są już dla nich niedostępne, gdyż opanowali je przybysze z innych krajów, innej kultury. Nie chcemy tego samego w Polsce! Nie mamy jeszcze tak dużych problemów jak inne kraje, ale już mierzymy się ze zwiększoną liczbą przestępstw popełnianych przez obcokrajowców. Ostatnio zmarła dziewczyna w Toruniu, a ataki z użyciem noża stały się niemalże codziennością. Mamy tez pierwsze ofiary spośród obrońców granic. Nie będziemy „po szkodzie głupi” i działamy zawczasu. Zdaniem aktorki o niewielkim rozumku Mai Ostaszewskiej „wiele z tych osób to są pielęgniarki, lekarze, ekonomiści”. Trudno o większe oderwanie od rzeczywistości… Ostaszewska zagrała w filmie „Zielona Granica” w reżyserii Agnieszki Holland. Film balansuje na granicy żenady i błazenady. Sama Holland też słynie z wygadywania bredni o „inżynierach”, którzy zapewne z braku wiedzy o lokalizacji naszego przejścia granicznego szturmują płoty graniczne.
www.tysol.pl:
Imigranci na granicy polsko-białoruskiej pojawili się w ramach operacji hybrydowej białoruskich i rosyjskich służb, kryptonim "Śluza". Szczegóły operacji hybrydowej „Śluza” przeciwko Polsce ujawnił w przestrzeni publicznej białoruski niezależny dziennikarz Tadeusz Giczan. Operacja polegała na sprowadzaniu przez białoruskie służby imigrantów z Rosji i Azji za kolosalne pieniądze. Następnie imigranci byli zmuszani do atakowania polskich żołnierzy, funkcjonariuszy i polskiej granicy oraz jej zabezpieczeń.
Po polskiej stronie w charakterze tzw. pożytecznych idiotów występowali usiłujący udrożnić szlak przemytu ludzi politycy opozycji (za czasów rządów Zjednoczonej Prawicy – przyp. red.), celebryci, aktywiści i niektórzy samorządowcy, często wykorzystywani w rosyjskiej i białoruskiej propagandzie (która również usiłuje pokazać polskich funkcjonariuszy i żołnierzy w jak najgorszym świetle, wręcz jako "nazistów"), ale też wspierani przez niemieckie media i instytucje unijne. Ich działalność prowadziła często do tragedii, kiedy to Straż Graniczna musiała ratować imigrantów na podlaskich bagnach, czy też wręcz do ich śmierci. Było to "świetne" narzędzie walki politycznej przeciwko znienawidzonemu Prawu i Sprawiedliwości.
Polska oczywiście ma jeszcze pewne pole działania, aby odmówić przymusowej relokacji migrantów, ale czy skorzysta z takich mechanizmów? Jeśli będziemy siedzieć cicho i nie reagować, to z pewnością będzie nam to narzucone.

Protesty organizował Ruch Obrony Granic, środowiska kibicowskie, organizacje narodowe. Sobotnie protesty Konfederacji to największa zorganizowana akcja tego typu. Pikiety i marsze demonstracyjne odbyły się w 80 miastach i wzięły w nich udział setki tysięcy Polaków. Podobne inicjatywy podjęli tego dnia członkowie i sympatycy Konfederacji Korony Polskiej, Młodzieży Wszechpolskiej i partii KORWiN.
Bartłomiej Pejo (dla PAP):
Po prostu wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom Polaków, którzy chcą wyrazić swój sprzeciw wobec masowej migracji, ściągania imigrantów z Niemiec, przyjęcia przez nasz kraj Paktu Migracyjnego i całej lewackiej poprawności.
Krzysztof Bosak:
Dość trwającej od lat polityki »wpuszczania wszystkich, a kim są, ustali się później«. Polki i Polacy mają prawo do troski o poziom bezpieczeństwa we własnej Ojczyźnie. Nie ma w takiej postawie żadnej »nienawiści«, jak się próbuje nam wmówić.
Na wydarzenia zaproszeni zostali wszyscy i nie obyło się bez prowokacji. W warszawie nie omieszkała pojawić się bezczelna awanturnica Katarzyna Augustynek, tzw. „babcia Kasia”. Starsza kobieta, wobec której aparat państwowy jest bezradny. Lży nawet policjantów i wydaje się być bezkarna. Tym razem została wyniesiona przez funkcjonariuszy służb mundurowych.

Słowa Krzysztofa Bosaka nie do wszystkich przemawiają. Lewackie organizacje zorganizowały agresywną kontrmanifestację, na której pojawiły się osoby z transparentami „faszyzm to nie patriotyzm”, „zjednoczeni przeciw rasizmowi”. Cóż…pełna zgoda. Nie ma jednak zgody na niekontrolowany napływ obcych nam kulturowo osób. Pojawiły się też hasła typu: „Przyjąć uchodźców — skasować faszystów”, albo „migranci mile widziani”. Na co dzień wycierają sobie gęby tolerancją i miłością, a w realnym życiu posuwają się do agresji. Z komunikatu policyjnego:
Dzisiaj podczas zgromadzenia w okolicy Pasażu Wisławy Szymborskiej policjanci podjęli interwencję wobec grupy osób o odmiennych poglądach, która próbowała zakłócić przebieg zgromadzenia. Aby zapobiec naruszeniom ładu i porządku publicznego policjanci oddzielili grupę kordonem. Na miejscu obecni są policjanci z Zespołu Antykonfliktowego, których zadaniem jest łagodzenie emocji wśród uczestników.

Ukraiński rzecznik praw obywatelskich ostrzegał Ukraińców mieszkających w Polsce przed manifestacjami „skrajnie prawicowej” partii. Jak informuje portal www.kresy.pl rzecznik twierdzi, że:
organizatorzy oskarżają migrantów (w tym Ukraińców) o rzekome zwiększenie przestępczości, mimo oficjalnych danych wskazujących, że cudzoziemcy nie przekraczają 3% ogólnego poziomu przestępczości.
Tymczasem wg. danych Komendy Stołecznej Policji co jedenasty przestępca jest obcokrajowcem, najczęściej właśnie Ukraińcem, Gruzinem lub Białorusinem. Narasta też problem z grupami przestępczymi, które coraz śmielej poczynają sobie w Polsce. Jeśli nie zdusimy tego procederu w zarodku, do naszej codzienności powrócą walki o mafijne wpływy, z jakimi mieliśmy do czynienia w latach 90-tych. Nie pozwólmy na to i bądźmy mądrzy przed szkodą.

Warto odnotować, że w Poznaniu pojawił się na demonstracji homoseksualista z krawatem w barwach LGBT. Mimo agresywnego zachowania wobec jednego z fotografów, zachowywał się poprawnie i wspierał ideę demonstracji. Trzymał tabliczkę z napisem: „żądamy bezpiecznej Polski!”. Niewielkie problemy mieli też przedstawiciele „Gazety Wyborczej”. Lewaccy zwolennicy „języka miłości” w miejscu manifestacji rozlali cuchnącą substancję. Niewielka kontrmanifestacja miała miejsce pod hasłem „stop nacjonalizmowi”.
Na pikiecie pod hasłem „stop masowej imigracji” wspominano zamordowaną przez Wenezuelczyka Klaudię z Torunia, atakowanych Strażników Granicznych i fakt, że białostocki sąd przyznał złapanym na granicy przestępcom…. odszkodowania pieniężne. Kuriozum.
Bez zamknięcia Polski dla nielegalnej imigracji, bez rozpoczęcia akcji deportacyjnej, bez wyrzeczenia się poprawności politycznej, bez doposażenia Straży Granicznej i sił odpowiedzialnych za kontrolę legalności pobytu oraz bez kontroli rynku pracy bezpieczeństwo będzie ulegać stopniowemu pogorszeniu. Ta polityka musi się zmienić. – mówił Krzysztof Bosak w Białymstoku.
"A poza tym sądzę, że Unia Europejska musi być zniszczona"...