top of page

Historia pewnej pandemii cz. I(2)


 

    Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) w marcu 2020 roku ogłosiła pandemię wywołaną przez wirus Sars-Cov-2. Wirus, za którego wyizolowanie wyznaczono nagrodę w wysokości 1,5 mln euro. Zdaje się, że do tej pory nikt nagrody nie odebrał… Tymczasem dość szybko, nie wiedząc z czym mamy do czynienia znaleziono remedium na medialnego wirusa-celebrytę. Lekki sarkazm pojawia się w tym miejscu nie ze względu na brak empatii w stosunku do osób dotkniętych działaniem owego wirusa, ale ze względu na śmieszne, w porównaniu z całym mnóstwem innych wirusów destrukcyjne działanie tegoż na ludzki organizm.



    Na marginesie warto dodać, że profesor Simon nazywa owego wirusa „niewidzialnym”. Faktycznie, jest on niedostrzegalny ludzkim okiem, ale czy niewidzialny? Polemizowałbym… Autorytet-celebryta zauważył „niewidzialność” wrażego wirusa w książce, na okładce której przedstawiono go, a właściwie jego symulację komputerową, gdyż właściwego wirusa nikt nie wyizolował. Bardzo to ciekawe…


    Wszystkie główne środki przekazu mówiły jednym głosem: „Pandemia, straszna pandemia!” Toż samo głosili politycy (nie wszyscy – trzeba uczciwie zaznaczyć) brylujący przed telewizyjnymi kamerami, czy wypowiadający się w trakcie audycji radiowych. Z pandemicznego przekazu nie wyłamała się także prasa. Były jednak ośrodki przekazu, które przeczyły ogólnie przyjętej narracji. Do nich możemy zaliczyć oficjalne dane państwowe, zamieszczane przez organa państwowe. Każdy, kto zadał sobie odrobinę trudu i zajrzał na strony internetowe Ministerstwa Zdrowia, Urzędu Statystycznego, itp. bez trudu mógł stwierdzić, że pomiędzy oficjalnymi danymi państwowymi, a tym co mówią politycy istnieje poważny rozdźwięk. Delikatnie rzecz ujmując. Mówiąc wprost, dane dotyczące zachorowalności na Covid-19 były bardzo często zafałszowane, zmieniane, korektowane. Nawet na dzień dzisiejszy można przyjąć, że pandemia, która wstrząsnęła światem nie była groźniejsza w swych skutkach od grypy, która co kilka lat dziesiątkuje populację Polaków. Tak wynika ze statystyk, które i tak są mocno naciągane i nierzetelne, a więc ciężko na ich podstawie wysnuć jakieś stuprocentowo pewne wnioski.


    www.poradnikzdrowie.pl:


    „Jak dziś w obliczu wzrostu przypadków zakażeń koronawirusem w Polsce wyglądaj najnowsze statystyki? Ile osób zmarło w 2020 roku na grypę, a ile na COVID-19? Choć rzeczywiście niektóre objawy tych dwóch wirusów są do siebie bardzo podobne, a część osób przechodzi koronawirusa bezobjawowo lub lekko wskaźniki śmiertelności niestety wyraźnie mówią, że nowy, niepoznany jeszcze wirus wcale nie równa się grypie, czy przeziębieniu. Co ciekawe w tym roku odsetek umieralności na grypę, czy zapalenie płuc wyraźnie spadł i jest najniższy od pięciu ostatnich lat.


    Dla grypy współczynnik śmiertelności to 0.002, a dla koronawirusa – 3,4 proc. Już te dane pokazują, że różnica jest bardzo duża. Co jest tego powodem? Odpowiedź jest prosta: pandemia. Większa dbałość o higienę i zachowywanie dystansu społecznego chronią nie tylko przed koronawirusem, ale też grypą. Ta druga jest jednak najwyraźniej łagodniejsza dla ludzkiego organizmu.


    Jak wynika ze szczegółowych danych podawanych od początku trwania pandemii przez Ministerstwo Zdrowia z powodu koronawirusa w Polsce zmarło już 2867 osób. Jeśli zaś chodzi o grypę, to w tym roku odnotowano z jej powodu tylko 62 zgony”.


    Można to interpretować w ten sposób, a można dojść do wniosku, że przypadki grypy były klasyfikowane jako Covid-19. Zwłaszcza, że za to drugie można było otrzymać pieniążki.



    Z uporem maniaka, wbrew obowiązującemu prawu, rząd ścigał tych, którzy nie chcieli podporządkować się rygorystycznym, a często pozbawionym logiki rozporządzeniom. Próbowano wszelkich sposobów, żeby nakłonić ludzi do poddania się eksperymentalnej iniekcji domięśniowej, jako „skutecznej” i „bezpiecznej” formie ochrony przed zakażeniem (co okazało się kłamstwem) lub poważnymi następstwami choroby (czego nikt w wiarygodny sposób nie udowodnił). Dzisiaj już mamy za sobą pierwsze wygrane procesy i zasądzone odszkodowania za powikłania poszczepienne. Procesy sądowe przebiegły także po myśli przedsiębiorców, których wyłapywano podczas protestów na ulicach miast i zamykano w aresztach. Składy sędziowskie nie miały żadnych problemów z uniewinnianiem osób, które zostały ukarane przez stróżów bezprawia przebranych w policyjne mundury za to, że nie nosiły masek na twarzy. Masek, które w żaden sposób nie chronią przed wirusami, a które dla ochrony przed wirusami (albo z innych powodów) nakazano nosić społeczeństwu. Jak słusznie zauważył profesor Ryszard Zajączkowski: „miała być walka z pandemią w obronie ludzi, a jest walka z ludźmi w obronie pandemii”.



    Nie tylko zwykli, szarzy obywatele byli poddawani naciskom i restrykcjom ze względu na wyłamanie się z opresyjnych i bezprawnych poczynań władzy państwowej. Do uległości zmuszano nawet państwa. Przykładowa Białoruś – kraj, który nie chciał podporządkować się polityce światowych globalistów, została ukarana sankcjami gospodarczymi. Skutkiem nałożonych sankcji była utrata przez Białoruś około 20% swojego budżetu. Konsekwencją było odepchnięcie reżymu Łukaszenki od Zachodu w kierunku Rosji. To oczywiście tylko jeden z powodów, ale jednak.


Lekarzy, którzy nie zgadzali się z głoszoną narracją pozbawiano prawa wykonywania zawodu, a dziennikarzy, którzy, jak chociażby Jan Pospieszalski chcieli rozmawiać, wyrzucano z telewizji. Propagandowa tuba, jak cały bliski nam świat nie znosi próżni. Na miejsce wartościowych dziennikarzy wchodzili ludzie pokroju Jakimowicza, byłego złodzieja i rabusia cmentarnego.



     W tym czasie nastąpił też wysyp ekspertów, którzy mieli monopol na prawdę i wiedzę. Do tego stopnia, że nie widzieli potrzeby żadnej dyskusji – fachowcy bez ogłady i pokory, jak chociażby, wspominany już prof. Simon. To kolejny etap upadku autorytetów, których zdanie można kupić za nędzne srebrniki splamione ludzką krwią. Taką mam o tym opinię.


Z zadziwiającą prędkością niektóre gremia zorientowały się w sytuacji w jakiej znalazł się świat, a ich przedstawiciele zaczęli głosić nieunikniony postęp dziejowy, na który skazana jest nasza przyszłość. Klaus Schwab, człowiek zarządzający Światowym Forum Ekonomicznym napisał książkę pt. „Covid-19: The Great Reset”. Opisuje w niej nowy świat, który ma nadejść po epoce chrześcijańskiej liczonej od nadejścia Chrystusa. Nowa era, wyznaczona po koronawirusie będzie czasem rządów banków centralnych i ogromnych korporacji. Stąd tak silne parcie na wyeliminowanie fizycznej gotówki z rynku i zniszczenie średnich przedsiębiorstw. Schwab nie jest byle pisarzem, który popuścił wodze fantazji. To bardzo wpływowy człowiek.


    Oto, co zanotowałem sobie dnia 6. IV 2020 r. Warto to przypomnieć, zapamiętać i wyciągnąć wnioski:


    Premier Morawiecki  twierdzi, zdaje się nad wyrost, że mamy do czynienia z pandemią. Pochodzenie wirusa nie jest nam dzisiaj znane, chociaż od początku pojawiają się teorie spiskowe próbujące nas przekonać, że jest to działanie celowe, albo przypadkowy efekt uboczny jakiegoś laboratorium pracującego nad bronią biologiczną. USA oskarżają Chiny, Chiny oskarżają USA. Lewacy twierdzą, że z pewnością można by w łatwy sposób uniknąć pandemii. Wystarczy tylko, jak twierdzi pani dr Sylwia Spurek „zrezygnować z zabijania zwierząt i jedzenia zwierząt”.


        Rząd PiS podjął szereg trafnych decyzji i chwała mu za to, ale niestety podjął też szereg decyzji z którymi nie mogę się zgodzić.


Dzisiaj więcej rzeczy nie wiemy, niż wiemy. Orędzia premiera Morawieckiego i ministra Szumowskiego trwają i trwają, a żeby usłyszeć jakieś konkrety trzeba wytrwać do końca. Przy czym bardziej szczery wydaje się być minister Szumowski, który mówi, że wiele rzeczy nie wie i nie potrafi przewidzieć.


     Nie tylko minister Szumowski niewiele wie. Otóż plan rządu na czas zarazy, świadczy o tym, że żadnego konkretnego planu nie ma. Mamy za to do czynienia z całą masą nieprzemyślanych rozporządzeń. Ot, ktoś tam w szatni rzucił hasło „robimy to i to”, ktoś inny przyklasnął, jeszcze inny strategicznie sprawę przemilczał; coś tam zapisano na kolanie i mamy. Co mamy? Całe mnóstwo rozporządzeń (często niezgodnych z obowiązującym prawem, czyli bez konieczności respektowania przez obywateli), które tłamszą wolność jednostki w imię… No właśnie, w imię czego?


        W imię jakiej potrzeby zakazano wstępu do lasów? Jak to ma wpłynąć na powstrzymanie wirusa? Nawet nie mam pomysłu, jak rozwikłać tę zagadkę. No i dlaczego do 11 kwietnia? Czy już później w lesie będzie bezpiecznie? Czy to, że w lesie miało miejsce jakieś zgromadzenie, powinno skutkować zakazem dla wszystkich? Czy zabierzemy noże wszystkim w okolicy, jeśli w pobliżu ktoś zginie od pchnięcia nożem?


       Wprowadzono zakaz handlu na bazarach, targowiskach... Mnóstwo drobnych handlarzy, sprzedało płody rolne za bezcen, albo oddało nieodpłatnie, żeby się nie zepsuły. Po kilku dniach zakaz cofnięto. Słusznie, ale ilu handlarzy już się nie podniosło z tego upadku? To przykre, zwłaszcza jak się patrzy na upadek polskich przedsiębiorców, którzy handlowali w pobliżu sklepów należących do kapitału zagranicznego, których zakazy nie objęły.



    Były samorządy, które postanowiły skrócić godziny działania targowisk. Oczywiście dla bezpieczeństwa. No bo jak wszyscy przyjdą między godziną ósmą a trzynastą, to jest bezpieczniej niż w godzinach 8.00 – 16.00. Absurd.


    Wprowadzono specjalne godziny dla osób starszych, szczególnie podatnych na konsekwencje wynikające z zarażenia. Nie trzeba być jasnowidzem, żeby stwierdzić, że to kolejny przepis, z którego pewnie trzeba się będzie wycofać. Część osób dostało mandaty za złamanie tego rozporządzenia, ale nawet nie muszą uiszczać opłaty, gdyż wystawienie go jest bezprawne. Nie oszukujmy się; jeśli premier coś rozporządza, to nie jest to automatycznie najświętszy kodeks prawny. Wystarczy sobie przypomnieć satrapę Donalda Tuska, kiedy oznajmił kiedyś społeczeństwu, że nie musi płacić abonamentu telewizyjnego. Nieszczęśliwcy, którzy w to uwierzyli zostali ukarani finansowo.


        Małżeństwo, które mieszka w jednym domu, śpi w jednym łóżku nie może wyjść na zewnątrz trzymając się za rękę, czy chociażby iść obok siebie, gdyż przepis nakazuje im zachować odpowiednią odległość względem siebie. No brawo!


        Siedemnastolatek, który może pracować, prowadzić samochód, nawet mieć dzieci, nie może bez opiekuna pełnoletniego wyjść z domu...


        Nie wolno jechać do myjni, aby umyć samochód, gdyż grozi za to mandat, ale za brudny samochód też grozi mandat.


        Ekipa budowlana, która mieszka w jednej kwaterze, korzysta z jednej toalety, jednego stołu do jedzenia, jednego pojazdu do poruszania się do pracy, w pracy ma obowiązek zachować odstęp - 1,5 metra jedna osoba od drugiej.


        Służba zdrowia postawiona jest w stan pełnej gotowości, przy czym pękła bańka mydlana dobrobytu i państwa „bez deficytu”. Okazało się, że brakuje wszystkiego. Nie tylko specjalistycznego sprzętu, ale również podstawowych środków bezpieczeństwa, jak maseczki i rękawiczki ochronne. To naprawdę jest tak niewielki wydatek, że nawet nie warto sobie zawracać głowy takimi kosztami. A jednak brakuje. Pomimo, że na rynku jest! Brakuje, pomimo, że decydenci mówili od początku, że wszystko jest w porządku. Pan Szumowski twierdził, że jesteśmy „w pełnej gotowości”, a lekarze, sanitariusze i personel szpitala twierdził zupełnie co innego. Do tego nasi rządzący „wiedzą, co zrobić, żeby wirus się nie rozprzestrzeniał”. Więc skąd tyle nietrafionych decyzji, z których się trzeba było wycofać?!



    Widzimy protesty w szpitalu łomżyńskim, gdzie dyrektor zrezygnowała ze swojej funkcji. Słyszymy wypowiedzi lekarzy, którzy boją się przyjść do pracy bo nie mają zapewnionego bezpieczeństwa. Ze strony polityków… wojna o władzę.


Widzimy prośby ze strony szpitala w Ostrowi Mazowieckiej, któremu również brakuje podstawowych rzeczy niezbędnych do ochrony zdrowia i życia. Być może wielu życzliwych ludzi odsprzedałoby szpitalowi to i owo za niewygórowaną cenę, ale… rząd zakazał sprzedawać, więc nie ma jak kupić.


Szpital w Ostrowi Maz. zaapelował o pomoc w zebraniu funduszy na: „maseczki chirurgiczne, fartuchy jednorazowe, termometry bezdotykowe i płyny do dezynfekcji rąk, powierzchni oraz sprzętu i aparatury medycznej.” W państwie dobrobytu?


       Nie wiemy jeszcze wszystkiego, bo personel medyczny ma zakaz wypowiadania się. Czy to dlatego, że wszystko jest w porządku i nie ma nic do ukrycia?


        Najważniejsze przy tym są wybory. Co tam, że gospodarka pada na „twarz”. Co tam, że szaleje groźny wirus, który niesie śmierć. Chodźcie na wybory przyjaciele, bo wirus wtedy będzie miał wolne. Czy to aby bezpieczne? No bo jeśli nie jest bezpieczne wyjście do lasu, czy kościoła, to jak ma być bezpieczne uczestnictwo w wyborach?


        Można by wprowadzić stan nadzwyczajny, za którym idą pewne uwarunkowania i przepisy prawne, ale decydenci bronią się przed tym rękami i nogami. Wiedzą, że wówczas wybory mogłyby być przesunięte i musieliby wypłacić odszkodowania za swoje decyzje. Lepiej w nocnym głosowaniu zmienić (niezgodnie z prawem) ordynację wyborczą i spróbować przechytrzyć słabszych graczy na arenie politycznej. Co tam, że ktoś może się zarazić i umrzeć, ważne żeby wcześniej oddać głos na dzielnych obrońców narodu. Co prawda prezydent Duda twierdzi, że jeśli jest możliwe pójście do sklepu, to jest i na wybory, ale… Przepraszam, jeśli jest możliwe pójście do sklepu, czy na wybory, to dlaczego nie jest możliwe pójście do lasu, kościoła, pracy…? Ja rozumiem, że w składzie sędziowskim jest pani Gersdorf i czekamy aż jej kadencja się skończy, żeby to dobrze rozegrać, ale… nasza gospodarka pada!!!


bottom of page