top of page

Wojna polska 1939

„Wojna polska 1939” – Leszek Moczulski


Pierścień niemiecki wokół dywizji [18. Dywizji Piechoty] zacieśnił się. Polacy postanowili przebić się pod Andrzejewem. We wtorek 12 września rozpoczął się tutaj wyjątkowo dramatyczny bój, trwający blisko dwadzieścia cztery godziny.


Uderzenia polskie ruszały jedno po drugim. Już na samym początku walk został ciężko ranny (z wszelkimi objawami śmierci) dowódca dywizji, płk Kossecki. W drugim natarciu, kierowanym przez mjr. Plutę-Czachowskiego, szefa sztabu dywizji, opór niemiecki udało się początkowo złamać i żołnierze podeszli już do samego Andrzejewa, lecz zostali przez Niemców powstrzymani. Polacy cofnęli się, zabierając z sobą ciało płk. Kosseckiego.


Z kolei przeszli do natarcia Niemcy, zostali jednak zatrzymani. Płk. Hertel, który objął dowodzenie dywizją, podzielił ją na mniejsze grupy i polecił im przebijać się każda oddzielnie. Z części sił sformowano kolumnę szturmową w sile batalionu. Skupił się on wokół wozu, na którym przewożono zwłoki płk. Kosseckiego; w ślad za kolumną maszerowały wozy taborowe przewożące około 5 tys. rannych żołnierzy.


Ostatni ten szturm przebiegł wśród szalejących pożarów, które zamieniały noc w dzień, w straszliwym ogniu niemieckim; oddział polski walczył na bagnety. Pierwsze linie niemieckie zostały doszczętnie rozbite, do boju wchodziły jednak coraz to nowe oddziały. Poległ walczący w pierwszej linii płk Hertel, a pocisk niemiecki trafił w wóz ze zwłokami płk Kosseckiego. Impet polski nie słabnął jednak. Dopiero nad ranem zaczęło brakować amunicji. Resztki kolumny, zepchnięte przez wroga do płonącej wsi Łętownica, stawiały tam opór do godz.7.00 rano.


18 DP została kompletnie rozbita i nielicznym tylko grupom żołnierzy udało się wydostać z okrążenia. Równocześnie przestała istnieć SGO „Narew”, z której pozostały jedynie dwie brygady kawalerii, zresztą silnie wykrwawione.


Powyższy fragment książki Leszka Moczulskiego zawiera kilka nieścisłości. Józef Kazimierz Pluta-Czachowski od marca 1939 r. nie był już majorem, ale podpułkownikiem. To jedna z tych nieścisłości. O wiele większą, jest informacja o śmierci płk. Stefana Kosseckiego. Informacja, która jest powielana aż po dziś. Książka Moczulskiego została wydana w latach 70-tych., dlatego ze zrozumiałych względów należy wybaczyć autorowi tej świetnej pozycji, że nie ustrzegł się błędów. Trudno jednak zrozumieć, dlaczego wznowienie tej publikacji przez wydawnictwo „Bellona” również nie ustrzegło się rażących błędów. Stosunkowo niedawno książka Leszka Moczulskiego doczekała się wznowienia. Nową szatę graficzną opracował Michał Bernaciak, a nad korektą czuwały Ewa Grabowska i Grażyna Ćwietkow-Góralna. O ile w wydaniu z 1972 roku w przypisie jest mowa o tym, że płk. Kossecki „nie odzyskawszy przytomności, zmarł po kilku dniach w niemieckim szpitalu”, to w najnowszym wydaniu, również w przypisie napisano:


Mimo iż nie dawał żadnych oznak życia, pułkownik Kossecki jeszcze żył; dowieziony bocznymi drogami na chłopskiej furmance do Brześcia, po kilku tygodniach w szpitalu odzyskał przytomność. Był nadal w bardzo ciężkim stanie, ale został aresztowany przez Sowietów, wywieziony w nieznanym kierunku i zamordowany.


Ciężko ranny płk. Stefan Kossecki (pośmiertnie generał) nie został „dowieziony bocznymi drogami na chłopskiej furmance” do Brześcia. Wielogodzinnej podróży furmanką z pewnością by nie przeżył. Płk. Kossecki po bitwie pod Andrzejewem trafił do niemieckiego szpitala polowego w Łętownicy. Dalej został przewieziony przez Niemców do Zambrowa i Białegostoku. W tamtejszym szpitalu odzyskał zdrowie na tyle, że Jego życiu nie zagrażało już niebezpieczeństwo. Tam został przekazany Sowietom, którzy w ramach porozumienia Ribbentrop – Mołotow, zajęli tę część Polski.


W nowym wydaniu książki poprawiono stopień ppłk Pluty-Czachowskiego, ale zaniedbano dużo ważniejsze informacje, dotyczące bohaterskiego dowódcy 18. Dywizji Piechoty.


Poniżej fragment najnowszego wydania książki:


Ostatni szturm przebiegł wśród szalejących pożarów, które zamieniały noc w dzień; w straszliwym ogniu niemieckim oddział polski walczył na bagnety. Pierwsze linie niemieckie zostały doszczętnie rozbite, do boju wchodziły jednak coraz to nowe oddziały. Poległ walczący w pierwszej linii pułkownik Hertel, a pocisk niemiecki trafił w wóz ze zwłokami pułkownika Kosseckiego. Impet polski jednak nie słabł. Dopiero nad ranem zaczęło brakować amunicji. Resztki kolumny, zepchnięte przez wroga do płonącej wsi Łętownica, stawiały tam opór do godziny siódmej.


18. DP została kompletnie rozbita i nielicznym tylko grupom żołnierzy udało się wydostać z okrążenia. Równocześnie przestała istnieć SGO „Narew”, z której pozostały jedynie dwie brygady kawalerii, zresztą silnie wykrwawione.


Sukces niemiecki był poważny, choć nie miał większego znaczenia operacyjnego. Jak wiemy, wcześniej jeszcze Śmigły postanowił wycofać Front Północny na linię między dolnym Wieprzem a Brześciem nad Bugiem. Działania korpusu Guderiana mogłyby poważnie zagrozić Polakom, gdyby zaraz po 10 września czołgi jego zdobyły Brześć i ruszyły dalej na południe. Walki z 18. DP pod Zambrowem i Andrzejewem zabrały jednak Niemcom trzy dni. Dopiero od 13 do 14 września korpus pancerny rozpocząć mógł zdecydowane działania w kierunku Brześcia. Było już jednak za późno. Jak wiemy, już 13 września 3. armia niemiecka – z którą Guderian miał współdziałać – zawrócona została w kierunku Warszawy Pragi. XIX korpus pancerny pozostał jedyną jednostką atakującą od północy na głównym froncie. Jego działania straciły znaczenie strategiczne i rozgrywały się na marginesie zasadniczych wydarzeń kampanii.



Comments


bottom of page