top of page

Pułkownik Leopold Lis - Kula, cz. II (3)


W marcu 1915 roku I Brygada został przetransportowana nad rzekę Nidę; na pozycje w okolicy Jędrzejowa k. Kielc. Tutaj walczył por. Lis-Kula w sposób typowy dla wojny pozycyjnej. Organizował patrole i wypady na teren wroga, szkolił się też z regulaminów i pilnował fasonu wśród żołnierzy. Przed świętami Wielkanocnymi pisał do brata:


Dotychczas na wszystkie święta Wielkiej Nocy strzelaliśmy z kalichlorku, na te święta dam zaraz rano salwę całą kompanją do okopów rosyjskich.¹


W ataku na rosyjskie pozycje pod Żernikami najtrudniejsze zadanie otrzymała kompania Lisa-Kuli. Porucznik spisał się wyśmienicie, prowadząc swoich żołnierzy do szturmu na nieprzyjacielskie pozycje bez strat własnych. Po przełamaniu frontu rosyjskiego pod Gorlicami, Rosjanie byli w odwrocie. Rozpoczęła się ofensywa letnia, która jeden z większych epizodów wojennych notuje pod Konarami. Juliusz Kaden-Bandrowski w „Bitwie pod Konarami” pisał:


Lis-Kula, Legiony,
Leopold Lis-Kula

W ręcznym boju, jaki się tu wywiązał okazali młodzi żołnierze I Brygady nieustraszone męstwo.

O godz. 2-giej w nocy przyszedł rozkaz zawieszenia ataku. Pułk II w zupełnym porządku cofnął się na dawne pozycye przed Konary.

W bitwie tej wzięto do niewoli kilkuset jeńców rosyjskich, 2 karabiny maszynowe, utrzymano świetnie powierzone sobie pozycye, wykonano kilka ataków na największy podziw zasługujących.

Zasługi! Zwycięstwa, powodzenia, straty!

Nad bolesnym szeregiem strat skrzydło się rozwija i bije we wrota Sławy Narodu rzutem wielkiej chwały. W ogniu, w odmęcie pożarów, w rozgłośnym huku palby piechotnej, w trzasku strzelanych gałęzi, w szeleście zbóż, w grudzie rozpryskującej się ziemi zginęło wielu mężów, wiele cnót zagasło, wiele wdzięku podziało się gdzieś na zawsze w nicości…

Niejeden się snop rozleciał, spłonął niejeden dom, serce pękło niejedno a oczy patrzeć przestały… Jeno, że to czas szczęśliwy wojenny, - ludzie mijają, szereg zostaje, życie się kończy a prawda jego rośnie…

Konary sławne będą w dziejach I Brygady. Tu w młodem ciele ziemi kochanej oddanem, głębokie utkwiły korzenie… Na Konarach Sława kwitnie we krwi, póki czas nie nastanie, że z Konarów pędem bujnych gałęzi tryśnie życie i pokój jego szczęśliwy.


Co prawda batalion, do którego przydzielony był por. Lis-Kula nie brał bezpośredniego udziału w bitwie, ale miał okazję wykazać się odwagą i męstwem na innych pozycjach frontu. Tymi przymiotami oraz brawurą zasłynął „Lis” bardzo szybko. Został przedstawiony do austriackiego odznaczenia Militärverdienstmedaille „Signum Laudis”, ale odmówił przyjęcia go.

Rosjanie nadal wycofywali się na wschód. W ślad za nimi postępowali żołnierze niemiecko-austriaccy i polscy legioniści. Tym sposobem por. Lis-Kula znalazł się w rejonie Puszczy Białowieskiej skąd wyruszył przez Polesie na Wołyń. Sytuacja w tej część frontu była trudna, nie tylko ze względu na często wrogo nastawioną ludność, ale także przez wzgląd na trudne warunki bytowe i panującą cholerę. Lis-Kula stawał się coraz bardziej sławny w szeregach żołnierskich, za sprawą swojej odwagi i determinacji w walkach pod Podwórskiem, Zajączkówką, Hulewiczami, Sobieszycami…


W okresie bitwy pod Jabłonką „Lis” objął dowództwo nad całym VI batalionem. Zastąpił na tym stanowisku kapitana Albina Fleszara, który udał się na urlop. Był październik 1915 roku, kiedy jako dowódca batalionu uczestniczył w ataku na Kukle.

Zapada zmrok, zbliża się chwila ataku. Nagle o godzinie 4.55 w prawo od batalionu zrywa się gromkie „hurra”, ogień potężnieje i milknie. Sądząc, że zegarki Austriaków pośpieszyły się o 5 minut (nie mógł przypuszczać, żeby się Austrjacy pośpieszyli), a nie chcąc ich pozostawić w natarciu odosobnionymi – Lis daje rozkaz natychmiastowego ruszenia do szturmu, sam dołączając do atakującej linji. Za chwilę z bagnetem w ręku rzucają się legioniści jak rozżarte wilki. Wściekły krzyk na „hurra” chwila gwałtownego ognia i – Kukle zdobyte. (…)

Lis nie odpoczywa. Biega, osobiście sprawdza wykonanie zarządzeń, gdy wtem znów zrywa się gwałtowny ogień. Oto z pośród ciemności zapadającej już nocy, od strony pozycyj wyjściowych – wyłania się groźna masa kolumny, z której dochodzą odgłosy rozmowy, prowadzonej głośno w języku rosyjskim. Niema wątpliwości… Moskale. Nagły gruchot salwy przerywa ciszę i „dłubinoski” już wrzeszczą „hurra”. Czyni się zgiełk, zamieszanie. Słychać rosyjskie okrzyki, zmieszane z rozpaczliwemi niemieckiemi nawoływaniami: „nicht schiessen, nicht schiessen”… Kolumna rosyjska okazała się kolumną jeńców austriackich eskortowanych przez Moskali.

Legiony,
Orzełek legionowy

Obie strony konfliktu potrzebują odpoczynku. Na tyły odchodzi chory dowódca 7 Pułku Piechoty major Ryszard Trojanowski. W tym czasie zastępuje go porucznik Lis-Kula. Wysiłki legionistów podczas walk o Kukle zostały docenione przez Austriaków. Na cześć zdobywców wioski wznieśli trzykrotny okrzyk „hurra!”. „Lis” został odznaczony Żelaznym Krzyżem 2-giej klasy. Jego podkomendni ufają mu bezgranicznie i są dumni z faktu, że dowodzi nimi tak doskonały, choć młody oficer. Nazywają siebie „Lisowczykami”, nawiązując przy okazji do słynnej jazdy polskiej. Zaufanie do legionistów mają także Austriacy. Dowódca Kronprinz-Grenadier-Regimentu 3, gdy zwrócono mu uwagę na zabezpieczenie skrzydła frontu, odpowiedział: „Keine furcht am linken Flügel” (Nie ma co się bać o lewe skrzydło) – tam był przecież por. Leopold Lis-Kula.


Rejonem wybranym na odpoczynek dla pułku był Karasin. Porucznik Lis-Kula chorował, ale mimo to starał się nie zaniedbywać swoich obowiązków. Nie potrafił zostawić swoich żołnierzy. Mimo to, po jakimś czasie zdecydował się na dłuższy urlop wypoczynkowy, który trwał od 7 do 30 grudnia 1915 r. Wreszcie mógł trochę pobyć w rodzinnym gronie. Poza tym wyczekiwała go zakochana panna Helenka.


Okres zimowy w czasie Wielkiej Wojny, to w dużej mierze czas wegetacji w zimnych okopach i na kwaterach. „Lis” w tym czasie zajmuje, tzw. „Willę pod Lisem”, czyli kwaterę, nad którą góruje wyrzeźbiony w drewnie lis na tarczy. Braki w zakwaterowaniu młody porucznik zrekompensował nakazując budowę ziemianek, których budowę nadzorował osobiście. Z jego inicjatywy powstała szkoła podoficerska, której pracą osobiście kierował. Organizował też kursy czytania i pisania dla analfabetów. Sam też nie próżnował, dokształcał się jak tylko mógł.


W styczniu 1916 roku kompania dowodzona przez „Lisa” przejęła zadania patrolowe i próbowała pochwycić jeńców. Zluzowała na tym odcinku kompanię por. Wilhelma Wilk-Wyrwińskiego. Szybko zbliżał się czas wiosenny i okoliczne bagna rozmarzały, co utrudniało zadania patrolowe. „Lisowczycy” powrócili do Karasina, gdzie zajęli się sadzeniem warzyw, sportem i nauką.


W czerwcu ruszyła wielka ofensywa rosyjska. „Lis” znajduje się w tym czasie w rejonie Kostiuchnówki. Franciszek Demel i Wacław Lipiński pisali:


Dowództwo 7 pułku sprawiedliwie oceniając pracę poszczególnych oddziałów – przesunęło kompanję Lisa z końcem maja na odcinek położony w parwo od „Reduty Piłsudskiego”, pomiędzy redutę, a Polską Górę, gdzie stanowisko zajmował pułk 5. Był to odcinek paskudny, o całe niebo gorszy od poprzedniego.

Bagnisty, nisko położony teren – nie pozwalał tutaj na pogłębienie okopów ani schronów, same okopy zbudowane zostały na powierzchni, coś niecoś zaledwie wkopane w ziemię, przedpiersia ich zaś i zaplecza stanowiły ściany zbudowane z podwójnych szeregów grubych bierwion, ułożonych jedno na drugiem, pomiędzy któremi nasypano i ubito warstwę ciężkiej ziemi.


Tam, gdzie swoje stanowiska opuścili Austriacy, dopuszczając de facto do okrążenia polskiego pułku, powstaje luka dla odwagi legionistów Piłsudskiego. O roli, jaką odegrał w natarciu por. Lis-Kula pisał w swoim raporcie kpt. Marian Kukiel. Pochwała por. Lisa-Kuli znalazła się również w rozkazie Komendanta Piłsudskiego:


Porucznik Leopold Kula nadzwyczajnym męstwem i świetną inicjatywą bojową przyczynił się we wszystkie trzy dni bitwy do ocalenia batalionu, nawet całego 7. pułku, od zagłady. Dnia 4 lipca porucznik Lis dowodził obsadą wysuniętej pozycji w lasku przed okopami batalionu. Kierując po mistrzowsku ogniem gniazd strzeleckich i karabinu maszynowego pod ogniem bębniącym przeciwnika, przyczynił się do załamania dwu kolejnych szturmów wielką masą wroga przez park kościuchnowski na pozycje I baonu 5 pułku „Zuchowatych” prowadzonych. Gdy zaś wymieniona pozycja została przez wroga od strony Polskiej Góry osaczona i zdobyta, a masy piechoty rosyjskiej, parły na tyły i prawe skrzydło VI baonu, porucznik Lis, dowodząc na zagrożonem i zagiętem skrzydle, znakomitem kierownictwem ognia złamał dziesięciokrotną przewagę wroga, brawurowym zaś kontratakiem odepchnął ją daleko na prawo; tem umożliwił utrzymanie się batalionu na pozycjach aż do drugiego już z rzędu rozkazu odwrotowego.

W drugim dniu bitwy, 5 lipca, nieprzyjaciel od strony Polskiego Lasku wdarł się na skrzydło prawe i tyły batalionu, jednocześnie zaś od frontu szturmował nasze okopy. Por. Lis szeregiem krótkich, brawurowych kontrataków umożliwił spokojny, uporządkowany odwrót, wycofanie karabinów maszynowych i zadał wrogom ciężkie straty.

Dnia 6 lipca, trzeciego dnia bitwy, por. Lis przyczynił się w ogromnej mierze do zniszczenia ogniem naszej piechoty jedenastu szwadronów znakomitej jazdy nieprzyjacielskiej, szarżującej przez wieś Wołczeck na drogę komunikacyjną i odwrotową wojsk naszych…¹


Za dokonania pod Kostiuchnówką, podczas największej legionowej bitwy por. Lis-Kula odznaczony został austriackim Krzyżem Zasługi z dekoracją wojenną i mieczami.


W trzydniowej bitwie poległo 30 oficerów i 500 żołnierzy. Wśród walczących był również Józef Piłsudski i nieustraszony, słynny z brawury Wieniawa – Długoszowski, który ogarnięty ułańską fantazją kpił sobie z ognia nieprzyjaciela. Bitwa wykazała, że żołnierze Legionów stanowią dużą wartość bojową. Po prostu zaimponowali Austriakom. Wiedział o tym i sam Piłsudski, który stanął na stanowisku tego, którego proszą o pomoc, a nie odwrotnie. To stało się przyczyną późniejszego podania się do dymisji Komendanta i jego uwięzienia.

Wielka Wojna, Łomża, Prusy,
Listopad 1916 roku. Rynek w Łomży.

Rosyjski generał Aleksiej Brusiłow pokonał 4. Armię Austriacką i postanowił uderzyć na kierunku między Kostiuchnówką a Optową. Ku uciesze porucznika Lisa-Kuli na froncie zaczynało dziać się coś konkretnego. Kapitan Kukiel zapamiętał te chwile w taki sposób:


Zbudził mnie głos Lisa-Kuli, czysty, prawie radosny: obywatelu kapitanie, melduję, że jesteśmy pod ogniem huraganowym”…¹


Nawała ogniowa miała też swoje humorystyczne wątki:


Około godziny 1 w południe – ogień milknie. Po chwili niepokojącej ciszy – żołnierze wystawiają ostrożnie głowy z okopów. Ku wielkiemu zdziwieniu i niemałej radości widzą, że kucharze nie opuścili posterunku, mimo piekielnego ognia gotując obiad. Jakim sposobem to zrobili – nikt nie dociekał. Coprawda, w zupie było więcej piasku, niż ryżu, ale mimo to smakowało wyśmienicie.


5 listopada 1916r. ogłoszony został manifest władców Niemiec i Austrii. Z pewnością najbardziej niezadowolone z obrotu sprawy były Niemcy, które prowadziły grabieżczą politykę na terenie okupowanej Polski. W każdym razie manifest zapewniał, że zostanie utworzone Królestwo Polskie na terenie zaboru rosyjskiego. Oczywiście tylko naiwni w to wierzyli. Niemcy wychodzili z założenia, że nowopowstałe państewko nie będzie się w stanie usamodzielnić przez wiele długich lat, więc to Niemcy będą nim zarządzać. Planowano szybką mobilizację wojskową, ale bez autorytetu Piłsudskiego nic się nie kleiło.

Podobne deklaracje o niepodległości Polski składała również Rosja, która chciała pozyskać Polaków dla swojej sprawy. Polacy musieli lawirować między jednymi, a drugimi, żeby przetrwać to wszystko i nie dać się wykorzystać żadnej ze stron.


Porucznik Lis-Kula, wierny rozkazowi Komendanta nie złożył przysięgi na wierność cesarzowi niemieckiemu, nastąpił tzw. kryzys przysięgowy. Komendant Legionów Józef Piłsudski podał się do dymisji i wyjechał do żony. Przy okazji powrócił na łono Kościoła katolickiego. Wcześniej w Paproci Dużej niedaleko Andrzejewa przeszedł (tylko na potrzeby małżeństwa) na protestantyzm.


Oddziały legionowe wycofano z frontu w okolice Baranowicz. „Lis” nie tracił jednak czasu; nadal szkolił się i odbywał długie marsze. Dużo czytał, a jego czas zajmowała lektura dzieł Kanta, Nietzschego, Spinozy, Cieszkowskiego… Uczył się też języków obcych, całkiem dobrze opanowuje język francuski.


Pod koniec listopada 1916 roku rozpoczęto przenoszenie legionistów z Baranowicz do Królestwa. Tym sposobem porucznik Lis-Kula znalazł się w garnizonie łomżyńskim, a później zambrowskim. Na szczęście zachowały się zdjęcia z tego czasu, na których wypatrzyć można sylwetkę młodego porucznika na tle zambrowskich bloków koszarowych.


W Rosji wybuchła rewolucja bolszewicka i ta przestała się liczyć w rozgrywkach polityczno-militarnych. Przynajmniej na jakiś czas. Polacy musieli się jeszcze pozbyć Niemców i Austriaków, którzy stanowili niechcianych, ale sojuszników.

Lis-Kula, Zambrów, Legiony,
1 Pułku Piechoty Legionów Polskich wkracza do Zambrowa. Na czele kpt. Leopold Lis-Kula

Źródła:

- Franciszek Demel i Wacław Lipiński, „Pułkownik Leopold Lis-Kula”. Warszawa 1932 r.¹

- Józef M. Musiałek, „Rok 1914. Przyczynek do dziejów Brygady Józefa Piłsudskiego”. Kraków 1915 r.

- Juliusz Kaden-Bandrowski, „Podpułkownik Lis-Kula”, wydanie drugie z 1920 r.²

- Juliusz Kaden-Bandrowski, „Bitwa pod Konarami”.

- Czesław Mączyński, „Oswobodzenie Lwowa”, część I z roku 1921.

- „Gazeta Lwowska”, nr 263. z 14. listopada 1936 r.

- „Żołnierz Wielkopolski”, nr. 10 (284) z 4. marca 1928 r.

- Fot. Lisa-Kuli z Zambrowa z www.wikipedia.org

bottom of page