top of page

Żołnierski los



Okres letni, to dla wojska czas szczególnie wzmożonych ćwiczeń. Jednostki o wyższym stopniu gotowości bojowej mają tych ćwiczeń więcej i w jak najbardziej zróżnicowanych warunkach pogodowych i sytuacyjnych. Tak jest od dawna.


W okresie II RP, w czasie międzywojnia także tak było. Żołnierze ćwiczenia poligonowe odbywali w okresie letnim. W latach 30-tych szerzej wprowadzono także ćwiczenia zimowe, podczas których szkolono żołnierzy w jeździe na nartach i przygotowywano do pełnienia służby w warunkach zimy.


Czerwony, Bór, Zambrów, 71, pp,
Zimowe szkolenie w okolicy Czerwonego Boru

W roku 1934, kiedy zaproponowano powszechniejsze prowadzenie ćwiczeń również zimą, zajęcia poligonowe również się odbywały. Podczas corocznych zmagań nie obywało się niestety bez tragicznych wypadków. Tak również było w roku 1934. W ówczesnej prasie można było przeczytać o wypadku samolotowym nad Pustynią Błędowską („Siedem groszy”):


4 b. m. w godzinach popołudniowych zauważono podczas ćwiczeń lotniczych płonący samolot nad pustynią Błędowską. Samolot momentalnie począł zniżać się ku ziemi i wrył się w piasek.

Przed upadkiem samolotu na niskiej wysokości wyskoczył z niego pilot i obserwator, którzy dzięki piaszczystemu terenowi, nie odnieśli żadnych poważniejszych obrażeń.

Będący na poligonie na pustyni Błędowskiej żołnierze, pośpieszyli do płonącego samolotu i ogień ugasili. Maszyna została poważnie uszkodzona.

Od niechybnej katastrofy uratowała lotników przytomność umysłu i zimna krew. Samolot należał do 2 p. lotn. z Krakowa.


Niespełna dwa tygodnie później, na katowickim lotnisku rozbił się samolot Aeroklubu Warszawskiego. Niestety nie był to pełen bilans tragicznych wypadków na lipiec 1934 roku. W kraju, który dodatkowo zmagał się z powodziami wypadków było więcej. Także tych o militarnym charakterze.


17. VII 1934 roku miał miejsce pogrzeb kaprala pilota Zasady, który kilka dni wcześniej zginął w katastrofie lotniczej na terenie Krakowa. Pilot spłonął wraz z maszyną.


(Na tym samym cmentarzu rakowickim, kilka dni wcześniej zastrzelił się urzędnik z majątku Radziewice koło Kocmyrzowa).


Tego samego dnia (17. VII) tragiczny wypadek przydarzył się żołnierzom z garnizonu Ostrów Mazowiecka – Komorowo. Podczas ćwiczeń poligonowych w Czerwonym Borze ćwiczono atak na pozycje wroga. Natarcie wspierane było przez baterie artyleryjskie z 18. Pułku Artylerii Lekkiej. Niestety plutonowy 6. baterii popełnił błąd i obłożył ogniem nacierających żołnierzy. Kilku zginęło, a pozostałych kilku było rannych. Plutonowy Franciszek Łukasiewicz widząc skutki swojego błędu zastrzelił się.


Poligon w Czerwonym Borze był najczęściej wykorzystywanym terenem ćwiczebnym przez żołnierzy z Komorowa. Grzegorz Leszczyński tak o nim pisał:


Pod względem przestrzeni należał do tzw. średnich, jego znaczna część była urozmaicona terenowo i pokryta zaroślami. Na poligonie tym artyleria mogła strzelać z trzech kierunków, linie napowietrznej łączności liczyły 40 km długości, a kablowe tylko 2-2,5 km. Pomieszczenia sprzętów i warsztatów znajdowały się w prymitywnych budynkach.


Komorowo, Zambrów, Czerwony, Bór,
Wyszkolenie przeciwgazowe

Służba wojskowa zawsze wiązała się z pewnym ryzykiem i każdy kto się o nią chociażby „otarł” ma taką świadomość. Wypadki z bronią, również te ze skutkiem śmiertelnym miały miejsce ostatnio na granicy z Białorusią. Gdzie jest broń, tam łatwiej o wypadek. No, ale to się już nigdy nie zmieni. Dlatego jedyna możliwość uniknięcia większości wypadków to duża doza ostrożności i wysoki poziom wyszkolenia.



 


Źródła:

- „Siedem groszy”, nr. 184 (8. VII 1934 r.)

- „Siedem groszy”, nr. 193 (16. VII 1934 r.)

- „Czas”, nr. 194 (17. VII 1934 r.)

- „18. Pułk Artylerii Lekkiej”, G. Leszczyński

bottom of page