Bastion Sakwowy
W roku 1236 silna armia mongolska ruszyła w kierunku Europy. W jej szeregach szło ok. 30 000 Mongołów i ok. 120 000 innych wojowników z podbitych już krajów. Łupem najeźdźców padały kolejne miasta i państwa, które pustoszały, gdyż ich mieszkańcy byli bezlitośnie mordowani. W samych tylko Chinach podwładni chana wymordowali dziesiątki milionów ludzi. W Europie opowiadano o nich, jako o potworach pijących ludzką krew.
W 1240 roku potężna armia Czyngis-chana dotarła do Rusi i dzieląc się na trzy części ruszyła na księstwa: kijowskie, perejesławskie, czernichowskie. Dwa ostatnie szybko zostały podbite, a niedobitki ewakuowały się do Kijowa. Czyngis-chan wspaniałomyślnie zaproponował poddanie księstwa, ale Rusini odmówili, a jego posłów zabili. W takiej sytuacji chan wszystkich chanów uderzył na miasto i po kilku tygodniach je zdobył. Znowu kilka tysięcy ludzi straciło życie. Ich masowe groby do dzisiaj są odkrywane przez archeologów.
Po podbiciu księstwa kijowskiego Mongołowie ruszyli w kierunku Halicza. Później podbili też ziemie Węgrów, Polaków, Chorwatów, Serbów… A wszędzie pozostawiali za sobą morze krwi i zgliszcza.
Polska pierwszy najazd Mongołów „gościła” w roku 1241. Po wycofaniu się armii Czyngis-chana miasta wzmacniały swoją architekturę obronną. We Wrocławiu Piastowie, którzy wówczas władali tymi ziemiami, zarządzili rozbudowę warowni wokół miasta i wzmocnienie murów obronnych. Prace trwały przez wiele dziesięcioleci. W późniejszym ich etapie, około roku 1330 powstała Brama Sakwowa oraz pobliska Brama Ceglarska.
Brama Sakwowa zawdzięcza swoją nazwę cechowi wytwórców sakiewek, którzy zobowiązani byli bronić tego odcinka murów miejskich.
W 1571 roku Brama Sakwowa została rozbudowana. Dodano do niej między innymi kazamaty (stanowiska artyleryjskie) i inne elementy architektury militarnej. Z Bramy Sakwowej zrobiono bastion, czyli wzmocniony element fortyfikacyjny służący do obrony. Pracami fortyfikacyjnymi zajmował się Hans Schneider von Lindau, który wcześniej dbał o mury obronne Gdańska i Elbląga. Bawarski architekt był mistrzem budowlanym rady miejskiej w Elblągu, a w swoim dorobku ma takie obiekty jak Fort „Carré” w Gdańsku, który rozrósł się do rozmiarów Twierdzy „Wisłoujście”. Zatrudniony przez Wrocławian umacniał także Bastiony: Ceglarski, Piaskowy, Bernardyński oraz inne obiekty natury fortyfikacyjnej. Pracował też przy projekcie budowy sieci wodociągowej Wrocławia.
W styczniu 1807 roku Wrocław został zdobyty przez wojska francuskie. Polska była wówczas pod okupacją, a Wrocław (Breslau) znajdował się w pruskiej strefie wpływów. Francuzi dowodzeni przez słynnego Napoleona Bonaparte rozbili wojska pruskie (bitwy pod Jeną i Auerstadt) i ruszyli w kierunku centrum Europy. Pod mury obronne Wrocławia podeszła armia dowodzona przez Hieronima Bonaparte, brata Napoleona I. Do dyspozycji miała blisko 50 dział, co przy stanie posiadania obrońców miasta wydawało się małą liczbą. Mury obronne Wrocławia wspierało około 300 działobitni wyposażonych w ponad 250 dział.
Hieronim Bonaparte miał do dyspozycji około 23 000 żołnierzy, natomiast obrońców warownego miasta, dowodzonych przez generała von Thile było prawie 6 000.
Ostrzał miasta zaczął się na początku grudnia 1806 r. i trwał aż do 3. Stycznia, kiedy ogłoszono zawieszenie broni. Kilka dni później podpisano akt kapitulacyjny.
Nowy namiestnik miasta, Hieronim Bonaparte rozkazał zniszczyć fortyfikacje miejskie i tym samym pozbawić Wrocław możliwości obronnych. Bastion Sakwowy nie został całkowicie zniszczony. Planowano przekształcić go w cytadelę, czyli samodzielną twierdzę obronną. Projekt nie został zrealizowany, a miejsce przeznaczono na cele rekreacyjne. Wtedy, jako że odpadły elementy militarne, posługiwano się nazwą Wzgórze Sakwowe. Przynajmniej do czasu, gdy zainteresowali się tym miejscem bracia Liebich.
Liebichowie zajmowali się handlem zbożem i produkcją cukru. Później zainwestowali też w kolej żelazną. Powodziło im się tak dobrze, że stali się naprawdę zamożnymi ludźmi. Co więcej, bracia byli bardzo zgodnym rodzeństwem i doskonale radzili sobie nie tylko w interesach, ale też na niwie rodzinnej.
Gustaw i Adolf Liebichowie w roku 1849 postanowili przekształcić wzgórze w miejsce piękne. Nie zamierzali się przy tym ograniczać finansowo. Pieniędzy im nie brakowało. W tak zwanym międzyczasie, Gustaw Liebich zmarł. Pogrążony w smutku Adolf postanowił uczynić wzgórze miejscem pamięci ukochanego brata. Nad projektem pracował Karl Schmidt, absolwent Akademii Budownictwa w Berlinie, który zajmował się do tej pory architekturą wrocławskiego ogrodu zoologicznego.
Przebudowa zakończyła się w roku 1867. Zmieniło się wiele, m.in. nazwa wzgórza, które nazywano Wzgórzem Liebicha. Najniżej wybudowano atrium, które otaczały piękne, zdobione arkady. W samym środku, pomiędzy łukami z arkad, wybudowano fontannę. Sklepienie nad arkadami stanowiło, tak jak i obecnie tarasy widokowe. Później tarasem widokowym stał się także przeźroczysty dach patio. Niestety przeciekał i zastąpiono go sklepieniem, które choć słońca nie przepuszcza, to ma inne walory.
Nad całością górowała wieża, na hełmie której umiejscowiono kopię Victorii z Kolumny Waterloo w Berlinie.
www.kochamwroclaw.pl:
Miasto oszalało. To miejsce okazało się ucztą dla oczu, uszu i podniebienia. Na parterze urządzono pijalnię wody. Na górze – kawiarnię, cukiernię i miejsce do koncertów. Nie wszystkie widowiskowe rozwiązania okazały się funkcjonalne (pawilon w przyziemiu początkowo był dziedzińcem!), jednak na Liebichshöhe (Wzgórzu Liebicha) po prostu wypadało bywać. Nawet po I wojnie światowej, gdy parter już przykryto od góry normalnym stropem i przerobiono na sklep, krzyczący szyldem „dywany, linoleum, zasłony, tapety”, wystarczyło wejść po schodach na górę, by przekonać się, że Wzgórze wciąż ma wdzięk i powab. A także można na nim dobrze zjeść – niewielu dziś wie, że budynek dzisiejszego obserwatorium astronomicznego z przełomu XIX/XX wieku, to dawna kuchnia prężnie działającej na szczycie restauracji.
W 1939 r., po wybuchu wojny władzę nad miastem przejęli Niemcy. W 1942 roku, kiedy narodowym socjalistom Hitlera przestało się powodzić na linii frontu, kazamaty Wzgórza Liebicha zostały dostosowane do potrzeb ochrony przeciwlotniczej. Naziści byli w odwrocie i ogłosili Wrocław miastem-twierdzą (Festung Breslau). Podziemne kondygnacje wzgórza przekształcono i zainstalowano w nich sztab obrony miasta. Piękny belweder zbudowany przez Liebicha został wysadzony w powietrze, gdyż stanowił idealny punkt orientacyjny dla sowieckiej artylerii. W ten sposób, w roku 1944 zniszczono piękny fragment miejskiej promenady.
Po wojnie do wzgórza przylgnęła nazwa Wzgórze Miłości. Stało się tak zapewne dlatego, że nazwisko Liebich podobne jest do słowa „liebe”, czyli niem. „miłość”. Później było to Wzgórze Partyzantów. Jak by się nie nazywało, całe otoczenie stopniowo popadało w ruinę. Brak dbałości o zachowaną część architektury poskutkowało tragedią. W roku 1967, podczas studenckiej zabawy runęła część balustrady. Jedna osoba poniosła śmierć, a kilka odniosło rany. W 1996 roku celem ataku zamaskowanych policjantów stała się dyskoteka w klubie, który mieścił się w tym miejscu. Wtedy też ucierpieli studenci. Po wielu latach śledztwa ustalono, że… niewiele ustalono. Wiadomo było, że policyjni antyterroryści działali na rozkaz dowódcy. Sprawę próbowano wyciszyć, ale wszystko wyszło na jaw i na listę oskarżonych wciągnięto kolejne osoby. Kilku funkcjonariuszy straciło pracę. Sprawa ociera się o świat gangsterski lat 90-tych, który przykuwał uwagę Polaków w okresie transformacji ustrojowej.
W 1990 r. burmistrz Stefan Skąpski (członek aparatu władzy PRL) wydzierżawił teren firmie Retropol, która, jak wieść niesie była mocno związana ze światkiem przestępczym. Oprócz klubu działało tam m.in. kasyno. Zyski były nie małe, ale dzierżawcy nie dbali o obiekt. Wreszcie, kiedy wieszczono katastrofę budowlaną, po latach trwania spraw sądowych wzgórze powróciło do mieszkańców Wrocławia.
Po wielu latach władze miasta postanowiły odzyskać utracone piękno, które zachwycało dawnych mecenasów. Właśnie zakończył się (prawie) pierwszy etap prac, mających na celu rewitalizację wzgórza. Przywrócono między innymi oryginalne barwy tynków, które nawiązują do fresków z Pompejów. Tam, gdzie kiedyś do atrium wpadały promienie słońca, a po zmroku można było podziwiać sklepienie niebieskie, montowane są diody, które będą skromną imitacją gwieździstego nieba. Pojawić ma się również restauracja, z której smakołyki kulinarne windami będą posyłane do wyższej kondygnacji, pod odnowione weneckie tarasy. Planowana jest też kawiarnia. Całość inwestycji wyceniono na 30 467 250 zł.
Źródła:
- www.wroclaw.pl
- www.kochamwroclaw.pl
- www.fotopolska.eu
- www.polska-org.pl
Comments