top of page

Koloniści niemieccy

Dawna Rzeczpospolita była krajem wielokulturowym. Zamieszkiwali ją licznie, oprócz Polaków również Żydzi, Litwini, Białorusini, Ukraińcy, Tatarzy, Rosjanie oraz Niemcy. Taka wielokulturowa mieszanka stanowiła materiał iście wybuchowy. O ile nie było większych problemów z tymi, którzy byli zwolennikami asymilacji i sympatyzowali z ideą wielkiej, potężnej gospodarczo Polski, to większość ludności napływowej, szczególnie wyznania mojżeszowego nie była zainteresowana asymilacją i wspólnym życiem. W takich sytuacjach, gdzie na jednym terenie żyją dwie (lub więcej) odmienne kultury tworząc sztuczny konglomerat, prędzej czy później dochodzi do konfliktu.


Przedstawiciele różnych nacji, kultur, czy religii mają niejednokrotnie odmienne dążenia i drogi do celu. Dlatego skonfliktowanie się z państwem ościennym, nieodzownie powodowało konflikt z mniejszością, która się z tym państwem w jakiś sposób identyfikowała. Podobnie rzecz się ma na gruncie religii i kultury.


Ówczesna, wielokulturowa Polska przyciągała do siebie wielu obcokrajowców, imponując im wolnością i tolerancją, o jakiej w innych krajach mogli tylko pomarzyć. Nawet w czasie, kiedy w innych miejscach na świecie rozwijał się niezdrowy nacjonalizm, w Polsce proponowano ideę narodową, w myśl której każdy mógł należeć do narodu polskiego na takich samych prawach jak rdzenni mieszkańcy. Znany działacz narodowy, przyjaciel Romana Dmowskiego Wincenty Lutosławski określił tę ideę słowami:


Do polskiego narodu należą spolszczeni Niemcy, Tatarzy, Ormianie, Cyganie, Żydzi, jeśli żyją dla wspólnego ideału Polski. Murzyn lub czerwonoskóry może zostać prawdziwym Polakiem, jeśli przyjmie dziedzictwo duchowe polskiego narodu, zawarte w jego literaturze, sztuce, polityce, obyczajach, i jeśli ma niezłomną wolę przyczynienia się do rozwoju bytu narodowego Polaków.


Jakże odmienny był nacjonalizm niemiecki, który odwoływał się do więzów krwi. Jakże odmienne było podejście talmudycznych żydów, którzy za swojego bliźniego uważali drugiego człowieka, ale drugim człowiekiem mógł być tylko żyd.


W czasie powstania styczniowego z roku 1863 Rząd Narodowy wydał (26 marca) odezwę zatytułowaną: „Rząd Narodowy Polski do mieszkańców Polski niemieckiego pochodzenia”. Miała ona na celu dotarcie do osadników niemieckich z apelem o wsparcie, albo chociaż o bierność wobec walki narodowowyzwoleńczej. Apel podyktowany był doświadczeniami z lat wcześniejszych, a przede wszystkim powstaniem z roku 1831, kiedy Niemcy nie zachowali się z godnie z pokładanymi w nich nadziejami. Oto fragment odezwy:


Mieszkańcy Polski niemieckiego pochodzenia! Przejmijcie się tym przekonaniem, że wolność i równość wpisane na naszej narodowej chorągwi są zapewnione wszystkim bez wyjątku mieszkańcom Polski. Nowa wasza ojczyzna chce w was widzieć i postępować z wami jak z rodzonymi dziećmi, a w zamian ma prawo żądać i oczekuje jeżeli nie ofiar i poświęceń, jakich dowody składają rodowici Polacy, to przynajmniej spokojnego, godnego i prawdziwie chrześcijańskiego zachowania się.


Niestety apel władz polskich nie przyniósł większego efektu. Koloniści niemieccy ponownie nie zachowali się jak lojalni obywatele Rzeczpospolitej. Interes Polski stał w konflikcie z interesem Niemców, którzy byli przecież jednym z zaborców, którzy podzielili Rzeczpospolitą między siebie. Jeśli chodzi o tereny z pogranicza Mazowsza i Podlasia, to mniejszość Niemiecka i Żydowska była tą, która najchętniej występowała przeciwko dążeniom narodowowyzwoleńczym Polaków. Niejeden Niemiec otrzymał medal z napisem: „za stłumienie polskiego buntu” (ЗА УСМИРЕНИЕ ПОЛЬСКАГО МЯТЕЖА).

Paproć, Niemcy, Osadnicy, 1939, Ewangelicy,
Paproć Duża na mapie google.

Oczywiście byli też Niemcy, którzy ulegli spolszczeniu, albo utożsamiali się w jakiś sposób z nową ojczyzną i walczyli w szeregach powstańczych po stronie Polaków, jednak była to zdecydowana mniejszość. Przeciętny deutscher kolonist pilnował swojego interesu i czuł się po prostu Niemcem, a ze względu na status społeczny gospodarzem – bauerem. Niepodległa Polska nie była bytem, który był w jego interesie. W odróżnieniu od chłopów pańszczyźnianych, osadnicy (nie tylko niemieccy) stanowili ludność czynszową; w tym znaczeniu, że byli gospodarzami samodzielnymi – włościanami można by rzec. Z pewnością czuli się lepsi od wielu okolicznych gospodarzy i trzeba oddać im sprawiedliwość, że w sprawach gospodarczo-handlowych niejednokrotnie byli lepsi i świetnie sobie radzili.


Sytuacja mieszkańców ziem polskich zmieniła się po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w roku 1918. Teraz, wreszcie Polacy byli panami we własnym domu. Niemcy zamieszkujący tereny odrodzonej Polski musieli spokornieć, jeśli chcieli przetrwać w jej granicach. Ponieważ osadnicy niemieccy byli chrześcijanami, to asymilacja z katolickim narodem polskim przebiegała w sposób naturalny. Inaczej było z ludnością wyznania mojżeszowego, która tworzyła enklawy i nie wyrażała chęci na bratanie się z innowiercami. Większość Żydów nawet nie znała języka polskiego. Wiele to mówi o ich stosunku do Polski i polskości.


Jedną z najbardziej znanych i ciekawszych osad niemieckich w tzw. Prusach Nowo-Wschodnich była Paproć Duża (pierwotnie Königshuld, a potem Gross Paprotsch). Plany dotyczące zasiedlenia terenu, na którym do dzisiaj znajduje się wioska, opracowano po trzecim rozbiorze Polski, w roku 1799. Wg. nich zakładano osiedlenie się tutaj około 300. osadników, z których pierwsi przybyli w te strony w roku 1803. Na silnie zalesione wówczas tereny przybyli osadnicy z Meklemburgii, Wirtembergii, Saksonii… Oprócz Paproci Dużej założyli w pobliżu Andrzejewa takie wioski jak Luisenau (obecnie Pęchratka), czy Mecklenburg (Kowalówka).


Władze pruskie, wprowadziły nową administrację. Ziemie rolne, a przede wszystkim lasy podzielono. Powstały w ten sposób nadleśnictwa Pułtusk, Brańszczyk i Jasienica, na terenie których nowi osadnicy mieli bardzo dobre warunki do gospodarki leśnej. Karczowane lasy przynosiły wymierny zysk dla nowych mieszkańców tych ziem. Drewno z polskich lasów było spławiane do Gdańska i tam sprzedawane.


Osadnicy niemieccy znani byli również z hodowli dobrych wołów oraz wyrobu narzędzi gospodarczych. Niemcy, jako, że byli ewangelikami, wybudowali też kościół na swoje potrzeby. Dzisiaj już nieistniejący, był niemym świadkiem ślubu przyszłego Marszałka Józefa Piłsudskiego z Marią Juszkiewiczową. Z czasem obok Paproci Dużej powstała także Paproć Mała, w której liczniej niż Paproci Dużej mieszkali również Polacy.


Michał Mońko:


Potomek niemieckich osadników, nieżyjący już Stanisław Knajp, z którym począwszy od 1976 roku kilkakrotnie rozmawiałem, twierdził, że Niemcy dość szybko nabrali szacunku do Polaków. Przekonali się, że Polacy dorównują im w pracowitości, przewyższają zaś w umiejętnościach budowy domów, w stawianiu pieców i w osuszaniu pól po powodziach. (…)

Stanisław Knajp opowiadał, że Niemcy z Paproci wspierali polskie powstania i wiernie służyli w polskim wojsku. Podczas wyprawy Napoleona na Moskwę w 1812 roku, kilku Niemców z Paproci Dużej zaciągnęło się do wspomagających Francuzów wojsk wirtemberskich i westfalskich.

Siedemnaście lat potem, w czasie powstania listopadowego, polscy Niemcy z Paproci, Borku i Ruskołęki pełnili służbę w łomżyńskiej Gwardii Ruchomej. (…)

W roku 1851 przyszedł do wsi pastor Juliusz Mrongowius, dawniej członek Korporacji Akademickiej w Dorpacie. (…) W czasie powstania styczniowego Mrongowius sprowadzał z Prus transporty broni dla powstańców pułkownika Józefa Konstantego Ramotowskiego „Wawra”, za co był aresztowany i przez cztery lata więziony.

Po upadku powstania polscy Niemcy z Paproci Dużej i z Łomży byli przesiedlani w głąb Rosji.


Po wybuchu Wielkiej Wojny większość niemieckich rodzin wyjechała z objętego wojną terenu i powróciła do zniszczonych domostw po ustaniu działań wojennych. Jednym z nielicznych ocalałych wówczas budynków był kościół. Między Niemcami a Polakami nie było wtedy znaczących konfliktów. Niemcy ulegali polonizacji i zawierali śluby z polskimi sąsiadami. Nauczyciel szkoły elementarnej w Paproci Dużej, Jan Gundlach zasłużył się dla Polski podczas powstania listopadowego. Patriotą był także jego syn Rudolf Gustaw, który również sprzyjał Polakom. Różnica narodowościowa powoli zacierała się a niemieckobrzmiące nazwiska ulegały przekształceniu w taki sposób, aby były łatwiejsze do wymowy przez rdzennych mieszkańców tych ziem.


Szumowo, 1920, Bohater, Andrzejewo, Wyszyński,
Grób W. Beyer'a w Szumowie

W roku 1920, kiedy walki z bolszewikami weszły w fazę decydującą w szeregi Armii Polskiej garnęły się tysiące ochotników. Wśród nich niemieckiego pochodzenia William Beyer – mistrz fechtunku, który wyruszył na wojnę w swoim prywatnym, szarym swetrze. Ponieważ bolszewicy nie mogli pokonać go w walce na szable, uśmiercili go strzałem z pistoletu. Zginął śmiercią bohatera 4 sierpnia 1920 roku na polach Paproci Dużej. Spoczywa na cmentarzu grzebalnym w Szumowie. Po śmierci odznaczony został Krzyżem Walecznych. Tak wspomina Williama Beyer’a jego wnuczka Monika:


W naszej rodzinie Dziadek William był żywą legendą i pozostał nią do dziś w moim sercu. Zawsze ogromnie żałowałam, że nie miałam okazji go poznać, porozmawiać z nim, wypytać o szczegóły z Jego życia. I tak mi żal, że On i Jego towarzysze nie zdążyli się dowiedzieć o Zwycięskiej Bitwie Warszawskiej, zwanej zarazem Cudem nad Wisłą. Zabrakło dziesięciu dni..

Patrząc na Jego portret, raniony odłamkiem pocisku podczas Powstania Warszawskiego, w którym jako żołnierz AK walczył Jego jedyny Syn, zadaję sobie wciąż na nowo pytanie, co mogę, co powinnam czynić, żeby ofiara Jego życia, i życia setek tysięcy poległych w tej wojnie, w obu wojnach światowych, w powstaniach w obronie Polski, w Katyniu – nie poszła na marne. Bóg, Honor, Ojczyzna – to wiem. Ale jak? Z Maryją Królową Polski. Z wiarą, nadzieją i miłością. Tak mi podpowiada ten portret uchwycony niedawno w promieniach słońca.


Niemiecką tożsamość Paproci Dużej zatarła wojna z roku 1939. Przez Andrzejewo i okoliczne wioski, w tym Paproć Dużą ponownie przeszedł front wojenny. W zaciętej bitwie pod Andrzejewem rozbita została polska 18. Dywizja Piechoty. Podobnie jak młodzież żydowska ciążyła ku socjalizmowi ze Wschodu, tak młodzież niemiecka ulegała wpływowi socjalizmu narodowego z hitlerowskich Niemiec. To właśnie głównie młodzież niemiecka wystąpiła przeciwko Polakom po stronie nazistów. W „Monografii Gminy Szumowo” znajduje się relacja Bolesława Cygana, opisana w taki sposób:


Już po wejściu wojsk sowieckich w końcu września 1939 roku B. Cygan został wzięty do młócenia zboża. W jednym ze snopków znajdował się ukryty atlas z mapami Paproci Dużej i okolic, drukowany w Saksonii. Zaznaczone na nich były gospodarstwa zamieszkałe przez Polaków (białe plamy) i Niemców (czarne plamy). Wcześniej, gdy tylko zaczęła się wojna, policja z Jasienicy aresztowała czterech młodych Niemców, członków NSDP [powinno być NSDAP]. Natomiast po rozbiciu części polskiej 18 Dywizji Piechoty pod Łętownicą (12 IX 39 r.) niektórzy żołnierze próbowali ukryć się w zbożach lub zaroślach, by nie dostać się do niewoli. Młodzi osadnicy niemieccy Koch i Gertz z pomocą psów wykrywali uciekinierów i zabijali ich. Z Kochem skomunikowały się załogi dwóch samolotów niemieckich, które wylądowały w pobliżu. Natomiast po ewakuacji osadników – w wyniku umowy niemiecko-sowieckiej – w piwnicach ich domów znajdowano karabiny maszynowe.


Innym świadkiem wydarzeń z roku 1939 była Weronika Nowak. Jej świadectwo także zamieszczono w „Monografii”:


„Organizatorem wszystkich poczynań Niemców w Paproci był Szultz Frantz”. On to postrzelił we wrześniu czterech polskich żołnierzy i przekazał ich oddziałom niemieckim.


W Paproci Dużej mieszkało kilka osób o nazwisku Schulz. Franz Schulz, bo tak nazywał się ten Niemiec, mieszkał przy drodze z Paproci D. do Pęchratki Małej i Króli (Wilhelmdorf) – kolejnej, dużej osady niemieckiej. Wśród nielicznych rodzin polskich, takich jak Waszczukowie, Tyszkowie, czy Borowy, mieszkali również zaciekli wrogowie Polski: Koch i Görtz (zapewne o to nazwisko chodzi w relacji B. Cygana).


W Paproci Dużej mieszkali też inni Niemcy. Ich nazwiska są nam znane; wśród nich przede wszystkim: Buse, Wrede i Hofemann – najliczniej występujące.


Stanisław Knajp, potomek niemieckich osadników z Paproci Dużej wspominał okres po bitwie pod Andrzejewem (12/13 IX 1939 r.) tak:


Do mojej stodoły skoczyło ze dwunastu polskich żołnierzy. Zza płota wyglądają chłopcy Hofemannów. Matka przestraszona podbiegła do nich i prosi: „Nie mówcie Niemcom, że u nas polscy żołnierze”. A któryś z chłopców: „U nas było szesnastu, przebraliśmy ich w cywile”.

18 Dywizja, Andrzejewo, 1939, Koloniści,
Mauzoleum poległych w bitwie pod Andrzejewem

Niemieckie pochodzenie w czasie wojny mogło być także przekleństwem. W czasie okupacji niemieccy osadnicy byli na celowniku żołnierzy podziemia polskiego, z wiadomych względów, ale także Niemców, którzy nie byli pewni ich postawy. Zwierzchnik Kościoła ewangelickiego w Polsce, superintendent (odpowiednik katolickiego biskupa) Juliusz Bursche potępił niemiecką agresję na Polskę, za co został aresztowany i zmarł w więzieniu 20 lutego 1942 r. Hitlerowski aparat urzędniczy zdelegalizował Kościół ewangelicko-augsburski i tępił spolszczonych Niemców na równi z Polakami.


Po wybuchu wojny między Hitlerem a Stalinem, niemieccy osadnicy pod zarządem sowieckim byli nie tylko znienawidzonymi „kułakami”, ale także przedstawicielami wrogiej Rzeszy Niemieckiej Hitlera. Elementem niepewnym byli także dla żołnierzy podziemia polskiego. Marian Bauer wspominał:


Mój ojciec ur. 24 II 1913 r. w Świerżach Zielonych pow. Ostrów Mazowiecka, dwukrotnie przebywał na zesłaniu w Rosji. Pierwszy raz, jako małe dziecko wraz z całą rodziną wywieziony był do Rosji, skąd po wielkich trudach chorzy i wycieńczeni zbiegli z Rosji do Polski. Było to w czasie pierwszej wojny światowej. Niestety tego faktu nie mogę udokumentować, ponieważ byłem małym dzieckiem i niewiele pamiętam. Po raz drugi zostałem schwytany przez NKWD w domu. Mojej rodzinie udało się ukryć. Brata (16 lat) na moich oczach zastrzelili. Zabrano mnie samego. Po długiej podróży w bydlęcym wagonie, wygłodzonego zawieźli mnie z Białegostoku do Ostaszkowa w Kalińskim Obwodzie. Trafiłem tam 5 XI 1943 r.


Rudolf Koch

Ojciec Mariana Bauera doskonale znał zarówno język niemiecki, jak i polski. Z tego tytułu często był wzywany w charakterze tłumacza na pobliski komisariat w Jasienicy. Kiedy się zbytnio ociągał, albo odmawiał był bity, a represje ze strony Niemców dotykały całej jego rodziny.


Marian Bauer trzykrotnie uciekał z transportu w głąb Rosji. W rezultacie pobicia przez jednego z bolszewików, stracił wzrok i do końca życia był ociemniały.


Za Polaka uważał się również Rudolf Koch, potomek osadników niemieckich. Zapytany przez przedstawiciela „rasy panów” o to, czy jest Niemcem Rudolf Koch powiedział, że nie. Dumnie odpowiedział, że jest Polakiem. Kiedy Niemiec powtórzył pytanie przykładając mu broń do głowy, Rudolf Koch ponownie udzielił tej samej odpowiedzi. Pochodził z rodziny całkowicie zasymilowanej i wyznawał wiarę katolicką. Był tak dumnym i honorowym człowiekiem, że pozostawił swój majątek i nie chciał nawet zabrać swoich własnych rzeczy z gospodarstwa, o co usilnie prosiła go rodzina. Podzielił los prześladowanych Polaków, chociaż mógł z łatwością stanąć po drugiej stronie i górować nad innymi.


W czasie wojny, lub po jej zakończeniu rodziny niemieckie opuściły swoje gospodarstwa, Paproć Dużą i okoliczne wioski. Nieliczni, utożsamiający się z polskością pozostali, a ich potomkowie zamieszkują te strony aż do teraz. Różnice narodowościowe zatarły się zupełnie. Dzisiaj większy mamy problem z Polakami, którzy nie mają w sobie nic z polskości i nie utożsamiają się z tym krajem, niż z innymi nacjami, które w efekcie działań wojennych i im towarzyszących zniknęły z krajobrazu naszej Ojczyzny.


 


Źródła:

- „Niemieckie osadnictwo wiejskie między Prosną a Pilicą i Wisłą od lat 70. XVIII wieku do 1866 roku. Proces i jego interpretacje”, Krzysztof Paweł Woźniak.

- „Monografia Gminy Szumowo”, A. Dobroński, M. Żochowski.

- „Ziemia Ostrowska do 1914 roku”, Adam Czesław Dobroński.

- „Andrzejewo. Gmina dwóch Prymasów Polski”, praca zbiorowa.

- prywatne świadectwa

- www.solidaryzm.eu

bottom of page