400 lat temu pod Chocimiem, cz. I (2)
Stosunki polsko-tureckie różnie wyglądały na przestrzeni wieków. Dwa potężne kraje były dla siebie wrogami, ale i bardzo dobrymi przyjaciółmi. W wojnie turecko-rosyjskiej walczył legion polski pod dowództwem sławnego Kazimierza Pułaskiego. Później wspomagał Turcję, równie sławny Józef Bem. W Skopje nadal stoi Meczet Murata Paszy (czyli Józefa Bema). Turcy szanowali potęgę Rzeczpospolitej i potrafili docenić Polskę, jako trudnego przeciwnika w czasie wojny. W okresie, kiedy Polski nie było na mapie Europy, to właśnie Turcy nie uznali tej nieobecności za fakt. Wedle obiegowej legendy na dworze sułtana, przy każdej okazji do spotkania na szczeblu międzynarodowym padały, przy reprezentacji dyplomatów słowa: „poseł Lechistanu jeszcze nie przybył”. Był to ewidentny policzek dla reprezentantów państw zaborczych. Turcja nie bała się jednak i ciągle zachowywała sentyment do Polski. Nigdy nie uznała rozbiorów Rzeczpospolitej i wspierała niepodległościowe dążenia Polaków. Pomimo, że Turcy bardzo odczuli klęskę, jaką zgotował im król Jan III Sobieski pod Wiedniem. Pamiętają ją do dnia dzisiejszego.
Dzisiejsze stosunki z Turcją możemy uznać za poprawne. Razem współpracujemy w ramach struktur NATO oraz w polityce gospodarczej. Oczywiście niegdyś mieliśmy wspólną granicę z Imperium Osmańskim (z jego lennikami: Siedmiogród, Mołdawia, Chanat Krymski), a dzisiaj to dość odległy od Polski, egzotyczny kraj. W tym roku mija 400. rocznica bitwy pod Chocimiem, którą przy okazji warto przypomnieć.
Stosunki z Imperium Osmańskim wkroczyły na tory wojenne za sprawą działalności naszych lisowczyków na terytorium Siedmiogrodu oraz Kozaków nad Morzem Czarnym. Czarę goryczy przelało wkroczenie wojsk Korony (Rzeczypospolita Obojga Narodów) do Mołdawii i próba wsparcia zwolennika Korony Kaspra Gratianiego. Pierwsze większe starcie obu armii miało miejsce pod Cecorą, gdzie wojska koronne dostały łupnia, a sławny hetman wielki koronny Stanisław Żółkiewski herbu Lubicz poległ podczas odwrotu (7. października 1620 r.). Jego głowa, nabita na pikę przez dwa lata zdobiła wejście do pałacu sułtana.
Zwiększono podatki i zaczęły się przygotowania do wojny przeciw Imperium Osmańskiemu. Większość biskupów przeznaczyła na obronę połowę ze swoich dochodów. Podobnie rzecz się miała na terenie Litwy. Podwojono podatek czopowy i myto. Duchowieństwo i dochody z mennic miały pokryć pozostałe koszty. Po wsparcie do Stolicy Apostolskiej wyruszył biskup wileński Eustachy Wołłowicz. Sejm z 1620 roku wydał nawet specjalną ustawę, która zabraniała wydatków na kosztowne zbroje i inne, zbędne elementy uzbrojenia. Każdy grosz miał być przeznaczony na rzeczy niezbędne do prowadzenia wojny. Oczywiście, mało kto zwracał uwagę na ustawy sejmowe i postępował wedle uznania. Jak iść na śmierć, to paradnie. Ot co. Zabroniono wywożenia za granicę koni oraz surowców strategicznych. Przygotowania do konfrontacji z potężnym przeciwnikiem szły pełną parą. Pieniędzy wystarczyło na wystawienie 35-tysięcznej armii. Swoje wsparcie zadeklarowali także Kozacy, których stawiło się przeszło 40 tysięcy. Dowództwo nad całością objął hetman Jan Karol Chodkiewicz, jeden z najlepszych dowódców na świecie w ówczesnych realiach. Akcja dyplomatyczna w Europie, mająca na celu werbunek wojska w innych krajach, nie przyniosła praktycznie żadnych rezultatów. Rzeczpospolita musiała liczyć jedynie na własne siły.
Po drugiej stronie barykady stał sułtan Osman II ze swoją 120-tysięczną, wielonarodową armią. Dwór sułtana był nadzwyczaj imponujący; liczył około 4 tysiące osób, ponad 400 wielbłądów, masę koni i 4 słonie, które niosły namioty władcy.
Pomimo klęski pod Cecorą, zagrożona twierdza chocimska nad Dniestrem ciągle była utrzymywana przez wojska koronne. Było to miejsce o dużym znaczeniu strategicznym gdyż, aby uderzyć w kierunku Lwowa, Turcy musieli najpierw pozbyć się niebezpieczeństwa od strony Chocimia. Hetman Jan Karol Chodkiewicz doskonale zdawał sobie sprawę ze znaczenia tej twierdzy i tam właśnie postanowił stawić czoło sułtanowi i jego wojskom. Wybór miejsca miał też ogromne znaczenie, motywujące wojsko do zaciętej obrony. W razie ucieczki, za plecami płynęły spokojne wody Dniestru, które byłyby trudne do przebycia w razie klęski. Żołnierz musiał mieć więc na uwadze, że albo odeprze wroga, albo z dużą dozą prawdopodobieństwa posłuży rybom za pokarm.
Nie obyło się oczywiście bez problemów mobilizacyjnych. Przy organizacji wojska, jaka miała miejsce w tamtym czasie, podobnie jak i obecnie ogromną rolę odgrywają pieniądze. Hetman Chodkiewicz w liście do Lwa Sapiehy pisał:
Rzecz pewna, że wkrótce rzecz do ręki przyjdzie, a my jakośmy gotowi, sam Pan Bóg widzi, armaty naszej nie słychać i z kim by o tym traktować, nie wiem. Roty niektóre pieniędzy jeszcze nie wzięły i tak sam tutejszy skarb udaje, że ich nie masz. To początki tak idą, a cóż dalej? O Niemcach dotąd nie wiem i kędy się wylęgną. Rad bym się na Ukrainę pomknął, nie mam z kim. Pan podczaszy pisze, a pisze, prosząc, abym ludzi poganiał, bo nie tylko uniwersałem, ale i kijem drugiego z leży nie wybije, a drudzy spod chorągwi uciekają. Wiesz to miły Bóg, co z nami będzie. Jeżeli JKM jakiego sposobu innego nie wynajdzie, to i połowicę obiecanego wojska nie będę miał. Kozacy się wygrzebali z Zaporoża, chcą nam dopomóc towarzystwo, Boże daj szczerze. Tak to oznajmiwszy WP Pana, a proszę ratujcie nas, waszmościowie, jeżeli nie czym innym, przynajmniej modlitwami po kościołach, bo wierzę żeśmy in periculo”.¹
Niewątpliwie hetman Chodkiewicz podjął się bardzo trudnego zadania. W samą porę dotarło wsparcie ze strony Lwowa. Nad Dniestr przybył ze swoim wojskiem hetman Lubomirski, który strzegł brzegów rzeki na około 100-kilometrowym odcinku, wielokrotnie uniemożliwiając przekroczenie nurtu przez Tatarów.
Właściwie do samego końca nie było pewne zaangażowanie się w konflikt Kozaków Zaporoskich. Tych ostatecznie skłonił do udziału w wojnie duchowny – Teofanes. Słowo kapłana i wspólny wróg zjednoczyły siły koronne z kozaczyzną, która w drodze nad Dniestr plądrowała i rabowała co tylko było po drodze. Nie stanowili niestety wyjątku w tym procederze.
Leszek Podhorodecki:
Po koncentracji Turcy ruszyli na Chocim. Na czele długiej kolumny maszerowała awangarda złożona z około 10 000 jeźdźców z Rumelii i Anatolii, dowodzonych przez Husejna paszę. Za nimi, naprawiając drogi, budując przeprawy przez mniejsze przeszkody wodne, posuwały się jednostki hospodarów mołdawskiego i wołoskiego. Następnie maszerowały pozostałe oddziały z Anatolii i janczarzy z wielkim wezyrem Husejnem paszą. W centrum armii, na czele głównych sił pospolitego ruszenia i spahijów zawodowych, postępował ze swymi słoniami Osman II, otoczony przepysznym dworem. Za nim ciągnęła cała artyleria , pozostałe oddziały wojska, a dalej niezliczone tabory. Marsz odbywano w szyku ubezpieczonym, w każdej bowiem chwili można się było natknąć na Kozaków, którzy grasowali już w Mołdawii.²
Leszek Podhorodecki:
Wymarsz spod Orynina pod Chocim nastąpił 24 lipca. Armia polsko-litewska liczyła wówczas około20 000 żołnierzy. Ze względu na możliwość spotkania grasujących przy granicy Tatarów, pochód odbywał się w szyku ubezpieczonym. Na czele kolumny marszowej posuwała się awangarda pod wodzą Lubomirskiego, składająca się z pułku samego podczaszego koronnego oraz oddziałów podkomorzego bełskiego Macieja Leśniowskiego starosty lipnickiego Jana Mikołaja Boratyńskiego. Po przedniej straży wyruszyły z Orynina główne siły obejmujące pułki: krajczego koronnego Mikołaja Sieniawskiego, starosty orszańskiego Aleksandra Sapiehy, pułkownika, późniejszego wojewody poznańskiego Piotra Opalińskiego, kasztelana bełskiego Stanisława Żórawińskiego, starosty wiskiego Mikołaja Kossakowskiego, starosty kamienieckiego Stefana Potockiego. Tyły i flanki maszerującej kolumny osłaniały chorągwie jazdy, wydzielone z poszczególnych pułków. Wojsko zbliżało się do Dniestru stopniowo i dopiero 1 sierpnia cała armia stanęła naprzeciw Chocimia, pod wsią Braha.²
Z ust tysięcy poddanych króla wydobyła się pieśń staropolska „Bogurodzica”, która dotarła do namiotów Osmana II i zrobiła ogromne wrażenie na wojsku sułtana. Wiemy o tym z zapisków kronikarzy tureckich. Zbliżał się czas bitwy… Zbliżał się czas pomsty za śmierć hetmana Żółkiewskiego…
W bitwie pod Chocimiem wzięła udział (co nie jest bez znaczenia) największa w historii liczba husarzy. Władca Rzeczpospolitej zdołał zgromadzić około 8. tysięcy żołnierzy słynnej, polskiej jazdy, która doprowadziła sułtana do łez.
Bitwa pod Chocimiem trwała około miesiąc i składała się z mnóstwa różnego rodzaju potyczek, mniejszych lub większych. Jedne nie miały większego znaczenia, inne miały znaczenie zasadnicze, rozstrzygające.
Dwa pierwsze dni września 1621 roku, stanowiły preludium do walnej bitwy. Większość potęgi tureckiej dotarła Pod Chocim 4. września.
Józef Szujski, historyk i dramaturg „jeden z przedniejszych”, tak pisał w utworze pt. „Cecora i Chocim” z 1870 roku:
Nigdy, odkąd Polska stała, taka potęga turecka nie zagroziła jej granicom. Rok przedtem byłaby ona zwycięski swój sztandar zatknęła na murach Krakowa, teraz śmierć hetmańska opamiętała wszystkich – a najsilniejszą Polski warownią stał się człowiek, którego już nie było między żyjącymi!
Jakoż, o ile buta, zuchwalstwo, lekkomyślność garstki rycerstwa cechuje wyprawę cecorską, o ile o miedzę graniczy w niej, jak to zwykle bywa, przemądrzanie wodza i zapał walki na oślep z buntem i strachem panicznym, o tyle chocimska wyprawa jest wzorem roztropności i zręcznego użycia mniejszej siły przeciw ogromowi. Pozbywszy się szybko myśli o spotkaniu nieprzyjaciela w wstępnym boju, zataczają głównodowodzący, Chodkiewicz i Stanisław Lubomirski, obóz pod twierdzą chocimską, a przebieg wojny jest oblężeniem, pełnem szczęśliwych wycieczek i utarczek z nieprzyjacielem. Cała to Iliada walk, których krótkość czasu opisywać nie pozwala, a w której kolejno, niby królowie Homera, odznaczyli się Lubomirski i Chodkiewicz, Aleksander Sapieha i Piotr Opaliński, Mikołaj i Prokop Sieniawscy, Wajer, wojewoda chełmiński z piechotą niemiecką, Teofil Szemberg z armatą – Konaszewicz z kozakami swymi. Wśród boju nie ustają układy o pokój, prowadzone za pośrednictwem Wewellego Włocha, przez Jakóba Sobieskiego, dyplomatę polskiego obozu.
Źródła:
- „Żereła do istorii Ukrainy – Rusy, tom VIII (za „Chocim 1621” L. P.)¹
- „Chocim 1621. Z historii polskiego oręża”, Leszek Podhorodecki²
- "Historia nowożytna XVI-XVII w.:, Leszek Podhorodecki
- „Husaria. Duma polskiego oręża”, Radosław Sikora
- „Niezwykłe bitwy i szarże husarii”. Radosław Sikora
- „Chocim i Cecora”, Józef Szujski
Comments