top of page

Takie będą Rzeczypospolite

  • Zdjęcie autora: Wrona
    Wrona
  • 14 sie
  • 14 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 17 wrz


 

    „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”. Słowa te wypowiedział hetman Jan Zamoyski w roku 1594. Miał na myśli to, że przyszłość kraju uzależniona jest od poziomu edukacji i wychowania młodego pokolenia. Założona przez niego Akademia Zamojska była trzecią uczelnią wyższą w kraju, zaraz po Akademii Krakowskiej i Akademii Wileńskiej, a także pierwszą prywatną w granicach Rzeczpospolitej. Hetman Zamoyski pozyskał dla swojej uczelni wybitnych profesorów, których darzono autorytetem i ceniono za wiedzę. Większość kadry stanowili ludzie ze stopniami naukowymi i w odróżnieniu od czasów współczesnych te stopnie naprawdę coś znaczyły. Obecnie bardzo dużo doktoratów i profesur nadaje się wyłącznie na śmietnik, co przyćmiewa dorobek tych, którzy naprawdę na wyróżnienie zasłużyli.


ree

    Uczelnia Zamoyskiego kształtowała umysły i postawy obywatelskie. Uczono nie tylko języka ojczystego, ale też filozofii, bez której ciężko przejść do znajomości literatury. Młodzież zaznajamiała się także z łaciną i greką, bez czego trudniej jest zrozumieć filozofię i historię. Wykładano też logikę, metafizykę, prawo…


     Mury Akademii opuścili m.in. tacy ludzie jak hetman polny koronny Mikołaj Potocki, wojewoda bełski Jakub Sobieski, czy biskup Jan Kanty Podhorodeński.


    Słowa hetmana Zamoyskiego nie odeszły do lamusa, aktualne są po dziś dzień. Zbudowanie silnego i dobrze działającego państwa uzależnione jest od elit, które to państwo budują i kształtują.


    Obecnie mierzymy się w Polsce z totalnym upadkiem szkolnictwa, a co za tym idzie elit decyzyjnych. Ciągłość ta została brutalnie przerwana przez wojnę światową, podczas której wymordowano polskich intelektualistów. Zarówno socjaliści Hitlera, jak i socjaliści Stalina doskonale zdawali sobie sprawę, że aby państwo osłabić, należy zlikwidować to, na czym się ono opiera – wykształconych patriotów. Dlatego naziści rozstrzelali (4 lipca 1941 r.) profesorów lwowskich uczelni. Z tego samego powodu Sowieci wymordowali (m.in. w Katyniu) tysiące oficerów Wojska Polskiego, naukowców, lekarzy, prawników… O setkach nauczycieli zamordowanych przez siepaczy z NKWD pisał chociażby „Głos Nauczycielski” z 16. IV 1989 r.


ree

    W czasach słusznie upadłego ustroju komunistycznego do władzy dorwali się ludzie prymitywni i niewykształceni. Chłop ze wsi „zabitej dechami” mógł w ciągu kilku miesięcy zostać oficerem, który miał w rękach władzę decyzyjną o życiu ludzkim. Tak naprawdę był pokornie wypełniającym polecenia swoich przełożonych, którzy mu tę władzę podarowali.


Wśród osób wychowanych w czasach PRL-u nadal istnieje coś takiego jak mentalność postkolonialna. Człowiek żyjący w danym czasie związany jest z tym okresem sentymentalnie; młodość, miłość, radość… Ciężko pozbyć się bagażu propagandy, w którym się wzrastało. Część ówczesnej młodzieży nadal żyje mitem, że gdyby nie gen. Jaruzelski i wprowadzenie stanu wojennego, to „Ruskie by weszli” do Polski. Nie ważne, że od dawna odtajnione są prośby towarzysza generała o tę interwencję. Propaganda żyje i ma się dobrze.


    Podobnie rzecz się ma z Karolem Świerczewskim, tym co to się „kulom nie kłaniał”. Mam na myśli książkę pod tytułem „O człowieku, który się kulom nie kłaniał”. To książka biograficzna poświęcona gen. Świerczewskiemu, w której ukazany został jako weteran licznych wojen, bohater. Przez szereg lat była to szkolna lektura, a że zgrabnie napisana, to pozostała w głowach do tej pory. Tymczasem bohater powieści kulom się nie kłaniał bo głównie leżał pijany. Jako młody chłopiec zafascynowany komunizmem bił się po stronie bolszewików. W 1920 r. podczas tzw. bitwy warszawskiej został ranny w walce z Polakami. Jako absolwent dwóch klas szkoły powszechnej szybko awansował na pułkownika i… wykładowcę w Szkole Czerwonych Komunardów. Szybko też ukończył Akademię Wojskową i pełnił bardzo odpowiedzialne funkcje w aparacie wojskowym. Kiedy trafił na front wojny domowej w Hiszpanii, dowodził łażąc po pijaku w samych kalesonach. W powieści E. Hemingwaya pt. „Komu bije dzwon” jest pierwowzorem „generała Golza”.


ree

W roku 1943 Józef Stalin przydzielił go do armii generała Berlinga. Ten zdrajca też szybko awansował w szeregach czerwonoarmistów.


    Jakim oficerem był Świerczewski? Tylko w bitwie pod Wiaźmą stracił prawie 10 000 żołnierzy, których jedynym marzeniem był powrót z zesłania do domu w wolnej Ojczyźnie. Ci, o których powszechnie mówi się, że „nie zdążyli do Andersa” mieli ogromnego pecha być pod dowództwem pijanego Świerczewskiego. Kolejnych 5 000 Polaków poległo na jego rozkaz w tzw. operacji łużyckiej. Czy Stalin nie wiedział jakim człowiekiem jest jego generał? Oczywiście, że miał tego pełną świadomość, ale dopóki ginęli Polacy nie było to przecież problemem. Świerczewski piastował wiele ważnych stanowisk w aparacie państwowym. Był posłem i „panem życia i śmierci”. Bezpośrednio przyczynił się do zamordowania wielu żołnierzy Armii Krajowej i innych organizacji Polski Podziemnej.


    To właśnie w okresie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej (PRL) ukuto hasło: „nie matura lecz chęć szczera zrobi z Ciebie oficera”. W idealny sposób obrazuje to kadry komunistycznego aparatu zniewolenia.


ree

    W roku 2016 szefem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego został Piotr Pogonowski. W niespełna 1,5 roku awansował do stopnia pułkownika. Może nie było by tu dużych kontrowersji gdyby wcześniej miał stopień podpułkownika, ale nie, Pogonowski był tylko kapralem. Władze PiS, które wspierały naszego wybitnego rodaka oświadczyły, że ten swoisty cud awansowy rodem z PRL-u podlega „przepisom ustawy o ochronie informacji niejawnych”. Skoro pijak Świerczewski mógł zostać generałem po kursie, to co, trzeźwy Pogonowski nie może?


    „Komuna” niby upadła, ale zakulisowo przecież nadal trwa. Przepoczwarzyła się w pseudodemokrację, ale jej prominentni działacze, którzy wzbogacili się w okresie transformacji ustrojowej nadal żyją i mają się całkiem dobrze. Skąd się wzięła TV TVN i kim są Mariusz Walter i Jan Wejchert? Skąd Jakub Wojewódzki, Jerzy Owsiak, Nina Terentiew, Piotr Kraśko, Tomasz Lis, Justyna Pochanke, Katarzyna Kolenda-Zaleska, Grzegorz Miecugow, Marek Niedźwiedzki, Monika Olejnik, Zygmunt Kałużyński, Marian Turski, Jacek Żukowski, Magda Gessler i inne twarze, które znamy z telewizji i radia? Warto sobie uzmysłowić kim są ci ludzie i dlaczego to właśnie oni kształtują naszą świadomość poprzez media. Dodajmy do tego bałaganu Lecha Wałęsę, byłego i w sumie obecnego kapusia, który z Matką Boską w klapie garnituru nie zawaha się głosić bredni, których Świerczewski nie wymyśliłby nawet na trzeźwo.


    Dlaczego na nasze życie ciągle maja wpływ tacy ludzie jak Adam Michnik, a Polacy brną w tej propagandzie i zakłamaniu po uszy?


    Dla tych, którzy sprawują władzę, ludzie wykształceni to konkurencja. Mam na myśli władców zakulisowych, którzy potrzebują posłusznych wykonawców rozkazów. Stąd taki nadmiar ludzi wykształconych ponad własną inteligencję w naszej polityce.


ree

    W marcu 2025 r. do Sejmu zgłoszony został (przez posłankę Bodnar z partii Szymona Hołowni) projekt usunięcia matematyki z listy przedmiotów obowiązkowych na maturze. Jego autorką była psycholog Anna Dróżdż, która uważa, że matematyka podczas egzaminu dojrzałości to „narzędzie do segregacji i eliminacji”. Zwracam się z żądaniem zniesienia obowiązkowej, pisemnej matury z matematyki. – mówi pani psycholog - Obecny system edukacyjny, który wymaga od każdego ucznia przystąpienia do egzaminu z tego przedmiotu, nie odpowiada różnorodnym potrzebom, talentom, możliwościom intelektualnym młodych ludzi w Polsce. Przypominała też, że w szkołach są uczniowie z dyskalkulią, czy też autystyczne i matura z matematyki te osoby dyskryminuje. Pani Dróżdż zauważyła też, że w szkołach są przeróżni ludzie; jedni wybitni, a inni nie. Niesamowite, że pani Anna musiała ukończyć studia, aby to dostrzec. Otóż pani Aniu szanowna…tak było zawsze i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Autorka petycji stwierdziła:


    Jako psycholog i matka uczennicy w szkole średniej jestem przekonana, że nie każdy uczeń posiada predyspozycje do nauki matematyki na poziomie maturalnym, a jej obligatoryjność powoduje stres i obciążenie psychiczne, które często wpływają negatywnie na zdrowie psychiczne młodzieży. W efekcie wiele osób mimo wysokiego poziomu nie osiąga wymarzonego wyniku na maturze, co ogranicza ich możliwości dalszego rozwoju edukacyjnego oraz zawodowego.


   Podpowiem pani psycholog, że nie każdy uczeń posiada także predyspozycje do nauki języka polskiego. Ba, nie każdy posiada predyspozycje do biologii, historii, itd. Z zasady egzaminy są właśnie po to, aby określić umiejętności danej osoby. Jeśli ktoś jest przysłowiowym „matołem” z matematyki i nie potrafi zdać egzaminu z tego przedmiotu, to znaczy, że nie nadaje się na studia i powinien szukać swojego szczęścia gdzie indziej. Nawet jeśli jest obciążony dyskalkulią, zespołem Downa, czy ma hemoroidy. Ludzie o niskim wzroście nie grają w piłkę koszykową, a wysocy nie są mistrzami w piłce nożnej. Marcin Gortat nie radzi sobie z tabliczką mnożenia, to został koszykarzem. Blaise Pascal niezbyt interesował się sportem, został więc matematykiem.


ree

    Niedawno zakończył się kolejny rok szkolny. Jeden z przedstawicieli młodzieży postulował, aby maturę usunąć z egzaminu maturalnego. On ma biedny dyskalkulię i należy usunąć matematykę z listy przedmiotów obowiązkowych bo on się stresuje, ma myśli samobójcze. Matematyka blokuje mu drogę do kariery studenckiej. Otóż nie każdy musi być studentem! Nie dla każdego jest matura, magisterka, doktorat, profesura. Czujesz się jak „przysłowiowy debil”? Jest duże prawdopodobieństwo, że nim jesteś, ale… to nic złego. Jeśli jesteś "debilem matematycznym", to możesz się realizować w wielu innych wymiarach życia. W pewnym sensie wszyscy jesteśmy takimi debilami.


   Jako, że sam jestem „matołem” z matematyki i znam tylko jej podstawy, to doskonale wiem czym jest stres związany z egzaminami. Aczkolwiek starałem się na tyle, ile mogłem. Niektórzy chcieli więcej, ci uczęszczali na korepetycje. Ale żeby znieść dany przedmiot bo ktoś sobie nie radzi? Z języka polskiego też wiele osób sobie nie radzi. Petycja i znosimy z listy przedmiotów obowiązkowych? Może wprowadźmy egzaminy z takich przedmiotów jakie lubimy? A może w ogóle znieśmy egzaminy? Przecież to ogromne obciążenie psychiczne…


    Niestety to postkomunistyczne myślenie, że wszyscy są równi prowadzi do obłędu. W niektórych szkołach wprowadzono dodatkowe paski na świadectwa żeby uczniowie, którzy słabiej się uczą i nie mają biało-czerwonego paska nie czuli się gorzej. No ale przecież są gorsi – gorzej się uczą. Sportowcy walczą, aby stanąć na „pudle” i zwieńczyć ciężką pracę fizyczną medalem, a uczniowie uczą się, aby mieć świadectwo, które ich wyróżnia. Nie, nie jesteśmy równi; każdy ma predyspozycje do czegoś innego.

ree

    Ja, matoł z matematyki mam świadomość, że jest to królowa nauk. Potrafię zrozumieć, co napisał Oswald Spengler o matematyce w książce „Zmierzch zachodu”:


    Od Goethego pochodzi głęboka sentencja, że matematyk jest o tyle tylko doskonały, o ile odczuwa on w sobie piękno prawdy; można tu dostrzec, jak blisko tajemnica istoty liczby przylega do tajemnicy twórczości artystycznej.

Matematyka jest więc także sztuką. Ma swoje style i okresy ich dominacji. Nie powinno się omawiać rozwoju wielkich sztuk, nie spojrzawszy przy tym — a z pewnością nie będzie to daremne spojrzenie — na ówczesną matematykę. Nigdy jeszcze nie przebadano szczegółów w ramach bardzo głębokich powiązań miedzy przemianami teorii muzyki a analizą nieskocznościową, choć estetyka mogłaby więcej się od tego nauczyć niż od wszelkiej „psychologii”. Jeszcze bardziej pouczająca byłaby historia instrumentów muzycznych, gdyby zgłębiano w jej zakresie ostateczne duchowe podstawy zamierzonej barwy i efektu dźwięku. Wzmożone bowiem aż do poziomu tęsknoty pragnienie, by wytworzyć przestrzenną nieskończoność dźwięków, zrodziło już w gotyku — w przeciwieństwie do antycznej liry i fujarki (lira, kithara, aulos, syrinx) oraz arabskiej lutni — obie dominujące rodziny instrumentów klawiszowych (organy) i smyczkowych. Organy stały się, głównie w Niemczech, opanowującym przestrzeń osobnym instrumentem o olbrzymich rozmiarach, nie znajdującym równego sobie w całej historii muzyki. Monumentalne koncerty organowe Bacha i jego epoki są jako żywo analizą ogromnego i rozległego świata tonów.


    Niestety „ryba psuje się od głowy”. Minister Edukacji Narodowej Barbara Nowacka wbrew prawu i obowiązującym zasadom przyzwoitości na siłę próbuje reformować szkolnictwo wg. własnego widzimisię. Musiała się zawiązać Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły żeby się trochę opamiętała. Kilkadziesiąt organizacji złożyło petycję protestacyjną przeciwko wprowadzeniu tzw.  edukacji zdrowotnej do szkół. Pani Nowacka nie zainteresowała się artykułem 4. Ustawy z 7. I 1993 r., który nakazuje propagować treści dotyczące życia w rodzinie, a nie skupiać się na lewackiej formie wolności seksualnej. Wartości, na które szkoła powinna zwracać szczególną uwagę podkreśla artykuł 18. Konstytucji RP. Zapisy konstytucyjne nie interesują pani minister również w kwestii nauki religii w szkołach. Podobnie jak w PRL-u chciałaby wyrzucić je poza szkoły. A przecież religia to część naszej tożsamości narodowej, bagaż cywilizacyjny.


ree

Biskupi skierowali sprawę do Sądu Najwyższego (SN) w sprawie rozporządzenia MEN i prezes SN Małgorzata Manowska stwierdziła, że doszło do złamania Konstytucji. MEN chyba zapomniało też na chwilę, że obowiązują je umowy międzynarodowe, w tym konkordat ze Stolicą Apostolską. W lekcjach religii nie chodzi jedynie o dobro i wygodę katolików. Trzeba by sięgnąć po Romana Dmowskiego (Nowacka z pewnością tego nie zrobi…), który związek katolicyzmu z polskością traktował jako dobro narodowe. Warto przeczytać chociażby „Kościół, naród i państwo” Dmowskiego z 1927 r., gdzie pisał:


    Katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, zabarwieniem jej na pewien sposób, ale tkwi w jej istocie. W znacznej mierze stanowi jej istotę. Usiłowanie oddzielenia katolicyzmu od polskości, oderwania narodu od religii i od Kościoła, jest niszczeniem samej istoty narodu.


    Roman Dmowski wyjaśniał też dlaczego Polska jest krajem katolickim. Zawsze warto te słowa cytować:


   Nie jest nim tylko dlatego, że ogromna większość jego ludności jest katolicką, i nie jest katolickim w takim czy innym procencie. Z naszego stanowiska jest ono katolickim w pełni znaczenia tego wyrazu, bo państwo nasze jest państwem narodowym, a naród nasz jest narodem katolickim.


    To stanowisko pociąga za sobą poważne konsekwencje. Wynika z tego, że prawa państwowe  gwarantują wszystkim wyznaniom swobodę, ale religią panującą, której zasadami kieruje się ustawodawstwo państwa, jest religia katolicka i Kościół Katolicki jest wyrazicielem strony religijnej w funkcjach państwowych.


    Mamy w łonie naszego narodu niekatolików, mamy ich wśród najbardziej świadomych i najlepiej spełniających obowiązki polskie członków narodu. Ci wszakże rozumieją, że Polska jest krajem katolickim i postępowanie swoje do tego stosują. Naród polski w znacznie ściślejszym, obejmującym świadome swych obowiązków i swej odpowiedzialności żywioły, nie odmawia swoim członkom prawa do wierzenia w co innego, niż wierzą katolicy, do praktykowania innej religii, ale nie przyznaje im prawa do prowadzenia polityki, niezgodnej z charakterem i potrzebami katolickiego narodu, lub przeciwkatolickiej.


ree

    Jaką mamy kadrę polityczną, każdy widzi. Zakłamanie i powszechna obłuda tak bardzo zagnieździła się w sejmowych kuluarach, że ciężko wypatrzeć jakikolwiek kres tej tragedii. Donald Tusk ponownie jest Premierem Polski. Człowiek, który tak wiele szkód poczynił w naszej gospodarce. Nałogowy kłamca, dla którego „polskość to nienormalność”, a elektorat Nawrockiego to "zjeby". Jego poprzednik Mateusz Morawiecki zyskał sobie ksywkę „Pinokio”. Dlaczego? Wiadomo. Rządzą nami pseudoelity, co pokazały też ostatnie wybory prezydenckie.


     Rafał Trzaskowski na czas kampanii przedwyborczej schował kolorową chorągiewkę środowiska LGBT i nawet składał kwiatki pod pomnikiem ludzi, którzy wcześniej, takie można było odnieść wrażenie, byli dla niego… faszystami. Cóż za radykalna zmiana… Niestety zakłamana na potrzeby kampanii. Już po przegranej paradował z „tęczowymi” i satanistami na marszu, gdzie gorszące scenki nie były czymś wyjątkowym. Uczestnictwo w tego typu paradach, to jawne przyzwolenie na demoralizację dzieci, które przebywały wśród facetów w stringach, kobiety która się obnażyła, ludzi przebranych za psy, czy chłopów uważających się za kobiety. Tego dla młodzieży nie chcemy, ale skoro takie ich obecne wychowanie, to nie dziwmy się, że są rozchwiane emocjonalnie i tożsamościowo, a liczba samobójstw ciągle rośnie. Naprawdę chcemy, aby przyszłe pokolenia wychowywali sataniści? Na takiego Rafała oddało głos kilka milionów Polaków, część z nich uważa się za katolików.


ree

    Wybory obnażyły nasze elity, a raczej „elity”. Niektórych ekspert-aktorów pamiętamy jeszcze sprzed lat poprzednich. Pani Janda Krystyna wiele razy wypowiadała się z pogardą o Polakach. Po wyborach powiedziała, że w swoim teatrze (ale nie koniecznie za swoje pieniążki) będzie wystawiała sztuki w języku angielskim. „Dla ludzi wykształconych nie robi to żadnej różnicy, a osoby które wybrały Nawrockiego i tak nie rozumieją sztuki ani języków obcych" – oświadczyła aktorka. Cóż za buta i arogancja. Ta sama przedstawicielka elyty wepchała się w kolejkę przed plebsem, aby zaszczepić się przed wrażym wirusem, który wstrząsnął światem. Nie to żebym zachęcał do iniekcji, ale pamiętajmy tę bezczelność.


    Maciej Stuhr okazał się nędzną kreaturą już w czasie katastrofy rządowego samolotu w Smoleńsku. Jak można kpić z ofiar tragedii i opowiadać dowcipy o „kaczce po smoleńsku”? Niezależnie od sympatii politycznych, w takiej sytuacji należałoby wykazać się szacunkiem do tajemnicy śmierci i drugiego człowieka. Stuhr szacunku nie miał. Podobnie jak jego ojciec, który oświadczył kiedyś, że „jesteśmy narodem niedouczonym, niewychowanym”. Syna jednak na porządnego i mądrego człowieka nie potrafił wychować. Jak ktoś mnie pyta, jak ja się czuję jako Polak za granicą, to powolutku mówię już żonie na ulicy: „Tylko nie za głośno po polsku" – wyznał kiedyś Jerzy Stuhr.


    Podczas kampanii wyborczej oberwało się pani redaktor (TVP) Dorocie Wysockiej-Schnepf, której Krzysztof Stanowski powiedział prosto w twarz:


     Dobrze, że pani tu jest, bo jest pani prawdziwym symbolem tego, co się dzieje z polskimi mediami, co się działo kiedyś i co się dzieje nadal. To nie jest czysta woda, to jest taki sam ściek, jaki był wcześniej. Prezesem TVP jest dzisiaj człowiek, który zarządzał w spółce autobusowej u Rafała Trzaskowskiego, a pani mąż czeka na ambasadorską nominację od nowego prezydenta. Domyślamy się którego.


ree

    Nie to było jednak najgorsze dla pani redaktor. Stanowski powiedział też:


    Cóż, nie jest to pierwszy raz w historii, gdy osoba nazwiskiem Schnepf przepytuje Polaków. Mam nadzieję, że wyjdziemy stąd wszyscy cali i zdrowi.


   Odniósł się tym samym do faktu, że ojciec Ryszarda Schnepfa, męża współprowadzącej debatę prezydencką był komunistycznym aparatczykiem, który miał na rękach krew pomordowanych Polaków. Miejmy świadomość, że te elyty nie biorą się znikąd.


    Dorota Wysocka-Schnepf przeprowadziła jakiś czas później wywiad z Danielem Olbrychskim. Aktor, oprócz krytyki Kościoła, w czym miał niestety dużo racji, odniósł się do wyborów sprzed lat:


     Niewątpliwie marsz w kierunku pięknym, właściwym i pożytecznym dla Polski będzie hamowany. Dziesięć lat temu Andrzej Duda wygrał minimalnie i chodzi mi po głowie, że wygrał głosami polskich faszystów, ponieważ zarzucił panu Komorowskiemu, że nie jest patriotą, przepraszając za Jedwabne. Ten haniebny zarzut spowodował, jak przypuszczam, gremialne głosowanie bardzo brzydkich, szpetnych ludzi na niego, polskich nacjonalistów i faszystów.


    Pozostając w tematyce wyborów można by jeszcze dopisać, że Roman Giertych uwidocznił jakież to elyty przegrały podczas wyborów ze zwykłym plebsem i „polskimi faszystami”. Pewien dziennikarz zapytał poseł Elżbietę Polak, czy złożyła protest wyborczy? Kiedy oświadczyła, że tak, spytał, w której komisji były nieprawidłowości? Co pani poseł odpowiedziała? Otóż to: „Nie wiem w której, ale słyszałam od Romana Giertycha, że jakieś były”. Ci jaśnie oświeceni nie potrafili nawet skorygować podanego im przez Giertycha formularza i wpisywali jego numer PESEL, a nawet wszystkie dane, łącznie z nazwiskiem "Giertych". Mieli też pretensje, że karta do głosowania była źle skonstruowana i ludziom myliły się kratki. Ludzie kochani, tam były tylko dwie kratki!!! Jeśli uważacie siebie za kwiat tej ziemi, to nie ośmieszajcie się w tak głupi sposób!


ree

    Roman Dmowski:


    Żyjemy w dobie bankructwa wielu postaw, na których  opierało się życie świata naszej cywilizacji w ostatnim okresie dziejów. W krajach przodujących cywilizacyjnie dotychczasowe postawy walą się szybko, a niewiele widać twórczości w kierunkach budowania nowych. Raczej widzi się upór w kierunku ratowania tego, czego uratować się nie da.


    Takie momenty w dziejach cywilizowanej  ludzkości bywały już nieraz. Znamionowały je zawsze pewne rysy wspólne, bez względu na warunki czasu i miejsca: upadek wiary, silnej wiary w cokolwiek; upadek obyczajów; upadek myśli – zanik twórczości; upadek smaku – górowanie brzydoty nad pięknem; rozkład dyscypliny moralnej i upadek obyczajów; wreszcie, rozpowszechnianie się rozmaitych zabobonów, zastępujących wierzenia religijne. Wszystkie te rysy występują bardzo wypukle w dzisiejszym życiu naszej cywilizacji.


      Nasze elyty stoją ponad prawem. Tak jak w państwie komunistycznym. Poważne są konsekwencje prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu, ale jeśli się jest Małgorzatą Gersdorf, Beatą Kozidrak, Ryszardem Rynkowskim (sprawa w toku), czy znanym reżyserem Krzysztofem Ł., to można więcej. Jak u G. Orwella w „Folwarku zwierzęcym”;


    Zwierzęta patrzyły zdumione na oblicza świń, początkowo nie rozumiejąc co się stało, lecz po chwili nie było już wątpliwości. Patrzyły to na świnię to na człowieka. Znów na świnię i znów na człowieka, ale nie można już było rozpoznać czyja twarz do kogo należy...


    Nie dziwi więc, że poziom edukacji jest żenująco niski, a uczniowie jeszcze postulują o jego zaniżenie. Za przykład mają tumanów w rolach nauczycielskich (bez uogólniania oczywiście), którzy wiedzą nie imponują, za to zakląć potrafią, że niejeden szewc by się zawstydził. Przypominam nauczycielskie popisy lekcji online z czasu tzw. pandemii.


ree

    Wulgaryzacja języka ojczystego jest tak dalece posunięta, że np. dziekan Wydziału Zarządzania i Administracji Akademii Świętokrzyskiej wprowadził zakaz przeklinania. „Bycie studentem obliguje do kulturalnego zachowania, do trzymania odpowiedniego poziomu”, wyjaśnił prodziekan dr Ryszard Stefański.


    Niestety brak kultury w tej kwestii to nie tylko problem studentów. Klną przecież i wykładowcy, którzy tę kulturę powinni młodym ludziom przekazywać.


    „Nie jak profesorka, tylko jak kobieta powiem: jebać i wypierdalać”; „Nasz system immunologiczny odpowiada krótko: wypierdalać!”; „Zwracam się do państwowej telewizji, państwowego radia i innych reżimowców - wypierdalać!". To są zwroty używane przez profesor Ingę Iwasiów z uniwersytetu w Szczecinie. Czy panią profesor spotkały jakieś konsekwencje? Dr Mikołaj Iwański, prorektor Akademii Sztuki nawet poparł tę karykaturę osoby inteligentnej. Podobnie jak dr hab. Tomasz Kitliński z Instytutu Filozofii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Czegóż się spodziewać po człowieku, który reprezentuje uczelnię, która nosi błędnie zapisane nazwisko naszej noblistki? Wnikliwym polecam pracę doktorską Kitlińskiego… „O tempora, o mores” powiedziałby Cyceron, a Zamoyski powtórzył dobywszy szabli…


Ci, co uważają się za lepszych, nasze elyty protestują skandując hasła typu ***** *** (jebać PiS) i "wypierdalać" - taka ma być kultura ludzi przyszłej Polski? Ich mamy stawiać na piedestale inteligencji i rozwoju? Żałosne.


Profesor Magdalena Środa była pełnomocniczką rządu. Osoba, która wykłada na Uniwersytecie Warszawskim i ma tytuł profesorski twierdzi, że "nie mamy ani jednej cechy genetycznej, fizjologicznej czy medycznej, która by jednoznacznie decydowała, kto jest kobietą a kto mężczyzną". Przed dzieckiem z przedszkola możemy postawić nagą kobietę i nagiego mężczyznę i ono wskaże różnice, a pani profesor nie.


Profesor Monika Płatek jest prawniczką. Twierdzi, że "w związkach jednopłciowych rodzi się tyle samo dzieci, a często więcej niż w związkach różnopłciowych". Może się i rodzi, ale nie są to dzieci poczęte w tym związku. Niestety z takim poziomem mierzymy się na uniwersytetach.


   Na zakończenie dodam, że w jednej ze szkół uczniowie dostali medal za ukończenie roku ciężkiej pracy na niwie edukacyjnej. Napis na medalu dumnie obwieszcza, że jest to „Medal ukączenia 1 klasy”. „O tempora, o mores”…


ree

 

   

Komentarze


Czytelnia
IMG_20180916_102220.jpg
Wybierz kluczowe słowo:

© 2015 by "This Just In". Proudly created with Wix.com

bottom of page