Ks. Streich (beatyfikacja)
- Wrona
- 26 cze
- 9 minut(y) czytania
Stanisław Kostka Streich urodził się 27. sierpnia 1902 r. w Bydgoszczy jako syn Franciszka i Władysławy (z domu Birzyńskiej). Ochrzczony został w kościele pod wezwaniem św. św. Marcina i Mikołaja. Matka poświęciła go Bogu i zapragnęła by został księdzem. Jego młodszy brat Kazimierz zmarł na błonnicę kiedy miał pięć lat. Drugi z braci miał na imię Czesław (ur. 1913 r.). Po ukończeniu Szkoły Powszechnej i uzyskaniu świadectwa dojrzałości (15. V 1920 r.) wystąpił z prośbą o przyjęcie do Seminarium Duchownego w Poznaniu. Już jako dziecko naśladował kapłanów i odprawiał nabożeństwa w domu rodzinnym. Jego staranie zakończyło się święceniami kapłańskimi 6. VI 1925 r., przyjętymi w Katedrze Poznańskiej z rąk bpa Stanisława Kostki Łukomskiego. Jako młody kapłan skierowany został do pracy duszpasterskiej przy siostrach urszulankach (ul. Sporna w Poznaniu). Uczył też religii w szkole handlowej i jednocześnie studiował filozofię klasyczną na Uniwersytecie Poznańskim.

Bardzo lubił przyrodę, a zwłaszcza górskie wycieczki, na które wybierał się z młodzieżą. Lubił też fotografować otaczający go świat.
W roku 1927 został wikarym w parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa i św. Floriana w Poznaniu. Pełni tę funkcję niespełna rok, aby na kolejnym etapie życia nauczać religii w państwowym seminarium nauczycielskim w Koźminie.
W sierpniu 1929 roku ks. Streich przejmuje obowiązki wikariusza w poznańskiej parafii Bożego Ciała, a w styczniu (do VI 1933 r.) parafii św. Marcina.
Lipiec 1933 r. to czas kiedy zostaje proboszczem parafii św. Barbary Panny i Męczennicy w Żabikowie koło Poznania.
Jedna z uczennic, Stanisława Błażejak wspominała:
Ks. St. Streicha wspominam jako kapłana prawego i świątobliwego. Kierującego się autentyczną miłością Boga i bliźniego. Wiernie przestrzegającego nauki Jezusa Chrystusa i przykazań Bożych. Uczciwie i bogobojnie wypełniającego obowiązki swego kapłańskiego stanu.
Posiadał wyjątkowy dar miłego podejścia do każdej osoby. Począwszy od niemowlaków, dzieci, ludzi młodych po staruszków. Bez względu na to czy był to człowiek biedny, czy bogaty. Przystojny czy zniedołężniały. Wykształcony czy zwykły prostak. Z każdym przystanął i porozmawiał. Był przez to ogólnie bardzo lubiany i szanowany.
Na lekcjach religii ks. Streich szczególną uwagę przywiązywał do przykazania miłości Boga i Bliźniego. Kazał nam bezgranicznie ufać Bogu i szanować każdego człowieka. Bez względu na jego wiek, wygląd i zachowanie się. Nawet tego źle czyniącego, którego zalecał delikatnie, ale odważnie i stanowczo upominać, oraz dużo za takich ludzi się modlić. Przez to (tak tłumaczył) możemy zyskać dużo zasług dla siebie u Boga.

Jeszcze jedną ciekawą rzecz powiedziała S. Błażejak:
Ks. Stanisław Streich proboszcz parafii Żabikowo, do której należał Luboń, wypełniał swe obowiązki kapłańskie bardzo sumiennie, wzorowo naśladując Jezusa Chrystusa. Mimo to czuł ciągły niedosyt swej działalności w dążeniu do świętości. zorientował się, że Luboń stara się o utworzenie odrębnej parafii, zapragnął (gdyby dane Mu było tę parafię tworzyć) wybudować kościół pod wezwaniem św. Jana Bosko.
Inspiracją do tego była przepowiednia w książce (której tytułu nie znam), którą udostępniły mi Siostry Zakonne u których się stołował. Pożyczyła ją im p. Maria Sikorska (znana przedwojenna "społecznica" Lubońska), która całą tę historię i treść owej przepowiedni w 1945 r. opowiedziała mojej mamie w mojej obecności.
Otóż w przepowiedni tej napisane było że: Kapłan, który dobrowolnie podejmie się wybudować kościół pod wezwaniem św. Jana Bosko, zginie śmiercią tragiczną. Wkrótce po tym wybuchła II Wojna Światowa, pod koniec której kościół ten zostanie doszczętnie spalony, ale w krótkim czasie będzie odbudowany.

Starania o budowę kościoła w Luboniu przyniosły efekt. Świątynia została erygowana w roku 1935 i przyjęła wezwanie św. Jana Bosko. Kiedy powstaje parafia w Luboniu, ks. Stanisław obejmuje tam probostwo. Było to 1. X 1935 r. Praca na stanowisku proboszcza nie była łatwa. Ksiądz Streich dał się co prawda poznać z bardzo dobrej strony, bo nie tylko pozyskiwał pieniądze na nowy kościół, ale też dbał o biedotę, której wówczas nie brakowało. Organizował festyny, zawody sportowe, konkursy…
Nie wszystkim podobało się to, co robił ks. proboszcz. Otrzymywał anonimowe listy z pogróżkami, a kościół pod jego zarządem został zbezczeszczony. Włamywacze zniszczyli tabernakulum i szaty liturgiczne. Pobito stróża kościelnego, a księdza obrzucono kamieniami. Ksiądz nie poddawał się i nie zniechęcał, powtarzał swoje motto: „Na co się poświęciłem, to muszę wykonać”.
Przemysław Kucharczak („Gość niedzielny”):
Z czasem było coraz gorzej. W kwietniu 1937 r. ktoś włamał się do kościoła, uszkodził tabernakulum i wyjął Najświętszy Sakrament, rozbił skarbony i porozrzucał szaty liturgiczne. Proboszcz zatrudnił nocnego stróża. Niestety w sierpniu 1937 r. ktoś temu stróżowi zaświecił „niespodziewanie w oczy i uderzył tępym narzędziem w głowę, tak że padł nieprzytomny na ziemię, po czym zabrano mu rewolwer, który otrzymał ode mnie, stało się to stosunkowo rychło, bo o godz. 10 w nocy”. – relacjonował ks. Stanisław w liście do mamy (pisownia oryginalna). „Obecnie stróż jest już zdrów, kupiłem mu z pieniędzy parafialnych nowy rewolwer i silną lampkę reflektorową”.

Stanisława Błażejak:
W dniu 20 lutego 1938 r. t.j. tydzień przed zamordowaniem ks. St.Streicha, moja mama Ludwika Florczak zaszła bardzo wcześnie na poranną Mszę Św. Zastała tam starszą kobietę siedzącą na przodzie z prawej strony nawy. Po lewej stronie przy konfesjonale tuż przed opłaconym "naszym miejscem" siedział bardzo niespokojnie zachowujący się mężczyzna, którego się przestraszyła. Wyglądał jakby dziesięciu zabił a o jedenastym myślał (tak nam dosłownie go określiła). Gdy po chwili przyszedł ks. Streich i usiadł w konfesjonale, mężczyzna poderwał się i podszedł do konfesjonału. Bez przeżegnania, bez przyklęknięcia przychylił się do kratek - coś bardzo krótko księdzu powiedział i nie czekając na rozgrzeszenie poszedł do przodu usiąść na stopniu ambony. Kiedy mijał konfesjonał, ks. Streich patrząc na niego udzielał rozgrzeszenia. Podczas czytania ogłoszeń, zwołał ks. Streich na dzień następny nadzwyczajne posiedzenie Rady Parafialnej. Dotyczyło ono sprawozdania z działalności Parafii z dopiero co rozpoczynającego się roku 1938. Na pytanie zdziwionych członków ks. Streich odpowiedział urzędowo jak nigdy: "Nie pytajcie, bo wam nie powiem - ma być zrobione i już". Gdy oddał je następnego dnia w Kurii, został urlopowany do końca tygodnia i wyjechał do Bydgoszczy do swej matki. Tam się rozchorował. Matka namawiała go aby nie wracał do parafii 26 lutego i chciała wezwać pogotowie lekarskie. Ks. Streich stanowczo się sprzeciwił mówiąc: "Na co się ofiarowałem, muszę wykonać" (albo wypełnić, nie pamiętam dokładnie którego użył wyrazu) i ze łzami w oczach, czule się żegnając jak nigdy - wyjechał. Opowiadała to mojej mamie p. Krawczyńska żona ówczesnego kościelnego, po rozmowie z matką ks. Streicha.
Po powrocie na probostwo ostatnim zamiast umówionym przedostatnim pociągiem z Poznania, był ks. Streich bardzo zmieniony i przygnębiony. Nie chciał kolacji, mówił że źle się czuje i zaraz się położy. Prosił gosposię aby gdyby przypadkiem zaspał, obudziła Go rano. Ponieważ musi iśc do kościoła wcześniej, bo ks. Koperski (wikariusz) w sobotę nie słuchał spowiedzi, to na pewno ktoś będzie czekał. Kiedy gosposia chciała o wyznaczonej godzinie budzić - ks. Streich wychodził już z domu. Zdziwiona zapytała - już Ksiądz wychodzi? Bez kolacji, bez śniadania i bez dyspozycji - co mam zrobić na obiad? Odpowiedział: "zrób co chcesz, bo ja tego obiadu i tak jeść nie będę". Zrozumiała to dziwne zachowanie Księdza dopiero kiedy przygotowując to co najczęściej życzył sobie ks. Streich na obiad - usłyszała wrzaski na ulicy i dzwonek do drzwi.

Wrzaski na ulicy nie wróżyły niczego dobrego. www.swjerzy-poznan.net:
27 lutego 1938 r. o godz. 10.00 odprawiał mszę św. dla dzieci. Było obecnych blisko 200 wiernych. Kiedy kapłan szedł do ambony, by wygłosić kazanie, z tłumu wyskoczył mężczyzna i oddał w kierunku duchownego dwa strzały – jedna kula trafiła w twarz, druga utknęła w ewangeliarzu, który ksiądz trzymał przy piersi. Morderca zbliżył się jeszcze do leżącego i oddał kolejne dwa strzały. Następnie wdarł się na ambonę i krzyczał: „Niech żyje komunizm!” i „Wynoście się z kościoła, to za waszą wolność!” ”. W kościele wybuchła panika. Z zakrystii wybiegł kościelny Franciszek Krawczyński i rzucił się na zabójcę. Z pomocą podbiegł dwunastoletni Ignacy Pacyński. Obaj zostali ranni. Uciekającego mordercę zatrzymali i rozbroili trzej inni mężczyźni. Został doprowadzony na policję. W ten sposób uratowano zabójcę przed samosądem wzburzonego tłumu. Okazał się nim Wawrzyniec Nowak, który uciekł z Wołynia po tym, jak został skazany na rok więzienia za pobicie starosty w Brodach, piłsudczyka. Nowak był fanatycznym antyklerykałem, bezwyznaniowcem i zwolennikiem komunizmu. Po trwającym procesie został skazany na karę śmierci i stracony 28 stycznia 1939 r.
Męczeńska śmierć ks. Stanisława Kostki Streicha zbiegła się w czasie z męczeńską śmiercią tysięcy chrześcijan w Związku Sowieckim, w Hiszpanii i Meksyku. Nie były to ofiary przypadkowe. Stanowiły zapowiedź bliskiej agresji na cywilizację chrześcijańską. Tego okrucieństwa miały się dopuścić wkrótce dwa sprzymierzone ze sobą totalitaryzmy: narodowy socjalizm i komunizm. Wojciech Korfanty scharakteryzował je następująco: „Wszystkie te ruchy pogańskie i bezbożnicze odznaczają się dzikim wprost fanatyzmem, brakiem tolerancji i niebywałą wprost żądzą prześladowania innych, a przede wszystkim chrześcijańskich przekonań. A zwolennicy każdego z tych ruchów uważają się za naród wybrany, który ma do spełnienia nadzwyczajne posłannictwo w świecie. Ruchy te są źródłem głównej anarchii duchowej i ekonomicznej świata, więcej – one zagrażają kulturze. A ponieważ wszystkie odznaczają się zaborczością polityczną, stanowią największe niebezpieczeństwo dla pokoju światowego. Były to słowa prorocze.
W uroczystościach pogrzebowych ks. Streicha uczestniczyło ok. 20 tysięcy osób. Zjawiło się 200 pocztów sztandarowych przeróżnych organizacji. We wszystkich kościołach poznańskich i bydgoskich biły dzwony. Licznie wywieszano flagi narodowe, a na urzędach opuszczono je do połowy na znak żałoby. Ciało pochowane zostało zgodnie z obrządkiem katolickim przy kościele, którego ks. Stanisław był budowniczym i pierwszym proboszczem. Msze żałobne odbywały się również w innych kościołach. Do uczestnictwa w nabożeństwach wzywała Polska Młodzież Akademicka i inne organizacje katolickie i narodowe.

W „Tygodniku politycznym warszawskiego Dziennika Narodowego” z 6. III 1938 roku zamieszczono takie oto informacje:
Jest to pierwszy wypadek morderstwa świętokradczego, popełniony w Polsce przez komunistę. (…) Morderca został bardzo silnie pobity i legł nieprzytomny. W międzyczasie ranny kościelny Kapczyński pobiegł po ks. wikarego dr. Kobierskiego. Ks. dr. Kobierski namaścił stygnące zwłoki ks. prob. Streicha Olejami świętymi. (…) W związku z przesłuchaniem na miejscu świadków zbrodni aresztowano niejakiego Sobczaka również z Lubonia. Nazwisko mordercy brzmi Wawrzyniec Nowak, liczy on lat 48 i przebywał przez 12 lat w Rosji sowieckiej. Obaj z Sobczakiem, u którego mieszkał, uchodzili w Luboniu i okolicy za płatnych agentów Kompartii.
„Oto ta niesłychana zbrodnia dowodnie pokazała, że komunizm – to nienawiść Boga i religii, że komunizm – to nienawiść i mord przeciwników, że komunizm – to nieszczęście ludzkości”. Autor tych słów, zawartych w „Przewodniku Katolickim” nie mógł wiedzieć, że komunizm to w przyszłości „Katyń” i bestialstwo na niewyobrażalną skalę. W tym samym czasopiśmie padły słowa: „Umarł tedy tą samą śmiercią, jaką umierali święci męczennicy, krew swą dający za Jezusa Chrystusa!”. Znalazła się też przestroga przed komunizmem i megalomanią narodową, którą podsycała rządowa propaganda:
Nie mówcie tedy, nam inteligencji nic nie grozi. Nie łudźcie się nadzieją: że nasze państwo jest silne, że Polska to mur mocny, wysoki, że rysowania żadnego w nim nie widać.
Raczej jako przodująca warstwa narodu zawsze pilnie nastawiajcie ucha, azali nie słychać w którymś miejscu trzeszczących bierzm państwowych! Raczej skrzętnie dawajcie baczenie, azali nie pojawiają się jakie rysowania tego muru, który państwem i ojczyzną swoją zowiecie. Nie czekajcie, aż wypełzną spod ziemi wrogowie, nie zwlekajcie, ażeby pewnego dnia ów mur, dziś jeszcze mocny i silny, w czasie snu waszego, falami bolszewizmu podmyty i podważony, nie zwalił się i nie potłukł was wszystkich!
Archidiecezja poznańska zebrała odpowiednie materiały i w 2016 roku otrzymała zgodę Episkopatu Polski na zapoczątkowanie procesu beatyfikacyjnego. Uzyskano także zgodę Stolicy Apostolskiej i od października 2017 r. mogło się rozpocząć postępowanie.

Z „Dekretu o męczeństwie”:
Dnia 3 marca 1938 roku odbył się pogrzeb zamordowanego kapłana, któremu przewodniczył bp Walenty Dymek. W uroczystościach wzięło udział około 20 tysięcy osób. Także z Bydgoszczy, rodzinnego miasta zmarłego, przybyły liczne delegacje tamtejszych stowarzyszeń i organizacji. Sława męczeństwa ks. Streicha trwała przez lata, choć w sposób ukryty, ze względu na okoliczności reżimu komunistycznego, i przetrwała do dzisiaj, w połączeniu z fama signorum [opinią znaków, szczególnych łask].
Dochodzenie diecezjalne przeprowadzono w Kurii Metropolitalnej w Poznaniu w latach 2017–2019. Ważność akt procesowych została uznana przez tąż Dykasterię Spraw Kanonizacyjnych dekretem z dnia 20 czerwca 2020 roku. Po przygotowaniu Positio, dokument ten został przedstawiony na posiedzeniu konsultorów spraw historycznych w dniu 22 lutego 2022 roku, oraz podczas specjalnego posiedzenia (Congresso Peculiare) teologów konsultorów w dniu 21 listopada 2023 roku – oba posiedzenia zakończyły się wynikiem pozytywnym.
Ojcowie Kardynałowie i Biskupi, zgromadzeni na Sesji Zwyczajnej w dniu 23 maja 2024 roku, uznali, że wspomniany Sługa Boży zmarł z powodu swojej wierności Chrystusowi i Kościołowi.

Niżej podpisany Kardynał Prefekt przekazał zatem wszystkie te informacje Ojcu Świętemu Franciszkowi. Jego Świątobliwość, przyjmując i zatwierdzając wnioski Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych, ogłosił dziś: Potwierdza się męczeństwo i przyczynę, która spowodowała męczeństwo Sługi Bożego Stanisława Kostki Streicha, Kapłana diecezjalnego.
Ojciec Święty zarządził następnie, aby niniejszy dekret został opublikowany i włączony do akt Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych.
W Rzymie, 23 maja 2024 roku
Marcello kard. Semeraro
Prefekt
Fabio Fabene
Arcybiskup tytularny Montefiascone
Sekretarz
Komisja do spraw kanonizacyjnych jednogłośnie zatwierdziła fakt, że ks. Stanisław zginął za wiarę i w sobotę 24. maja 2025 r. odbyły się uroczystości związane z beatyfikacją męczennika. Ciało ks. Stanisława Kostki Streicha złożono w sarkofagu, który usytuowano w kościele lubońskim.

Abp Stanisław Gądecki:
Męczeństwo za wiarę zajmuje szczególne miejsce pośród czynów heroicznych. Jest to dobrowolne przyjęcie śmierci - zadanej z nienawiści do prawdy chrześcijańskiej – ze względu na wierność wobec prawa Bożego. W taki oto sposób ks. Streich znalazł się w szeregu duchownych męczenników zamordowanych przed drugą wojną światową, w czasie jej trwania, jak św. o. Maksymilian Kolbe i błogosławieni męczennicy II wojny światowej oraz po jej zakończeniu.
Źródła:
- „Przewodnik Katolicki”, nr 11/1938 r.
- „Tygodnik polityczny”, nr10/1938 r.
- www.ksiadz-streich.org
- www.swjerzy-poznan.net
- www.dzieje.pl
- www.archpoznan.pl
- www.boskolubon.pl
Maj 2025 r. Tomasz Z.
Comments