top of page

Ewangelie


 

    Współczesny Europejczyk jest bardzo sceptyczny do religii i historii z nią związanej. To, co niegdyś było aksjomatem, obecnie jest poddawane krytyce i odrzucane. Bardzo często odrzucenie nie idzie w parze z wiedzą. Wystarczy powiedzieć: „to wszystko wymyślili księża” i sprawa wydaje się być załatwiona. Nie ma dociekania prawdy.


    Nie jest to zjawisko nowe. Już w wieku XVII dość gwałtownie negowano wiarygodność Biblii. Hugo Grocjusz, holenderski filozof i prawnik oraz Baruch Spinoza (filozof portugalsko-żydowski) byli jednymi z pierwszych, którzy podważyli wiarygodność Nowego Testamentu. Co nie znaczy, że podważali istnienie Boga, jako siły stwórczej.


    Również obecnie neguje się istnienie takich postaci jak Abraham, Mojżesz, czy też Salomon. Ba, neguje się historię Jezusa z Nazaretu, a także to, że istniał naprawdę. Pomimo, że istnieje również w historii poza chrześcijańskiej.


    Przeciętny człowiek nie jest w stanie zrozumieć sposobu przedstawienia historii w czasach starożytnych, a jest ona odmienna od współczesnego. Chrześcijaństwo opiera się przede wszystkim na tradycji. Na jej podstawie powstała Biblia. Również jako dzieło historyczne i teologiczne. Wojciech Gajewski zauważył, że gdybyśmy równie krytycznie co do Nowego Testamentu podeszli do innych źródeł epoki, „moglibyśmy zapomnieć o prowadzeniu badań naukowych nad starożytnością. Krok po kroku każde inne mogłoby zostać podważone i pozbawione wiarygodności. Doskonałym przykładem jest twórczość Józefa Flawiusza i problem spisu ludności w 6 r. n.e., przeprowadzonym za Kwiryniusza. Flawiusz jest jedynym historykiem starożytnym potwierdzającym fakt przeprowadzenia takiego spisu. Nikomu z krytyków NT nie przychodzi jednak na myśl, aby z powodu braku informacji w innych dziełach antycznych, odrzucić wiadomość o spisie zamieszczonym przez Flawiusza. Tymczasem tak właśnie postępuje się w przypadku informacji zawartych w Ewangeliach”.


    Karty Ewangelii nie zostały napisane przez „naprutych winem” księży kilka lat temu. Cztery Ewangelie spisane były na podstawie tradycji już w czasach starożytnych. Orygenes (ok. 185 r. – 254 r.) korzystał z nich całymi garściami. Pisał, że dowiedział się o nich z przekazów i już wówczas były one akceptowane w całym Kościele. (Quae sola in uniwersa Dei Ecclesia quae sub coelo est citra controversiam admittuntur).


     Luis-Emile Bougaud:


    A jeśli on je znał, musieli je znać także jego współcześni. To też dawna apologetyka przytacza mnóstwo tekstów świadczących, iż mieli je w ręku Klemens Aleksandryjski, Ammonjusz, św. Grzegorz Cudotwórca, św. Cyprjan, św. Hipolit i mnóstwo innych, o których niema potrzeby się rozwodzić, ponieważ istnienie Ewangelij w III wieku nie jest przez nikogo zaprzeczone; przeciwnie są one przytaczane, komentowane i roztrząsane przez wszystkich.


     O Ewangelii pisał w 207 r., słynący z krasomówstwa Tertulian:


    Powagę Ewangelji poręczają nam założone przez apostołów Kościoły, które nam je przekazały. Mówię tutaj przedewszystkiem o Ewangelji św. Mateusza i św. Jana, ale mógłbym także wymienić św. Marka, ponieważ opowiadanie jego przypisuje się Piotrowi, którego był sekretarzem, jakoteż św. Łukasz, którego opowiadanie przypisywane jest Pawłowi.


    Tertulian już w II wieku znał cztery Ewangelie. Co więcej dowodził, że pochodzą one bezpośrednio od Apostołów i ich uczniów. Nie jest to jednak najstarsze źródło, które dowodzi istnienia Ewangelii. Otóż św. Justyn, jeden z najstarszych pisarzy starochrześcijańskich napisał ok. 155 r. swoją pierwszą Apologię. W 68. rozdziałach zawarł swój sprzeciw wobec rzymskiego podejścia do chrześcijan. Do cesarza Antonina Piusa pisał:


    W dzień zwany dniem słońca (niedzielę), mieszkańcy miast i wsi zbierają się pospołu, iżby słuchać czytania Pamiętników apostołów albo pism proroków, według tego, jak czas pozwala. Kiedy lektor skończy, przewodniczący wygłasza mowę, zachęcając ich do naśladowania tych wzniosłych nauk.


    Tertulian już wtedy owe „Pamiętniki” nazywał Ewangeliami, które „były ułożone przez uczniów Chrystusowych i przez ich towarzyszy”. Skoro czytali je pierwsi chrześcijanie, ukrywający się w katakumbach i jaskiniach, to tradycja ta istniała już za czasów Tertuliana. Czy także w latach wcześniejszych?


    Luis-Emile Bougaud:


    Pomiędzy zatem rokiem 120 a 80, w tej dawnej epoce, kiedy Ewangelje zaledwie zostały napisane, kiedy apostołowie żyją jeszcze i nie można ich traktować jak przodków, - kiedy żywe słowo Chrystusa nie wywołuje potrzeby uciekania się do pisanego, - w szczupłej liczbie pism tak krótkich nie znajdujemy prawie żadnego bez jakiejś dosłownej cytaty z czterech Ewangelij – a każda z nich zaznacza świętość księgi, z której jest wyjęta: Scriptum est; - Napisano jest, jako zbioru, gdzie się znajdują słowa Pana Jezusa; a z czterech Ewangelistów, którzy zebrali te słowa, mamy wymienionych dwóch w dziesięciowierszowym urywku, ocalałym z wielkiego dzieła Papiasza.


    Obecny stan wiedzy pozwala nam datować Ewangelię wg. św. Marka (najstarszą) na lata ok. 65-73 r. W naturalny sposób wszystkie cztery ulegały zmianom, kiedy były przepisywane, tłumaczone na inne języki, ale sens wypowiedzi pozostał ten sam. Wiemy to z porównania kart Ewangelii z pismami starożytnych.


    Zwolennicy hasła: „Biblia jest sfałszowana” próbują między innymi dowodzić, że Ewangelia św. Jana powstała dopiero 160 (około) lat po Chrystusie. Pomimo, że w Bibliotece Johna Rylanda w Menchesterze znajduje się relikt o numerze „52”, którym jest fragment tejże Ewangelii, datowany na rok 125 po Chrystusie. Odkryty w 1934 r. fragment dowodzi, że ta część Nowego Testamentu (najstarszy fragment odpisu jaki znamy) została zapisana zaledwie około 35 lat po śmierci św. Jana.


    Inny artefakt, oznaczony nr. „75” datowany jest na lata 175 – 225 naszej ery. On również stanowi fragment Ewangelii i to dokładnie taki sam, jak znamy ze współczesnych przekładów biblijnych. Nie zmienił się przez prawie dwa tysiące lat!


    Tak więc słowa zawarte w Nowym Testamencie zmieniają sią na skutek coraz to nowszych, dokładniejszych tłumaczeń. Nie zmienia to jednak przesłania Pisma Świętego. Dla wielu ludzi wygodnie jest po prostu żyć „po swojemu”. To oznacza, że wybierają sobie z chrześcijaństwa to, co im odpowiada, odrzucając to, co do ich wizji świata nie pasuje. Aby się jakoś przed sobą usprawiedliwić muszą zanegować prawdziwość Ewangelii. Kiedy ktoś przekona samego siebie, że Biblia jest sfałszowana przez pazerny kler, który musi trzymać w ryzach swoje otępione intelektualnie owieczki, to od razu żyje mu się lepiej – „hulaj duszo, piekła nie ma”. Skoro to wszystko fałszerstwo, to przecież nie ma problemu z seksem pozamałżeńskim, bo to przecież miłe i przyjemne, więc biblijne „nie cudzołóż”, promowane również przez Jezusa nie ma już zastosowania w praktyce. Biblijny Jezus się mylił, bo to fałszerstwo. Nie musimy też chodzić do Kościoła, który założył biblijny Jezus, bo to fałszerstwo, więc… jakie „pamiętaj, abyś dzień święty święcił”? „Do kościoła chodzę jak mam potrzebę”; „Modlę się w domu, bo nie potrzebuję Kościoła do relacji z Bogiem”. Oczywiście, skoro nie wierzę, że to Bóg ten Kościół założył (jaki by nie był – ułomny od początku). „Czcij ojca swego i matkę swoją”? A po co? Nawet ich nie lubię, skrzywdzili mnie. „Kochaj bliźniego”? „Tak, no ale nie takiego…”. „Nie kradnij”? – „ja tylko odbieram to, co moje”…itd. Człowiek wszystko sobie wytłumaczy, żeby uzasadnić swój sprzeciw wobec życia wg. nakazów biblijnych. Nawet grzech ciężki przestaje być traktowany w takich kategoriach i nie ma potrzeby się z niego spowiadać. Co czyni spowiedź i Komunię świętokradzkimi. Ba! Niektórzy w ogóle, zwłaszcza na Zachodzie nie czują potrzeby spowiadania się. Po co? Skoro nie grzeszą….


    Dzisiaj ktoś, kto żyje wg. propozycji Boga zapisanej na kartach Ewangelii postrzegany jest jako radykalny świrus, „mocher”. Tym bardziej znienawidzony i atakowany, im bardziej uśmiechnięty i szczęśliwy.


Kto szuka prawdy, zapewne ją znajdzie, ale trzeba tego chcieć. Ja jestem drogą, prawdą i życiem. - powiedział Jezus. Ten biblijny Chrystus Jezus...



    „Ufność w Biblii i Dzienniczku św. Faustyny”:


    Jezus przyszedł na świat w grocie w pobliżu Betlejem. Okoliczności Jego narodzin spowodowały, że Jego rodzice, by ocalić życie nowo narodzonego Dziecka, musieli uciekać do Egiptu. Dopiero po śmierci zazdrosnego o swą władzę króla Heroda powrócili do ojczyzny i zamieszkali w Nazarecie, miejscowości położonej w Galilei, uważanej przez dumnych Judejczyków za grzeszną i niewierną. Około trzydziestego roku życia Jezus rozpoczął swą publiczną działalność, którą zainicjowało przyjęcie chrztu w Jordanie od spokrewnionego z Nim Jana Chrzciciela.


Początkowo nieznany, szybko zdobył sobie rozgłos dzięki dokonywanym przez siebie cudom: uwalnianiu ludzi od złych duchów, uzdrowieniom, a nawet wskrzeszeniom. Jego działalność przysporzyła Mu takiej popularności, że chodziły za Nim tłumy. Sam Jezus wydawał się jednak obojętny wobec wzbudzanego przez siebie zainteresowania. Zakazywał uczniom i samym złym duchom opowiadania o dokonanych przez Niego znakach. Często też wymykał się w odludne miejsca, by w odosobnieniu spędzać czas na rozmowie ze swoim Ojcem.


Za koniec tego okresu możemy uznać rozmowę, która odbyła się w okolicach Cezarei Filipowej. Jezus zapytał wówczas swoich uczniów, co o nim sądzą tłumy. W odpowiedzi usłyszał, że uważany jest za niezwykłą postać, za proroka przekazującego słowa Boga. Kiedy o swoją opinię zostali zapytani uczniowie, w ich imieniu przemówił Piotr, wyznając, że odkrył w swoim Mistrzu oczekiwanego od wieków Mesjasza.


22. XII 2023 r.

 

Źródła:

- „Narodziny Jezusa z Nazaretu. Dylematy i propozycje.”, Wojciech Gajewski

- „Ufność w Biblii i Dzienniczku św. Faustyny”, ks. M. Ciunel, s. M. E. Gemza

- „Jezus Chrystus”, Louis-Emile Bougard

Tagi:

bottom of page